Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 2

« 1 20 21 22 23 24 »

Alan Akab

Więzień układu – część 2

Nie zauważył, kiedy zrobiło się późno. Złapał się na tym, że prawie cały dzień spędził na ściganiu projekcji zamiast na pracy. Ruszył w stronę śluzy statku. Mijał magazyn, gdy z korytarza wyszedł Rubio, odpinając pas z narzędziami.
– Niewiele dziś pracujesz – stwierdził przyciszonym głosem. – Niech zgadnę. Szef kazał ci się rozejrzeć, tak?
Rubio szybko kojarzył fakty. Nie było sensu się wypierać.
– Zasugerował – przyznał – ale to było przed bombą. Teraz to poważna sprawa. Widziałeś kogoś? Słyszałeś coś? Znasz mnie. Nie pójdę do szefa, dopóki nie będę miał pewności.
Rubio zamyślił się.
– Nie chciałbym nikogo oskarżać – zastrzegł – tym bardziej bezpodstawnie. Na dobrą sprawę każdy czasem zachowuje się dziwacznie. Nawet ty.
– Ja, dziwacznie? – Wilan ukrył zaniepokojenie pod zdziwieniem.
– A nie jest dziwaczne przesiadywanie do późna nad robotą? Widzisz, która godzina? Ja kończę, a ty idziesz prosto do tego kawałka skały. Kiedy ostatni raz byłeś w barze?
– Taką mam pracę, Rub. Muszę was pilnować, a mam jeszcze swoją robotę.
– Dlatego mówię, że nie zachowujesz się dziwniej niż reszta.
– A Lerszen?
Rubio umilkł. Wilan wiedział, że w takich sprawach może zaufać Rubiowi. Jeśli ktokolwiek z zespołu wiedział, co się dzieje z Lerszenem, to właśnie on.
– Wiesz, kradzieże zdarzały się tu wcześniej.
– Kradzieże tak, lecz nie bomby.
– Myślisz, że to on…?
– Nic nie myślę – odparł szybko. – Wiem, że śledzą go automaty.
– To zrozumiałe – Rubio znacząco dotknął palcem nosa. – Z nim, jak czuję, to zupełnie inna sprawa. Jest zwykłym facetem, jak ty czy ja. Ma żonę i dwójkę dzieci, a nic tak nie studzi ludzkich zamiarów jak rodzina. Jednak… Wiesz, on dużo mówi, zwłaszcza o rzeczach, o których inni milczą. Myślę, że to dlatego go obserwują i dlatego tak często wylatywał z roboty. Może trafił do nas z tego samego powodu.
To miało sens. Tu nie traciło się pracy za gadanie. Tu rozmawiali ze sobą o rzeczach, które na dole skłaniały ludzi do szybkiej zmiany tematu.
– Lerszen to idealista – dodał Rubio. – Taki ktoś sam ściąga na siebie kłopoty. Większość z nas trzyma się od niego z daleka, na wszelki wypadek. Ty też lepiej zostaw go w spokoju. Osobiście, nie mam nic do niego. To miły facet, ale jest jak piorunochron. Dlatego, jak wierzę, nie zrobi niczego, by wpaść w nowe kłopoty.
Idealista. To bywało niebezpieczne. Idealiści najczęściej zapisywali się do Podziemia i podkładali bomby. Susumi próbowała coś powiedzieć. Jednak Lerszen nie opuścił stoczni. Chyba że…
– A, teraz widzę… Ty naprawdę podejrzewasz wszystkich! – stwierdził Rubio.
– Nawet ciebie. To ktoś z nas, Rub. Tyle mogę ci powiedzieć.
– Może ty?
– Może ja – Wilan się uśmiechnął. – W takim wypadku nigdy nie znajdę sprawcy, prawda?
– To nie temat do żartów! – obruszył się Rubio. – Dzięki tobie sam już nie wiem co o tym myśleć. Kto jest kim? Rozumiem, że ufasz mi na tyle, by wyjawić, kto jest głównym podejrzanym?
– Nie powiedziałem, że mam tylko jednego – zaznaczył. Chciał zasiać zarodek niepewności, który przerośnie resztę załogi. – Może to jest ten jeden, o którym chcę byś wiedział?
Rubio łypnął na niego z gniewem.
– Dobra, nie moja sprawa. Ja się w te gry bawić nie będę. Po prostu znajdź drania. Nie chciałbym pewnego rozjaśnienia wylecieć w kosmos.
Każdy jest tak samo podejrzany, pomyślał, obserwując odchodzącego Rubia. Tak, on także. Wilan wiedział tylko tyle, że sam niczego nie zrobił, lecz to wiedział tylko on. I tylko ten, kto się włamał i podłożył bombę wiedział, kto jest winny.
Podejrzewał każdego, w tym nie okłamał Rubia. Przez chwilę rozważał nawet możliwość, że zrobił to sam Rikad. Mógł podłożyć bombę i wysłać go, pod pozorem tych kradzieży, by ją znalazł. Tylko po co? Rikad nie miał motywu; sam jego charakter sprawiał, że trudno mu było sobie coś takiego wyobrazić. Odrzucił ten pomysł jak wiele innych, uznając, że cała sprawa już i tak za bardzo odciąga go od pracy. Owszem, zamierzał pozostać czujny, lecz nie mogąc nic zrobić, uznał, że zaczeka na okazję, na błąd, który rzuci go na właściwy trop – zanim dojdzie do prawdziwego nieszczęścia.
• • •
Drugiego rozjaśnienia od objęcia przez Arista funkcji kapitana Arto zdołał go wreszcie nakłonić do wypełnienia umowy. Starszak nie zmarnował szansy. Oczywiście, ani razu nie nazwał się szczurem. Zdobył przywództwo i szybko zapomniał o całej reszcie. Był przecież starszakiem, a dla nich rola dłużnika sprowadzała się do wysłuchania ofiary przed pobiciem lub, w nagrodę, puszczeniem jej wolno. Cała reszta była całkowicie odrębnym interesem.
Niewiele oczu potrafiłoby dostrzec, jak zeszłego rozjaśnienia Aristo zręcznym ruchem wsunął w dłoń Arto niewielki przedmiot. Na dobrą sprawę, Aristo nieco naciągnął zasady, choć „nieco” nie było odpowiednio precyzyjnym stwierdzeniem. Aristo wypełniał umowę nie dlatego, że mu zależało, lecz by zarobić, więc Arto przezornie nie obniżył ceny.
Większość wojowników szybko wydawała swoje dochody na przyjemności. Żyli z rozjaśnienia na rozjaśnienie, jutro mogli być goli, czego nie wydali na siebie mogli stracić. On wolał oszczędzać. Odmawiał sobie wielu rzeczy, na taką właśnie okazję. Wiedział, jaka grupa uczniów tak postępuje – jajcogłowi.
Otrzymany drobiazg kosztował go wszystkie prywatne oszczędności – bez gwarancji działania. Starszaki lubiły oszukiwać, boleśnie odrzucając późniejsze reklamacje. Co tam impulsy, pomyślał. Aristo nie był typem oszusta, lecz zbyt wiele zależało od sprawności tego urządzenia, by pozwolił sobie na niepewność. Musiał wiedzieć, czy aparat go nie zawiedzie.
Zamierzał go sprawdzić. Wiedział, że niezależnie od wyniku czekało go spotkanie z Kosiarzami. Bał się ich jak każdy, nawet dorośli. Zamierzał sprawdzić je zaraz po szkole, jednak w ostatniej chwili zrezygnował i poszedł z innymi na trening. Nowy nie mógł wiedzieć, co się dzieje, ale jego spojrzenie ostrzegło go, że nie kryje zamyślenia tak dobrze, by go nie zauważył. Jest dobry, pomyślał, lecz nie najlepszy. Nie on jeden coś widział, lecz inni starali się nie dostrzegać, że ich kapitan ma jakieś tajemnice.
Dziś znowu eksperymentował. Walka z systemem, jak za dawnych czasów, poprawiała mu humor. W razie ucieczki pluskwa nie będzie jego jedynym zmartwieniem. Były jeszcze automaty poszukiwawcze, czekające na jeden podejrzany ruch, by ruszyć jego tropem. Mogły okazać się bardziej niebezpieczne niż pluskwa. Mogły sprowadzić na jego głowę Kosę. Doki to nie magazyny; gdy tam wejdzie, zaczną go ścigać. Musiał być gotów, by się z nimi zmierzyć. Niewielkie urządzenie od Arista miało być rozwiązaniem. Starszaki wiedziały jak oszukiwać automaty, lecz zazdrośnie strzegły swojej wiedzy. Oddanie czegoś takiego głupim młodszakom było ryzykowne, tyle, że on nie czuł się byle młodszakiem.
Bał się automatów poszukiwawczych, tych cichych kuleczek, oczu i uszu dorosłych, mogących przysiąść gdzieś w kącie i obserwować. Ile razy szedł do kanału, rozglądał się za nimi odruchowo, bojąc się, że któraś może go tam wyśledzić, wiedząc jednocześnie, że i tak żadnej nie zauważy. Dlatego, gdy tam szedł, nosił przy sobie mały aparacik wabiący. W razie potrzeby mógłby odciągnąć je na krótko od siebie, dość, by zniknąć im z oczu. Na szczęście nigdy nie musiał go używać. Po to zrobił interes z Aristo, by zdobyć prawdziwy zagłuszacz, nie taki, jaki mógł mieć każdy dorosły, którego działanie łatwo dawało się wykryć, lecz niewykrywalny, a więc i nielegalny. Musiał mieć pewność. Kulki latały tylko za tymi, którzy byli podejrzani przez dorosłych. Arto nigdy nie był podejrzanym – na razie.
Nie zamierzał uruchamiać urządzenia bez potrzeby, lecz musiał je sprawdzić. Czy Aristo go oszukał? Czy miało własne zasilanie? Czy nie wyłączy się w kanałach? Impulsy wyłożył dopiero wtedy, gdy wymyślił jak je przetestować. Liczył na zapobiegliwość starszaków. Kłopot polegał na nakłonieniu automatów do poszukiwań, samemu unikając popadnięcia w poważne tarapaty. Dorośli, zwłaszcza Kosiarze i Protektorzy, byli chorobliwie przewrażliwieni na tym punkcie. Nie zrezygnował z planu, lecz nie zamierzał dać się wykosić, jak inni, którzy tego próbowali.
Zaraz po zajęciach zaszył się w znanym tylko sobie pomieszczeniu. Nie odwiedzał go od tak dawna, że wspomnienie pierwszej wyprawy przez kanał wydawało się przy tym niezwykle świeże. Lata temu, gdy szkoła wciąż była dla niego czymś strasznym, wypłakiwał tu swój strach przed powrotem, swoją bezsilność i ból. To szczególne miejsce, rozmiarów jeszcze mniejszych niż rozdzielnia, znajdowało się pod jednym z pomocniczych reaktorów stacji. Pod kilkoma względami przypominało kanał. Sufit stanowiła wewnętrzna, główna, gruba osłona reaktora, podłogą była cieńsza, pomocnicza osłona zewnętrzna. Pamiętał, że te osłony nie powstały bez powodu, lecz nie wierzył, by przebywanie tutaj, nawet przez kilka godzin, było bardziej niebezpieczne niż przeprawa przez kanał. Pomieszczenie nie było odcięte od reszty stacji, zatem było dość bezpieczne.
« 1 20 21 22 23 24 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.