Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 10

« 1 6 7 8 9 10 23 »

Alan Akab

Więzień układu – część 10

– Znowu zaczynasz? – Ros zapłonęła gniewem. – Nazwij mnie tak jeszcze raz…
– Uspokójcie się! – Iwen powiedział to błagalnie. Dlaczego tak się zachowuje? Czy oboje muszą to robić, w takiej chwili? Zaczął iść tuż obok siostry. – Nie wiecie co się dzieje?
– Wiem aż za dobrze – ze słów Arto wciąż wiało chłodem desperacji. – To twoja siostra niczego nie rozumie.
– Nie rozumiem? To ty czegoś nie rozumiesz!
Umilkli, mijając samotnego, ponurego mężczyznę. Oparty o ścianę, obserwował ich ze znudzeniem. Gdy przechodzili obok, obdarzył ich uważnym, przeciągłym, taksującym spojrzeniem. Iwen nie zwrócił na niego większej uwagi, podobnie jak siostra. Tak jak ten mężczyzna, byli częścią tego miejsca, tego i mu podobnych. Potrafili się zachować. Co ciekawe, Arto zachował się podobnie. Nie znający się na rzeczy przybysze z zewnątrz reagowali na takie spojrzenie lękiem; często wpadali w panikę, zdradzając potencjalny cel ataku. Albo Arto miał w żyłach krew o temperaturze lodu, albo znał takie miejsca równie dobrze jak oni – lub jedno i drugie.
– Arto ma rację – powiedział Iwen, gdy oddalili się od nieznajomego. Przezornie spojrzał za siebie, lecz mężczyzna już o nich zapomniał. – Nie wiesz jak to jest! To nie ciebie gonią, nie ciebie chcą… A ty wiedziałaś! Przez cały czas wiedziałaś co chcą zrobić rodzice i nic mi nie powiedziałaś! – zawołał z wyrzutem. – Mieliśmy mówić sobie o wszystkim, a ty… Gdybym wiedział, od początku, byłoby mi łatwiej!
Czuł się oszukany i to bolało go najbardziej. Przynajmniej wiedział, że nie cierpiał bez powodu. Nic dziwnego, że mówiła że jestem głupi, pomyślał. Moja własna siostra!
– A ty co? Powiedziałeś mi o tym rzeźniku? – odparła z gniewem. – Sama musiałam dojść, że to się nie skończyło! Gdybyś wiedział o wszystkim, pewnie dałbyś mu się zapuszkować, byle tylko nikogo nie martwić!
– To nie to samo!
– Prawda. To nie to samo – zauważyła złośliwie. – Moja tajemnica nie doprowadziłaby mnie do puszki. Zresztą, tylko się domyślałam – dodała pojednawczo. – Dlaczego rodzice chcieliby trafić do takiego miejsca? Tata nie zarabia tu tyle co na Ziemi, za to wszystko jest droższe. Praca nie była powodem przeprowadzki. Tyle wiedziałam. Sam też mogłeś na to wpaść.
Mógłbym, przyznał, lecz byłem zbyt zajęty szkołą, by myśleć o czymkolwiek innym.
– I pewnie mi powiesz, że zgadłaś ile dni zostało do ucieczki? Kłamiesz! Wiedziałaś, ale bałaś się, że wygadam!
– Nie kłamię! Twoja sprawa czy mi wierzysz czy nie. To o Marsie podsłuchałam zupełnie przypadkiem. Mówili, że już niedługo, góra miesiąc…
– Musieli się pośpieszyć – zauważył Arto. – Coś się stało.
Ros przytaknęła.
– Pewnie dlatego rodzice nie powiedzieli nam o niczym. Nie powiedziałam tobie, Iw, bo mogłam się mylić, a nie chciałam ryzykować. Rozumiesz czy nie? Nie możemy ryzykować! – podniosła głos. – Wiesz czym to się może skończyć, dla nas, dla rodziców? Nie możesz być aż tak głupi, by tego nie rozumieć! Nie polubiłbyś akademii, ani powrotu na Ziemię, w puszce. Miałeś tyle problemów, że nawet nie zwracałeś uwagi na to, co się działo w domu.
– A coś się działo? Poza tymi… wizytami?
Ros tylko wzruszyła ramionami. Chwilę później musiała poprawić zsuwający się plecaczek.
– Nie jestem pewna czy powinniście dalej milczeć – zauważyła. – Skoro to prawda i…
Arto spojrzał na nich znacząco. Nie wtrącał się w ich sprzeczkę, lecz teraz milcząco zareagował na to, co powiedziała.
– Ani się waż o tym mówić! Inaczej sam cię uduszę, własnymi rękoma! – Iwen zacisnął pięść, spoglądając z gniewem na siostrę. Czy tylko ona nie rozumie, że gdyby rodzice się o wszystkim dowiedzieli, kazaliby im przeczekać te ostatnie dni w domu? Że woleliby zrezygnować z przenoszenia kart i poszukać innego sposobu – którego zapewne nie było?
– Jasne, spróbuj! Myślicie, że wytrzymacie?
– A mamy wybór? – spytał Arto. – Teraz, kiedy wiemy, musimy wytrzymać. To długo nie potrwa. Osiem rozjaśnień, tak mi powiedział…
– Słuchaj, dzieciaku! Nie licz, że jakiś twój plan jeszcze coś zdziała. Myślisz, że jesteś sprytny, lecz znaczysz tyle samo co każdy inny dzieciak w szkole. Co ja, Iw, czy byle pierwszak. Jesteś nikim.
– Wiem o tym – przyznał niechętnie Arto. Po przedwczorajszym nawet Iwen to rozumiał – ale rodzice nie potrzebowaliby nas, gdyby nie mieli kłopotów. A to znaczy…
Kiwnął głową w stronę najbliższego rozbitego perceptora, tkwiącego na ścianie, tuż pod sufitem. Jasne, uznał Iwen. Rodzice są obserwowani. My pewnie też. To już wiem. Zaczął rozumieć za co Arto tak nienawidził swojej pluskwy. Mylił się. Nie chodziło tylko o udaremnioną ucieczkę. Pluskwa zmuszała dzieci do posłuszeństwa.
– To nic – Ros nawet tam nie spojrzała. – Wystarczy, że ja będę w szkole. Mi nic nie grozi, a wy możecie się spotykać poza szkołą.
– To nie to samo. Możemy przestać do niej chodzić, ale w ten sposób zwrócimy na siebie uwagę. Nie możemy narażać wszystkiego tylko przez szkołę.
– Tylko przez szkołę? – spytała ironicznie.
– Więc co? Masz inne propozycje?
Ros zmieszała się. Gdzieś znikła okazywana im wyższość. Przestała atakować i zaczęła myśleć.
– Nie wiem co robić – przyznała. – Przedwczoraj słyszałam tyle strasznych rzeczy, że nie byłam pewna czy wyjdziecie z tego żywi.
– W domu nie możemy zostać. Nie możemy powiedzieć o szkole, bo wyjdzie na to samo. Nie możemy udawać, że do niej chodzimy, bo Kosa może coś zauważyć. Nie bez powodu powiedzieli mi o wszystkim. Nie bez powodu musimy się w to bawić. Boją się, że zwrócimy na siebie uwagę. Dlatego musimy udawać, że nic się nie stało, za wszelką cenę.
– Musimy? – Iwen nie wytrzymał. Rozpaczliwie nie wierzył w brak innego wyjścia.
– Iwen, szkoła to mój teren – uspokoił go. – Znam ją, może nie taką jaka stała się teraz, ale to też wystarczy. Wciąż są tam starszaki, które zechcą nam pomóc, nawet jeśli… jeśli nie robią tego dla mnie, tylko dla siebie. Musimy tam wrócić, bo jest tam Gwiezdna Flara i Zem…
– I my. Dziewczyny – Ros popatrzyła na Arto nieco łagodniej. – Wciąż nie wierzysz, że możemy wam pomóc?
Jakoś dotąd nie widziałem tej twojej pomocy, Ros, pomyślał Iwen.
– Jak? – Arto musiał myśleć tak samo. – Dalej będziecie odpędzać swoich chłopaków, jeśli będą nas ganiać? To nie wystarczy, nawet gdyby zrobiły tak wszystkie dziewczyny w całej szkole. To ich tylko rozwściecza.
Arto stał się zbyt przygnębiony, by dłużej złościć się na Ros. Wciąż jej nie lubił, lecz tak rozpaczliwie potrzebował pomocy, że nie miał nic przeciwko temu, żeby przyjąć ją nawet od kogoś takiego – od dziewczyny.
– Nie wiem – przyznała Ros. – Tego już nie spróbujemy. Ale coś wymyślę.
– Też nie chcę tam wracać – przyznał Arto. – Nie teraz, kiedy… Ale damy sobie radę, zobaczycie.
Arto wcale nie szedł do szkoły z taką pewnością siebie na jaką wyglądał. Była ona tylko dla Iwena lecz, paradoksalnie, odkrycie jej pozorów było dla niego uspokajające. Nie on jeden się bał, a to znaczyło, że Arto nie zachowuje się jak byle głupek, nieświadomie pchający się w niebezpieczeństwo. Wiedział, że ono tam jest, znał jego rozmiary, lecz przede wszystkim miał także wiarę w powodzenie, której jemu tak bardzo brakowało.
– Jak? – spytał. – Co chcesz zrobić? Jak możemy…
– Tak samo jak przedwczoraj, Iwen. Tak samo jak wyszliśmy.
Iwen przystanął.
– Chcesz się trzymać dorosłych – stwierdził.
– I perceptorów – Arto skinął głową w stronę ściany.
Iwen zrozumiał, choć nie od razu uwierzył. Nie w sam pomysł, bo ten był dobry, lecz w to, że Arto na tyle się przełamał, by to zrobić. Przedwczoraj Arto robił różne rzeczy, lecz każda sprawiała mu ból równie fizyczny jak wyrywanie zęba. Przez pięć lat uczył się sam załatwiać szkolne problemy, bez pomocy dorosłych. Nawet Iwen wiedział jak się taka pomoc kończyła. Dotąd obie rzeczy były ich wrogami. Teraz będą ich cichymi sprzymierzeńcami.
– Czy to się uda?
– Musi – Arto wzruszył ramionami. – Anhelo nie odważy się zaatakować w obecności nauczycieli. A nawet… nawet jeśli, wtedy nam i tak się nic nie stanie, a jego zamkną w areszcie, i to na o wiele dłużej niż nas. Może nawet pójdzie do więzienia, albo do akademii – spojrzał mu w oczy. – Beksy to wytrzymują, my też możemy. Mam gdzieś co będą o nas mówić. Musimy tylko dotrwać do końca, a potem…
Potem nie będzie już szkoły, pomyślał Iwen. Jeszcze kilka dni i będzie koniec.
« 1 6 7 8 9 10 23 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.