Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 10

« 1 7 8 9 10 11 23 »

Alan Akab

Więzień układu – część 10

• • •
Im więcej Wilan dowiadywał się o Lerszenie, tym mocniej czuł, że będzie on nie lada kłopotem. Co więcej, z niepokojem zauważył, że tylko on, aż dotąd, nie miał wobec niego żadnych podejrzeń. Nawet Buris coś wiedział, choć nie chciał lub bał się mówić. Musiał to sprawdzić. Jeśli Kosa obserwowała Lerszena… Wystarczy jeden głupi przypadek, by wszystko otchłań wzięła. Wilan nie zamierzał pozostać ostatnim nieświadomym.
Po ostrzeżeniach Zefreda obiecał sobie, że nie będzie o nic pytał Burisa. Nie ufał już żadnemu z nich, wyraźnie czuł, że jego podejrzliwość zamienia się w chorobę, lecz nic nie mógł z tym zrobić. Nie chciał też znowu ciągnąć Rubia za język. Wybrał Susumi. To ona wpadła parę lat temu na pomysł cichego prześwietlania każdego nowego pracownika, co dość szybko stało się tradycją, a swego czasu przerodziło się nawet w zakładową wojnę szpiegowską. Wtedy też Susumi prześwietliła Burisa. Wilan łatwiej niż inni dodawał dwa do dwóch, lecz, nie licząc Lerszena, ostatniego nowego mieli dwa lata temu, a od trzech przestało go to interesować – dość, by wypaść z obiegu. Jeśli ona nic nie znalazła, tym bardziej nie znajdzie on.
Złapał ją podczas podłączania systemów napędu. Pęki przewodów energetycznych i sterujących zwieszały się wszędzie dookoła, wyślizgując się z zaczepów, w które je wkładała. Ręce aż po łokcie miała ukryte w lekkich, prostych wysięgnikach przedłużających rękę. Zamontowana na końcu urządzenia pięciopalczasta końcówka chwytna wiernie naśladowała ruchy dłoni operatora, przesyłając do rękawicy wrażenia czuciowe. Miałeś za krótkie ręce? Brakowało ci trzeciej, czy czwartej? Wystarczyło pójść do magazynu i założyć dodatkową, sterowaną neuronowym interfejsem.
Lewą, skróconą ręką Susumi zacisnęła klamrę, wydłużając prawą, by pochwycić pęk trzy metry dalej, naciągając go tak, by zmieścił się w prowadnicę. W dwóch wolnych palcach mechanicznej dłoni trzymała ciężką zaciskarkę, gotowa wykorzystać pierwszy moment posłuszeństwa przewodów, by przygwoździć je na przeznaczonych im pozycjach. Była kosmicznie zręczna, pomyślał, obserwując jak stara się zapanować nad setką przewodów jednocześnie. Głośne przekleństwa ostrzegły go, iż miała szczerze dość problemów z montażem. Nie był to najlepszy moment, lecz sprawa była pilna.
– O co chodzi? – wyraźna irytacja zmieniła się w lekkie zdziwienie, gdy zobaczyła kto ją zaczepił. Wilan nie zwykł przeszkadzać im w pracy. Susumi nie przerwała czynności, jedynie na moment odwróciła głowę w jego stronę.
– Skończyłaś sprawdzać tego nowego, Lerszena? Ciekawi mnie co odkryłaś.
– Dopiero teraz? Co za nagłe zainteresowanie – zaironizowała. – Skończyłam to tygodnie temu! Wreszcie coś dotarło, tak?
– Wiesz coś?
Ledwo co spięty pęk przewodów rozsypał się na wszystkie strony, zwieszając się girlandami wokół tylnego podzespołu napędowego. Susumi opuściła ręce i zaklęła cicho. Uderzenie zaciśniętego w pięść wysięgnika o podłogę przypomniało jej o stanie kończyny. Nie uderzyła nią ze złością w panel chyba tylko dlatego, że za nią stał Wilan. Mimo wykształcenia i wysokich umiejętności, Susumi czasem mówiła i zachowywała się jak zwykły technik, zwłaszcza gdy pracowała w manipulatorach.
Rozluźniła dłoń; wysięgnik skrócił się do rozmiarów ręki. Wytarła dłonie, pochwyciła zaciskarkę z rozwierających się palców maszyny i na chwilę włączyła polaryzację kombinezonu, oczyszczając go z pyłu. Praca przy przewodach nie była tak czysta, jak mogłoby się wydawać. Osad z płynu po syntezie pokrywał wszystko wokół cienką warstwą lepkiego kurzu.
– Najpierw były dziwne plotki – Susumi zawsze szybko przechodziła do rzeczy. W nerwowym odruchu jeszcze raz wytarła dłonie. Nie odłożyła trzymanego w ręce dużego i ciężkiego przyrządu, a że miała w zwyczaju żywo gestykulować, odsunął się krok do tyłu, a potem drugi, na wypadek gdyby wysięgnik nagle się wydłużył. – O kłopotach w poprzedniej pracy, obserwacji i takie tam. Potem ta bomba… Jak zawsze, Rubio słyszał co nieco od znajomych, więc zaczęliśmy grzebać. No dobra, ja zaczęłam. Wiesz co? Było tego dużo. Za dużo. Niby nic, ale… W młodości Lerszen sporo podróżował, lecz ktoś bardzo się postarał, by daty jego odlotów pokrywały się z głośnymi akcjami przeciwko Podziemiu. Więcej, konto jego rodziny nigdy nie przelewało się impulsami, lecz powoli, choć z trudem, jakoś zdołali się tu przenieść. Wiesz o czym mówię?
– Mów dalej – kiwnął głową.
– Jakby tego było mało, idąc dość starannie zawoalowanym tropem, w jego aktach znalazłam odniesienie do procesu w sprawie pewnego zamachu, w który był zamieszany.
Wilan sam nigdy nie próbował dostać się do czyichkolwiek akt, lecz słyszał, że nie było to nadzwyczajnie trudne. Nie były publicznymi dokumentami, lecz, z drugiej strony, nie obejmowała ich żadna nadzwyczajna tajemnicą. Sposobów było niemal tyle, ile mieli ich Kosiarze na wyszukiwanie ludzi, którym się takie akta należały.
– Został uniewinniony? – odgadł.
Ilustracja: <a href=mailto:changer@interia.pl>Rafał Kulik</a>
Ilustracja: Rafał Kulik
– Jakiś ty domyślny! Gdyby go skazali, byłby w kopalni! Ale nie to jest ważne. Takich uniewinnień są miliardy, lecz każde z nich zachowuje się w tajemnicy. Kosa dba o to, by jej pomyłki nie wychodziły na jaw. A tu nagle coś takiego… leży to sobie w zwykłych aktach, które nawet nie były utajnione!
Po co to wszystko? Nie był pewien, chociaż… Minęło kilka tygodni, a zespół wciąż trzymał Lerszena w izolacji. Drobne przecieki i zawoalowane aluzje sprawiały, że każdy patrzył na niego jak na Podziemiowca, choć nikt nie mógł wskazać przekonującego dowodu. Jak wspaniale ułatwiało to obserwację…
– Chcą go oczernić? Czy to aż takie proste?
– Wil, niech mnie kometa jeśli ty choć odrobinę znasz się na ludziach. To świetliście dość! Jest też coś jeszcze. Jego żona.
– Jego… na przestrzeń, co ona ma do tego?
Pomyślał o znajomości Ene. Pomyślał, że tak naprawdę nie wie nic o Lerszenie. Gwarancja, że Zefred nie zechce wyciągnąć stąd przestępcy, być może specjalisty od podkładania bomb? Zero. Pamięć o znalezisku w magazynie wciąż była świeża. Przed paranoją ratował go tylko brak wyjaśnienia, dlaczego Lerszen miałby podkładać bombę pod swój kamuflaż.
Czy częściowa prawda to wciąż prawda, czy już zręczne kłamstwo?
– Och, nic wielkiego… Patrzyłam na daty złożenia i rozpatrzenia złożonych przez nią podań. Nigdzie, w całym Układzie, nie załatwia się takich spraw w takim tempie! Wygląda to mocno nielegalnie, ale nie szły za tym równie mocne impulsy. Gdy odrzuciłam łapówki, spróbowałam się dowiedzieć kim ona jest. Wiesz co znalazłam, poza danymi osobowymi?
– Nic…
Więc to taka śluza… Ktoś dobrze się napracował nad przeciekami, by napędzić ludziom stracha. Wiedział co oznacza brak informacji. Gdyby stał za tym Zefred, usunąłby również dane o Lerszenie. To zrobił ktoś inny.
– Trochę więcej niż nic, ale niewiele. Jej kartę studencką. Poszłam tym tropem. Nieźle się jej powodziło. Ukończyła renomowaną marsjańską uczelnię, jedną z tych wyłącznie dla młodzieży z bardzo wpływowych domów. Wil, jeśli Kosa lub Protektorzy starają się ukryć czyjąś tożsamość, zwykle fabrykują jakiś życiorys, lecz nie w jej przypadku. To kolejne ostrzeżenie!
Czytaj między wierszami, Wil. Oto w jaki sposób można powiedzieć, że dana osoba ma mocne plecy i wpływową rodzinkę, bez wskazywania kogokolwiek palcem! Naturalnie, takiej rodzinie czy osobie musiało zależeć na zniknięciu Lerszena. Takie powiązanie byłoby kompromitującą przeszkodą w karierze, furtką do szantażu… Więc dlaczego Lerszen wciąż żył? Nieważne z kim zawarł umowę, nie obejmowała ona tych, którzy nieopatrznie wdepną w ich tajemnicę. Gdy ci na górze rozgrywali swoje interesy, upadały kolonie i całe stacje.
Zawahał się. Zefred zapomniał mu powiedzieć o takim drobiazgu? Jeszcze nie było za późno, by się wycofać. Lecz myślał o tym ledwie przez krótką chwilę.
– I… ona i Lerszen? Zaraza! Nie wierzę, na wielki kosmos, ja w to nie wierzę! Jak, mając takie plecy, można mieć takie kłopoty?
– Powiedz mi jak się dowiesz. Wszyscy myślą, że Lerszen to chodząca bomba. Jego ogólne dane są zbyt dostępne, a te niedostępne są bardziej niedostępne niż zwykłe niedostępne dane. Rozumiesz o co mi chodzi?
Kiwnął głową. Susumi była jedną z tych osób, które zawsze są na nie. Im usilniej starano się jej wmówić, że sprawy są oczywiste, tym mocniej wierzyła, że ktoś coś ukrywa.
– Dlaczego mam wrażenie, że chcesz mi powiedzieć coś jeszcze? – spytał.
– Bo chcę. W całej sprawie jest tyle smaczków, że najbardziej pikantna wenusjańska kuchnia zda ci się mdła i bez wyrazu. Lerszen urodził się na Wenus, Rous na Marsie, ale to pewnie już wiesz. Lecz założę się, iż nie wiesz o tym, że akt ich ślubu został autoryzowany na Argo.
– Na tym Argo? – spytał, zdezorientowany. Bezsprzecznie, wygrała ten zakład. – Tym samym, który…?
– Tak, na tym samym, który został zniszczony przez Podziemie. Lerszen był oskarżony o coś, co stało się niemal w tym samym czasie. Problem w tym, że Podziemie nagle wtedy przycichło. Nie było żadnych innych tak dużych akcji, by udział w nich wart był odnotowania. Sprawdziłam datę odlotu kosmolotu. Wierzę, że Lerszen był wtedy na pokładzie. Akt ślubu nosi datę ledwie kilka dni starszą od daty katastrofy, więc jego żona także tam była.
« 1 7 8 9 10 11 23 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.