„Time’s up: Celebrity 1” to już trzecia, po „Time’s up” i „Time’s up: Family”, odsłona popularnych kalamburów. Tym razem mamy powrót do korzeni, czyli zabawę w odgadywanie postaci, przeznaczoną, z racji poziomu trudności, dla starszych graczy.
Poznaj ich wszystkich
[Peter Sarrett „Time’s up: Celebrity 1” - recenzja]
„Time’s up: Celebrity 1” to już trzecia, po „Time’s up” i „Time’s up: Family”, odsłona popularnych kalamburów. Tym razem mamy powrót do korzeni, czyli zabawę w odgadywanie postaci, przeznaczoną, z racji poziomu trudności, dla starszych graczy.
Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Peter Sarrett
‹Time’s up: Celebrity 1›
„Time’s up” w swojej podstawowej wersji był już
recenzowany na łamach Esensji. Wersja „Celebrity” niewiele różni się od pierwowzoru.
Naszym zadaniem jest odgadywanie postaci, których nazwiska mamy napisane na kartach. Mogą to być osoby żyjące współcześnie, postacie historyczne lub bajkowe, politycy, aktorzy, piosenkarze… naprawdę różnorodność jest ogromna. W pudełku znajdziemy 220 kart, co daje nam łącznie 440 postaci, a więc zabawę na długie godziny. Tytuł ten najlepiej sprawdza się w parach, chociaż można grać i większych grupach. Pierwszym krokiem jest wybór kart do gry. Można to zrobić na dwa sposoby – angażując graczy lub nie. Pierwszy wariant sprawia, że każda osoba poznaje część postaci, które będą do odgadnięcia i może zdecydować o odrzuceniu dwóch z nich. W drugim przypadku nikt nie wie, jakie karty trafiają do gry. Jest to na pewno wariant trudniejszy, ale też znacznie ciekawszy.
Następnie przechodzimy do odgadywania postaci, co dzieje się w kilku rundach. W każdej mamy inne zasady, ale jeden cel – odgadnąć jak najwięcej osób. Jak wspomniałam gramy parami (lub w niewielkich grupach). W pierwszej rundzie wskazany gracz opisuje swojemu partnerowi postacie widniejące na kartach. Ma na to około 30 sekund odmierzanych przez dołączoną do gry klepsydrę. Po upływie tego czasu nieodgadnięte karty przekazywane są następnej parze i gra toczy się aż do odgadnięcia wszystkich nazwisk. Na koniec rundy następuje zliczanie punktów (po jednym za każdą postać), które można zapisać w specjalnie dołączonym notesie.
Druga runda pozwala na przedstawianie postaci wyłącznie jednym słowem. Ważne jest to, że wykorzystywane są karty z rundy pierwszej, więc wszystkie są graczom dobrze znane. Jeśli zwracali uwagę na to jak opisywane były postacie wcześniej, to nie powinno być problemów z dobraniem właściwego słowa.
Trzecia runda to znów te same postacie, ale przestawiane za pomocą pantomimy. Tu niestety pojawia się problem związany z błędem w instrukcji. Otóż w opisie przebiegu gry czytamy: „Podczas trzeciej rundy animator nie może nic mówić. Może podpowiadać drużynie ruchem, gestem, dźwiękiem lub nucąc piosenkę”. We fragmencie dotyczącym trzeciej rundy znajdziemy podobną wskazówkę: „może jedynie używać gestów, dźwięków lub nucić piosenkę”, po czym poniżej widnieje zdanie: „Zabronione jest również nucenie piosenki”. Dylemat – nucić czy nie nucić – gracze muszą rozstrzygnąć między sobą, najlepiej jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki.
Nowością jest opcjonalna, kierowana do zaawansowanych graczy, runda czwarta, tak zwana „poza”. Postacie prezentowane są tu właśnie za pomocą pozy – zastygnięcia w bezruchu. Grę wygrywają ci gracze, którzy we wszystkich rundach odgadną najwięcej osób z kart.
Muszę przyznać, że seria „Time’s up” to moje ulubione kalambury. Trochę obawiałam się tej części, bo dopisek „Celebrity” sugerował, że w grze pojawią się nazwiska osób znanych wyłącznie z tego, że są znane, a i to w dodatku nielicznym. Na szczęście tak nie jest, chociaż oczywiście na kilku celebrytów też trafimy. Ta część wydaje się trochę trudniejsza pod względem postaci od swojej poprzedniczki, ale to zawsze jest dość subiektywna ocena. Dla tych, którzy nie znają wszystkich nazwisk z kart, do gry dołączona jest książeczka z krótkim opisem wszystkich występujących w niej postaci.
Trzeba przyznać, że „Time’s up” to solidna porcja naprawdę wyśmienitej zabawy. Idealnie nadaje się na rozkręcenie imprezy, potrafi wciągnąć nawet tych, którzy za graniem nie przepadają. Polecam ją trochę starszym graczom, gdyż dzieci będą miały duży problem ze znajomością osób widniejących na kartach. Dla młodszych idealnie nadaje się „Time’s up: Family”, gdzie reguły są te same, ale odgadywane są przedmioty, zawody i zwierzęta.
Na naszym rynku dostępne są teraz trzy tytuły z serii „Time’s up”. W niebieskim pudełku znajduje się ta, która pierwsza pojawiła się na naszym rynku, a która dostała teraz nowy podtytuł „Celebrity 2”. W żółtym pudełku znajdziemy recenzowaną tu „Celebrity 1”, a w zielonym – „Family”. Warto mieć je wszystkie w swojej kolekcji, a kolejność dokonywania zakupów jest bez znaczenia.
Zły link do oryginalnej recenzji.