dzisiaj: 25 maja 2024
w Esensji w Google

Komentarze

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

growe (wybrane)

więcej »

Komentarze


Komentarze do: Wszystkie Obiektów Tekstów
z działu: Wszystkie Twórczość Książki Film Komiksy Gry Varia Muzyka
« 1 1275 1276 1277 1278 1279 1335 »


Pietrow, 25-02-2010 10:40:
Z pewnoscia kazdy fan Showgirls tez tlumaczy sobie, ze wszyscy krytycy tego filmu to jacys pseudo-intelektualisci, ktorzy po prostu nie sa w stanie pojac jego \"glebi\".

Przemysław Pietras, 25-02-2010 10:20:
bastard
Osobiście wzbraniałbym się przed nazywaniem tego typu tekstów krytyką.
Również dziękuję za komentarz:)

Przemysław Pietras, 25-02-2010 10:14:
Siman
Ad 3 Pandora archetypem oczywiście nie jest (ewidentnie się nie zrozumieliśmy). Zapisane italikami \"Archetypy\" są w domyśle zakończeniem śródtytułu.
Pandora (jej ekosystem/Eywa) jest postacią. Bierze czynny udział w akcji, posiada samoświadomość:) Proponuję zapoznać się z Teorią Gai żeby mniej więcej zrozumieć, do czego zmierza autor filmu.
Co do formy tekstu - \'De gustibus nec disputandum est\'.
Dziękuję za komentarz.

bastard, 25-02-2010 10:05:
Bardzo dobry tekst, odważny szczególnie w zalewie najgorszej krytyki jaka może być: ziewanie na filmie, czy też porównywanie do Pocahontas. Czasem jak czytam polskie recenzje czy komentarze, mam wrażenie, że dobry film powinien:
1. mieć fabułę tak oryginalną, żeby do niczego nie można było jej porównać;
2. być niezrozumiały dla zwykłego widza
3. być mało znany i popularny, najlepiej z totalnie egzotycznego kraju;
Cameron zrobił świetny film, jak opadnie już ten kurz zawiści, przekonamy się o tym wszyscy
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić gorszej formuły dla podobnego tekstu, niż ta, którą wybrał autor. W tym tekście, w przeciwieństwie do filmu Camrona, forma i treść wzajemnie się nie uzupełniają, ta pierwsza sprawia, że odrzuca mnie od tej drugiej, jakkolwiek zawiera ona kilka sensownych stwierdzeń.
Tekst silnie wbija się w formę polemiki z... no, właśnie, z czym właściwie? Albo kim? Ogółem krytyków? No kto by pomyślał, to krytycy stworzyli już jakichś wspólny front, w którym ustalają drogą aklamacji wspólny pogląd na dzieła kultury?
Niby istnieje teza, z którą autor polemizuje, ale ponieważ jest ona wypadową rozmaitych (zazwyczaj tych skrótowych) wypowiedzi wielu różnych osób, została ona uogólniona do granic możliwości. W efekcie, tekst polemizuje z pewnymi konkretnymi argumentami, jednymi z bardzo wielu, które autor dobiera sobie (choć nie przytacza ich wprost) wedle wygody i własnego uznania. A to bardzo źle świadczy o całym artykule. I przekreśla go jako tekst polemiczny. Nieuzasadnioną bufonadę skromnie przemilczę.
Tym niemniej, spróbuję się odnieść do tekstu tak, jakby autor stwierdził po prostu \\\"hej, mam parę fajnych przemyśleń związanych z Avatarem i chcę o nich napisać\\\".
1. Cameron nie oddziela warstwy wizualnej od narracyjnej, to prawda. Inna sprawa, że nie świadczy to o jego mistrzostwie, raczej o solidnym rzemieślnictwie, a także, co ważniejsze, o tym, że nie poddał się wciąż narastającemu w Hollywood pornograficznemu efekciarstwu - tzn. pokazujmy więcej, więcej, więcej, byle widz miał lepszy \\\"orgazm estetyczny\\\" w oderwaniu od faktycznej zawartości fabularnej (lub jakiejkolwiek innej) filmu - Transformers 2 jest tu najlepszym przykładem.
Cameron tymczasem świetnie gra warstwą wizualną i fabularną, tyle że, czego autor testu zdaje się nie zauważać, one obie są w gruncie rzeczy jedynie środkiem do pokazania czegoś zupełnie innego - świata Pandory. To Pandora jest tu centrum filmu, a fabuła, pejzaże i sceny walki to tylko środki do jak najlepszego jej pokazania. W tym sensie nie ma wzajemnego uzupełniania się - wszystko, co Avatar pokazuje, podległe jest temu nadrzędnemu celowi.
W tym sensie krytycy trafiają krytyką nader często kulą w płot: przychodzą na fabułę, dostają świat, a rozczarowani wszystko zrzucają na prymat wizualizacji.
I także dlatego Avatar stanie się świetną platformą dla wielobranżowej franczyzy: oferuje bogate uniwersum, które aż się prosi, aby przenieść je na gry czy książki. Podobnie jak Gwiezdne Wojny opowiada piękną, arcehtypiczną historię, ale po jej zabraniu wciąż mamy bogaty wszechświat, w którym opowiedzieć można jeszcze dziesiątki innych historii, stworzyć kolejne powieści, filmy, seriale, komiksy, RPG (komputerowe i papierowe) itd. itp. Inni mogą być bohaterowie, fabuła i przesłanie. Świat pozostaje taki sam.
2. Avatar jest bezkompromisowy jak kampania reklamowa: nawet jeśli będziesz się z niej śmiać lub traktować jak coś pośledniego, i tak zrobi wszystko, żeby wejść ci do głowy. Nie jest to wcale przytyk. Filmy popularne są robione według pewnych kanonów dlatego właśnie, że te kanony, nie inne, dobrze trafiają do odbiorcy. A Cameron naprawdę bardziej przejmuje się trafieniem do widza niż do krytyka. I wie doskonale, że baśń, jaką w gruncie rzeczy jest Avatar, widz kupi właśnie opowiedzianą na poważnie, patetycznie, bez mrugnięć okiem, za to z dziecięcą wręcz szczerością i prostotą, bo wtedy i w odbiorcy obudzi się dziecko. A budzenie dziecka sprzedaje się lepiej nawet od zabawy w dużych chłopców i estetycznych orgazmów (a te sprzedają się przecież znakomicie).
3. No i tu zaczynają się bzdury, chyba, że źle rozumiem autora. Bo Pandora z całą pewnością nie jest archetypem, a już na pewno nie pierwszoplanową postacią w sensie bohatera opowieści.
Archetypem Pandora nie jest, bo archetyp to taki szkielet, na którym budujemy bohaterów, by oddawali pewne idee, do pokazania których dążymy w opowieści. Pandora jest ideą samą w sobie, tzn. punktem odniesienia, do którego odwołują się wszystkie pozostałe elementy filmu, archetypem więc być nie może.
Pandora nie jest też bohaterem opowieści. Z powodów bardziej błahych dlatego, że jest w tej opowieści kompletnie bierna, nawet jeśli na koniec pomaga w zwycięstwie. Ona jest celem, o który walczą pozostali bohaterowie, więc nazywanie jej postacią pierwszoplanową ma tyle sensu, co nazywanie tak Arki przymierza w \\\"Poszukiwaczach zaginionej Arki\\\" (która przecież także \\\"karze\\\" nazistów w jednej z ostatnich scen). Aby planeta mogłaby być bohaterem opowieści z prawdziwego zdarzenia w filmie trzeba by IMO użyć środków formalnych, które przekreślałyby go jako film popularny. Nie ma zresztą takiej potrzeby, ponieważ, i to jest powód ważniejszy, to nie Pandora jest bohaterem Avatara, tylko Avatar jest historią Pandory. Fabuła podlega uniwersum. I to jest IMO clou całego avatarowego zamieszania.

Furiath, 25-02-2010 00:50:
Znakomity tekst. Mam bardzo podobne przemyślenia, szczególnie dotyczące naszych intelektualistów i ich podejeścia do tematu popkultury.


Najbardziej, 24-02-2010 22:51:
A ja proponuję kreatywne okładki a dokładnie to co można z nimi zrobić.
http://najbardziej.com/kreatywne/12-pomyslowych-aranzacji-z-okladkami-plyt-winylowych/


forkiada, 24-02-2010 20:34:
niniejszym zgłaszam ten tekst do popkuriozum miesiąca lutego.
Nadinterpetacja dobra rzecz, można zabłysnąć intelektem i próbować z gówna bat ukręcić. Niestety, film jest dość \"prostą historią\" (o czym później) i mimo, że praktycznie ogląda się go bez ziewnięcia, to robienie z \"Avatara\" geniuszu to gruba przesada.
Film zachwyca baśniowością, pięknymi plenerami, ale wrzucanie tutaj Iraku i Palestyny to, jak to się zwykło mawiać ostatnimi czasy \"spore nadużycie semantyczne\".
Najwyraźniej autorowi brakuje lepszych argumentów skoro takiego \"Avatara\" próbuje tłumaczyć \"siłą obrazu, zdolną przekraczać bariery językowe i kulturowe\".
Jako zadanie domowe proponuję zobaczyć \"Walc z Baszirem\" albo \"Persepolis\", aby dostrzec prawdziwą \"siłę obrazu\" i dodatkowo uniwersalność przekazu, która językiem filmowym do milionów ludzi na CAŁYM świecie by nie przemówiła.
Można dzielić włos na czworo i analizować dwa zupełnie odmienne światy, ale w tym przypadku wystarczy podpiąć pod powyższe tłumaczenia \"Avatara\" także każdy inny film, który traktuje o swego rodzaju odmiennej tożsamości, zarówno fizycznej jak i psychicznej. Skoro już tutaj jesteśmy to czekam aż ktoś zaproponuje podobną analizę \"Krokodyla Dundee\"...
Sama historia jest banalna, ale taka miała po prostu być, nie wydumana, nie podparta żadną filozofią, czy ideologią. Wszystko po to, aby masy mogły na to pójść do kina - w końcu to kultura bułki z mcdonalda, co udowodnił zresztą także w \"Titanicu\". Cameronowi jedno trzeba oddać, potrafi prostą historię rozdmuchać do epokowego wydarzenia. Szkoda jednak, że jego historia nie chwyta tak za serce jak \"Prosta Historia\" Lyncha.

wierzbi, 24-02-2010 18:03:
ale może właśnie niektórych warstwa techniczno-wizualna nie rusza (dłużej niż przez 20 min)? wtedy avatar staje się tylko - fakt, wciąż niezaprzeczalnie sprawną - żonglerką zgranymi motywami.
i chyba nie ma co porównywać avatara z gijoe, bo nawet jeśli ten pierwszy failuje, to jednak inaczej niż ten drugi. ewentualne (nie)ziewanie ewentualnemu (nie)ziewaniu nierówne.
Bardzo dobry tekst. Choć osobiście uważam, że nie ma co do Avatara przyczepiać niewiadomo jakiej, czy wręcz jakiejkolwiek ideologii, to całkowicie zgadzam się z tezą, że nie ma sensu oddzielać obrazu od narracji. Co jak zauważył autor recenzentom się zgadza. Avatar bez swej szczękoopadłej warstwy wizualnej byłby najwyżej przeciętnym filmem. Ale i ile znamy filmów z fenomenalnymi efektami specjalnymi, które z powodu słabej narracji powodują najwyżej wzruszenie ramion? Ja znam całkiem sporo.

gość, 24-02-2010 15:49:
minuteman myslalem ze tacy jak Ty produkuja sie na forum filmwebu heh. Szkoda.

Piotrek, 24-02-2010 15:38:
Bardzo dobry tekst.
Kiwsatz powaznie obejrzales GI Joe bez ziewania? Jestem pod wrazeniem :)

wierzbi, 24-02-2010 14:52:
tzn, dziwne inicjały ;)

wierzbi, 24-02-2010 14:52:
To nie jest tylko prosta krytyka J.W. B. Jr

Kiwsatz, 24-02-2010 14:26:
Piękny tekst. Myślę, że podobną ideologię można bez problemu dorobić do Transformers, GI Joe czy Mumii - które to filmy, w odróżnieniu od Avatara, dało się oglądać bez ziewania.
Panie Przemku, bardzo fajna analiza, gratulacje!

Michał Kotuła, 24-02-2010 13:38:
Dlaczego wydaje mi się że autor tekstu pomyślał sobie \"Oni piszą inaczej niż ja myśle, ale to ja mam racje i zaraz to poprę tekstem z angielskimi wstawkami\"
Autor zarzuca recenzentom śmieszność a sam w taką popada swym napuszeniem.
Jeżeli ktoś potrafi w Avatarze dostrzec tylko \"prostą jak budowa cepa fabularną kalkę Pocahontas\" - to źle świadczy o nim, nie o filmie.
Gratuluję powyższego tekstu autorowi. Zwerbalizował wiele spraw, które zwerbalizować należało.
a co było złego w \"Pocahontas\"? świetny tekst!

minuteman, 24-02-2010 12:06:
Tia, i co jeszcze tam znalazłeś kolego Pietras w tej prostej jak budowa cepa fabularnej kalce Pocahontas? W Akademii Pana Kleksa też niektórzy interpretatorzy doszukiwali się na siłę homoseksualizmu, pedofilii, cyberpunka, faszyzmu, narkotyków: http://www.gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=162786.

« 1 1275 1276 1277 1278 1279 1335 »

Polecamy

Śrubełek? Głowadzik?

Niedzielny krytyk komiksów:

Śrubełek? Głowadzik?
— Marcin Osuch

Można się nią ogolić!
— Marcin Osuch

Z których Jolskych?
— Marcin Osuch

Odbiło mi się trzy razy
— Marcin Osuch

Coś łysego bym ozłocił
— Marcin Osuch

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.