50 najbardziej przerażających okładek płytKażdy szanujący się mroczny i demoniczny zespół metalowy wie, jak poza muzyką ważna jest odpowiednio przygotowana okładka płyty. Często to przecież ona decyduje, czy kupimy dany album, czy nie. Niestety, równie często zdarza się, że to właśnie ona wzbudza większe emocje niż sama zawartość krążka. Poniżej przedstawiam 50 okładek, obok których nie można przejść obojętnie!
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski50 najbardziej przerażających okładek płytKażdy szanujący się mroczny i demoniczny zespół metalowy wie, jak poza muzyką ważna jest odpowiednio przygotowana okładka płyty. Często to przecież ona decyduje, czy kupimy dany album, czy nie. Niestety, równie często zdarza się, że to właśnie ona wzbudza większe emocje niż sama zawartość krążka. Poniżej przedstawiam 50 okładek, obok których nie można przejść obojętnie! 50. „The Last Temptation” Alice Cooper (1994) Zaczynamy od koperty, której autorem jest Dave McKean, znany fanom komiksu jako autor okładek do serii „Sandman”. Jak zwykle w przypadku tego artysty mamy do czynienia z kolażem nałożonych na siebie grafik, co daje niesamowite wrażenie. Nawet Alice Cooper wydaje się mniej groteskowy niż zwykle. • • • 49. „The Queen is Dead” The Smiths (1986) Okładka płyty sugeruje, że leżąca postać jest martwa. Z drugiej strony ma otwarte oczy… Można więc popuścić wodze fantazji. Niewyraźne zdjęcie może kojarzyć się z gotyckim horrorem, a postać z samym Draculą… Nieco na mistycyzmie traci wieść, że Morrisey zdjęcie wykadrował z filmu z Alainem Delonem, ale i tak trzeba mu pogratulować pomysłu. • • • 48. „Vol. 3 (The Subliminal Verses)” Slipknot (2004) Zespół Slipknot od zawsze dbał o otoczkę makabry w swojej twórczości. Okładka ich trzeciego (a de facto czwartego) albumu to odzwierciedlenie mokrego snu miłośnika S/M. Przedstawia zbliżenie zapinanych na suwak ust skórzanej maski #6, czyli Shawna Crahana. Jej właściciel pieszczotliwie mówi o niej „maska larwy”. Urocze. • • • 47. „The Field Where She Died” Spleen Arcana (2009) I mały polski akcent na naszej liście. Autorką fotografii zdobiącej ostatni krążek Spleen Acana jest nasza rodaczka Małgorzata Maj. Może nie jest to specjalnie przerażający obraz, ale doskonale oddaje mistycyzm i mrok muzyki zespołu, a także tworzy nisamowitą atmosferę. • • • 46. „Sleeps with Angels” Neil Young and Crazy Horse (1994) Jeden z najlepszych albumów w solowym dorobku Younga kryje jedna z najbardziej mrocznych okładek w historii rocka. Utrzymana w klimacie noir potrafi na dłużej przykuć uwagę niż niejeden demon na produkcjach deathmetalowych. Do tego te niepokojące i mało optymistyczne napisy. Pikanterii całości dodaje fakt, że płyta jest poświęcona zmarłemu dopiero co Kurtowi Cobainowi. • • • 45. „The Last Line” Dio (1984) Każdy szanujący się zespół metalowy ma swoją makabryczną maskotkę. Dio również, o wdzięcznym imieniu Murray. O tym, jakie wrażenie wywołuje na zebranych, można przekonać się, spoglądając na drugi studyjny album formacji. • • • 44. „Psalm 9” Trouble (1984) Okładka tego pionierskiego dla doom metalu albumu na pierwszy rzut oka wydaje się mało atrakcyjna – ot, drzewo na pagórku. Jednak gdy się jej bliżej przyjrzeć, dostrzegalne staną się szczegóły w bezpośredni sposób nawiązujące do nowotestamentowych wydarzeń. • • • 43. „Give Me Your Soul… Please” King Diamond (2007) Nic tak nie przeraża jak słodka dziewczynka z demonicznym spojrzeniem. Sprawdziło się to w „Egzorcyście”, sprawdza i na ostatnim albumie Kinga Diamonda. • • • 42. „Damnation” Opeth (2003) Tu również mamy dziewczynkę. Co prawda nie bardzo widać wyraz jej twarzy ani nie jest zakrwawiona, jak u Kinga, ale trzeba przyznać, że robi jeszcze większe ważenie. Okładka wydaje się być klatką wyjętą z psychodelicznego filmu, który zabija w „Kręgu”. • • • 41. „Black Sabbath” Black Sabbath (1970) Kiedy spojrzy się na zdjęcie w folderze wycieczkowym, prezentujące młyn wodny na Tamizie w Oxfordshire, wydaje się cudownie spokojnym miejscem. Jednak kiedy zmieni się kolorystykę i na pierwszym planie postawi ubranego na czarno Ozzy’ego z lukrowanej pocztówki, stworzy się jedną z najbardziej zapadających w pamięć okładek… ever! • • • 40. „When Death Comes” Artillery (2009) Front „When Death Comes” niby niczym nie różni się od tysięcy podobnych okładek, jakie można znaleźć w sklepie muzycznym w dziale „ciężkie brzmienia”. Jest śmierć na koniu, groby, gotycka budowla w tle… A jednak otulająca wszystko mgła, formująca się w kształt czaszek jest czymś, co wyróżnia ten obraz pośród innych mu podobnych. • • • 39. „If You Want Blood You’ve Got It” AC/DC (1978) I dostało się wreszcie biednemu Angusowi. Niestety, kiedy wywija się takie piruety z gitarą, o wypadek nietrudno. Nie jest to oczywiście powód by przerwać koncert, wystarczy spojrzeć na Bona Scotta. • • • 38. „II” Peter Gabriel (1978) Ponieważ pierwsze solowe albumy Petera Gabriela nie miały tytułów, zwyczajowo się je numeruje albo nazywa od okładek. „Dwójka” została ochrzczona mianem „Rysa”. I choć jest to bodaj najsłabszy album w dorobku Gabriela, to ozdabia go najciekawsza i najbardziej mroczna okładka. Bardzo sugestywne przedstawienie wyniszczonej psychiki. • • • 37. „Inferno Invert” Bestiar (2007) I znów okładka ocierająca się o profanację. Widać taka jest natura artystów, że muszą prowokować. Z drugiej strony trudno tak naprawdę powiedzieć, co dokładnie widać na obrazie. Jedno jest pewne, Lovecraft byłby zachwycony. • • • 36. „Puritanical Euphoric Misanthropia” Dimmu Borgir (2001) To teraz czas na odrobinę golizny. Zespół Dimmu Borgir wie, co interesuje facetów. Niepotrzebne elementy wyciął i zostawił tylko te najbardziej poszukiwane. • • • 35. „Oddech wymarłych światów” Kat (1988) Rysunek zdobiący „Oddech wymarłych światów” jest nieco siermiężny, dziś trąca myszką, ale cały czas robi wrażenie. I co ważniejsze, doskonale uzupełnia muzykę zawartą na krążku. • • • 34. „Reign in Blood” Slayer (1986) Weszliśmy w strefę na naszej liście, gdzie profanacja znaków religijnych jest na porządku dziennym. Nie inaczej rzecz ma się z okładką kultowego „Reign in Blood”. Anioł i papież w skórze diabła niosący w lektyce szatana nie jest tym, czym należałoby się chwalić na lekcji religii. • • • 33. „Beneath the Remains” Sepultura (1989) Autorem tej okładki jest Michael Welan, który nadał jej tytuł „Nightmare in Red”. Bardzo sugestywny, podobnie jak cały obraz. Bezsprzecznie jest to jeden z najciekawszych projektów na metalowym podwórku. • • • 32. „Moonshine” Collage (1994) A teraz wracamy do polskich produkcji. I to nie byle jakich, bo z najwyższej półki, zarówno pod względem muzycznym, jak i wizualnym. Za mroczną okładkę najlepszego albumu Collage odpowiada nieodżałowany Zdzisław Beksiński, który wykonał ją po namowach syna. • • • 31. „Fear of the Dark” Iron Maiden (1992) Iron Maiden po raz pierwszy. „Fear of the Dark” to pierwszy album Dziewicy, do którego ilustrację zrobił ktoś inny niż Derek Riggs, twórca maskotki kapeli, Eddiego. Zespół zatrudnił nie mniej zdolnego Melvyna Granta, który nie zdecydował się robić rewolucji w stylu grupy. No, może z tym wyjątkiem, że Eddie na „Fear…” wygląda bardziej przerażająco niż kiedykolwiek. • • • 30. „4 – Bolilol Tour” Illusion (1996) Wystarczy spojrzeć na okładkę tego albumu i już wiemy skąd wziął się pomysł zdeformowanego chłopca w filmie „Sierociniec”. To chyba najstraszniejszy stwór, który może czaić się w worku z kartoflami! • • • 29. „Sehnsucht” Rammstein (1997) Okładkę drugiego albumu Rammstein zaprojektował kontrowersyjny austriacki artysta Gottfried Helnwein. Dla mnie jest to jednak senny koszmar każdego, kogo czeka następnego dnia wizyta u dentysty. • • • 28. „…Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach” Kat (1996) To chyba najbardziej klimatyczna okładka Kata. Nie epatuje klimatami gore, więcej w niej mistycyzmu. Śmierć niosąca popękaną trumienkę dziecka oddziaływuje na psychikę każdego rodzica bardziej niż horda rozpadających się zombie. • • • 27. „Killers” Iron Maiden (1981) Okładka „Killers” wyśmienicie oddaje klimat albumu. Jego zawartość jest bowiem jak uderzenie siekierą – zdecydowana i mocna. A i Eddie wygląda przerażająco jak rzadko. • • • 26. „Demon Entrails” Hellhammer (2008) A teraz dla odmiany erotyczny sen Lovecrafta. Wyobrażam sobie, że tak może wyglądać rozkładka w „Playboyu” wydawanym przez drukarnię, której głównym udziałowcem jest Wielki Cthulhu. • • • |
Akurat zwyciezca czyli praca Vince Locke'a jest artystycznie,pomijajac to co przedstawia rewelacyjna.Mistrzowska kompozycja,faktura,wykadrowanie,perspektywa,kolorystyka na najwyzszym poziomie.Kiedy zrozumiecie,ze celem sztuki nie jest to,by byla ladna?Jej celem jest prowokowanie do zadawania pytan,zmuszanie do myslenia i w mojej opini szokowanie,bysmy nie przechodzili obok niej jak i tematow jakie porusza obojetnie!!!
dla mnie najbardziej straszna okłądka będzie jak jarka z maciarem na niej ktoś umieści.....nie będzie trzeba nic dodawać ani knuć na ich te,at bo kto ich zna to wie że to obłudnicy i wysłannicy szatana chyba skoro tylko jątrzą i kłócą się z innymi
Gdybym w połowie lat 70. ubiegłego wieku mieszkał w Republice Federalnej Niemiec i był fanem krautrocka, nie omieszkałbym wybrać się na koncert Can. Może nawet pojechałbym (i częściowo popłynął promem) do Brighton, choć pewnie nie byłoby to tanie. Po występnie musiałbym jednak uznać, że opłacało się. „Live in Brighton 1975” to najlepszy koncertowy zapis, jaki pozostawił po sobie zespół z Kolonii.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay, tym razem wydany w RFN, na którym Orkiestra Gustava Broma wykonuje utwory Pavla Blatnego.
więcej »W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Sześćdziesiąt lat minęło…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Napoleon i jego cień
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Brakuje "The X Factor" Ironów...