Syd Mead - legenda, pomijajac jego potezna prace przy ww filmach polecam poszukac jego wczesniejsze prace - prawdziwe perly retrofuturyzmu.
Podczas gdy w Szwajcarii jest parę kantonów francuskojęzycznych i ewentualne podczepienie się pod nie wykonawcy z takiej Kanady nie jest niczym zaskakującym, o tyle w Czechach język niemiecki raczej nie jest powszechnie używany.
Notabene konkurs Eurowizji z 1968 był dość specyficzny, bo i RFN był wówczas reprezentowany przez zagranicznego wykonawcę - Norweżkę Wenche Myhre, nie mającą szczęścia w eliminacjach w swoim własnym kraju (a próbowała w 1964, 1966 i - później - w 2009). Co ciekawe, piosenka Wenche zdobyła 6. miejsce, podczas gdy reprezentujący Norwegię Odd Børre wylądował na miejscu 13., ex-aequo z Gottem oraz Giannim Mascolo, Włochem śpiewającym w imieniu Szwajcarów.
I nie, znaczenie podczas Eurowizji miewał (1966-72 i 1977-99) język wykonania piosenki, a nie narodowość jej autora.
Taka ciekawostka: Giancarlo Giannini, który zagrał główną rolę w „La tarantola dal ventre nero” wystąpił jako René Mathis w „Casino Royale” i „Quantum of Solace”.
> Karel Gott, Reprezentant Austrii (!) na konkursie Eurowizji
Z tego co mi wiadomo, W konkursie Eurowizji liczy się kompozytor piosenki, a nie wykonawca. W 1988 r. Eurowizję wygrała kanadyjka Céline Dion reprezentująca Szwajcarię.
Nie byłam jakąś wielką fanką Roxette, ale na wieść o śmierci pani Fredrikssonpoczułam jakieś "tąpnięcie w sercu".
Ugluk, Jale, zyx => dzięki za przypomnienie, to wspaniałe muzyczne wspomnienia z dzieciństwa :-)
Michel Legrand stworzył tez znakomitą muzykę do serii "Był sobie..." co jakiś czas słucham sobie kawałków z "Był sobie kosmos", bo to mój ulubiony serial animowany z dzieciństwa. No, obok "Szagmy albo zaginione światy", zresztą tam jest chyba jeszcze lepsza muzyka, tym razem Vladimira Cosmy.
:-) to było jedno z większych przeżyć mojego dzieciństwa, do dzisiaj pamiętam słowa lektora: "muzyka - Michel Legrand", chyba nawet "Załoga G" nie pozostawiła takich wspomnień
Przyznam, że przez chwilę kusiło mnie, żeby wstawić klip właśnie z Delfina...
Może to głupie ale Michel Legrand najbardziej kojarzy mi się z magiczną czołówką "Białego Delfina Uma"
To byłby w sumie niezły pomysł na humorystyczną miniaturkę, tylko trzebaby to zrobić subtelnie. Jakaś stereotypowa erpegowa drużyna poszukiwaczy przygód robi dziwne i bezsensowne rzeczy, a na koniec okazuje się, że jesteśmy w świecie fantasy nie arturiańskim, tylko prekolumbijskim...
(oczywiście konie wykluczone w takim razie).
1. Pewnie ongiś tę recenzję czytałem, bo właśnie entuzjastyczne opinie skłoniły mnie do lektury. Chętnie wrzucę "Opowieści sieroty" na listę najlepszy książek fantasy, jakie czytałem, ale jeszcze czeka tom 2. A do recenzji zajrzę ponownie.
2. W Ameryce prekolumbijskiej złota używano tylko do celów dekoracyjnych i kultowych. Majowie zamiast pieniędzmi płacili ziarnami kakao. W Azji i Oceanii używano muszelek. A handel wymienny znany był na całym świecie, także w Europie. BTW w Polsce jeszcze nie tak dawno z braku drobnych monet wydawano resztę w cukierkach. Zdarza się to jeszcze na wschód od Bugu.
Co do płacenia za drogie rzeczy (np. prestiż) ludzka wyobraźnia nie zna granic. Polecam hasło "potlacz" w Wikipedii i nie tylko.
A w "Archiwum burzowego światła" Sandersona płaci się burzowymi kulami :-)
Jeśli mówimy o odkrywcy/rabusiu/kimkolwiek, kto właśnie przepija fortunę, bo ma taką fantazję, to OK. Ale jeśli złota moneta jest standardową ceną kufla piwa czy czego tam, to w takim razie czym się w tym świecie płaci za naprawdę drogie rzeczy? Platyną? Dobra, tylko niech autor o tym wspomni.
PS. "Opowieści sieroty" są rewelacyjne, mam tu gdzieś entuzjastyczną recenzję.
Klondike nie Kolndike rzecz jasna.
>Z kolei początkujący twórcy fantasy często piszą o światach >wzorowanych na naszym średniowieczu i nie mają przy tym >pojęcia o wartości złota: na przykład bohater płaci złotą monetą za piwo w karczmie (a za konia czterema – spotkałam się >z takim przypadkiem).
Właśnie kończę 1 tom "Opowieści sieroty" C. M. Valente. Niedawno też zapoznałem się z powyższym artykułem. Czytam, czytam Panią Valentea tu bach! jedna z postaci magyra (istota zbliżona do syreny) płaci właśnie w karczmie złotem. C. M. Valente nie jest początkującą autorką więc zmusiło mnie to następujących refleksji.
1. Złoto w światach fantasy może występować częściej niż w naszym świecie, a bije się z niego monety ze względu na trwałość i ładny kolor...
2. W Europie w epoce odkryć geograficznych nastąpił napływ dużych ilości złota ze świeżo odkrytej Ameryki. Nietrudno mi wyobrazić sobie konkwistadora, który płaci w karczmie czystym złotem. No ale można się przyczepić: epoka wielkich odkryć, to już nie średniowiecze.
3. W historii wielokrotnie miały miejsce gorączki złota. W Kolndike w XIX wieku na pewno górnicy płacili złotem za tak prozaiczne rzeczy jak narzędzia, żywność czy właśnie piwo.
4. W Skandynawii i ogólnie w Europie północnej nadal znajdowane są skarby zakopane przez wikingów. Najwięcej jest tam srebra (odnaleziono wiele tysięcy arabskich monet), ale zdarza się i złoto. Również nietrudno mi wyobrazić sobie wikinga płacącego złotem. A wikingowie to już średniowiecze.
O betonie w Rzymie prelegentka nawet wspominała (oraz o tym, że wynalazek został zapomniany), natomiast co do reszty i tak musiałam uwierzyć na słowo. Jest też możliwe, że źle zapisałam datę, no ale tego się już nie da odtworzyć.
> beton i kokaina w 1873
1. Beton został wynaleziony i był używany w budownictwie w Asyrii, potem w starożytnym Rzymie czasów republiki (około 200 p.n.e.). Kopuła rzymskiego Panteonu, wykonana w 125 r. n.e. do dziś jest najwiękdzym obiektem zrobionym z niezbrojonego betonu. (Tak na marginesie: cement portlandzki został opatentowany w 1824 r.)
2. Vin Mariani (produkowane z Bordeaux z dodatkiem liści koki) zostało wprowadzone na rynek w 1863 r. W 1885 amerykańska firma farmaceutyczna Parke, Davis & Co. (obecnie oddział Pfizera) wprowadziła na rynek kokainę w papierosach, proszku i zastrzykach. (Ciekawostka: W 1898 Bayer opatentował nazwę 'heroina' i sprzedawał ją jako lekarstwo na kaszel. Zarówno kokainę jak i heroinę używano w leczeniu uzależnienia od morfiny.)