Miejsce akcji: kadrBłażejMiejsce akcji: kadrMathieu: papierowe komiksy Brzdęęęęęk i Interferencja są eksperymentami, zbyt krótkimi, by można ich autorów posądzić o jakiś poważniejszy zamysł fabularny. Grę z komiksowymi konwencjami można jednak śmiało wykorzystać do konstrukcji rozbudowanych opowieści - zrobił to Marc-Antoine Mathieu w swojej serii pt. Julius-Corentin Acquefacques, prisonnier des rêves (Julius-Corentin Acquefacques, więzień snów). Nie będę tu opisywał świata przedstawionego ani fabuły tych historii (mimo że są bardzo interesujące i dowodzą lekkości, z jaką autor operuje komiksowymi i kulturowymi kodami), gdyż ma to niewielkie znaczenie dla tematu. Ważne są natomiast bardzo nietypowe, czysto formalne pomysły, kluczowe dla konstrukcji fabularnej. W pierwszym tomie pt. l’Origine (Początek) jeden z kadrów jest wycięty - zamiast niego w kartce widnieje otwór. Jest to pretekstem do umieszczenia w fabule zdarzeń typu déjà vu - dzięki wyciętemu fragmentowi, ten sam kadr jest widoczny dwukrotnie podczas lektury. Doskonale pasuje to do opowiadanej historii, której bohaterowie są doskonale świadomi tego, że istnieją w komiksie. W trzecim tomie serii, zatytułowanym. le Processus (Proces), autor zastosował inny zabieg podobnego typu: jedna ze stron przedstawia spiralę, wzdłuż której papier jest przecięty. Ramiona spirali zbiegają się ku środkowi strony i tam są przyklejone do następnej kartki. Przy przekładaniu strony spirala się rozciąga, a narysowany na niej bohater mówi: „Poczułem, jak świat najpierw podnosi się, by zaraz zacząć opadać”, co jest dokładnie tym, co odczuwałaby inteligentna, dwuwymiarowa istota w takiej sytuacji. Spirala jest pretekstem do przeniesienia bohatera do trójwymiarowego świata, zobrazowanego na kilku dalszych stronach w postaci zdjęć, przedstawiających wcześniejsze kartki komiksu, leżące bezładnie na piasku. Bohater kilkakrotnie przypadkiem „wpada” w niektóre z tych kartek, na chwilę pojawiając się w narysowanych tam wydarzeniach (co faktycznie miało kilkakrotnie miejsce wcześniej w albumie i dopiero teraz zostaje wyjaśnione). Ostatni jak dotąd tom serii, zatytułowany le Début de la fin (Początek końca), wykorzystuje kolejny ciekawy pomysł: przedstawiona jest tam dwukrotnie pewna historia, na dwa symetryczne zględem siebie sposoby. Jedna „kopia” historii zaczyna się na początku albumu i kończy w połowie, drugą można przeczytać odwróciwszy książkę do góry nogami i czytając „od końca”. Również sama fabuła jest symetryczna (w jednej historii pan Acquefacques porusza się do przodu, podczas gdy wszyscy inni - do tyłu; w drugiej jest odwrotnie). W środku albumu obie opowieści spotykają się i jest to momentem kulminacyjnym ich obu. Te trzy pomysły mają następującą wspólną cechę: opierają się na manipulacji fizyczną postacią albumu jako zszytych zadrukowanych kartek papieru. Jest to, tak jak w przypadku Interferencji, dobitne potwierdzenie faktu zdawałoby się oczywistego: że komiksy istnieją w takiej a nie innej materialnej postaci. Mamy tu znów do czynienia ze złamaniem pewnej zasady transparentności, mówiącej tym razem, że komiks opowiada historię, nie jest zaś istotne, z ilu składa się kartek, jaki mają one rozmiar i że zostały zadrukowane dwustronnie. Ma się liczyć treść (również graficzna), a nie dokładna, fizyczna forma. Tymczasem w komiksach Mathieu ta właśnie forma przestaje być dekoracją i wkracza na scenę jako pełnoprawny aktor wydarzeń. Potwierdza to ponownie przestrzenność komiksu, jego konkretność - w opozycji na przykład do abstrakcyjności większości prozy. Powoduje to niespotykaną i z tego względu bardzo interesującą niemożliwość przeniesienia tych opowieści do jakiejkolwiek innej postaci. Przykładowo zeskanowanie każdego z tych albumów nie pozwala na przeniesienie opisanych wyżej zabiegów formalnych, co poważnie zaburza poprawne zrozumienie przedstawionych w nich historii. Jest to całkiem niespotykana cecha: zazwyczaj elektroniczne wersje komiksów w nowej formie nie tracą nic ze swoich znaczeń. Czyni to z albumów o panu Acquefacque jedną z najbardziej zakorzenionych we własnej formie serii komiksowych. Związanie bowiem samej fabuły z takimi (zdawałoby się - mało znaczącymi) fenomenami jak kształt strony, jej papierowość czy wydanie w postaci książki (ze wszystkimi jej fizycznymi cechami) jest czymś nowatorskim i bardzo rzadko spotykanym. Wnioski wręcz postmodernistyczne Komiks to sztuka o dwóch twarzach: z jednej strony służy do opowiadania historii, a zatem do przekazywania wiedzy o świecie przedstawionym, jego wyglądzie, budowie oraz wydarzeniach w nim zachodzących. Jest to zatem sztuka jak najbardziej fabularna, podobnie jak epika, a jako taka - abstrakcyjna. Drzemie w nim jednak również drugie oblicze, zawsze obecne, ale rzadko dostrzegane: przestrzenne, konkretne, fizyczne. Jest to wynik graficzności komiksu - cechy nieodzownej, definicyjnej, której jednak konsekwencje zazwyczaj są skrzętnie ukrywane przez autorów pod warstwami złożonych konwencji (których złożoność też jest niedostrzegana). W imię transparentności rysownicy tak konstruują swoje dzieła, aby czytelnik zapomniał o rozciągłym wymiarze albumu i skupił się na przenoszonym przez niego abstrakcyjnym - bo nie związanym bezpośrednio z formą - treściom. Istnieją jednak twórcy, którzy traktują fizyczną reprezentację komiksu jako część przestrzeni, w której operuje język komiksu, a zatem uznają, że można na nich oprzeć nie tylko estetykę, ale i treść. Ich dzieła - kilka z nich opisałem powyżej - przez to tracą związek ze światem realnym i stają się czysto auto-referencyjne. Innymi słowy: ich akcja dzieje się w komiksie. Dosłownie. Trudno o lepsze przykłady spotkania komiksu z nowoczesnymi prądami myślowymi, takimi jak postmodernizm czy dekonstrukcjonizm. Jest to nie tylko konstatacja faktu, ale i pewien kierunkowskaz: tędy powinni kierować się komiksowi Joyce’owie i Białoszewscy. Zródła: strona internetowa Everlanda: http://www.bulledair.com/everland/ Fred, Fredissimo. le Meilleur de Fred (ou presque), Dargaud, 2000 Marc-Antoine Mathieu, l’Origine, Delcourt 1999 Marc-Antoine Mathieu, le Processus, Delcourt 1999 Marc-Antoine Mathieu, le Début de la fin, Delcourt 2000 Dziękuję mojej żonie Ani za nieocenioną pomoc w przygotowaniu tego tekstu. Artykuł pochodzi ze stron http://www.lagafium.and.pl/. |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Drugi numer "Zeszytów Komiksowych"
— Błażej
Polak w Glénat!
— Błażej
Mega-wystawa Franquina we Francji
— Błażej
Odgrzewane danie
— Błażej
Mangi dla dorosłych z Castermana
— Błażej
Schuiten twórcą scenografii podczas Expo
— Błażej
Kriss de Valnor powraca!
— Błażej
Chory na talent
— Błażej
Moebius przegrał proces
— Błażej
No tak, ale nasz Tytus już 50 lat temu przerywał ramki, uciekając przed pogonią...