WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | Centrum Komiksu |
Cykl | Warszawskie Spotkania Komiksowe |
Miejsce | Warszawa, Kino Ochota (ul. Grójecka 65) i Ośrodek Kultury Ochota (ul. Grójecka 75) |
Od | 17 marca 2007 |
Do | 17 marca 2007 |
Warszawskie Skandale Komiksowe 2007Robert Wyrzykowski Drogie stoiska, bałagan organizacyjny, ścisk i tłok w salach… Tak przedstawiały się tegoroczne Warszawskie Spotkania Komiksowe – obok Międzynarodowego Festiwalu Komiksowego w Łodzi najważniejszy taki konwent w kraju. Jak zwykle twórcy i fani komiksu nie zawiedli. Czego nie da się powiedzieć o organizatorach.
Robert WyrzykowskiWarszawskie Skandale Komiksowe 2007Drogie stoiska, bałagan organizacyjny, ścisk i tłok w salach… Tak przedstawiały się tegoroczne Warszawskie Spotkania Komiksowe – obok Międzynarodowego Festiwalu Komiksowego w Łodzi najważniejszy taki konwent w kraju. Jak zwykle twórcy i fani komiksu nie zawiedli. Czego nie da się powiedzieć o organizatorach. ‹7. Warszawskie Spotkania Komiksowe›
…i właściwie gdybym chciał pozostać miły, to mógłbym już skończyć tę relację. Ale nie mogę tego zrobić, bo wtedy tekst wyjdzie za krótki i redakcja mi go nie puści. Zatem muszę powytykać to i owo. A jest co, bo to nie była dobrze zorganizowana impreza – przede wszystkim pod względem logistycznym. Już sam fakt, że konwent odbywał się w dwóch budynkach oddalonych o siebie o kilkaset metrów, powodował sporą niewygodę dla uczestników zmuszonych do krążenia tam i z powrotem. Ale i w środku nie było o wiele lepiej. W holu Kina Ochota umieszczono co większych i zamożniejszych wystawców – to znaczy takich, którzy mogli sobie pozwolić na wyłożenie niebagatelnej kwoty dwóch tysięcy złotych za stoisko. Niestety, warunki, jakie zapewniono wystawcom, zupełnie nie były skorelowane z wygórowaną ceną (czytaj – szkolne ławki w charakterze lady). Dodatkowym dyskomfortem dla uczestników okazał się nieziemski ścisk w tymże holu, zwłaszcza w pobliżu twórców rozdających autografy, usadowionych tuż obok… toalet. Prelekcje w sali kinowej generalnie stały na dobrym poziomie. Jednak było to zasługą przede wszystkim samych zaproszonych gości, jako że konferansjerzy nie zawsze stawali na wysokości zadania. Na widowni panował senny półmrok z powodu złego oświetlenia, zaś elementy dekoracji co i rusz spadały z wielkim hukiem, co powodowało powszechną wesołość wśród widzów. Jeszcze gorzej sprawa miała się w Ośrodku Kultury Ochota. I nie wspominam tu nawet o legendarnej już „salce potu”, czyli miejscu, gdzie kilkunastu handlarzy tłoczyło się wraz ze swoim towarem na małej powierzchni jak konie jadące na rzeź do Włoch. Bo to nie ona okazała się największym kuriozum tegorocznego konwentu. Prawdziwym skandalem i brakiem szacunku zarówno dla prelegentów, jak i ich słuchaczy, było umieszczenie drugiej sali wykładowej w kilkumetrowej klitce na parterze. Duża sala na piętrze nie mogła być użytkowana z powodu innej odbywającej się tam imprezy – czy jednak data WSK nie była znana już od dawna i nie można było wynająć całego budynku, jak w roku ubiegłym? W każdym razie nowa lokalizacja skutecznie (a także drastycznie) ograniczała liczbę gości mogących uczestniczyć w jednym wykładzie. A szkoda, bo widać było, że pierwsze w programie wystąpienie niezależnych wydawców (Timof i Cisi Wspólnicy, Post, Jeju) spotkało się z wielkim zainteresowaniem uczestników. Nauczeni tym doświadczeniem słuchacze darowali sobie pozostałe spotkania odbywające się we wspomnianej salce. Nie dziw, że kilka późniejszych prelekcji nie odbyło się z powodu braku zainteresowanych, a prelegentów widziano w tym czasie w pobliskich knajpkach… Zresztą niektórzy z nich dopiero z opublikowanego tydzień wcześniej programu spotkań dowiedzieli się, że mieli w ogóle coś na konwencie poprowadzić. Niestety, nie zapewniono im nawet podstawowego zaplecza technicznego do przeprowadzenia wystąpienia, jak np. Mateuszowi Skutnikowi do prezentacji jego gier flashowych. Ich nieobecność na sali chyba nawet nie została dostrzeżona przez samych organizatorów, zajętych przede wszystkim sprawdzaniem obecności firmowych pieczątek na rękach wchodzących do budynków. Warszawskie Spotkania Komiksowe wypaliły tak naprawdę tylko pod jednym względem – towarzyskim. Możliwość spotkania znajomych z całego kraju (a czasem nawet i spoza) niejednemu wynagrodziła żenujące warunki, w jakich odbywał się konwent. Sporo uczestników przeniosło się w pewnym momencie do okolicznych knajpek i barów – i były to zdecydowanie najlepsze momenty całego tego dnia. Miejmy nadzieję, że w przypadku przyszłorocznych spotkań czekają nas duże zmiany, bo inaczej organizatorzy mogą mieć problem z jedyną rzeczą, jaka w tym roku naprawdę się im udała – czyli z frekwencją. Najlepsza impreza komiksowa w Polsce Siódma edycja Warszawskich Spotkań Komiksowych jest dobra na podsumowania tak samo jak każda inna. Pisząc ten materiał, znalazłem się w trudnej sytuacji – z jednej strony jako osoba związana towarzysko z organizatorami, czyli stołecznym Centrum Komiksu, z drugiej jako wielokrotny współtwórca i współorganizator z ramienia tejże organizacji. Warszawskie Spotkania Komiksowe zostały zorganizowane po raz pierwszy w 2000 r. w odpowiedzi na rodzącą się w Polsce popularność komiksu. Zlokalizowanie imprezy w stolicy, której do tej pory brakowało tego typu wydarzenia, dogodny termin – sześć miesięcy po łódzkim festiwalu – oraz zapał organizatorów spowodowały, że WSK na stałe zagościła w komiksowym kalendarzu. Na początku wyjaśnijmy sobie jedno – wbrew temu, co można przeczytać tu i ówdzie, WSK nie różnią się zbytnio od innych tego typu imprez w Polsce. A raczej nie różniły się, ponieważ teraz poza Międzynarodowym Festiwalem Komiksu w Łodzi nie mają konkurencji. A zresztą, co to za konkurencja – porównanie „międzynarodowego festiwalu” (szacunek) do „warszawskich spotkań”. Jeśli kogoś interesują szczegóły kolejnych edycji Warszawskich Spotkań Komiksowych, zachęcam do wyguglania relacji lub programów. Podsumowując krótko: Spotkania z twórcami? Były. Co zatem świadczy o wielkości WSK? Co sprawia, że ci, których ominęła ta impreza, powinni żałować? Oto dziesięć powodów, dla których warto było uczestniczyć w Warszawskich Spotkaniach Komiksowych, żeby teraz to wspominać:
Tegoroczne Warszawskie Spotkania Komiksowe sponsorowała cyferka siedem. Koniec i bomba, kto nie był, ten trąba. 5 kwietnia 2007 |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Jeszcze zrobimy razem niejedną rzecz
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski
Dziennik flirtu
— Robert Wyrzykowski
Political fiction w obrazach
— Robert Wyrzykowski
Rysowane w międzyczasie
— Robert Wyrzykowski
Kolektyw pod lupą 2 – zemsta Shitów
— Robert Wyrzykowski
Zabawy konwencją
— Robert Wyrzykowski
Internetowość komiksu internetowego
— Robert Wyrzykowski
Life is brutal
— Robert Wyrzykowski
Wszyscy jesteśmy głupcami
— Robert Wyrzykowski
Trzy spojrzenia na tom trzeci
— Wojciech Gołąbowski, Agnieszka Szady, Robert Wyrzykowski