Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

‹7. Warszawskie Spotkania Komiksowe›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Centrum Komiksu
CyklWarszawskie Spotkania Komiksowe
MiejsceWarszawa, Kino Ochota (ul. Grójecka 65) i Ośrodek Kultury Ochota (ul. Grójecka 75)
Od17 marca 2007
Do17 marca 2007

Warszawskie Skandale Komiksowe 2007

Esensja.pl
Esensja.pl
Robert Wyrzykowski
Drogie stoiska, bałagan organizacyjny, ścisk i tłok w salach… Tak przedstawiały się tegoroczne Warszawskie Spotkania Komiksowe – obok Międzynarodowego Festiwalu Komiksowego w Łodzi najważniejszy taki konwent w kraju. Jak zwykle twórcy i fani komiksu nie zawiedli. Czego nie da się powiedzieć o organizatorach.

Robert Wyrzykowski

Warszawskie Skandale Komiksowe 2007

Drogie stoiska, bałagan organizacyjny, ścisk i tłok w salach… Tak przedstawiały się tegoroczne Warszawskie Spotkania Komiksowe – obok Międzynarodowego Festiwalu Komiksowego w Łodzi najważniejszy taki konwent w kraju. Jak zwykle twórcy i fani komiksu nie zawiedli. Czego nie da się powiedzieć o organizatorach.

‹7. Warszawskie Spotkania Komiksowe›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Centrum Komiksu
CyklWarszawskie Spotkania Komiksowe
MiejsceWarszawa, Kino Ochota (ul. Grójecka 65) i Ośrodek Kultury Ochota (ul. Grójecka 75)
Od17 marca 2007
Do17 marca 2007
Siódme Warszawskie Spotkania Komiksowe odbyły się 17 marca 2007 r., już drugi raz z rzędu na warszawskiej Ochocie. Podobnie jak w ubiegłym roku, także i teraz część wydarzeń została rozdzielona pomiędzy Kino Ochota a Ośrodek Kultury Ochota. W kinie twórcy rozdawali autografy, a większe wydawnictwa sprzedawały komiksy. W sali kinowej odbywały się spotkania z gwiazdami WSK – m.in. z KRL-em, Mawilem, Grzegorzem Januszem, Krzysztofem Gawronkiewiczem, Michałem Śledzińskim oraz Neilem Gaimanem. Wieczorne wystąpienie twórcy „Sandmana” cieszyło się wielkim zainteresowaniem wśród tłumnie przybyłych nań uczestników, którzy wypełnili salę kinową po brzegi. W Ośrodku Kultury Ochota swoje miejsce znalazły pomniejsze wydawnictwa oraz kolekcjonerzy, odbyło się również kilka prelekcji wydawców niezależnych i związanych z nimi twórców – Mateusza Skutnika, Pawła Gierczaka, Macieja Pałki. Podczas konwentu miało miejsca kilkanaście premier, parę z nich już od dawna oczekiwanych. Ale im poświęcimy w „Esensji” oddzielne teksty.
…i właściwie gdybym chciał pozostać miły, to mógłbym już skończyć tę relację. Ale nie mogę tego zrobić, bo wtedy tekst wyjdzie za krótki i redakcja mi go nie puści. Zatem muszę powytykać to i owo.
Tak reklamował się Kolektyw. Underground!
Tak reklamował się Kolektyw. Underground!
A jest co, bo to nie była dobrze zorganizowana impreza – przede wszystkim pod względem logistycznym. Już sam fakt, że konwent odbywał się w dwóch budynkach oddalonych o siebie o kilkaset metrów, powodował sporą niewygodę dla uczestników zmuszonych do krążenia tam i z powrotem. Ale i w środku nie było o wiele lepiej. W holu Kina Ochota umieszczono co większych i zamożniejszych wystawców – to znaczy takich, którzy mogli sobie pozwolić na wyłożenie niebagatelnej kwoty dwóch tysięcy złotych za stoisko. Niestety, warunki, jakie zapewniono wystawcom, zupełnie nie były skorelowane z wygórowaną ceną (czytaj – szkolne ławki w charakterze lady). Dodatkowym dyskomfortem dla uczestników okazał się nieziemski ścisk w tymże holu, zwłaszcza w pobliżu twórców rozdających autografy, usadowionych tuż obok… toalet. Prelekcje w sali kinowej generalnie stały na dobrym poziomie. Jednak było to zasługą przede wszystkim samych zaproszonych gości, jako że konferansjerzy nie zawsze stawali na wysokości zadania. Na widowni panował senny półmrok z powodu złego oświetlenia, zaś elementy dekoracji co i rusz spadały z wielkim hukiem, co powodowało powszechną wesołość wśród widzów.
Jeszcze gorzej sprawa miała się w Ośrodku Kultury Ochota. I nie wspominam tu nawet o legendarnej już „salce potu”, czyli miejscu, gdzie kilkunastu handlarzy tłoczyło się wraz ze swoim towarem na małej powierzchni jak konie jadące na rzeź do Włoch. Bo to nie ona okazała się największym kuriozum tegorocznego konwentu. Prawdziwym skandalem i brakiem szacunku zarówno dla prelegentów, jak i ich słuchaczy, było umieszczenie drugiej sali wykładowej w kilkumetrowej klitce na parterze. Duża sala na piętrze nie mogła być użytkowana z powodu innej odbywającej się tam imprezy – czy jednak data WSK nie była znana już od dawna i nie można było wynająć całego budynku, jak w roku ubiegłym? W każdym razie nowa lokalizacja skutecznie (a także drastycznie) ograniczała liczbę gości mogących uczestniczyć w jednym wykładzie. A szkoda, bo widać było, że pierwsze w programie wystąpienie niezależnych wydawców (Timof i Cisi Wspólnicy, Post, Jeju) spotkało się z wielkim zainteresowaniem uczestników. Nauczeni tym doświadczeniem słuchacze darowali sobie pozostałe spotkania odbywające się we wspomnianej salce. Nie
Mawil niestrudzenie rysował. Nawet małpy grające na bongosach…
Mawil niestrudzenie rysował. Nawet małpy grające na bongosach…
dziw, że kilka późniejszych prelekcji nie odbyło się z powodu braku zainteresowanych, a prelegentów widziano w tym czasie w pobliskich knajpkach… Zresztą niektórzy z nich dopiero z opublikowanego tydzień wcześniej programu spotkań dowiedzieli się, że mieli w ogóle coś na konwencie poprowadzić. Niestety, nie zapewniono im nawet podstawowego zaplecza technicznego do przeprowadzenia wystąpienia, jak np. Mateuszowi Skutnikowi do prezentacji jego gier flashowych. Ich nieobecność na sali chyba nawet nie została dostrzeżona przez samych organizatorów, zajętych przede wszystkim sprawdzaniem obecności firmowych pieczątek na rękach wchodzących do budynków.
Marek Lachowicz zdementował plotki o przystąpieniu Pana W. do Gangu Wąsaczy
Marek Lachowicz zdementował plotki o przystąpieniu Pana W. do Gangu Wąsaczy
Warszawskie Spotkania Komiksowe wypaliły tak naprawdę tylko pod jednym względem – towarzyskim. Możliwość spotkania znajomych z całego kraju (a czasem nawet i spoza) niejednemu wynagrodziła żenujące warunki, w jakich odbywał się konwent. Sporo uczestników przeniosło się w pewnym momencie do okolicznych knajpek i barów – i były to zdecydowanie najlepsze momenty całego tego dnia. Miejmy nadzieję, że w przypadku przyszłorocznych spotkań czekają nas duże zmiany, bo inaczej organizatorzy mogą mieć problem z jedyną rzeczą, jaka w tym roku naprawdę się im udała – czyli z frekwencją.
Najlepsza impreza komiksowa w Polsce

Siódma edycja Warszawskich Spotkań Komiksowych jest dobra na podsumowania tak samo jak każda inna. Pisząc ten materiał, znalazłem się w trudnej sytuacji – z jednej strony jako osoba związana towarzysko z organizatorami, czyli stołecznym Centrum Komiksu, z drugiej jako wielokrotny współtwórca i współorganizator z ramienia tejże organizacji.

Warszawskie Spotkania Komiksowe zostały zorganizowane po raz pierwszy w 2000 r. w odpowiedzi na rodzącą się w Polsce popularność komiksu. Zlokalizowanie imprezy w stolicy, której do tej pory brakowało tego typu wydarzenia, dogodny termin – sześć miesięcy po łódzkim festiwalu – oraz zapał organizatorów spowodowały, że WSK na stałe zagościła w komiksowym kalendarzu.

Na początku wyjaśnijmy sobie jedno – wbrew temu, co można przeczytać tu i ówdzie, WSK nie różnią się zbytnio od innych tego typu imprez w Polsce. A raczej nie różniły się, ponieważ teraz poza Międzynarodowym Festiwalem Komiksu w Łodzi nie mają konkurencji. A zresztą, co to za konkurencja – porównanie „międzynarodowego festiwalu” (szacunek) do „warszawskich spotkań”.

Jeśli kogoś interesują szczegóły kolejnych edycji Warszawskich Spotkań Komiksowych, zachęcam do wyguglania relacji lub programów. Podsumowując krótko:

Spotkania z twórcami? Były.
Gwiazdy z zagranicy? Były.
Spotkania z wydawcami? Były.
Autografy? Były.
Giełdy kolekcjonerskie? Były.
Premiery albumów? Były.
Wydawnictwa okolicznościowe? Były.
Wystawy prac komiksowych? Były.
Prelekcje tematyczne? Były.
Pokazy filmów? Były.
Zainteresowanie mediów? Było.
Skandale obyczajowe? Tych akurat nie było. A szkoda, bo od dawna w polskim komiksie nie wydarzyło się nic na miarę legendarnych prowokacji z krakowskich festiwali komiksu organizowanych przez KKK.

Co zatem świadczy o wielkości WSK? Co sprawia, że ci, których ominęła ta impreza, powinni żałować? Oto dziesięć powodów, dla których warto było uczestniczyć w Warszawskich Spotkaniach Komiksowych, żeby teraz to wspominać:

  1. Reklamówki z komiksami. Dobrym zwyczajem kilku edycji WSK było dodawanie do biletu reklamówki Centrum Komiksu z komiksem w środku. I co z tego, że bywał to „KRON” albo jeden ze starych komiksów Tadeusza Baranowskiego? Mała rzecz, a cieszy.
  2. Bolące nogi. Warszawskie Spotkania Komiksowe kojarzą mi się przede wszystkim z bólem nóg. Poza pierwszą edycją, na każdej kolejnej trzeba było się przemieszczać albo pomiędzy piętrami Kina Grunwald, albo pomiędzy budynkami Kina Ochota i Ośrodka Kultury Ochoty. A to wszystko w trosce o kondycję i zdrowie uczestników.
  3. Najazd małych dziewczynek. Połączenie 3. WSK ze zlotem fanek komiksu „W.I.T.C.H.” ujawniło w pełni kruchość polskiego rynku komiksowego. Małoletnich miłośniczek czarodziejek było kilkakrotnie więcej niż fanów komiksu.
  4. Salka potu. Kojarzycie atmosferę męskiej szatni po meczu piłki nożnej? Jest… intensywna. Jak giełda kolekcjonerska w Ośrodku Kultury Ochoty podczas 6. i 7. edycji WSK, która zyskała sobie nawet własne, godne miano.
  5. Dancing jako afterparty. Tylko w Kinie Grunwald mogło się zdarzyć, że kiedy na galerii wojskowej kantyny w najlepsze trwało wueskowe afterparty, w dolnej sali odbywał się dancing czy inne wesele.
  6. Cenzura wojskowa. Podczas 5. WSK właściciel Kina Grunwald, czyli Dom Wojska Polskiego, nie wyraził zgody na rozpowszechnianie w trakcie imprezy treści antypaństwowych, antyrządowych i generalnie „anty”. Dlatego komiks „Likwidator i Zielona Gwardia” był sprzedawany przed budynkiem, bezpośrednio z samochodu. Prawdziwy underground.
  7. Komiks kontra manga. Podczas spotkania z wydawcami w trakcie 3. WSK przedstawicielka Waneko zauważyła, że w rozmowie z miłośnikami mangi nie wypada jej przyznać się, że wychowała się na Tytusach. Mangofile w odpowiedzi na takie stwierdzenie musieliby
    Spotkania komiksowe nie mogą się obyć bez giełdy komiksowej i licznych nowości!
    Spotkania komiksowe nie mogą się obyć bez giełdy komiksowej i licznych nowości!
    wytrzeszczyć oczy ze zdziwienia. „Powinni, bo to przecież fani mangi” – skomentował Tomasz Kołodziejczak z Egmontu.
  8. Gwiazda, której nie było. Jeśli ktoś liczył na to, że na 4. WSK spotka Marvano, to się przeliczył. Twórca nie skojarzył, że by wjechać do Polski, która wtedy jeszcze nie była w Unii Europejskiej, potrzebuje paszportu. Warto było przyjechać, żeby nie spotkać się z gwiazdą.
  9. Dobre pomysły. Nieskromnie napiszę, że w trakcie 6. WSK udała nam się rzeczy niebywała – do ostatnich godzin wieczornych mieliśmy pełną salę ludzi, których uwagę przykuliśmy prelekcją Roberta Adlera o broni w komiksie i prezentacją na temat netkomiksu prowadzoną przez Daniela Gizickiego i Przemka Pawełka.
  10. Luźna atmosfera. To trochę wydumany punkt, bo zabrakło mi do dziesiątki. Wszyscy przyjeżdżają do Warszawy, żeby spotkać się ze znajomymi. Więc co, może nie ma luźnej atmosfery?

Tegoroczne Warszawskie Spotkania Komiksowe sponsorowała cyferka siedem. Koniec i bomba, kto nie był, ten trąba.

koniec
5 kwietnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedzielny krytyk komiksów: Śrubełek? Głowadzik?
Marcin Osuch

28 IV 2024

Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.

więcej »

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Jeszcze zrobimy razem niejedną rzecz
— Marcin Podolec, Robert Wyrzykowski

Dziennik flirtu
— Robert Wyrzykowski

Political fiction w obrazach
— Robert Wyrzykowski

Rysowane w międzyczasie
— Robert Wyrzykowski

Kolektyw pod lupą 2 – zemsta Shitów
— Robert Wyrzykowski

Zabawy konwencją
— Robert Wyrzykowski

Internetowość komiksu internetowego
— Robert Wyrzykowski

Life is brutal
— Robert Wyrzykowski

Wszyscy jesteśmy głupcami
— Robert Wyrzykowski

Trzy spojrzenia na tom trzeci
— Wojciech Gołąbowski, Agnieszka Szady, Robert Wyrzykowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.