Lucka sprawa #5Sprawa jest delikatna i poniekąd precedensowa. Będę dziś bowiem pisał o jednym z polskich czasopism komiksowych, jego znaczącym wpływie na zakończony właśnie rok 2003 oraz o związanych z nim przemyśleniach.
Dominik SzcześniakLucka sprawa #5Sprawa jest delikatna i poniekąd precedensowa. Będę dziś bowiem pisał o jednym z polskich czasopism komiksowych, jego znaczącym wpływie na zakończony właśnie rok 2003 oraz o związanych z nim przemyśleniach. Sprawa jest delikatna i poniekąd precedensowa. Będę dziś bowiem pisał o jednym z polskich czasopism komiksowych, jego znaczącym wpływie na zakończony właśnie rok 2003 oraz o związanych z nim przemyśleniach. Co więcej, będę to robił w sposób bynajmniej dla lucka nie charakterystyczny. Bez zaczepek, bez ochrzanu, spokojnie i - o dziwo! - z pozytywnym nastawieniem do tematu. Co prawda redaktorzy pisma, w którym publikuję mogą obruszyć się za ten brak pazura, lecz cóż... człowiek po latach kolaboracji z zinami na starość łagodnieje. Zwłaszcza, jeśli ową starość przeżywa w internecie... Zasygnalizowanym w poprzednim akapicie pismem jest "Znakomiks". Grudniowy numer tego magazynu jest według mnie wydarzeniem zaiste niezwykłym. Bowiem mimo szczerej sympatii, jaką od dawna darzę to pismo, jego łamy dopiero po raz pierwszy wydały mi się wartościowe. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest pierwsza konkretna publikacja komiksu Mateusza Skutnika w kolorze (nie licząc epizodu "Rewolucji" w "Świecie Komiksu"). Nie ma tu znaczenia fakt, że Skutnika znam, że mamy na koncie kilka komiksowych przygód, że robiliśmy razem ziny i że od dawien dawna jesteśmy na "per dzyndzel". Po prostu uważam go za jednego z najzdolniejszych twórców młodego pokolenia. Jednego z najzdolniejszych, a mimo to najmniej eksploatowanych przez wydawców. Jak sam stwierdził w wywiadzie dla "Rity Baum", "Rewolucje" na niejednym biurku u wydawcy leżą... Skoro tak, to źle to świadczy o wydawcach. Bo Skutnik, jeśli nie w Polsce, to poradzi sobie za granicą. Stanie się wtedy drugim Rosińskim i pan Kołodziejczak będzie się musiał sporo natrudzić, żeby zdobyć prawa do publikacji jego komiksu w Polsce. Zwłaszcza, jeśli podobnie jak w przypadku Rosińskiego, będzie chciał wyrobić się na marzec lub październik. Skutnik w "Znakomiksie" to zaledwie pięć stron, lecz, na bogów Eterni! Toż to ekstraklasa komiksu! Po absolutnie nieudanej pracy we "Wrześniu" i lekko niedorobionych zajawkach "Alicji", "Papcio" jest przeżyciem najwyższego szczebla. Jest to typowo skutnikowy, luźny, zrobiony bez ciśnienia komiks, z zakończeniem, które mogłoby pretendować do miana najlepszego zakończenia komiksowego roku 2003, lub chociaż do najlepszego zakończenia komiksowego miesiąca grudnia... Tak więc za publikację Skutnika ukłon w stronę Andrzeja Barona. Nieco mniejszy, acz również dosyć ważny "ukłonik" za rubrykę "Za... a nawet... przeciw", z kwartału na kwartał zyskującą ów ostry pazur, którego niektórzy ostatnio się wyzbywają (ekhm!). Zdarzają się wprawdzie bezsensowne błędy w argumentacji, jak choćby recenzja (tutaj chętnie podyskutowałbym, czy rzeczywiście jest to recenzja) "za" komiksu "V jak Vendetta". Autor razi nadmiernym subiektywizmem, bezzasadnymi porównaniami komiksu Moore′a i Lloyda do "Mausa" Spiegelmana (takiej głupoty dawno nie słyszałem) oraz stawianymi a priori, a wyssanymi z palca frazesami. Z jednej strony ktoś się pod tym podpisał, lecz z drugiej coś do powiedzenia miał również redaktor. Nie powiedział nic, więc może mamy do czynienia z jakąś prowokacją? A może tak skrajna rubryka jak "za a nawet przeciw" wymaga równie skrajnego, podpartego odgórnymi wytycznymi, potraktowania recenzowanych pozycji? Jeden pisze maksymalnie na "tak", drugi definitywnie na "nie"? Cóż... ciekawe, zabawne, choć może nie do końca zdrowe. Zaczynając niniejszy felieton napisałem o znaczącym wpływie, jaki na 2003 rok wywarł "Znakomiks". Chodziło mi rzecz jasna nie o cały rok, lecz o jego ostatni miesiąc. Dziewiąty "Znakomiks" daje nadzieję, że w tym piśmie będzie lepiej. Oczywiście, jeśli nie nastąpi powrót do formuły magazynu tematycznego. I jeśli będą publikować Skutnika. Czego sobie i Wam życzę. 1 lutego 2004 |
Każdy smok ma swój słaby punkt ukryty pod którąś z łusek. Tak było ze Smaugiem z „Hobbita”, tak było też ze smokiem z przygód Jonki, Jonka i Kleksa. A że w przypadku tego drugiego chodziło o wentyl do pompki? Na tym polegał urok komiksów Szarloty Pawel.
więcej »Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Lucka sprawa #4
— Dominik Szcześniak
Lucka sprawa #3
— Dominik Szcześniak
Lucka sprawa #2
— Dominik Szcześniak
Lucka sprawa #1
— Dominik Szcześniak