Wydawnictwo Post idzie za ciosem i po wydaniu dwóch części "Mausa" zdecydowało się zaprezentować nam kolejną pozycję. Tym razem jest to komiks Charlesa Burnsa pt. "El Borbah". Komiks pochodzi z magazynu "RAW", założonego przez Arta Spiegelmana (twórcę "Mausa") i już sam ten fakt jest wyraźną przesłanką, że po "El Borbah" warto sięgnąć. A gdy już zacznie się czytać, wszelkie wątpliwości znikają...
Potężna księga
[Charles Burns „El Borbah” - recenzja]
Wydawnictwo Post idzie za ciosem i po wydaniu dwóch części "Mausa" zdecydowało się zaprezentować nam kolejną pozycję. Tym razem jest to komiks Charlesa Burnsa pt. "El Borbah". Komiks pochodzi z magazynu "RAW", założonego przez Arta Spiegelmana (twórcę "Mausa") i już sam ten fakt jest wyraźną przesłanką, że po "El Borbah" warto sięgnąć. A gdy już zacznie się czytać, wszelkie wątpliwości znikają...
"El Borbah" to potężna, wydana w dużym formacie księga, która liczy sobie około 100 stron. Na album składa się pięć czarno-białych nowel detektywistycznych. Dodatkowo znalazło się miejsce na kilka słów wyjaśnień odautorskich. W tym miejscu ktoś mógłby spytać "I to wszystko? Tyle szumu z powodu kolejnego komiksu o przygodach detektywa?". Odpowiedź brzmi "tak" i "nie" zarazem. El Borbah to zwykły detektyw, jednak cała reszta jest w tym komiksie daleka od wszelkich standardów i z pewnością nie można jej określić jako "zwyczajną". Przyjrzyjmy się więc temu, co czyni ten komiks wyjątkowym.
Na początek sam El Borbah. Jak już wspomniałem, jest on detektywem. Jest ponurym, nieco zgorzkniałym facetem, który ma własne zasady i tylko ich się trzyma. Sherlockiem Holmesem z pewnością nie można go nazwać. Zamiast skrupulatnie zbierać wskazówki i powolutku układać z nich rozwiązanie zagadki, on woli spotkać się oko w oko z podejrzanym i jeśli to tylko możliwe, wymusić zeznania siłą. El Borbah umie i bardzo lubi bić ludzi. Ponadto bohater Burnsa nie przepada za zbytnim angażowaniem się w sprawę, którą bada. Na pewno nie należy on do tych detektywów, którzy zrezygnują z własnego życia, poświęcając cały swój czas na rozwiązanie sprawy. El Borbah stara się, żeby jego praca zabierała mu możliwie jak najmniej czasu. Co więcej - w jego przypadku nie ma nawet mowy o emocjonalnym zaangażowaniu w pracę.
Wypada teraz wspomnieć krótko o sprawach, których wyjaśnienia El Borbah podejmuje się w tym albumie. W pierwszej nowelce, zatytułowanej "Robot Love", jego zadaniem jest odnalezienie młodego chłopaka, który zafascynowany modną ostatnio robotyzacją, ucieka z domu. W kolejnej, pt. "Martwe Mięso", El Borbah ma wyjaśnić zagadkę śmierci pewnej dziewczyny. W następnej, "Rewii na lodzie", bada aferę w klinice hibernacyjnej. W nowelce "Żegnaj laleczko" problemem jest zniknięcie kolejnej kobiety. I wreszcie w ostatniej opowieści "Masz to we krwi" pojawia się sprawa rodziny, która zdecydowała się na sztuczne zapłodnienie. Po kilku latach biologiczny ojciec najwyraźniej stara się odzyskać swojego syna, na co nie chcą się zgodzić jego rodzice. Jak widać sprawy, których podejmuje się El Borbah nie wyglądają na arcyciekawe i bardzo oryginalne. Lecz wbrew pozorom takie właśnie są. A wszystko dzięki temu, że Charles Burns nie stosuje banalnych point i rozwiązań. Wszystkie opowiadania są wyśmienicie skonstruowane i prowadzą do niezwykle zaskakujących zakończeń. I to jest jeden z najważniejszych atutów tego albumu.
Kolejnym niepodważalnym atutem komiksu jest niezwykły świat, w którym porusza się bohater. Autor zrezygnował zupełnie z prób wprowadzenia czytelnika w ten świat. W albumie nie znajdziemy żadnych informacji, które wyjaśnią nam, gdzie jest świat El Borbah i dlaczego jest on taki, jaki jest. A jest niesamowity. Wystarczy spojrzeć na głównego bohatera, który wygląda jak zawodnik wrestlingu , choć pozostali bohaterowie komiksu wydają się zupełnie tego nie zauważać. Co więcej - zagłębiając się bardziej w świat i obserwując pozostałych bohaterów, coraz częściej pojawia się pytanie "Co w tym świecie jest normą?". I na to pytanie również nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Burns stworzył świat, gdzie nie widać wyraźnej granicy, która oddzielałaby normalność od dziwactwa. Wystarczy przyjrzeć się ludziom (istotom?), którzy zamieszkują ten świat. Większość z nich wygląda tak, że z powodzeniem mogli by grać rolę "potworów" w każdym innym komiksie. Tu zaś funkcjonują jako zwykli obywatele. I właśnie ten świat, a raczej możliwość jego poznawania i odkrywania reguł, jakie nim rządzą, jest ostatecznym argumentem przemawiającym za tym, że jest to komiks, który trudno porównać z jakąkolwiek inną serią - przynajmniej jeśli chodzi o te wydane w Polsce. I to jest właśnie przyczyna, dla której komiks ten trzeba mieć.
Na koniec chciałbym wyrazić nadzieję, że już wkrótce Wydawnictwo POST uraczy nas kolejnym komiksem, który będzie równie doskonały jak "El Borbah".