Najważniejsza jest symbiozaPrzemysław Truściński Urodzony 15.12.1970 roku w Siedlcach. Mieszka w Łodzi. Ukończył Wydzial Grafiki i Malarstwa łódzkiej ASP. Obecnie przygotowuje się do realizacji dyplomu. Zajmuje się malarstwem, grafiką, ilustracją, komiksem i rzeżbą. Współpracuje z wieloma wydawnictwami i sieciowymi agencjami reklamowymi. Tworzy scenografie telewizyjne.
Przemysław TruścińskiNajważniejsza jest symbiozaUrodzony 15.12.1970 roku w Siedlcach. Mieszka w Łodzi. Ukończył Wydzial Grafiki i Malarstwa łódzkiej ASP. Obecnie przygotowuje się do realizacji dyplomu. Zajmuje się malarstwem, grafiką, ilustracją, komiksem i rzeżbą. Współpracuje z wieloma wydawnictwami i sieciowymi agencjami reklamowymi. Tworzy scenografie telewizyjne. Jest jednym z animatorów działalności środowiska twórców komiksów w Polsce. Współorganizator festiwalów komiksu w Łodzi i Warszawie. Zdobywca GrandPrix Festiwalu Komiksu w Łodzi w 1993 roku, wyróżnienia w kategorii najlepsza praca w czerni i bieli, wyróżnienia w kategorii pomysł, nagrody publiczności, nagrody wydawnictw oraz nagrody plebiscytów KKK w latach 1997-99 oraz nagrody Euroconu 2000 dla najlepszego grafika. Wystawiał w Łodzi, Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Toruniu, Bielsku-Białej, Poznaniu, Katowicach, Frankfurcie (Międzynarodowe Targi Książki), Paryżu, Angouleme (Międzynarodowy Festiwal Komiksu w 2000 i 2001 roku) i w chorwackiej Berijece. Ważniejsze publikacje: Antologia Komiksu Polskiego, Czas Komiksu, Świat Komiksu, AQQ, Komiks Forum, Talizman, Fenix, Fantastyka, Magia i Miecz, Bikeboard, Gazeta Wyborcza, Katastrofa, Machina, Plastik, Ślizg. Jego prace reklamuję produkty takich firm, jak Nescafe (Superhipernescafemen), POP (Pre-paid GSM), KRON, Pepsi, Algida, Delfy, Nestle. W niniejszym numerze Esensji prezentujemy piętnastostronicowy komiks Autora – „Pasażer”. Esensja: - Jak wspominasz swoje początki, pierwszy opublikowany komiks, pierwszą nagrodę na Festiwalu Komiksu w Łodzi? Jak oceniasz swoje komiksy sprzed lat? Przemek Truściński: - Kłopotliwe pytanie, bo jem dużo masła i mam problemy z pamięcią. Najważniejsze, że to wszystko wspominam bardzo mile. Cieszę się, że pewne rzeczy działy się naturalnie w moim życiu twórczym. Kiedyś wymysliłem, że będę robił komiksy i mój upór doprowadził właśnie do tego, o czym powiedziałeś: nagród i pozytywnego odbioru u czytelników. Cieszę się też, że to co sobie kiedyś wymyśliłem dziś ma sens. Te wszystkie nagrody, publikacje nadają sens temu, co teraz robię. Jestem wdzięczny losowi, że to wszystko jakoś działa. I co tu dużo mówić, działa w sposób bardzo dobry. Nie mam na co narzekać. A nagrody są bardzo miłe, łechczą próżność, ale oczywiście nie można też za bardzo się nimi przejmować. To po prostu dalsza motywacja. Nagrody i odbiór czytelników powodują, że chce się to wszystko dalej robić. I tak to pięknie trwa już kilkadziesiąt lat. Pamiętasz kiedy wymyśliłeś, że będziesz robił komiksy? Co spowodowało, że taką decyzję podjąłeś? Zaczęło się od tego, że kiedyś mama wywiozła mnie na wakacje do rodzinnego miasta, do Siedlec. Musiała mnie zostawić na miesiąc u babci. Ja oczywiście, jak to bachor, rozbeczałem się, jak ten głupi. Mama - nie wiadomo skąd wpadła jej ta myśl - poszła do kiosku i kupiła mi komiks. A był to Relax. Pamiętam do dziś ten numer, z świetną okładką Rosińskiego, kiedy Thorgal walczy z Neandertalami. Można powiedzieć, że ta ilustracja przyczyniła się do tego, że poszedłem bardzo podobna drogą. No i od tego mniej więcej się wszystko zaczęło. Jeszcze jednym przyczynkiem był fakt, że za komunizmu w Polsce trudno było dostać komiksy. Biegałem po księgarniach i nigdzie ich nie było, bo już wszystkie wykupili - nie to co dziś. Wtedy komiksy były spod lady. I to też jakoś działało na mnie. Myślałem, że też kiedyś chciałbym robić takie fajne rysunki, takie historie fantastyczne wymyślać. Potem zaczęło się to robić bardziej dojrzałe, ponieważ świadomie, czy nieświadomie zmierzałem w tym kierunku. Nauczycielka od plastyki z podstawówki kazała mi zdawać do liceum i wtedy można mówić o czymś, co zakrawa już na poważniejsze podejście do sprawy. To dzięki moim kolegom z klubu UFO Zenek. Wtedy się okazało, że w tym łódzkim liceum jest pełno kolegów, którzy tworzą komiksy. To po prostu raj. Zacząłem też sensownie myśleć, żeby samemu robić komiksy, a nie tylko odbierać je i nie rysować wciąż scenki batalistyczno-indiańsko-drugowojenne. Ale żeby tę grafikę w formę komiksu złożyć, odważyć się, zrobić komiks. Tak to zaczęło się w liceum plastycznym. Na uczelni, to już wiadomo, dorosły chłop, do pewnych spraw podchodziłem o wiele bardziej dojrzale. Zresztą, jak już się dostałem to już miałem na koncie pierwsze konwentowe nagrody. Natomiast ja wewnętrznie potrzebuję pewnych doznań wyrafinowanych. Takiej plastycznej poezji. Tego surrealizmu. Tu główną rolę odegrała uczelnia. Potwierdziła też, że można, między innymi właśnie w komiksie, realizować siebie, jako człowieka i artystę. Po uczelni pojawił się jeszcze etap, gdy się wszyscy rozpisywali, że Truściński siedzi w tej Warszawie, zarabia po tych agencjach i sprzedaje się… Nikt nie myśli o tym, że bardzo ważne jest też doświadczenie podejścia komercyjnego. Reklamy wydają się być prymitywne i proste, ale to nie jest wina twórcy, tylko odbiorców. Odbiorcy innych reklam nie skumają i może fajnie byłoby zdać sobie z tego sprawę. Oczywiście trochę upraszczam, ale nie jest to czas, aby mówić o reklamie. Natomiast praca w reklamie, nauka myślenia pewnymi kategoriami jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Tutaj też wszystko traktuje się w kategoriach prób i błędów. Tak więc pierwszy numer Krona dla mnie był błędem, błędem była decyzja tworzenia komiksu w 2 dni. 11 plansz to też chyba niezły wynik, fakt, że nie jest to rekord świata, a nawet ma mnóstwo błędów. Z kolei drugi numer wrył mi się nieprzyjemnie w psychikę. Jeśli ktoś będzie miał szansę zobaczyć kiedyś moje oryginalne czarno białe plansze, to nie pozna tego komiksu. Bo poligrafia całkowicie spieprzyła odbiór tego komiksu. Po prostu dostałem kasę za coś, czego nie widać, bo w komiksie wydrukowanym nie widać mojego rysunku… Dzieją się jednak też rzeczy bardzo pozytywne, choćby kampania dla Nescafe z Superhipernescafemenem, którą tworzymy z Rafałem Skarżyckim i miejmy nadzieję, że dalej będzie kreowana. To jest ogromny sukces i dla klienta i dla nas artystycznie również. Specjalnie podkreślam słowo artystycznie, ponieważ to, co dokładnie chcieliśmy stworzyć, reklama nam umożliwiła. Jedynym efektem ubocznym jest, że trzeba gdzieś wspomnieć o kawie Nescafe Classic, ale tu duży ukłon w stronę klienta, który powiedział, chłopaki zaszalejcie, my chcemy mieć fajna kampanię, młodzieżową, dobrą kampanię. Jeśli chcemy tworzyć komiksy czy jakiekolwiek inne dzieła, musimy dowiedzieć się, jaki jest nasz odbiorca. I tę wiedzę można wynieść z reklamy. Myślę, że to powoli przynosi efekty. I nie chodzi tutaj tylko o moją osobę, ale również o wielu innych. Cała czołówka rysowników, że tak powiem, siedzi w Warszawie, pracuje w reklamie i dla różnych wydawnictw itd. Na szerszym rynku w Polsce komiksiarze są bardzo poszukiwani. Czyli na co dzień zajmujesz się pracą dla agencji reklamowych. Wiemy, że istnieje pewna liczba podkładek Nescafe. Możesz powiedzieć, ile ich jest? (Śmiech) Pytam, ponieważ dla wielu osób mają już one wartość kolekcjonerską… To jest niezła jazda. To jest coś, na co w ogóle nie zwróciłem uwagi. Ale ostatnio, kiedy spotkałem się z klientem z Nescafe, z Pawłem Gorczycą w bardzo przyjemnej atmosferze, to dałem mu znać, że kilka godzin wcześniej usłyszałem dokładnie takie właśnie pytanie. To pytanie zadawane jest przez wiele osób. On też się strasznie z tego uśmiał, ale odpowiedział mi zaraz konkretnie, że jest ich pięć. Ale część - w jakiejś mniejszości - z jakimiś znaczkami, tak więc mogą być bardzo w cenie, jeśli ktoś je dorwie. To już kwestia poligraficzna, nad którą nie mam żadnej kontroli, część podkładek została wydrukowana w mniejszej ilości czy coś takiego. Ale podobno w sumie jest ich pięć. Jako człowiek, który ma w swoim dorobku również wiele ilustracji do opowiadań, okładek itd, wolisz grafikę ilustracyjną, czy komiks? W czym czujesz się lepiej? Muszę powiedzieć, że ja w ogóle siebie nie nazywam komiksiarzem, bo ja już tak szeroko podchodzę do tworzenia, że szukam tylko środków wyrazu. A komiks jest między innymi środkiem wyrazu, który jest pochodną ilustracji, a ilustracja jest pochodną działań malarskich, graficznych, rysunkowych. Ja tak naprawdę najmniej narysowałem właśnie komiksów. A doceniany jako twórca jestem najbardziej właśnie na tym obszarze. To bardzo miłe. Natomiast ja głównie działam w branży ilustratorskiej. Z drugiej strony muszę powiedzieć, że wszystko zaczęło się od komiksu. Komiksy w dzieciństwie inspirowały mnie do tworzenia ilustracji. Ale to komiks później popchnął mnie i do liceum plastycznego i do tego w końcu, że facet, który zaczynał jako bachor od komiksów skończył uczelnię plastyczną. I nie tylko tworzy komiksy, ale i malarstwo, rzeźbę, grafikę, rysunek itd. Jaki gatunek komiksu preferujesz? Mam tu na myśli tematykę, klimat… |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »O pracy nad serią „Najwybitniejsi naukowcy” z Jordim Bayarrim rozmawia Marcin Osuch.
więcej »Rozmowa o komiksach i nie tylko, przeprowadzona przez Marcina Osucha i Konrada Wągrowskiego ze Zbigniewem Kasprzakiem. Spotkanie z artystą odbyło się na jesieni zeszłego roku dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Poezja i atmosfera
— Dennis Wojda, Przemysław Truściński, Rafał Gosieniecki
Pasażer
— Przemysław Truściński