Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Przemysław Truściński

Przemysław Truściński
Przemysław Truściński
ImięPrzemysław
NazwiskoTruściński

Najważniejsza jest symbioza

Esensja.pl
Esensja.pl
Przemysław Truściński
« 1 2 3 »

Przemysław Truściński

Najważniejsza jest symbioza

To różnie. Najbardziej lubię rzeczy, które nazywam agresywnym surrealizmem. Surrealizm to oczywiście po to by krytycy wiedzieli w ogóle o co chodzi, bo przecież oni mają swoje wytyczone ramki. Natomiast co do agresji… Agresja zawsze się u mnie pojawia i to jest związane z emocjami. Nie należę do osób najspokojniejszych i to wiążę się też ze sztuką. Działam na szerokim obszarze czegoś, czego określenie fantastyką jest nie do końca właściwe. Dlatego używam określenia surrealizm. Coś, co jest związane z wyobraźnią. Światy, które kreuję nie do końca są prawdziwe, są związane z moją fantazją. Nie fantastyką, ale fantazją. Przybiera to bardzo różnorodne kształty - i tematycznie i formalnie, od strony plastycznej. Ci, którzy znają moje prace, wiedzą, że czasami trudno jest za mną nadążyć…
Właśnie, czy nigdy nie spotkałeś się z opinią, że rysujesz albo opowiadasz historie niezrozumiale?
Szczerze mówiąc tego rodzaju pytania i zarzuty otrzymywałem jedynie w kategoriach czytelności fabuły. I to jest coś, o co ociera się każdy twórca komiksu. Ponieważ, żeby opowiedzieć fabułę trzeba się ostro namęczyć. I mieć ogromną wiedzę. Czasami zwyczajnie się nie udaje. W końcu jesteśmy tylko ludźmi, a staramy się, by to co robimy, wychodziło coraz lepiej.
Kiedyś oczywiście w początkowym okresie spotykałem się z zarzutami, że rysunek jest nieczytelny, fabuła jest niezrozumiała. Ale po to żyję i po to dalej tworzę, żeby to jakoś szlifować. Mam nadzieję, że wychodzi to coraz lepiej. A ocena - jak zwykle - należy do odbiorcy.
Skąd czerpiesz plastyczne inspiracje?
Inspiracją jest głównie sztuka. Malarze, graficy na przestrzeni wieków. Od nazwisk, które wszyscy znamy, które znaleźć można w podręcznikach historii sztuki po nazwiska, które gdzieś tam zauważyłem. Jeżeli coś jest dobre, to zawsze będzie to jakoś na ciebie działało. I świadomie, czy też podświadomie będziesz starał się zawrzeć te oddziałowujące na ciebie elementy w tym, co sam robisz.
Specjalnie unikam nazwisk, bo jest ich naprawdę dużo. I nie uciekam przy tym, co jest modne, od inspiracji polskimi twórcami, głównie XVIII-XX wiek. Myślę, że wprawne oko wypatrzy w moich pracach nazwiska artystów, których prace musiałem kiedyś oglądać. Nie będę się też odżegnywać od stwierdzenia, że wszyscy twórcy, dokładnie wszyscy muszą się czymś inspirować. Ale co warto dodać, że inspiracją nie jest tylko sztuka. Może być to film. Jestem dzieckiem popkultury, nie tylko poprzez to, że tworzę komiksy i czytam je, ale przez to, co mnie otacza. Czyli między innymi film, który jest dla mnie ogromną inspiracją. Jestem dzieckiem Gwiezdnych Wojen, tak więc też wiadomo, że archetypowo odcisnęło się to na mojej prostej psychice. Ale nie chodzi tu tylko o tego rodzaju kino, każdy dobry film, choćby kina moralnego jak i niemoralnego niepokoju działa inspirująco, jak i wiele innych filmów nie związanych z fantastyką, obyczajowych. Podobnie dobry komiks, dobra książka. Książek nie można bagatelizować, choćby przez to, że mamy tu do czynienia ze słowem, jakże ono rozwija wyobraźnię. I też żeby to nie był argument dla przeciwników komiksów, że obrazek spłyca słowo, to też jest bzdura. Wszystko wynika w wykreowania dobrego dzieła. I nie jest ważne, czy to komiks, książka, czy muzyka.
Muzyka też jest bardzo inspirująca. Nie potrafię rysować bez muzyki. Jak się to połączy z agresywnym surrealizmem, to można się domyślać czego słucham… A poza tym bardzo często używam nazw zespołów jako tapet do różnych scenografii, przemycam je w niektórych komiksach.
Będziemy szukać… Zostałeś kiedyś nazwany beniaminkiem polskiego komiksu. Jak myślisz, na ile trafne jest to określenie?
Do dzisiaj jestem obserwatorem ligi polskiej, choć w coraz mniejszym stopniu, ale do dziś nie wiem, jak zinterpretować określenie beniaminek. Zawsze kojarzyło mi się to z taki zespołami, które dopiero wchodzą do ligi i dostają w dupę. Nie wiem, czy to jest dobre określenie w związku z tym. Natomiast chyba chodzi o to, że do tych wszystkich tuzów komiksu polskiego gdzieś zaczyna się dopisywać nazwiska tych tzw. młodych.
Po przekroczeniu trzydziestki zacząłem co prawda się powoli zastanawiać, jak to jest kurczę z tą moją młodością. Ja i pokolenie moich rówieśników od kilku lat tworzymy nowy wizerunek polskiego komiksu. To jest nowe zjawisko, które pojawiło się z konkretnymi osobami. Tak więc z tych dzieciaków, które praktycznie kończąc dopiero co liceum plastyczne zaczynały organizować pierwsze konwenty w 1991 roku, wyrosło nowe pokolenie polskiego komiksu. A kto by przypuszczał, że to, że zaczynamy robić konwenty i inne rzeczy razem, przyczyniło się do tego, że komiks w ogóle przetrwał te ciężkie czasy?
Jesteśmy animatorami zupełnie nowego ruchu. Jesteśmy częścią historii. Trzeba sobie z tego zdać sprawę na przyszłość, bo to duża odpowiedzialność. Osiadanie na laurach, których tak naprawdę wciąż jeszcze nie ma, i popuszczenia tempa, może źle się skończyć, bo teraz to my jesteśmy pokoleniem kreatywnym. Ale nadchodzą kolejne pokolenia. Wciąż spotykam się z młodymi twórcami, którzy właśnie kończą licea, a którzy już jakieś rzeczy rysują. Tak więc będzie coraz lepiej. Jak tylko nadąży rynek wydawniczy, to będzie pięknie…
I odbiorca…
A odbiorca bardzo szybko się uczy, bo z Kaczorów Donaldów wyniki sprzedaży wskazują, że już teraz przerzucają się na te rzeczy bardziej inteligentne. Thorgal, który jest dalej hitem, uniwersalnym, ale to jest jakby fenonem społeczno-artystyczno-socjologiczny oraz inne komiksy, inne serie, które mamy w księgarniach. Są już konkretne wyniki sprzedaży, wyniki finansowe, które powodują, że wydawcy puszczają następne komiksy. I jak widzimy nie są one stricte artystyczne, choć na nie przyjdzie niedługo też czas. Najpierw musimy wychować społeczeństwo.
A jakie mamy zasoby rysowników, którzy są w stanie podołać rynkowi, jakie są możliwości odbiorcy, a jaka rola wydawców? Obserwujesz to z innego punktu widzenia…
Najważniejsza jest symbioza. Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że wszyscy - twórcy, wydawcy, krytycy, dziennikarze, media - wszyscy jesteśmy potrzebni, żeby rynek zaczął działać. No i oczywiście odbiorca, bo to dla niego wszystko jest robione. Ale wszyscy powinni zdawać sobie sprawę, że jeśli któryś z tych czynników zawodzi, to nic nie osiągniemy. Możemy sobie teraz wynaleźć jakiś stosowny termin na to wszystko i powiedzieć, że jesteśmy obserwatorami udanej reanimacji polskiego rynku komiksowego, który załamał się w latach 80. Ale wtedy w połowie lat 80 to były odgórne decyzje i nie mieliśmy nic do gadania.
Natomiast to wszystko, co dzieje się teraz jest ważne i powinniśmy z tego korzystać. Nie na zasadzie animozji i innych kretynizmów. Ale zacząć to wszystko ubierać w jakieś skoordynowane działania. Takie działania wykazują duże wydawnictwa, jak Egmont czy Siedmioróg, ale i te mniejsze, i AQQ i Krakersy i Produkt, który jest fenomenem na rynku. To też się wyraża w konkretnych wynikach finansowych. Przecież my jesteśmy od tego, żeby coś dla odbiorcy tworzyć, a odbiorca od tego, żeby nam za to zapłacić. I to jest normalny układ.
A z pojęć underground itp. to wyrosłem w liceum, kiedy przestałem koguty nosić. Natomiast co jest ważne to mamy swoje pasje, i chcemy je robić coraz konkretniej, profesjonalnie, jakkolwiek to zwać i do tego właśnie potrzebni są scenarzyści, profesjonalni scenarzyści, profesjonalni rysownicy, profesjonalni wydawcy i profesjonalni odbiorcy.
A pomiędzy wydawcami i odbiorcami jest oczywiście grupa krytyków, dziennikarzy, którzy są w stanie albo coś wypromować albo zniszczyć. To też jest bardzo ważny aspekt. Tutaj taki apel do dziennikarzy, żeby zdawać sobie sprawę ile jest warte jedno zdanie, ile ono może wyrządzić dobrego lub złego. Starajmy się jak najbardziej obiektywnie patrzeć na wszystkie komiksowe wydarzenia w Polsce. Nie skupiać się do końca na swoich osobistych osądach, tylko na tym, jak można wpływać na odbiorcę, wskazywać mu pewne drogi. Dziennikarz mówi o swoim własnym guście, który jest mniej lub bardziej obiektywny i ma ogromną siłę oddziaływanie przez słowo. Można wyrządzić komuś krzywdę, bo gustów jest wiele. Najważniejsze by wskazać, że taka rzecz się ukazuje, mam o tym takie a nie inne zdanie, ale i tak zapraszam do lektury.
Bo to teraz wszystko się rozgrywa. Właśnie toczy się batalia o reanimację komiksu w Polsce i powinniśmy odczuwać pewną odpowiedzialność za to wszystko, co robimy. Wychowujemy kolejne pokolenia, które mam nadzieję, że staną się w przyszłości odbiorcami tego, co będziemy dalej tworzyć. A krytycy będą musieli dalej coś opisywać i tak to się wszystko potoczy.
Kondycja twórców polskich, jak słyszę, jest bardzo dobra. Mamy do czynienia z profesjonalną kadrą, zajmują się robieniem komiksów i robią to bardzo dobrze. To niekoniecznie są ludzie szkoleni w liceach plastycznych, w akademiach sztuk pięknych, ale i ludzie, którzy żyją pewną pasją i robią to profesjonalnie.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »
Jordi Bayarri<br/>Fot. Irene Marsilla, lasprovincias.es

Staram się, żeby to nie były suche, biograficzne fakty
Jordi Bayarri

7 VIII 2023

O pracy nad serią „Najwybitniejsi naukowcy” z Jordim Bayarrim rozmawia Marcin Osuch.

więcej »

Postanowiłem „brać czas”
Zbigniew Kasprzak

29 I 2023

Rozmowa o komiksach i nie tylko, przeprowadzona przez Marcina Osucha i Konrada Wągrowskiego ze Zbigniewem Kasprzakiem. Spotkanie z artystą odbyło się na jesieni zeszłego roku dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Poezja i atmosfera
— Dennis Wojda, Przemysław Truściński, Rafał Gosieniecki

Pasażer
— Przemysław Truściński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.