Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Clive Barker
‹Wąwóz Kamiennego Serca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWąwóz Kamiennego Serca
Tytuł oryginalnyColdheart Canyon
Data wydania26 października 2003
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
ISBN83-89004-59-3
Format623s. 115x180mm
Cena40,-
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wąwóz Kamiennego Serca

Esensja.pl
Esensja.pl
Clive Barker
1 2 3 »
Prezentujemy początek nowej powieści Clive′a Barkera „Wąwóz Kamiennego Serca”. Dzięki niej przeniesiecie się w świat gwiazd srebrnego ekranu i poznacie tajemnice skrywane przez niektóre z nich…

Clive Barker

Wąwóz Kamiennego Serca

Prezentujemy początek nowej powieści Clive′a Barkera „Wąwóz Kamiennego Serca”. Dzięki niej przeniesiecie się w świat gwiazd srebrnego ekranu i poznacie tajemnice skrywane przez niektóre z nich…

Clive Barker
‹Wąwóz Kamiennego Serca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWąwóz Kamiennego Serca
Tytuł oryginalnyColdheart Canyon
Data wydania26 października 2003
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca MAG
ISBN83-89004-59-3
Format623s. 115x180mm
Cena40,-
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Prolog – Wąwóz
Noc ściele się nad Wąwozem Kamiennego Serca. Znad pustyni wieje wiatr.
Santa Ana, tak się ten wiatr nazywa. Wieje znad Mojave, niosąc uczucie niemocy i groźbę pożarów. Niektórzy twierdzą, że zawdzięcza nazwę świętej Annie, matce Maryi; inni – że generałowi meksykańskiej kawalerii Santa Anie, który w swoim czasie wzniecił wiele zamętu; są i tacy, którzy utrzymują, że nazwa wiatru pochodzi od słowa „santanta”, czyli „diabelski wicher”.
Mniejsza jednak o nazwę, oto fakty: Santa Ana wieje jakby prosto z pieca i niesie ciężki, słodkawy aromat, jak gdyby wchłonął wonie wszystkich strząśniętych po drodze kwiatów – bzów i dzikich róż, szałwi i ohydnych bieluni, heliotropów i krzewów kreozytowych; jakby owionął je wszystkie swoim rozpalonym oddechem i przeniósł wprost do ukrytego przed światem wąwozu.
Naturalnie kwiatów nie brakuje i w samym wąwozie. Można by wręcz powiedzieć, że Wąwóz Kamiennego Serca jest zadziwiająco zielony. Niektóre rośliny przywiał tu z daleka właśnie ten palący wicher, Santa Ana; inne zakiełkowały z odchodów wędrujących tędy dzikich zwierząt – jeleni, kojotów i szopów; jeszcze inne rozpleniły się z ogrodów pałacu marzeń, który niezagrożony włada tym skrawkiem Hollywood. Te ostatnie to obce kwiaty, orchidee i lotosy, nie przycinane i nie podlewane odkąd ogrodnicy, którzy się nimi opiekowali, odeszli, zostawiając zielone zakątki (niegdyś tak przez nich cenione) na pastwę natury.
Z niewiadomych powodów wszystkie rosnące tu kwiaty mają w sobie jakąś gorycz. Nawet wygłodniałe jelenie, przepłoszone ze swoich odwiecznych terenów przez turystów odwiedzających Fabrykę Snów, nie zabawią dłużej w wąwozie. Owszem, spacerują po skalnych grzbietach, zapuszczają się w dół stromych zboczy, a ciekawość – zwłaszcza wśród młodszych osobników – sprawia, że przeskakują spróchniałe płoty i walące się ściany i docierają do sekretnych zakamarków ogrodu, ale nigdy nie zostają tam zbyt długo.
Może nie chodzi tylko o to, że płatki kwiatów i liście drzew gorzko smakują. Może wokół zapuszczonych altan słychać w powietrzu zbyt wiele szeptów, których dźwięk płoszy zwierzęta. Może za dużo obcych istot ociera się o ich drżące ciała, gdy przemierzają zarośnięte ścieżki. Może pasąc się na zdziczałych trawnikach podnoszą wzrok, dostrzegają w stojącym przed nimi posągu cień życia i, przerażone swoją omyłką, rzucają się do ucieczki.
A może czasem wcale się nie mylą.
Być może.
Wąwóz jest za pan brat z „być może”, z ewentualnościami, które mogą nigdy się nie ziścić. Najwyraźniej czuje się to w taką noc jak ta, kiedy wonny wiatr wzdycha nad pustynią, a mieszkające w wąwozie dusze tęsknią za tym, o czym śniły, że do nich należy – albo za tym, o czym śniły, że śnią. Ich głosy są tak ulotne, że ludzkie ucho nie byłoby w stanie ich wychwycić, nawet gdyby był w wąwozie ktoś, kto nasłuchuje – a to się nigdy nie zdarza.
Chociaż nie, to nie jest do końca prawda. Od czasu do czasu trafia się jakiś nieustępliwy człowiek, któremu udaje się znaleźć drogę do tej doliny luksusu i łez – może to być turysta, a nawet cała rodzina turystów, która uprze się zbadać to, co nieznane, leżące w bok od wytyczonej w przewodniku trasy. Będą szukać miłosnego gniazdka słynnego amanta, liczyć na przelotne spotkanie z gwiazdą, która niczego nieświadoma wyjdzie z psem na spacer. Bywa i tak, że ktoś zakrada się do wąwozu celowo, wiedziony niejasnymi wzmiankami w historii Hollywood. Ci nieliczni goście są ostrożni; można by nawet powiedzieć, że żywią coś w rodzaju nabożnej czci do tego miejsca. Wszyscy jednak, bez względu na to, jak przybyli, opuszczają Wąwóz Kamiennego Serca tak samo: w pośpiechu, oglądając się nerwowo przez ramię. Nawet największe prymitywy i prostacy, którzy twierdzą, że nie ma w nich ani krzty duchowości, uciekają zaniepokojeni tym, co wyczuwają w powietrzu. Przekonują się, że ich szósty zmysł jest znacznie bardziej wyczulony niż sądzili. Dopiero kiedy wymkną się natrętnym cieniom wąwozu i padnie na nich blask neonów na Bulwarze Zachodzącego Słońca, wycierają lepkie od potu dłonie i zachodzą w głowę, czego się wystraszyli w tak niewinnie wyglądającym miejscu.
Część pierwsza – Cena polowania
1
– Pańska żona miała już dość zwiedzania zamku, panie Zeffer? – zapytał ojciec Sandru widząc, że drugiego dnia przystojny, smutny mężczyzna w średnim wieku przyszedł sam.
– Ta pani nie jest moją żoną – odparł Zeffer.
– Ach tak… – Współczujący ton zdradzał, że mnich nie pozostał bynajmniej obojętny na wdzięki Katyi. – Żałuje pan tego, prawda?
– Owszem – przyznał nieco skrępowany Zeffer.
– To bardzo piękna kobieta.
Mówiąc, mnich obserwował twarz Zeffera, ale ten nie miał ochoty na dłuższą spowiedź.
– Jestem jej menedżerem – wyjaśnił. – Poza tym nic nas nie łączy.
Jednakże ojciec Sandru łatwo nie rezygnował.
– Po tym, jak wczoraj państwo poszliście, – mówił, a ojczysty język rumuński zaznaczał się delikatnie w jego angielskim – jeden z braci stwierdził, że jest najpiękniejszą kobietą, jaką widział w życiu… Cielesną kobietą, naturalnie – dodał po chwili wahania.
– Nawiasem mówiąc: ma na imię Katya – powiedział Zeffer.
– Wiem o tym, wiem – przytaknął pospiesznie braciszek, przeczesując palcami splątaną, siwiejącą brodę. Zerknął z ukosa na Zeffera.
Trudno byłoby o większy kontrast niż stanowili ci dwaj: krągły Sandru o zaczerwienionej twarzy, w przykurzonym brunatnym habicie, i szczupły, elegancki Zeffer w jasnym płóciennym garniturze.
– Jest gwiazdą filmową, tak?
– Widział ojciec któryś z jej filmów?
Sandru skrzywił się, odsłaniając garnitur zaniedbanych zębów.
– Nie, skądże. Nie oglądam takich rzeczy. W każdym razie niezbyt często. Ale w Ravbacu jest takie małe kino i niektórzy młodsi braciszkowie bywają w nim dość regularnie. Oczywiście uwielbiają Chaplina. I jest jeszcze taka… jak to się mówi? Kobieta-wamp?
– Wamp – przytaknął rozbawiony Zeffer. – To dobre słowo.
– Theda Bara.
– Oczywiście. Znamy Thedę.
Wtedy – czyli w 1920 roku – wszyscy znali Thedę. Theda Bara była jedną z najsłynniejszych aktorek na świecie. Podobnie jak Katya. Obie były sławne i w obu wypadkach sława ta miała cudownie dekadencki posmak.
– Następnym razem wybiorę się z którymś z braci, żeby ją zobaczyć.
– Tak się zastanawiam… Czy ojciec zdaje sobie sprawę, jakiego rodzaju kobiety gra Theda Bara?
Krzaczaste brwi ojca Sandru uniosły się w wyrazie zdumienia.
– Mam już swoje lata, panie Zeffer. W Biblii jest pełno takich kobiet. Takich wampów. To kurwy, prawda? Babilońskie ladacznice. Wodzą mężczyzn na pokuszenie, a potem ich niszczą?
Zeffer roześmiał się, słysząc tak dosadne słowa w ustach Sandru.
– Mniej więcej – zgodził się.
– A jaka jest naprawdę Theda Bara?
– Naprawdę nazywa się Theodosia Goodman i pochodzi z Ohio.
– I jest zgubą mężczyzn?
– W świecie rzeczywistym? Wątpię. Z pewnością zdarza jej się czasem urazić czyjeś wybujałe ego, ale to wszystko.
Ojciec Sandru był chyba lekko rozczarowany.
– Przekażę braciom, co mi pan powiedział. To bardzo interesujące. A teraz… Może wejdziemy do środka?
Willem Matthias Zeffer był człowiekiem światowym. W swoim czterdziestotrzyletnim życiu mieszkał w Paryżu, Rzymie, Londynie i – przez krótki okres – w Kairze. Obiecał sobie, że wyprowadzi się z Los Angeles – gdzie próżno by szukać sztuki lub choćby woli jej tworzenia – gdy tylko publiczność znuży się Katyą, a samej Katyi znudzi się odrzucanie jego oświadczyn. Wtedy się pobiorą i wrócą do Europy; znajdą sobie dom, w którego kościach drzemie prawdziwa historia, w przeciwieństwie do podrabianego hiszpańskiego dworku, który Katya kazała zbudować za grube pieniądze w jednym z wąwozów w Hollywood.
Zanim zaś to nastąpi, musiał szukać estetycznej pociechy w dziełach sztuki kupowanych podczas wycieczek za granicę: meblach, kobiercach, rzeźbach. Miały mu wystarczyć do czasu, gdy znajdzie zamek nad Loarą albo osiemnastowieczny dom w Londynie; miejsce, w którym nie będzie mu się robiło niedobrze od taniego hollywoodzkiego manieryzmu.
– Podoba się panu w Rumunii? – zapytał ojciec Sandru, otwierając zamek masywnych dębowych drzwi u stóp schodów.
– Naturalnie – przytaknął Zeffer.
Sandru spojrzał na niego z ukosa.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Zagubiony orgazm
— Qualis

Tegoż twórcy

Ewangelia według św. Clive’a
— Jacek Jaciubek

Faust w stylu gore
— Jędrzej Burszta

Diabeł tkwi w druku?
— Anna Kańtoch

Fotografie umierającego świata
— Cyryl Twardoch

Barkera opowieść niesamowita
— Qualis

Krótko o książkach: Listopad 2004
— Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz

Zaczarowany dywan
— Tomasz Kujawski

Bez skrępowanej wyobraźni
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.