Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jacek Dukaj
‹Król Bólu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKról Bólu
Data wydania25 listopada 2010
Autor
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-08045-37-4
Format824s. 145×205mm; oprawa twarda
Cena59,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Oko potwora

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »

Jacek Dukaj

Oko potwora

FRAGMENT 2
– Maszyna, mój drogi panie, to grzech człowieka.
Miał siedemdziesiąt sześć lat, z górą osiemnaście szefował Instytutowi. Po wylewie przeszedł na emeryturę. Odwiedzałem go w jego willi nadmorskiej, wylegiwał się na drewnianym leżaku nad wydmami. Otyła czarnoskóra pielęgniarka przynosiła mu ciepłe mleko i pastylki do połknięcia. Mówiła do niego: „słodziutki”; mówiła: „zuch, zuch”. My mówiliśmy: „profesorze”; nigdy inaczej.
Nie wiadomo, czy Profesor zaczął swój eksperyment przed czy po wylewie. Czy wylew był przyczyną. Miał swoje laboratorium w podziemnych kondygnacjach Instytutu i jedynie on decydował, kogo dopuści do tajemnic. Aż zniknął, wszczęto poszukiwania i dopiero przepaliwszy drzwi pancerne, znaleziono go tam, przegryzającego się na ślepo przez jelita gigantycznego kalkulatora elektronowego, znaleziono go konającego z wycieńczenia, z połową mózgu na wierzchu. Na niewygaszonych ekranach i w koślawych notatkach miał wzory Wielkiej Teorii Unifikacyjnej.
Nikt nie potrafił jej odtworzyć w całości. Sam Profesor, uratowany, nie potrafił jej odtworzyć – nie posiadał już tej części mózgu.
Siadałem przy nim na piasku, rysowałem patykiem figury, śpiewałem Profesorowi stare piosenki i zadawałem dziecięce zagadki. Chodziło o to, żeby znaleźć drogę powrotną do Sezamu.
Znosił mnie z pogodną melancholią. Pobłażliwie kiwał głową.
– Pan ciągle w to wierzy.
– W co?
W odpowiedzi wykrzywiony artretycznie palec Profesora wędruje do skroni.
Czy najpierw nastąpił wylew, i Profesor, aby ratować uszkodzony mózg, zadecydował sprotezować się maszyną liczącą – czy też to właśnie zabawy ze sztukowaniem płatów czołowych szafami lamp próżniowych i pamięci taśmowych spodowały udar podczaszkowy?
Jedno wiedzieliśmy: istniała Wielka Teoria, wedle zapisków poczynionych własną ręką Profesora – kompletna, spójna i niewywrotna, z dowodami i testowalnymi przewidywaniami, z chmurą hipotez komplementarnych, z tysiącznymi zastosowaniami fizykalnymi. Istniała, istniała, lecz gdzieś po drugiej stronie granicy, tam za mostem, za ciemnością.
Przynosiłem mu te notatki oraz wydruki z uratowanych pamięci maszynowych. Pokazywałem wzory, odłamki jego odkrycia.
Kręcił głową. (Blizny ukazywały się spod bandaży i włóczkowej czapki).
– Nie wiem, nie rozumiem.
– Może sobie profesor chociaż przypomni.
– Jestem zbyt głupi.
Teraz zapewne istotnie był.
Powstała idea powtórnego przebycia całej jego drogi, krok po kroku, stąpając po śladach Profesora. Zgłaszali się ochotnicy, w rzeczy samej ochotników mieliśmy mrowie, rozpalonych nadzieją kandydatów na geniuszy. Nie przerażała ich konieczność trepanacji czaszki i eksperymentalnego okablowania przodomózgowia. Niektórzy sami z siebie przejawiali naukową błyskotliwość, przynosili zaiste imponujące listy publikacji. Tu jednak sytuacja była wyjątkowa: oto pojawiła się szansa dokonania odkrycia z góry potwierdzonego, z góry gwarantowanego. Skarb istniał i nawet wiedzieli, jak wygląda – należało jedynie się doń przebić.
Profesor wysłuchiwał moich raportów z tych ekskursji w ciemne kontynenty fizyki z łagodnym rozbawieniem, może i zaciekawiony, ale nie bardziej niż rezultatami wyścigów motorowych albo prognozą pogody na dzień następny.
– Co pan powie, co pan powie – kręcił głową. – I jak, przeżył?
Przeżywało wielu. Niektórzy utrzymywali nawet, że istotnie dokonali odkrycia – nie byli w stanie po rozłączeniu odtworzyć brakujących fundamentów Teorii, ale przysięgali, że pamiętają uczucie olśnienia: zachowali bardzo jasne wspomnienie pewności dotknięcia prawdy, objęcia myślą całości abstrakcyjnej konstrukcji – na tę sekundę przed kollapsem, na moment przed krwotokami, pożarami, eksplozjami lamp, omdleniami, udarami, spięciami elektrycznymi, spopieleniem bezpieczników, awariami skrzyń nadprzewodników. Jeśli uchodzili z życiem, to z wyżeganą materią mózgową, wpółsparaliżowani, głusi albo ślepi albo niemi, albo bez ośrodków uczuciowych, albo bez ośrodków logiki, albo bez czasowników, albo bez imienia i nazwiska. Odwożono ich z Instytutu niczym ofiary-inwalidów z linii frontu jakiejś barbarzyńskiej wojny – niech wracają na tyły bohaterowie zmagań Rozumu z Naturą, niech goją rany. Tu już świeże pułki nacierają, suną w mgłę trującą i pod deszcz bomb nowe mózgi.
Zmieniali się też generałowie. Inne strategie brały górę. Czy rzeczywiście trzeba łączyć korteks białkowy z elektronowym? Czy nie chodzi po prostu o wielkość systemu logicznego, obojętnie z czego utworzonego? Zaciemniliśmy pół hrabstwa, nadwyrężywszy pobliskie elektrownie.
Profesor częstował mnie cukierkami ślazowymi.
– Maszyna, mój drogi panie, to grzech człowieka.
– Co Profesor ma na myśli?
Wskazał psa goniącego mewy po wydmach.
– Moglibyśmy dosztukować mu trzecią, czwartą, piątą półkulę, skumulować w sumie coś na podobieństwo ludzkiej inteligencji… prawda? Ale po co wtedy w ogóle doklejać do tego psa? Po co męczyć zwierzaka?
Czy krył się za tym jakiś głębszy argument, donioślejsza wiedza? Czy tylko wspomnienie posiadania wiedzy?
Nie przekonywał mnie przecież żadnymi wywodami logicznymi, nie czułem się przekonywany. A jednak to wówczas zagnieździł się we mnie ów niepokój, przeczucie nieuchronnego załamania, które już nigdy mnie nie opuściło, rosnąc wciąż i tężejąc.
Zdaje mi się, że podświadomie próbowałem Profesora nie tyle zrozumieć – bo właśnie do rozumienia nie podawał on nic – co zdekodować, rozszyfrować, wyinterpolować. Fizycy w Instytucie opowiadali mi o modelach kosmologii holograficznej: wszystko znajduje się na powierzchni wszechświata, cała informacja zawiera się w granicy. Jeździłem do niego nad morze co drugi, co trzeci dzień, zostawałem do zmroku.
Grzmot fal wymuszał milczenie. Profesor nie schodził na samą plażę, bo laska zapadała się w piasku. Spacerowaliśmy starymi alejkami zdziczałego parku nadbrzeżnego. Lubił przyglądać się kroplom wody ściekającym powoli po liściach, po igliwiu, korze. Ponad rykiem morza nasłuchiwał odgłosów wiatru, zawsze go zaskakiwały, obracał się, zdumiony, może spodziewając się za sobą czyjejś obecności – a to tylko wiatr grał. Gdyśmy się już oddalili we względną ciszę, bardzo szybko tracił wątek rozmowy; nie były możliwe wymiany zdań dłuższe niż na sześć, osiem kwestii, potem Profesor wracał po pętli do punktu wyjścia albo całkowicie porzucał temat. W kieszeni szlafroka nosił zawsze najnowszy numer lokalnej gazety, notował na marginesach miękkim ołówkiem. Raz, gdy przysnął na leżaku, podebrałem mu tę gazetę z nadzieją odnalezienia w jego notatkach wskazówek. Były to wszakże zbitki słów, które nic mi nie mówiły, często przypominające wręcz przedszkolne rymowanki. W kilku rozpoznałem urywki zdań, które sam niedawno wypowiedziałem. Ale nie wiązały się z niczym konkretnym: przymiotnik i przymiotnik, czasownik na przysłówku, trzy rzeczowniki skojarzone po brzmieniu sylab. Zakreślał także fragmenty tekstu w artykułach. Może powinienem był przekazać tę gazetę fizykom. Ale znałem przecież podobne lingwistyczne rorschachiany z historii innych przypadków urazów neuralnych. Profesor prawdopodobnie postrzegał w ten sposób cały świat: łącząc przedmioty i znaczenia w dużej części na chybił-trafił. Nie tylko Wielką Teorię Unifikacyjną wyrwał sobie z mózgu razem z kablami i elektrodami. Nieraz widziałem, jak powstrzymuje rękę, która już unosiła się, by drapać rany pod bandażami. Mimo woli przechylał się na tamtą stronę. Może to nie wiatru nasłuchiwał, może to nie jego odgłosy go myliły. Ból to sygnał organizmu – a jaki jest jego odpowiednik dla intelektu? Ten ból fantomowy po amputowanym rozumie – który był rozumem Profesora tylko przez kilkanaście godzin, lecz cóż to były za godziny! – ten ból musiał go prześladować w każdej sekundzie przytomności, potworne, niewyrażalne poczucie braku, doświadczenie pustki, utraty. Utraty czego? Przez moment był człowiekiem; moment minął, odpadły stukrotne protezy kognicji, pozostał pies. I cóż nam teraz wyszczeka, cóż wyskamle?
Wracałem do siebie i ledwo przekroczywszy próg mieszkania, miałem już pewność odwrotną: że to tylko moje wrażenia i wyobrażenia, a nie opis rzeczywistego stanu Profesora.
Wszystko to jednak musiało się przecież układać w konkretny profil, w odcisk, wybity w glinie ślad prawdy, która tak boleśnie zrykoszetowała Profesora. Był pierwszą ofiarą, w tym niepowtarzalną, iż wszyscy następni już wiedzą, że ogień parzy, że woda moczy, a Słońce oślepia – on zaś poszedł z umysłem otwartym, bezbronnym, nieświadomy granicy.
– Cokolwiek zbudują, zapadnie się.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

25 X 2010   11:27:29

„Eden”, wersja à la Dukaj…? 8-)

25 X 2010   12:07:02

Dukaj następcą Lema? Cóż, jeśli nie on to kto?

25 X 2010   22:57:16

Mam nadzieję, że Dukaj jednak będzie pierwszym Dukajem, a nie drugim Lemem...

31 X 2010   17:47:17

trybut dla Lema, utrzymane w klimacie oldkulowego sajens fikszyn ;]. Jeszcze wyjdzie,że bardziej lemowe niż sam Lem. i Zajdel.

04 XII 2010   00:04:17

otoczka -lemowa, treść - już niezbyt

26 II 2011   18:19:44

Otoczka lemowa, bo we wstępie do tego opowiadania/powieści Dukaj przytacza fragment tekstu Lema. Całość jest rozwinięciem tego pomysłu, z dodanymi innymi przemyśleniami autora.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Człowiek przekraczający
— Daniel Markiewicz

Piołunnik
— Jacek Dukaj

Król Bólu i pasikonik
— Jacek Dukaj

Linia oporu
— Jacek Dukaj

Tegoż twórcy

O tym, czego nie boi się Dukaj
— Mieszko B. Wandowicz

Człowiek przeżywający
— Joanna Kapica-Curzytek

Przeczytaj to jeszcze raz: My nie marzniemy
— Anna Nieznaj

Przeczytaj to jeszcze raz: Dryf
— Beatrycze Nowicka

Nanomagia i chłopięce marzenia
— Beatrycze Nowicka

Wieczność porasta rdzą
— Justyna Lech

Scena za ciasna na Lód
— Karolina „Nem” Cisowska

Esensja czyta: Luty-marzec 2010
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk

Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.