Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jeff VanderMeer
‹Finch›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFinch
Tytuł oryginalnyFinch
Data wydania18 lutego 2011
Autor
PrzekładRobert Waliś
Wydawca MAG
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-194-2
Format392s. 135×202mm; oprawa twarda
Cena39,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Finch

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeff VanderMeer
« 1 2 3 »

Jeff VanderMeer

Finch

Odsłonięty przekrój poprzeczny ciała rozciętego niemal dokładnie w pasie zafascynował Fincha. Prawie się zapominając, dźgnął tkankę długopisem.
Cięcie było tak czyste, tak precyzyjne, że nie dostrzegł żadnego rozdarcia. Żadnego krwotoku. Widział warstwy. Szarą. Żółtą. Zieloną. Ciemnoczerwony rdzeń. (Nie odważył się spytać: „Czy zawsze jest tak ciemny, czy dopiero po śmierci?”). Wewnątrz rdzenia zauważył zarys organów.
– Czy to… normalne? – spytał Finch Heretyka.
– Normalne?
– Chodzi mi o brak krwi, proszę pana – odparł Finch.
Finch wiedział, że szare kapelusze krwawią. Krew nie wypływała z nich strumieniem ani dużymi kroplami, nawet w przypadku głębokiego zranienia, lecz kapała jak woda z nieszczelnego kranu. Rany kłute goiły się niemal natychmiast. Zabicie szarego kapelusza wymagało wiele czasu i cierpliwości.
– Nie, to nie jest normalne. – Wilgotne ciało Heretyka znalazło się tuż przy nim. Jego zapach kojarzył się ze śmieciami i palonym szkłem. Przyprawiał Fincha o mdłości.
– Nic z tego nie jest normalne – wtrącił Stronnik, ale został zignorowany.
Finch podniósł wzrok na Heretyka. Z tej perspektywy widział blade podgardle na długiej szyi.
– Czy pan wie, kim… – Finch się zawahał. Szare kapelusze nie lubiły być nazywane „szarymi kapeluszami”, ale on nie potrafił wymówić słowa, którego same używały. Farseneeni czy fanaarcensitii? Stronnik krążył wokół nich, robiąc zdjęcia grzybowym okiem.
– Czy pan wie, kim on był? – spytał w końcu Finch, wskazując martwego szarego kapelusza.
Heretyk wydał z siebie taki odgłos, jakby coś pękło.
– Nie. Nie jest nam znany. Nie potrafimy go zobaczyć. – Finch rozumiał, że nie chodzi o zwykłe patrzenie przez okno.
– Czy próbowaliście…? – Nie potrafił dokończyć tego zdania. Było zbyt absurdalne. A zarazem przerażające. Czy próbowaliście zjeść trochę jego ciała, by odczytać wspomnienia?
Heretyk wystarczająco długo obracał się wśród ludzi, by odgadnąć, co Finch ma na myśli.
– Owszem. Nie odczytaliśmy niczego sensownego.
Finch na chwilę się rozluźnił. Zapomniał, że Heretyk może posłać jego, Sintrę i wszystkich, których zna, do obozów pracy.
– Skoro wy nie potrafiliście tego odcyfrować, to jak ja mam to zrobić?
Nagle zesztywniał. Richard Dorn, dobry glina, zadawał Heretykowi zbyt wiele pytań. Umierał dziewięć miesięcy.
W tym przypadku strzał w głowę.
Szary kapelusz tylko odrzekł:
– Może tobie bardziej się poszczęści dzięki świeżemu spojrzeniu.
Heretyk wyciągnął spod szaty woreczek i go otworzył. Finch podniósł się i stanął z boku, podczas gdy szary kapelusz posypywał oba ciała drobnym zielonym proszkiem. Finch mógłby to zrobić samemu, wykorzystując swój zapas, ale Heretykowi sprawiało to przyjemność. Z jakiegoś powodu.
– Wiesz, co robić – powiedział Heretyk.
Z czasem z głów obu ofiar wyłonią się bulwy pamięci. Czy aby fanaarcensitii zbytnio nie polegają na tym, co dla nich wygodne? Tylko grzyby, żadnych autopsji. Chociaż i tak brakuje specjalistów, którzy mogliby je przeprowadzać.
Finch ponownie poczuł mdłości.
– Ale ja jeszcze nigdy. Nie jestem szarym kapeluszem. To znaczy, nie należę do pana ludu.
– My nie gryziemy. – Niezwykłe oblicze przeciął jeszcze szerszy uśmiech. Znów rozległ się śmiech, tym razem gorszy.
Finch również się roześmiał, słabo.
– Zapisz wszystko, czego doświadczysz, niezależnie od tego, czy to zrozumiesz.
Na szczęście, Heretyk odwrócił wzrok.
– Szary kapelusz i człowiek. Zginęli w taki sposób. Musimy wszystkiego się dowiedzieć.
– Tak jest – odrzekł Finch, krzywiąc się.
Wyglądało na to, że Heretyk wziął to skrzywienie ust za uśmiech. Idąc do drzwi, poklepał Fincha po łokciu. Finch zadrżał. Szary kapelusz przypominał w dotyku mokre martwe liście, pozszywane i wypchane mięsem.
– Rano czekam na raport – rzekł Heretyk. – A potem na kolejne, Finch. – Znów ten śmiech.
Wreszcie odszedł. Połknęły go cienie w korytarzu, drzwi mieszkania otworzyły się i zamknęły.
Finch słyszał swój oddech. Płytki. Gwałtowne paniczne bębnienie serca. Motyle mrugnięcia Stronnika, który wciąż robił zdjęcia.
Wziął wdech. Drugi. Zamknął oczy.
Słoneczny dzień nad rzeką. Piknik z lunchem. Drzewo rzucające cień. Długa, chłodna trawa. Z Sintrą.
2
Żadnych widocznych ran postrzałowych ani kłutych. Żadnych tatuaży ani innych wzorów. Stękając z wysiłku, Finch na chwilę odwrócił mężczyznę, który wydawał się cięższy niż powinien. Ciepła skóra, twarde ciało. Widząc ułożenie rąk, Finch podejrzewał, że są złamane. Przebarwienie na krawędzi ust. Zaschnięta krew? Kiedy skończył, mężczyzna wrócił do poprzedniej pozycji, jakby spoczywał tak od stu lat.
Nie było sensu oglądać szarego kapelusza. Na ich skórze nie pozostawały żadne ślady, oparzenia ani rany kłute. Wszystko się zasklepiało. Poza tym, przyczyna śmierci była oczywista. Czyż nie? Jednakże Finch nie chciał zakładać morderstwa. Na razie.
Z czterech „morderstw”, które wydarzyły się w jego sektorze w minionym roku, dwa okazały się samobójstwami, a jedno zgonem z naturalnych przyczyn. Czwartą sprawę rozwiązano w ciągu jednego dnia.
Co innego zniknięcia.
Wstał. Popatrzył na układ ciał. Coś w nim było. Zupełnie jakby pozowali. Jakby ktoś ich ułożył. No i jeszcze szyja mężczyzny, na wpół ukryta pod kołnierzykiem koszuli. Czy kark został… skręcony? Trudno było cokolwiek stwierdzić w przypadku szarego kapelusza. Miał niemożliwie długą, gładką szarą szyję. (Czy to oznacza, że Heretyk jest stary, a ten tutaj młody?). Również wykręconą.
Finch zerknął na stary, uginający się sufit. Mniej więcej dziesięć stóp.
– Wygląda to tak – powiedział – jakby obaj spadli.
Czy właśnie ten odgłos usłyszeli sąsiedzi?
– Pierwsze ujęcie z kamery-spory pokazuje ich na podłodze – odezwał się Stronnik.
Finch zupełnie o nim zapomniał.
Odwrócił się i popatrzył na Stronnika. Ten odwzajemnił spojrzenie. Przy każdym mrugnięciu robił Finchowi zdjęcie.
– Mógłbym…
– Co? – odparł Stronnik. – Co mógłbyś?
Mógłbym wyrwać ci to oko gołymi rękami. Ta myśl go zaskoczyła.
– Wiesz co myślę? – rzekł Stronnik.
Finch stłumił irytację. Starał się pamiętać, że każdy ze Stronników ma nie więcej niż sześć lat. Zbuntowana młodzież, nieważne w jakim wieku. Wszyscy naturalnie bladzi. Albo uczynieni bladymi. Ludzie, którzy otrzymali grzybowe zastrzyki i którym się to spodobało, niech Truff ma ich w opiece. Czuli adrenalinowego kopa dzięki wzmocnionemu zmysłowi wzroku. Ulepszonemu za pomocą grzybowych narkotyków generowanych wewnątrz oka. Pompowanych do mózgu. W pewnym sensie oko przez cały czas spoglądało do ich wnętrza.
Nigdy się nie dowiem, co myślisz. Nawet za milion lat.
– Zgłosiłeś się na ochotnika – powiedział Finch, wskazując oko Stronnika. – To cię czyni szalonym. Dlatego nie zależy mi na poznaniu twojej opinii.
Stronnik zachichotał.
– Już to wszystko słyszałem. A ty nigdy się nie dowiesz, co tracisz… Ale oto, co myślę, niezależnie od tego, czy cię to interesuje. Ten mężczyzna tak naprawdę nie był człowiekiem. Nie w pełni. Akurat ja wiem, o czym mówię, czyż nie? I coś poszło nie tak. Być może oni nie zginęli tutaj, ale zostali… czy ja wiem… przeniesieni.
Finch obdarzył Stronnika długim spojrzeniem, po czym ponownie przyklęknął obok ciała mężczyzny. Druga część wypowiedzi Stronnika miała mniej sensu od pierwszej.
– Po prostu wykonuj swoją pracę.
Ja się zajmę swoją.
Stronnik zamilkł. Poczuł się dotknięty? Uwiódł go jakiś nowy obiekt do sfotografowania?
Fincha naprawdę to nie obchodziło. Coś przyciągnęło jego uwagę. Dwa palce lewej dłoni mężczyzny. Zaciśnięte. Pod paznokciami brud albo piasek. Finch uklęknął, pochylił się i podniósł dłoń trupa. Jej ciepłota go zaskoczyła, zielone spory już przenikały do wnętrza ciała. Odgiął palce. Zobaczył pognieciony kawałek papieru. Jego puls na chwilę przyśpieszył.
Zabrał papier. Puścił palce. Ręka opadła. Zasłonił kartkę swoim ciałem przed wzrokiem Stronnika.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Listopad 2011
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka

Kafka nad rzeką Moth
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Surrealizm postapokaliptyczny
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Luty 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady

Esensja czyta: Styczeń 2014
— Joanna Kapica-Curzytek, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Szkiełko i oko kontra czucie i wiara
— Anna Kańtoch

Do piekła i z powrotem
— Anna Kańtoch

Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.