WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Rozpoznanie wzorca |
Tytuł oryginalny | Pattern Recognition |
Data wydania | 6 lipca 2004 |
Autor | William Gibson |
Przekład | Paweł Korombel |
Wydawca | Zysk i S-ka |
Cykl | Hubertus Bigend |
ISBN | 83-7298-570-7 |
Format | 336s. 135×205mm |
Cena | 32,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Rozpoznanie wzorcaWilliam Gibson
William GibsonRozpoznanie wzorcaTaksówką, oczywiście czarną, do stacji metra Camden. Atak tommyfobii został zgrabnie odparty, ale depresja po rozłączeniu z duszą osiągnęła bezmiar pasa cisz podzwrotnikowych. Cayce obawia się popadnięcia w otępienie, zanim zrobi najpotrzebniejsze zakupy. Sunie na automatycznym pilocie do supermarketu przy High Street, napełnia koszyk. Owoce ze świata po drugiej stronie lustra. Kolumbijska kawa, drobno mielona. Mleko dwuprocentowe. W pobliskiej papeterii, zagraconej artykułami dla plastyków, kupuje szeroką, czarną, matową taśmę klejącą. Idąc Parkway ku domowi Damiena, zauważa ulotkę na latarni. Monochromatyczny, zaśnieżony frame-grabe. On patrzy jakby z głębin. Pracuje u Cantora Fitzgeralda. Nosi złotą ślubną obrączkę. Nie jest stąd, jest z emefu. Wiadomość od WParkęUbranego to tylko załącznik. Cayce siedzi przed cube’em Damiena z francuskim ekspresem na dwie filiżanki, kupionym przy Parkway. Unosi się zapach kolumbijskiej czarnej, piekielnie mocnej. Nie powinna tego pić; nie odsunie snu, a tylko ściągnie koszmary. Cayce wie, że obudzi się roztrzęsiona i o potwornej godzinie. Ale nie może być otępiała podczas otwierania nowego segmentu. Grunt to koncentracja. Otwieraniu załącznika z niewidzianym emefem zawsze towarzyszą głębokie zmiany postrzegania. Teraz też. Stan progowy. WParkęUbrany oznaczył załącznik: #135. Sto trzydzieści cztery znane fragmenty… czego? Dzieła w akcie tworzenia? Czegoś dawno zakończonego i teraz nie wiedzieć czemu rozprowadzanego w kawałkach? Nie zajrzała na forum. Mogą jej popsuć efekt. Każdy nowy fragment należy odbierać na świeżo. WParkęUbrany mówi, że nowy emef powinno się oglądać tak, jakby nie było poprzednich, uciekając na chwilę od elementów składanych świadomie lub nie od pierwszego segmentu. Mówi też, że homo sapiens ma zdolność rozpoznawania wzorców. To jednocześnie błogosławieństwo i pułapka. Cayce powoli naciska dźwignię ekspresu. Kawa spływa do kubka. Kurtkę narzuciła jak płaszcz na gładkie ramiona mechanicznej nimfy, której biały tors balansuje na wzgórku łonowym z nierdzewnej stali, oparty pod kątem o szarą ścianą. Patrzy bez wyrazu. Z błogą nieświadomością ślepca. Piąta po południu i Cayce ledwo widzi na oczy. Podnosi do ust smolisty płyn. Klika myszą. Ile razy to robiła? Od jakiego czasu oddaje się marzeniu? Tak Maurice nazywa istotę emeferyzmu: oddanie się marzeniu. Ekran komputera Damiena wypełnia się absolutną czernią. To tak, jakby uczestniczyła w narodzinach kina, pierwszej projekcji braci Lumiere; parowa lokomotywa wypadnie z ekranu, wyganiając widownię na ulice nocnego Paryża. Światło i cień. Kości policzkowe kochanków, preludium pocałunku. Cayce drży. To już tyle czasu i nawet się nie dotknęli. I tylko faktura tła łagodzi absolutną ciemność wokół nich. Są ubrani tak jak zawsze, w rzeczy, które Cayce szeroko konsultowała, zafascynowana ich wszechczasowością, czymś znanym i akceptowanym. I to właśnie stanowi problem. Podobnie uczesanie. Chłopak mógłby być marynarzem, który zszedł z okrętu podwodnego w 1914 roku, albo jazzmanem wchodzącym do klubu w 1957. Brak dowodów, stylistycznych śladów, co w rozumieniu Cayce świadczy o czystym mistrzostwie. Uznaje się, że czarny płaszcz chłopca jest ze skóry, chociaż może być z matowego plastiku albo gumy. Ma zwyczaj stawiać kołnierz. Dziewczyna nosi dłuższy płaszcz, również ciemny, ale chyba z tkaniny. Jego poduszki to temat całego wątku, setek wpisów. Zarys ramion damskiego płaszcza winien zdradzać konkretną epokę, dekadę, ale w tym wypadku zamiast zbliżenia poglądów doszło jedynie do sporów. Nie nosi kapelusza. Przyjęto, że albo wtedy w ogóle nie noszono kapeluszy, albo to dziewczyna wyzwolona, nie ogląda się na podstawowe kanony epoki. Identycznej analizie poddano uczesanie, ale jak do tej pory nie osiągnięto żadnych wspólnych wniosków. Całe armie fanatycznych badaczy bez końca układały, dzieliły i ponownie układały sto trzydzieści cztery odnalezione fragmenty, ale nie zidentyfikowano epoki ani nie ustalono kierunku narracji. Pojawiły się wątki-upiory i rozpoczęły własne, niejasne, lecz uporczywie żywotne biografie. Cayce zna je wszystkie, ale trzyma się od nich z daleka. Niczego nie wyjaśniają, prowadzą tylko na surrealistyczne, bezbrzeżne manowce najczystszych spekulacji. I kiedy Cayce patrzy, jak stykają się usta tych dwojga, wie, że nic nie wie, ale że zależy jej tylko na jednym – na obejrzeniu filmu, którego część musi stanowić ten materiał. Musi. Gdzieś nad ich głowami coś przebłyskuje, coś białego, rzucającego władczy szponiasty cień. Doktor Caligari? Potem znów czerń zalewa ekran. Cayce klika REPLAY. Jeszcze raz ogląda materiał. Wchodzi na forum i przewija całą zakładkę wpisów. Od rana zebrało się dobrych kilka stron; #135 wynurzając się, wzbudził kręgi na wodzie, ale Cayce nie ma teraz ochoty w nich brodzić. Jaki w tym sens. Spada z hukiem fala zmęczenia, potop wyczerpania, którego nie wstrzyma ani kolumbijska, ani żadna inna kawa. Cayce rozbiera się, myje zęby. Ręce i nogi ma zdrewniałe z wyczerpania i drżące od kofeiny, gasi światło i wczołguje się pod sztywną, srebrną kołdrę Damiena. Kuli się do pozycji embrionalnej i przeżywa krótkie zdumienie, gdy ostatnia fala spada na nią, na jej całkowitą i całkowicie teraz odsłoniętą samotność. 4. Granaty kalkulacyjne Jakoś przesypia albo prawie przesypia sławetną złą godzinę i dożywa kolejnego poranka w świecie po drugiej stronie lustra. Budzi ją metaliczny migrenowy blask pod powiekami, odbity od skrzydeł ulatującego snu. Żółwim ruchem wysuwa głowę spod gigantycznej rękawicy i mrużąc oczy, spogląda w okno. Świt. Wygląda na to, że dotarła do niej kolejna partia duszy. Cayce teraz inaczej już ocenia siebie i świat po tej stronie lustra. Nieoczekiwany przypływ energii. Coś każe jej wstać z łóżka, wejść pod prysznic i skierować na siebie z bliska ostry, igiełkowy strumień z włoskiej chromowanej główki. Remont objął kanalizację, płyną całe hektolitry gorącej wody i Cayce jest za to Damienowi niewymownie wdzięczna. Ma wrażenie, że zamieszkało w niej coś prostolinijnego, celowego, ale nie ma pojęcia, co to planuje, czego chce. Lecz jak na razie ten stan rzeczy cieszy ją i postanawia wyjść na miasto, powłóczyć się bez celu. Suszy włosy. Włada czarny dżinsowy zecap. Mleko po drugiej stronie lustra (inne, chociaż Cayce nie potrafi określić tej inności) z płatkami Weetabix i plasterkami banana. Ten nowy lokator jej wnętrza, drugie „ja”, cały czas jej towarzyszy. Przygląda mu się, kiedy zakleja czarną taśmą dziurę, brzegi poszarpane jak archaiczne punkowe rany zadawane odzieży. Wkłada ricksona, sprawdza, czy ma klucze i pieniądze i schodzi nadal nie wyremontowaną klatką schodową Damiena, mijając górski rower lokatora i stertę zeszłorocznych czasopism. Na zalanej słońcem ulicy wszystko znieruchomiało, poza cynamonową kocią plamą, która wyrasta blisko i znika. Cayce nasłuchuje. Gdzieś w oddali słyszy narastający szum Londynu. Czując niewytłumaczalną radość, rusza Parkway w kierunku High Street i znajduje prywatną taksówkę, szofer jest Rosjaninem. Tak naprawdę to żadna taksówka, tylko zakurzona niebieska jetta ze świata po drugiej stronie lustra, ale szofer zawiezie ją do Notting Hill, wygląda przy tym tak staro, inteligencko i okazuje taki niesmak na jej widok, że wcale nie musi się go obawiać. Kiedy tylko wyjechali z Camden Town, pogubiła się. Nie zna planu miasta, pamięta tylko sieć metra i szlaki prowadzące z niektórych stacji. Żołądek przesuwa się raz w prawo, raz w lewo na rondach i zakrętasach labiryntu opanowanego tylko przez tubylców i taksówkarzy. Migają restauracje i sklepy ze starociami, rozdzielone tylko pubami. Zdumiewa ją blask goleni czarnowłosego mężczyzny w bardzo drogim szlafroku, pochylającego się w progu po poranne mleko i prasę. Pod plandeką pręży się wojskowy pojazd o obcej sylwetce, potężnym zderzaku i napiętej, sznurowanej siatce maskującej. Kierowca ma beret. Uliczne umeblowanie świata po drugiej stronie lustra to odłamki miejskiej infrastruktury, których funkcji nie potrafi zidentyfikować. Lokalny odpowiednik tajemniczej stacji kontroli jakości wody w jej kwartale Nowego Jorku, w której – wedle pewnej przyjaciółki Cayce – cały zestaw badawczy to kran i filiżanka. Zawsze fantazjowała, że gdyby miała robić coś innego, objęłaby posadę wędrownego kipera, degustującego wodę w różnych punktach Manhattanu. Nie znaczy to, że szczególnie by jej na tym zależało, jednak fakt, iż ktoś mógłby się utrzymywać z takiego zajęcia, nie wiedzieć czemu dodawał jej otuchy. Wątpi, żeby miasto nadal w ten sposób kontrolowało wodę pitną. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
To nasz świat
— Konrad Wągrowski
Trylogia Ciągu: Mona Liza Turbo
— Miłosz Cybowski
Trylogia Ciągu: Graf Zero
— Miłosz Cybowski
Trylogia Ciągu: Neuromancer
— Miłosz Cybowski
Nieodległe przyszłości
— Karolina Rochnowska
Między zimnym żelazem a Kruchym Lodem. Łamigłówka
— Beatrycze Nowicka
Esensja czyta: Wrzesień 2012
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady
U źródeł pary i punka
— Jędrzej Burszta
Cudzego nie znacie: Cyberpunk nasz powszedni
— Michał R. Wiśniewski
Dziewiętnastowieczna rewolucja komputerowa
— Maciej Popis