Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Romuald Pawlak
‹Rycerz bezkonny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRycerz bezkonny
Data wydania5 lipca 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklKroniki Fillegana
ISBN83-89595-08-7
Format272s. 185×125mm
Cena25,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Rycerz bezkonny

Esensja.pl
Esensja.pl
Zapraszamy do przeczytania fragmentu książki Romualda Pawlaka zatytułowanej „Rycerz bezkonny”. Opowiada ona o przygodach Fillegana z Wake, zubożałego rycerza, w którego ręce trafia kilka magicznych ksiąg.

Romuald Pawlak

Rycerz bezkonny

Zapraszamy do przeczytania fragmentu książki Romualda Pawlaka zatytułowanej „Rycerz bezkonny”. Opowiada ona o przygodach Fillegana z Wake, zubożałego rycerza, w którego ręce trafia kilka magicznych ksiąg.

Romuald Pawlak
‹Rycerz bezkonny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRycerz bezkonny
Data wydania5 lipca 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklKroniki Fillegana
ISBN83-89595-08-7
Format272s. 185×125mm
Cena25,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Mandragorę, aby nie utraciła swych magicznych mocy, należy rwać nocą, w świetle księżyca w pełni. Honoriusz posuwał się jeszcze dalej, twierdząc, że potęgę mandragorowego ziela bardzo wzmaga ogień pochodni. Zgadzając się z Laputańczykiem, Fillegan zamierzał wypełnić wszystkie warunki. Księżyc znajdował się w odpowiedniej fazie, noc nadchodziła, pochodnie były przygotowane.
Wreszcie zapadły ciemności i ekspedycja naukowa pod wodzą rycerza zajrzała do psiarni.
Pukiel, uwiązany na łańcuchu niby krowa, skamlał rozpaczliwie. Fillegan spojrzał pytająco na Duendaina:
– Nic dziwnego nie zauważyłeś?
Giermek zaprzeczył ruchem głowy.
– W normie. Tylko się boi.
Nieszczęsny pies zapierał się łapami, jakby wiedział, co go czeka. Na przemian musieli go ciągnąć i popychać.
Strategiczne miejsca w leśnej głuszy Fillegan wytypował już wcześniej. W trakcie poszukiwań całą kompanią znaleźli siedemdziesiąt trzy mandragory. Rycerz odkrył ponadto dziwne ruiny, niemal całkowicie pokryte mchem, dające się jednak rozpoznać jako resztki stołpu.
Na pierwszy ogień wybrał samotny krzew rosnący na skraju niewielkiej polanki zakrytej paprociami. Miejsca było dość, aby bez trudu założyć dogodny punkt obserwacyjny, ściana lasu ściśle wyznaczona – prawdziwy raj dla naukowca.
Ale nie dla narzędzia badawczego. Pukiel szalał. Usiłował się wyrwać Duendainowi z ręki, napięty łańcuch drgał niczym struna. Prawie by można zagrać na nim „Boże, coś słodką Francję ocalił…”
Fillegan odchylił kępę paproci i w świetle pochodni mandragora ujawniła się w całej okazałości zgromadzonym tu adeptom magii botanicznej.
– Nie krzycz, maleńka! – szepnął czule do wiechcia blado połyskujących liści.
Pod pieszczotą palców roślina ożywiła się niczym niemowlę na dźwięk słów matki… albo głodna krwi pijawka.
– Łopata! – zarządził, popadając w naukowe szaleństwo. Giermek pospiesznie wcisnął mu ją do ręki. Rycerz szybko spulchnił ziemię wokół mandragory, niejako mimochodem karczując przeszkadzające w operacji zarośla skrzydlicy.
Jos, który przejął psa od giermka, burknął coś pod nosem. Pukiel nadal nie zdradzał chęci do współpracy, właśnie dał temu wyraz, wgryzając się w łydkę kupca. Ten kopnął go lekko.
– Nie rusz! – wrzasnął Fillegan, gniewnie spoglądając na Perdigana. – Jak mu się coś stanie, sam będziesz wyrywał to zielsko! – Po czym już spokojniej dodał: – Rzemień i rękawice, poproszę.
Duendain szybko podał mu jedno i drugie.
Podczas kiedy giermek wraz z Perdiganem przytrzymywali szarpiącego się wściekle Pukla, rycerz najpierw uwiązał mu rzemień do szyi, po czym nałożył rękawice i zbliżył się do mandragory, żeby ją połączyć z psem.
– Zatyczki! – przypomniała lekko pobladła Orri. Fillegan z trudem wrócił do rzeczywistości. Skinął głową. Dobrze się stało, że przy kolacji nie zdołał wyperswadować dziewczynie udziału w tej niebezpiecznej wyprawie.
– A tak, musimy się przygotować na ten moment, gdy zielsko, umierając, zacznie krzyczeć. Zatyczki do uszu włóż! – zarządził, zaraz też dając przykład. Krzywił się przy tym niemiłosiernie, bo płótno, choć miękkie, i tak drażniło kanały słuchowe niczym kolec wbity w ciało.
Teraz już naprawdę byli gotowi na wszystko. Nawet na krew, ból i wreszcie śmierć. Psa i mandragory, oczywiście, nie swoją własną. A ściślej rzecz biorąc, jeden rycerz był gotów. Reszta kompanii z niepokojem popatrywała na eksperymentatora w nadziei, że ten wie, co czyni.
Fillegan obwiązał rzemień wokół korzenia, po czym wrzasnął:
– Psa puść!
Perdigan i Duendain nadal trzymali Pukla w żelaznym uścisku. Dopiero gniewne gesty rycerza sprawiły, że giermek pojął, w czym rzecz. Wyjął z worka kawał kiełbasy i rzucił zwierzęciu.
Oś mandragora – pies – kiełbasa została ustanowiona.
Pukiel wściekle wyrwał się do przodu. Zignorował jednak kiełbasę, wybierając wolność – ta zaś czekała w ciemnościach lasu. Sznurek łączący go z mandragorą na moment luźno zwisł, ale zaraz znów się napiął i wszyscy ujrzeli, jak dorodna męska alrauna nagłym ruchem wysuwa się z ziemi, po czym, pomykając za Puklem, znika w gęstwinie.
– A niech to! – rycerz ocknął się z osłupienia i rzucił na poszukiwania. – No, na co czekacie, łapać tego cholernego kundla, do cholery! – krzyknął jeszcze reszcie kompanii, zanim przyświecając sobie pochodnią, zniknął w zaroślach.
Szukał kropel krwi, jaką miała broczyć umierająca roślina. Powinny go one doprowadzić do martwego psa, leżącego gdzieś w pobliżu. Nic jednak nie znalazł. W kole o promieniu pięciuset kroków nie było śladu ani po mandragorze, ani po zwierzęciu, chyba że w tych ciemnościach rozświetlanych chybotliwym blaskiem żagwi przeoczył je, leżące pod jakimś krzakiem albo w borsuczej norze. Wrócił na polanę, klnąc pod nosem.
Giermek już czekał, stojąc z poirytowaną miną.
– Dobrą kiełbasą wzgardził, kundel jeden… – mruknął z niechęcią, pokazując wędlinę. Już dobrały się do niej mrówki, więc odkopnął ją ze wstrętem.
koniec
1 lipca 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Igraszki z babcią Prawdą Historyczną
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Groch z kapustą
— Michał Foerster

Zrobieni w balona
— Michał Foerster

Mało fantasy, jeszcze mniej historii
— Jakub Gałka

Rozczarowaniem i niesmakiem
— Agnieszka Szady

Wody cierpienia
— Romuald Pawlak

Hidalgos de putas
— Paweł Pluta

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.