Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

James Barclay
‹Złodziej Świtu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZłodziej Świtu
Tytuł oryginalnyDawnthief
Data wydania2001
Autor
PrzekładPaweł Pyrka
Wydawca ISA
CyklSaga o Krukach
ISBN83-87376-93-0
Format576s. 115×.175mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Złodziej Świtu

Esensja.pl
Esensja.pl
James Barclay
« 1 3 4 5 6 7 19 »

James Barclay

Złodziej Świtu

– Nie daj po sobie pokazać, że mnie słyszysz, i nic nie mów. Jestem Denser, człowiek, którego ścigałeś. Próbuję ci pomóc. – Urwał na chwilę, potem ciągnął dalej. – Więc kiedy każę ci uciekać, uciekaj, jakby cię piekło goniło. Nie zatrzymuj się i nie patrz za siebie.
– A teraz, mały człowieczku, zadaj mi pytanie.
– Co? – Hirad zamrugał oczami i skupił uwagę z powrotem na smoku, zaskoczony, że nawet na tak krótką chwilę o nim zapomniał.
– Pytaj. Musi być coś, czego chciałbyś się o mnie dowiedzieć. – Smok cofnął głowę, wznosząc ją wysoko.
– Dobrze więc. Dlaczego jeszcze mnie nie zabiłeś?
– Ponieważ schowałeś swój miecz i nie stawiałeś oporu. To bardzo ciekawa reakcja i bardzo… rzadka. Niewielu ludzi budzi moją ciekawość.
– Pewnie masz rację. A więc co tutaj robisz?
– Odpoczywam i nabieram sił. Jestem bezpieczny.
– Bezpieczny? – Hirad zmarszczył brwi – Cóż może ci grozić?
Smok opuścił łeb i ułożył go na posadzce. Powoli mrugnął oczami i popatrzył na barbarzyńcę.
– W moim świecie toczy się wojna. Krainy ulegają zniszczeniu, a nie zanosi się na rychły koniec walk. Kiedy musimy odzyskać siły, korzystamy z bezpiecznych legowisk, takich jak to, w którym jesteśmy.
– A gdzie właściwie jesteśmy? – zapytał Hirad, spoglądając na wysokie sklepienie i przestronność komnaty.
– Przynajmniej masz przeczucie, że nie znajdujesz się we własnym wymiarze.
– Przykro mi, ale nie wiem nic o żadnych wymiarach. Jeżeli zaś chodzi o rozmiary to prawda, twierdza Taranspike nie posiada takich komnat.
Smok roześmiał się cicho.
– O, naiwności. Gdybyś tylko wiedział, ile wysiłku kosztowało zbudowanie drogi, którą się tu dostałeś. – Uniósł głowę i zamknąwszy oczy, zakołysał nią z boku na bok. Nie otwierając oczu, mówił dalej. – Po opuszczeniu pokojów Serana znalazłeś się w przedsionku, który nie jest położony w żadnym wymiarze. Podobnie ta komnata, jak również kaplica, którą musiałeś minąć po drodze. Jeśli chcesz, nazwij to tunelem między twoim a moim światem. Jego istnienie zależy od nienaruszalności materii twojego wymiaru. – Głowa smoka znów znalazła się tuż przed barbarzyńcą. – Mój miot pełni funkcję strażników twojego świata. Ochraniamy was przed wpływem innych miotów i skrywamy przed wami to, co nigdy nie powinno zostać stworzone!
– Ale dlaczego?
– Bynajmniej nie z sympatii dla waszego miernego gatunku. Niewielu z was zasługuje na nasz szacunek. Gdybyśmy jednak udostępnili wam środki do samozniszczenia, utracilibyśmy nasze schronienia na zawsze. Z tego samego powodu wszelkie drogi do waszego świata pozostają zamknięte. W przeciwnym razie inne mioty przybyłyby tu, by nad wami panować.
Hirad zastanowił się przez chwilę.
– A więc w rzeczywistości kontrolujecie naszą przyszłość.
Smok wzniósł kościane wyrostki służące mu za brwi.
– To rzeczywiście słuszny wniosek. Jakie cię zwą, człowieku?
– Hirad Coldheart.
– Ja jestem Sha-Kaan. Jesteś silny, Hiradzie Coldhearcie. Słusznie uczyniłem, nie odbierając ci życia i rozmawiając z tobą. Będę o tobie pamiętał. Teraz jednak muszę odpocząć. Zabierz swych towarzyszy i odejdźcie. Przejście zamknie się za wami. Nigdy mnie nie odnajdziesz, choć być może kiedyś ja odnajdę ciebie. Jeśli zaś chodzi o Serana, postaram się o nowego sługę. Nic mi po dragonicie, który nie potrafi zapewnić spokoju mego sanktuarium.
Znaczenie wypowiedzianych słów dotarło do barbarzyńcy dopiero po kilku uderzeniach serca, nie przekonując go bynajmniej.
– Pozwalasz mi odejść?
– A czemu nie?
– Uciekaj, Hiradzie, uciekaj teraz!
Łeb smoka poderwał się błyskawicznie z kamiennej posadzki, a w jego oczach zapaliły się ognie. Starał się odnaleźć źródło nowego dźwięku, ale Denser pozostawał niewidoczny. Hirad tymczasem wahał się.
– Uciekaj! – krzyknął znów Denser gdzieś z lewej.
Barbarzyńca spojrzał w górę na Sha-Kaana i ich oczy spotkały się na jedną chwilę. Wojownik ujrzał najczystszą furię.
– Bogowie, nie – wyszeptał. Smok odwrócił wzrok i spojrzał w okolice prawej tylnej nogi. Hirad odwrócił się i zaczął uciekać.
– NIE! – ryknął Sha-Kaan. – Zwróć to, co mi zabrałeś!
– Tutaj! – krzyknął Denser i Hirad zobaczył, że mag pojawił się nagle po prawo, jakieś trzydzieści kroków od wyjścia.
Smok wzniósł głowę i zionął straszliwym strumieniem ognia, który przetoczył się po suficie i przypiekł ściany, niszcząc obicia i drewniane dekoracje. Denser jednak zdążył już zniknąć. Fala gorąca otoczyła uciekającego Hirada niczym całun. Potknął się i krzyknął rozpaczliwie, łykając rozgrzane powietrze. Huk szalejących płomieni wstrząsał jego ciałem, krople potu wypłynęły na czoło. Komnata płonęła. Poprzez dym i płonącą pajęczynę gobelinów dostrzegł Bezimiennego, stojącego przy otwartych drzwiach. Jakiś cień przemknął tamtędy i Hirad usłyszał, jak smok zaczyna się podnosić. Bezimienny pobladł gwałtownie.
– Uciekaj, Hiradzie, szybciej! – wrzasnął.
Smok zrobił krok naprzód. Potem kolejny. Barbarzyńca czuł, że ziemia trzęsie się pod jego stąpnięciami.
– Oddaj, co ukradłeś! – zaryczała bestia.
Hirad przekroczył próg.
– Zamykamy! – krzyknął Bezimienny, napierając z pomocą Sirendora na ciężkie wrota.
– Dalej! – Ruszyli w stronę drzwi do środkowej komnaty. Ilkar i Denser z przodu, Sirendor zaraz za nimi. Sha-Kaan zionął powtórnie i wielkie wrota eksplodowały burzą spalonych odłamków drewna i metalu, rykoszetujących od ścian pomieszczenia. Wybuch rzucił Hirada na ścianę przy zgaszonym palenisku. Płonące kawałki drzwi pokrywały podłogę i buty barbarzyńcy. Ledwie oddychał w rozgrzanym powietrzu. Przez chwilę leżał oszołomiony, nie dostrzegając nic prócz ścian płomieni, potem zobaczył głowę Sha-Kaana wyglądającą przez zniszczone wejście. Smok znów nabierał powietrza.
Barbarzyńca zamknął oczy, oczekując rychłego końca. Nagle jakaś ręka chwyciła go za kołnierz, pociągnęła do góry i przez prawe drzwi, do środkowej komnaty. Bezimienny przeciągnął go pod okapem metalowego paleniska, ledwie unikając dwóch jęzorów płomieni, które przebiły się do drugiej sali i uderzyły o przeciwległą ścianę, topiąc umieszczony nad paleniskiem symbol dragonitów.
– Chodź, Hiradzie. Wynosimy się stąd. – Wysoki Kruk popchnął Hirada w stronę wyjścia, gdzie zniknęła reszta drużyny.
– Odzyskaj amulet! – zaryczał smok. – Hiradzie Coldhearcie, zwróć mi amulet! – Barbarzyńca zawahał się, lecz Bezimienny wrzucił go do korytarza właśnie w chwili, gdy kolejna fala płomieni oblała komnatę, uniemożliwiając oddychanie i osmalając włosy uciekających.
– Prędzej! – krzyknął Sirendor gdzieś z przodu. – Wyjście się zamyka! Nie utrzymamy go!
Dwójka wojowników popędziła przez korytarz do przedsionka. Tymczasem kolejna burza płomieni wypełniła kaplicę, posyłając do korytarza języki ognia, które polizały plecy uciekających, nadtapiając skórę kaftanów. Na końcu korytarza Hirad dostrzegł Ilkara. Mag stał z rozłożonymi ramionami, krople potu widoczne w świetle latarni wystąpiły mu na czoło. Podtrzymywał zaklęcie, unieruchamiając wejście, lecz biegnący barbarzyńca widział, jak drzwi powoli, centymetr po centymetrze, zamykają się. Ilkar wciągnął powietrze i zamknął oczy.
– On słabnie! – krzyknął Denser. – Szybciej!
Wejście do pokojów Serana zamykało się z każdym krokiem biegnących. Przerażające wycie Sha-Kaana dudniło im w uszach. Wreszcie skokiem wpadli przez uchylone drzwi, obalając Ilkara na podłogę. Wejście zamknęło się z tępym stuknięciem i ryki smoka urwały się momentalnie.
Ilkar, Hirad i Bezimienny podnieśli się otrzepując. Barbarzyńca skinął głową w stronę wielkiego wojownika, w podziękowaniu. Ten zaś wskazał zamknięte przejście. Na ścianie nie było nawet śladu istnienia jakichkolwiek drzwi.
– Byliśmy w innym wymiarze – powiedział. – Proporcje, rozmiary, plan pomieszczeń, wszystko było nie tak.
– Niezupełnie w innym wymiarze – poprawił go Ilkar. – Raczej gdzieś pomiędzy.
Klęknął przy ciele zamkowego maga.
– Proszę, proszę. Seran dragonitą. – Sprawdził puls. – Obawiam się jednak, że jest martwy.
– I nie będzie jedynym! – Hirad zwrócił się w stronę Densera. – Trzeba było uciekać, kiedy miałeś okazję.
Wyciągnął miecz i zbliżył się do maga, który nie przestawał głaskać trzymanego w ramionach kota.
– Hirad. – Głos Bezimiennego był cichy lecz rozkazujący. Barbarzyńca zatrzymał się, nie spuszczając oka z Densera. – Walka się skończyła. Jeżeli go teraz zabijesz, to będzie morderstwo.
– Jego eskapada kosztowała życie Rasa. Ja też mogłem zginąć. On…
« 1 3 4 5 6 7 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Złodziej czasu
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Listopad 2004
— Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz

Dzieci, do dzieła!
— Eryk Remiezowicz

Wyścigi z cieniem
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.