Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

James Barclay
‹Złodziej Świtu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZłodziej Świtu
Tytuł oryginalnyDawnthief
Data wydania2001
Autor
PrzekładPaweł Pyrka
Wydawca ISA
CyklSaga o Krukach
ISBN83-87376-93-0
Format576s. 115×.175mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Złodziej Świtu

Esensja.pl
Esensja.pl
James Barclay
« 1 4 5 6 7 8 19 »

James Barclay

Złodziej Świtu

– Pamiętaj, kim jesteś, Hiradzie. Mamy swoje zasady. – Bezimienny stanął za plecami barbarzyńcy. – Jesteśmy Krukami.
Hirad skinął głową i schował broń.
– Poza tym – powiedział Ilkar – on musi nam jeszcze wiele wytłumaczyć.
– Uratowałem ci życie, barbarzyńco. – Denser zmarszczył brwi. Hirad w jednej chwili był przy nim, przyciskając jego głowę przedramieniem do kamiennej ściany. Kot prychnął i uskoczył w bezpieczne miejsce.
– Uratowałeś, tak?! – Hirad wykrzyczał te słowa niemal prosto do ucha maga. – Prawie mnie usmażył, a ty nazywasz to ratunkiem? To Bezimienny ocalił mi życie po tym, jak ty je naraziłeś. Powinieneś za to umrzeć!
– Jak… – zaprotestował mag. – Przecież odciągnąłem jego uwagę, byś mógł uciec!
– Ale nie musiałeś, prawda? – warknął Hirad, dostrzegłszy zaskoczenie w oczach Densera. – Przecież pozwolił mi odejść, Xeteskianinie. – Barbarzyńca cofnął się o krok, puszczając maga, który delikatnie zbadał swoją szyję. – Zaryzykowałeś moim życiem tylko po to, by coś ukraść. Mam nadzieję, że było warto. – Odwrócił się do reszty Kruków.
– Nie wiem, dlaczego w ogóle marnuję czas na tego sukinsyna. Musimy się przygotować do Czuwania.
• • •
Alun rzucił kartkę na stół. Ręce mu drżały. Obce dłonie, silne i przyjazne, przykryły jego.
– Uspokój się, Alunie, przynajmniej wiemy, że żyją, więc mamy szansę.
Alun spojrzał w twarz swojego przyjaciela. Thraun siedział po drugiej stronie stołu, potężna sylwetka ledwie mieściła się na ławie. Miał niemal dwa metry wzrostu, masywne barki i szeroki tors. Z młodej twarzy wyglądały grube rysy, błyszczące blond włosy miał zebrane w kucyk sięgający talii. Spoglądał na Aluna szczerymi i pełnymi zrozumienia oczyma, których zielone tęczówki otoczone były niesamowitymi żółtymi obwódkami.
Rozejrzał się po gospodzie. Ruch był, jak zwykle w porze obiadu, całkiem spory i gwar rozmów wypełniał pomieszczenie. Duże stoły zajmowały większą część drewnianej podłogi, tylko gdzieniegdzie oddzielone zasłonami stały ławy takie jak ta, przy której siedzieli, zapewniające choć trochę prywatności.
– Co napisali, Willu? – głos Thrauna, gruby i niski, przerwał zadumę Aluna. Potężny wojownik zdjął ręce z dłoni przyjaciela i zwrócił się do niewysokiego, lecz muskularnego mężczyzny o jasnych oczach i czarnej rzednącej brodzie. Will spojrzał na list i pociągnął się za nos. W miarę jak czytał, jego brwi zbiegały się ku sobie w zamyśleniu.
– Niewiele. „Twoja żona została pojmana w celu poddania przesłuchaniu w kwestii praktyk Kolegium Dordoverańskiego. Jeżeli zgodzi się współpracować, zostanie uwolniona, nietknięta. Podobnie twoi synowie. Dalszej komunikacji nie będzie.”
– Wiemy zatem, gdzie się znajduje – odezwał się ostatni z trójki przyjaciół zwołanych przez Aluna, młody elf imieniem Jandyr. Miał podłużną, smukłą twarz, owalne, błękitne oczy, krótką, schludną blond brodę i takież włosy.
– Zgadza się – przytaknął Thraun. – I wiemy również, jak dalece możemy ufać słowom zawartym w tym liście. – Oblizał wargi i wsunął do ust kolejny kawał mięsa.
– Musicie mi pomóc! – Alun spoglądał na nich oczami pełnymi rozpaczy.
Thraun zerknął na przyjaciół. Will i Jandyr wolno skinęli głowami.
– Zrobimy to – powiedział wojownik, nie przestając jeść. – Co więcej, musimy zrobić to szybko. Szanse, że zostaną uwolnieni, są bardzo niewielkie.
Alun pokiwał głową.
– Obydwaj chłopcy są magami – ciągnął Thraun. – Kiedyś staną się potężni, a są Dordoverańczykami. Alun zgodzi się ze mną, że kiedy skończą z Erienne, prawdopodobnie ich zabiją. Dlatego musimy ich wydostać. – Spojrzał z powrotem na Aluna. – To będzie kosztować.
– Nieważne ile, to nie ma znaczenia.
– Ja, oczywiście, pracuję gratis – powiedział Thraun.
– Nie ma mowy, przyjacielu. – Alun uśmiechnął się lekko, łzy zalśniły mu w oczach. – Po prostu chcę, by wrócili do domu.
– I tak też się stanie. Teraz – Thraun podniósł się – zabieram cię do domu. Ty musisz odpocząć, my zajmiemy się planem, zaś później wrócę po ciebie.
Olbrzymi wojownik pomógł przyjacielowi wstać z ławy i powoli opuścili gospodę.
• • •
Richmond i Talan przenieśli ciało Rasa do cichej komnaty, wykutej bezpośrednio w skale góry, o którą opierała się twierdza. Wokół płonęły świece, jedna za każdy kierunek na tarczy kompasu. Twarz Rasa była czysta i ogolona, jego zbroja – załatana i umyta. Ręce spoczywały wzdłuż ciała, miecz w pochwie leżał na piersiach, długi od podbródka do ud.
Richmond, klęczący przed ciałem, nie podniósł wzroku, gdy Hirad, Sirendor, Bezimienny i Ilkar weszli do sali. Talan, stojący przy drzwiach, pochylił głowę przed każdym z nich.
Ustawiwszy się wokół stojącego na środku stołu, na którym leżał Ras, Krucy, ze spuszczonymi głowami, oddawali hołd poległemu towarzyszowi. Każdy pamiętał. Każdego przepełniał żal. Lecz tylko dwóch przemówiło.
Pośród przygasających świec, Richmond powstał i schował miecz do pochwy.
– Duszę moją powierzam twojej pamięci. Kieruj mną i rozkazuj zza zasłony śmierci. Gdy mnie wezwiesz, przybędę. Dopóki starczy tchu, tak ślubuję. – Ostatnie słowa wypowiedział smutnym szeptem. – Przepraszam, że mnie tam nie było.
Spojrzał na Bezimiennego. Wódz Kruków skinął głową i rozpoczął wędrówkę dokoła stołu, zaczynając od głowy Rasa. W miarę jak szedł, gasił kolejne świece.
– Na północy, na wschodzie, na południu i na zachodzie. Choć odszedłeś, na zawsze pozostaniesz Krukiem, a bogowie uśmiechać się będą do twojej duszy. Pomyślnych wiatrów, Kruku, na twojej drodze teraz i zawsze.
Z powrotem zapadła cisza, tym razem jednak w zupełnej ciemności.
• • •
Denser pozostał w komnatach Serana. Martwy mag leżał na łóżku przykryty prześcieradłem. Ze swej strony Denser nie mógł się nadziwić, że jeszcze żyje, lecz był wdzięczny. Wkrótce cała Balaia będzie wdzięczna, a najbardziej Xetesk, właśnie dlatego, że barbarzyńca został powstrzymany. Kot otarł pysk o jego nogi. Mag oparł się o ścianę i usiadł.
– Zastanawiam się, czy to naprawdę to – powiedział, obracając amulet w dłoniach. – Sądzę, że tak, ale muszę być pewien. – Kot spojrzał mu w oczy. – Pytanie tylko, czy mamy siłę, żeby to sprawdzić?
Kot wskoczył pod płaszcz maga, przytulił się i chłonął ciepło jego ciała.
Karmił się.
– Tak – powiedział Denser. – Oczywiście, że mamy.
Zamknął oczy i poczuł przepływającą wokół manę. To będzie bardzo trudne, lecz musiał wiedzieć na pewno. Połączenie na taką odległość to prawdziwa próba dla ducha i ciała. Wiedza i sława nie przychodzą łatwo, a czasami nie przychodzą w ogóle.
• • •
Pochowali Rasa poza murami zamku, znacząc miejsce symbolem Kruków – prostym rysunkiem ptasiej głowy z dużym okiem i skrzydłem zawiniętym do góry.
Zmęczeni i głodni, wszyscy prócz Richmonda wrócili do zamku. Młody wojownik klęczał samotnie przed grobem pośród zimnej i wietrznej, bezksiężycowej nocy. Dla niego Czuwanie miało trwać do świtu.
Rozsiadłszy się przy stole w olbrzymiej zamkowej kuchni, Ilkar relacjonował Talanowi wydarzenia, które miały miejsce za przejściem międzywymiarowym. Wtedy właśnie Hirad zaczął się trząść. Podniósłszy ze stołu kubek kawy, przyglądał się, jak naczynie dygoce w jego dłoniach, rozlewając gorący napój i parząc mu ręce.
– Wszystko w porządku? – zapytał Sirendor.
– Nie wiem – odpowiedział Hirad. – Chyba nie.
Podniósł kubek do ust, lecz nie mógł utrzymać go w miejscu i krople kawy spłynęły mu po brodzie. Serce waliło mu w piersi, a krew pulsowała w żyłach. Zaczął gwałtownie się pocić. Umysł wypełnił się wizerunkami Sha-Kaana. I ognia. Wszędzie dokoła ogień. Żar parzył mu dłonie… Wypuścił gorące naczynie.
– Na martwych bogów! Hiradzie, co się dzieję? – Głos Sirendora zdradzał rzeczywisty lęk. Barbarzyńca prawie się uśmiechnął. Musiał wyglądać tak strasznie, jak się czuł. – Musisz się położyć!
– Daj mi chwilę – powstrzymał go Hirad. – W tym stanie i tak daleko nie zajdę. – Zerknął w stronę stołu. Wszyscy spoglądali na niego z niepokojem, zapomniawszy o głodzie i zmęczeniu. Wzruszył ramionami.
« 1 4 5 6 7 8 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Złodziej czasu
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Listopad 2004
— Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz

Dzieci, do dzieła!
— Eryk Remiezowicz

Wyścigi z cieniem
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.