Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Richard Morgan
‹Upadłe Anioły›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUpadłe Anioły
Tytuł oryginalnyBroken Angels
Data wydania1 października 2004
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
CyklTakeshi Kovacs
ISBN83-7418-032-3
Format528s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena44,80
Gatunekfantastyka, kryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Upadłe Anioły

Esensja.pl
Esensja.pl
Richard Morgan
« 1 2 3 4 11 »

Richard Morgan

Upadłe Anioły

Kobieta potrząsnęła głową i odgarnęła z twarzy o regularnych rysach długie, niesforne włosy w kolorze miedzi.
– Pańska powłoka wciąż przebywa na intensywnej terapii, ale świadomość przesłano drogą cyfrową do przechowalni Klina Jeden do czasu, aż będzie pan gotów do fizycznego ożywienia.
Rozejrzałem się wokół i znów zwróciłem twarz w stronę słońca. Na Północnej Grani ciągle pada.
– A gdzie mieści się przechowalnia Klina Jeden? Czy to tajne?
– Obawiam się, że tak.
– No i skąd ja to wiedziałem?
– Pańskie kontakty z Protektoratem bez wątpienia umożliwiły panu zaznajomienie się z…
– Och, daj spokój, to było pytanie retoryczne. – I tak orientowałem się, gdzie mieścił się ten wirtualny format. Standardową praktyką w przypadku wojny planetarnej było umieszczanie na szalonych, eliptycznych orbitach garści satelitów o niskim albedo w nadziei, że nie zahaczy o nie żaden sprzęt wojskowy. W takiej sytuacji ma się całkiem duże szanse, że nikt nigdy tego nie znajdzie. Jak to pisują w podręcznikach, kosmos jest wielki.
– Przy jakim stosunku to puszczacie?
– Odpowiednik czasu rzeczywistego – odpowiedziała natychmiast. – Ale mogę to spowolnić, jeśli pan sobie życzy.
Idea rozciągnięcia mojej, niewątpliwie krótkiej, rekonwalescencji o dowolny współczynnik, na przykład do około trzystu, była kusząca, ale jeśli miałem zostać ściągnięty z powrotem do walki w miarę szybko w czasie rzeczywistym, prawdopodobnie lepiej było nie tracić gotowości. Zresztą, nie byłem pewien, czy dowództwo Klina pozwoliłoby mi na zbytnie rozciągnięcie odpoczynku. Kilka miesięcy pustelniczego obijania się po tak pięknej, naturalnej okolicy musiałoby ujemnie wpłynąć na mój entuzjazm do masowej rzezi.
– Tam może pan zamieszkać – stwierdziła kobieta, wskazując przed siebie ręką. – Jeśli życzy pan sobie jakichś modyfikacji, proszę dać znać.
Spojrzałem we wskazanym kierunku, gdzie na brzegu piaszczystej plaży stał dwupiętrowy budynek z drewna i szkła, przykryty dachem o szerokich okapach.
– Wygląda nieźle. – Owinęły mnie ledwie wyczuwalne macki seksualnego pobudzenia. – Czy masz stanowić mój ideał interpersonalny?
Kobieta znów potrząsnęła głową.
– Jestem wewnątrzformatowym konstruktem technicznym kontroli systemów Klina Jeden, wzorowanym fizycznie na porucznik major Lucii Mataran z Głównego Dowództwa Protektoratu.
– Z tymi włosami? Nabijasz się ze mnie.
– Dysponuję swobodą i dyskrecją. Życzy pan sobie, żebym wygenerowała dla pana ideał interpersonalny?
Podobnie jak oferta spowolnienia czasu było to kuszące. Ale po sześciu tygodniach w towarzystwie hałaśliwych zabijaków z komanda Klina, bardziej niż czegokolwiek chciałem przez jakiś czas pobyć sam.
– Zastanowię się nad tym. Masz dla mnie coś jeszcze?
– Ma pan nagraną odprawę od Isaaca Carrery. Życzy pan sobie umieszczenia jej w domu?
– Nie. Odtwórz ją tutaj. Zawołam cię, jeśli będę jeszcze czegoś potrzebował.
– Jak pan sobie życzy. – Przechyliła głowę i zniknęła. W miejscu, które do niedawna zajmowała, z wolna pojawiła się męska postać w czarnym mundurze Klina. Gładko zaczesane, czarne włosy ze srebrnymi nitkami, pobrużdżona twarz patrycjusza, której ciemne oczy i śniada cera w jakiś sposób były równocześnie twarde i pełne zrozumienia, a pod mundurem ciało oficera, którego wysoka ranga nie oznaczała rezygnacji z pola bitwy. Isaac Carrera, odznaczony były kapitan komanda próżniowego, a następnie twórca najgroźniejszych sił najemnych w Protektoracie. Przykładowy żołnierz, dowódca i taktyk. Okazjonalnie, gdy nie miał innego wyboru, kompetentny polityk.
– Witam, poruczniku Kovacs. Przepraszam, że to tylko nagranie, ale Evenfall postawiło nas w złej sytuacji i nie ma czasu na zestawianie połączenia. Według raportu medycznego, pańskie ciało może zostać naprawione w ciągu około dziesięciu dni, więc nie zastosujemy tu opcji z bankiem klonów. Chcę, żeby wrócił pan na Północną Grań najszybciej jak to możliwe, ale prawdę mówiąc, zostaliśmy tam zmuszeni do powstrzymania ofensywy i przez kilka tygodni poradzą sobie i bez pana. Do nagrania dołączony jest raport z uaktualnieniem statusu, łącznie z listą strat z ostatniego szturmu. Chciałbym, żeby przejrzał pan to w trakcie pobytu w wirtualu, zaprzęgając do pracy słynną intuicję Emisariuszy. Bóg mi świadkiem, że potrzebne nam tam nowe pomysły. W szerszym kontekście zdobycie terytorium Grani stanowi jeden z dziewięciu głównych celów koniecznych do doprowadzenia tego konfliktu…
Już byłem w ruchu, idąc wzdłuż pomostu, a następnie w górę wznoszącego się wybrzeża w stronę najbliższych wzgórz. Niebo w całości przesłaniały kłębiące się chmury, ale nie były dość ciemne, by groziła burza. Miałem wrażenie, że jeśli uda mi się wejść dostatecznie wysoko, będę miał wspaniały widok na całą zatokę.
Za mną głos Carrery cichł na wietrze, w miarę jak oddalałem się od projekcji na pomoście, deklamującej słowa w powietrze albo do fok, oczywiście przy założeniu, że nie miały nic lepszego do roboty niż słuchanie.
W sumie trzymali mnie tam tydzień.
Niewiele straciłem. Pode mną chmury kłębiły się i przewalały nad powierzchnią północnej półkuli Sanction IV, zalewając deszczem kobiety i mężczyzn zabijających się jeszcze niżej. Konstrukt regularnie odwiedzał dom, na bieżąco informując mnie o co ciekawszych szczegółach. Pozaplanetarni sojusznicy Kempa bezskutecznie próbowali przerwać blokadę Protektoratu, tracąc przy tym transportowce międzyplanetarne. Stadko inteligentniejszych niż zwykle pocisków samonaprowadzających przyleciało z jakiegoś nieokreślonego miejsca i odparowało pancernik Protektoratu. Siły rządowe utrzymywały pozycje w tropikach, podczas gdy na północnym wschodzie Klin i inne jednostki najemników ustępowały pola elitarnej gwardii prezydenckiej Kempa. Evenfall dymiło dalej.
Jak już powiedziałem, niewiele straciłem.
Kiedy obudziłem się w komorze upowłokowień, od stóp do głów przesycony byłem blaskiem doskonałego samopoczucia. Oczywiście, był to efekt chemikaliów; szpitale wojskowe tuż przed przelaniem szprycują powłoki rekonwalescentów mnóstwem środków na dobre samopoczucie. To ich odpowiednik przyjęcia powitalnego, a przy okazji dzięki temu człowiek czuje się, jakby sam mógł wygrać tę cholerną wojnę, gdyby tylko wypuścili go na tych złych. Rzecz jasna, to przydatny efekt. Jednak w rzece tego patriotycznego koktajlu płynął też mały strumyczek prostego zadowolenia z faktu bycia w całości i posiadania pełnego zestawu działających organów i kończyn.
Przynajmniej do chwili rozmowy z lekarką.
– Wyciągnęliśmy pana wcześniej – powiedziała mi głosem, w którym nie było już tak wyraźnie słychać wściekłości demonstrowanej na pokładzie załadunkowym – na rozkaz dowództwa Klina. Wygląda na to, że nie ma pan czasu na pełne ozdrowienie z ran.
– Czuję się dobrze.
– Oczywiście, że tak. Naszprycowaliśmy pana endorfinami po same uszy. Kiedy się wypalą, odkryje pan, że lewe ramię ma tylko dwie trzecie sprawności. Och, i płuca wciąż są zniszczone. Blizny po Guerlain 20.
Zamrugałem.
– Nie wiedziałem, że rozpylali to świństwo.
– Tak, najwyraźniej nikt nie wiedział. Powiedzieli mi, że to prawdziwy triumf potajemnego ataku. – Zrezygnowała zaledwie w połowie rozpoczętego grymasu. Zmęczona, zbyt zmęczona. – Wyczyściliśmy większość, przepuściliśmy biosprzęt regeneracyjny przez najbardziej oczywiste obszary i wyleczyliśmy wtórne infekcje. Po kilku miesiącach odpoczynku prawdopodobnie w pełni doszedłby pan do siebie. W obecnym stanie… – Wzruszyła ramionami. – Proszę raczej nie palić. Lekki wysiłek. Och, niech to wszyscy diabli.
Spróbowałem lekkiego wysiłku. Przeszedłem się po pokładzie szpitalnym. Zmusiłem spalone płuca do wciągania powietrza. Zgiąłem ramię. Cały pokład zapchany był pięcioma rzędami rannych ludzi wykonujących podobne ćwiczenia. Niektórych znałem.
– Hej, poruczniku!
Tony Loemanako z twarzą składającą się w większości z maski postrzępionego ciała z zielonymi łatami wszczepionych biosprzętów regeneracyjnych. Wciąż się uśmiechał, choć z lewej strony widać było zdecydowanie zbyt wiele z jego przesadnej liczby zębów.
– Udało się panu, poruczniku. Niezłe osiągnięcie!
Odwrócił się w tłumie.
– Hej, Eddie, Kwok. Porucznik przeżył.
Kwok Yuen Yee miała oba oczodoły ściśle zalepione jasnopomarańczową galaretką inkubatora tkankowego. Ogląd świata umożliwiała jej przymocowana zewnętrznie do czaszki mikrokamera. Jej ręce odrastały na szkielecie z czarnych włókien. Nowa tkanka wyglądała na mokrą i nieuformowaną.
– Porucznik. Myśleliśmy…
– Porucznik Kovacs!
Eddie Munharto, utrzymywany w pionie przez kombinezon ruchowy, podczas gdy biosprzęt regenerował jego prawe ramię i obie nogi z poszarpanych strzępów, jakie zostawił z nich inteligentny szrapnel.
« 1 2 3 4 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Coraz wyżej
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Przeczytaj to jeszcze raz: Duchy w powłokach
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Modyfikowany węgiel
— Miłosz Cybowski

Berserker yaoi
— Michał Kubalski

Takeshi na mokro
— Eryk Remiezowicz

Bez siły charakteru
— Eryk Remiezowicz

Kryminał czarny jak węgiel
— Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.