Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Richard Morgan
‹Upadłe Anioły›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUpadłe Anioły
Tytuł oryginalnyBroken Angels
Data wydania1 października 2004
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
CyklTakeshi Kovacs
ISBN83-7418-032-3
Format528s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena44,80
Gatunekfantastyka, kryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Upadłe Anioły

Esensja.pl
Esensja.pl
Richard Morgan
« 1 7 8 9 10 11 »

Richard Morgan

Upadłe Anioły

Ogień rzucał ruchome cienie, zmieniając jej twarz w maskę jasnych i ciemnych plam. Zanim połknął ją system, ta twarz mogła być ładna, ale ciężkie warunki obozu dla internowanych politycznie zostawiły z niej tylko skórę i kości. Oczy były podkrążone, policzki zapadnięte. Głęboko w studniach jej spojrzenia na nieruchomych źrenicach tańczyły odbicia płomieni. Zbłąkane włosy sterczały z jej czoła jak siano. Z ust zwisał zgaszony papieros.
– Nie chcesz go zapalić? – zapytałem po chwili.
Przypominało to rozmowę przez fatalne łącze satelitarne – dwusekundowa przerwa, zanim blask w jej oczach przesunął się i skupił na mojej twarzy. Rozległ się jej cichy głos, przerdzewiały od nieużywania.
– Co?
– Papieros. Site seveny, najlepsze, jakie mogłem dostać poza Landfall. – Podałem jej paczkę, którą obróciła kilka razy w dłoniach, zanim znalazła łatkę zapalającą i dotknęła nią końca papierosa trzymanego w ustach. Większość dymu uciekła i odpłynęła z łagodnym wiatrem, ale część udało się jej wciągnąć. Skrzywiła się od jego ugryzienia.
– Dzięki – powiedziała cicho, trzymając paczkę w zgiętych dłoniach i przyglądając się jej, jakby była małym zwierzątkiem, które uratowała przed utonięciem. W ciszy wypaliłem resztę mojego papierosa, przesuwając spojrzeniem wzdłuż linii drzew za plażą. Była to zaprogramowana ostrożność, nieoparta na żadnym realnym poczuciu zagrożenia, emisariuszowski odpowiednik wybijania palcami rytmu przez zrelaksowanego człowieka. Emisariusze zawsze są świadomi potencjalnych niebezpieczeństw w otoczeniu, tak samo jak zwykli ludzie mają świadomość, że przedmioty wypadną im z dłoni, jeśli je wypuszczą. Nigdy nie rezygnuje się z ostrożności, nie bardziej niż normalny człowiek w zamyśleniu puściłby w powietrzu napełnioną szklankę.
– Coś ze mną zrobiłeś.
Był to ten sam cichy głos, którym podziękowała mi za papierosa, ale kiedy oderwałem spojrzenie od drzew, by na nią spojrzeć, w jej oczach coś się rozjarzyło. Nie zadawała mi pytania.
– Czuję to – stwierdziła, dotykając boku głowy palcami. – Tutaj. To jak… otwór.
Skinąłem głową, ostrożnie szukając właściwych słów. Na większości odwiedzonych przeze mnie planet wejście bez zaproszenia do czyjegoś umysłu stanowi poważne naruszenie moralności i tylko agencjom rządowym uchodzi to na sucho. Nie miałem powodu zakładać, że sektor Latimera, Sanction IV czy Tanya Wardani mogliby się na tym polu czymś wyróżniać. Emisariuszowskie techniki dokooptowywania w dość brutalny sposób wykorzystują głębokie zasoby energii psychoseksualnej kierującej ludźmi na poziomie genetycznym. Odpowiednio wykorzystana matryca zwierzęcej siły, czerpiącej z tych źródeł, może przyspieszyć leczenie psychiki o całe rzędy wielkości. Zaczyna się od lekkiej hipnozy, przechodzi do szybkiego powiązania osobowości, a następnie do bliskiego kontaktu cielesnego, jedynie w drobnych szczegółach technicznych niepodchodzącego pod definicję seksualnej gry wstępnej. Łagodny, wzmocniony hipnotycznie orgazm zazwyczaj cementuje proces wiązania, ale w przypadku Wardani na ostatnim etapie coś sprawiło, że się cofnąłem. W jej obecnym stanie cały proces niebezpiecznie przypominał napaść seksualną.
Z drugiej strony, potrzebowałem Wardani w jednym psychicznym kawałku, a w normalnych warunkach osiągnięcie tego wymagałoby miesięcy, jeśli nie lat. Nie dysponowaliśmy taką ilością czasu.
– To technika – odparłem z wahaniem. – System leczenia. Kiedyś byłem Emisariuszem.
Zaciągnęła się papierosem.
– Myślałam, że Emisariusze mają stanowić maszyny do zabijania.
– Protektorat właśnie chciałby, żebyś tak myślała. Utrzymuje kolonie na poziomie panicznego strachu. Prawda jest o wiele bardziej złożona, a jeśli się ją przemyśli, równocześnie znacznie bardziej przerażająca. – Wzruszyłem ramionami. – Większość ludzi nie lubi wszystkiego przemyśliwać. Za dużo wysiłku. Wolą raczej przeedytowane, krwiste nagłówki.
– Doprawdy? I cóż w nich jest?
Poczułem, że konwersacja zrywa się do lotu, i nachyliłem się w stronę ognia.
– Sharya. Adoracion. Wielcy, źli Emisariusze, pełni najnowszej techniki, jeżdżący na przekazach strunowych i przelewani w najnowocześniejsze biotechnologiczne powłoki w celu zmiażdżenia wszelkiego oporu. Oczywiście, takie rzeczy też robiliśmy, ale zazwyczaj ludzie nie mają pojęcia, że pięć naszych najbardziej udanych akcji stanowiły tajne misje dyplomatyczne, prawie zupełnie bez rozlewu krwi. Przygotowanie reżimu. Przybyliśmy i odeszliśmy, a nikt nawet nie zdawał sobie sprawy, że tam byliśmy.
– Mówisz, jakbyś był z tego dumny.
– Nie jestem.
Patrzyła na mnie spokojnie.
– I stąd „robiliśmy”?
– Coś w tym stylu.
– A więc w jaki sposób można przestać być Emisariuszem? – Myliłem się. To nie była konwersacja. Tanya Wardani mnie badała. – Zrezygnowałeś czy cię wyrzucili?
Uśmiechnąłem się słabo.
– Jeśli nie sprawi ci to różnicy, wolałbym o tym nie mówić.
– Wolałbyś o tym nie mówić? – Nie podniosła głosu, ale zabrzmiały w nim syczące dźwięki furii. – Niech cię szlag, Kovacs. Za kogo ty się uważasz? Przybywasz na tę planetę ze swoją pieprzoną bronią masowej zagłady i aurą profesjonalnej przemocy i wydaje ci się, że możesz wobec mnie odgrywać skrzywdzone dziecko. Pieprzę ciebie i twój ból. Omal nie umarłam w tym obozie, a przyglądałam się, jak giną kobiety i dzieci. Nic mnie, cholera, nie obchodzi, przez co przeszedłeś. Odpowiadaj. Czemu już nie jesteś Emisariuszem?
Ognisko trzaskało z cicha, opowiadając własne historie. W jego głębi wypatrzyłem rozżarzony węgielek i wpatrywałem się w niego przez chwilę. Znów zobaczyłem światło laserowych wiązek, błyskające na błocie i zniszczonej twarzy Jimmiego de Soto. W umyśle odwiedziłem to miejsce już niezliczoną ilość razy, ale to nigdy się nie zmieniało. Jakiś idiota powiedział kiedyś, że czas leczy wszystkie rany, ale w czasach, kiedy to napisano, nie mieli jeszcze Emisariuszy. Z warunkowaniem Emisariusza łączy się pamięć absolutna, a kiedy cię zwalniają, nie oddaje się im jej z powrotem.
– Słyszałaś może o Innenin? – zapytałem.
– Oczywiście. – Istniała niewielka szansa, by nie słyszała. Protektorat niezbyt często brudzi sobie ręce krwią, a kiedy do tego dojdzie, wiadomości rozchodzą się nawet na dystansach międzygwiezdnych. – Byłeś tam?
Kiwnąłem głową.
– Słyszałam, że wszyscy zginęli w ataku wirusowym.
– Niezupełnie. Zginęli wszyscy z drugiego rzutu. Wypuścili wirusa za późno, by dostać pierwszy przyczółek, ale części udało się przebić przez sieć komunikacyjną i to załatwiło większość z nas. Miałem szczęście. Moje łącze wysiadło.
– Straciłeś przyjaciół?
– Tak.
– I zrezygnowałeś?
Potrząsnąłem głową.
– Zostałem uznany za inwalidę. Profil psychologiczny nieodpowiedni do obowiązków Emisariusza.
– Powiedziałeś chyba, że twoje łącze…
– Nie dopadł mnie wirus, tylko jego skutki. – Mówiłem wolno, próbując zachować kontrolę nad pamiętaną goryczą. – Przeprowadzili rozprawę sądową… O tym też musiałaś słyszeć.
– Postawili dowództwo w stan oskarżenia, prawda?
– Tak, na jakieś dziesięć minut. Oskarżenie odrzucono. Mniej więcej wtedy przestałem się nadawać do pełnienia obowiązków Emisariusza. Można by powiedzieć, że przeżyłem kryzys wiary.
– Wzruszające. – Nagle zabrzmiała na bardzo zmęczoną, jakby wcześniejszy gniew kosztował ją zbyt wiele sił. – Szkoda, że nie trwało to dłużej, co?
– Nie pracuję już dla Protektoratu, Tanya.
Wardani wskazała ręką.
– Mundur, który nosisz, mówi coś innego.
– Ten mundur – z niesmakiem wskazałem palcem na materiał – to zdecydowanie czasowa sprawa.
– Nie wydaje mi się, Kovacs.
– Schneider też taki nosi – podsunąłem.
– Schneider… – Wypowiedziała to słowo z wątpliwością. Najwyraźniej wciąż znała go jako Mendla. – Schneider to dupek.
Zerknąłem wzdłuż plaży w miejsce, gdzie Schneider rozbijał się w promie, hałasując przy tym nieproporcjonalnie głośno. Niezbyt podobały mu się techniki, jakie wykorzystałem do wyciągnięcia psychiki Wardani z powrotem na powierzchnię, a jeszcze mniej zadowolony był, kiedy powiedziałem mu, żeby dał nam trochę czasu bez niego przy ognisku.
– Naprawdę? Myślałem, że ty i on…
– Cóż… – Przez chwilę wpatrywała się w ogień. – To atrakcyjny dupek.
– Znałaś go przed wykopaliskami?
Potrząsnęła głową.
– Nikt nikogo wcześniej nie znał. Po prostu dostaje się przydział i ma nadzieję na trafienie.
– Dostałaś przydział na wybrzeże Dangrek? – zapytałem od niechcenia.
– Nie. – Objęła się ramionami, jakby nagle zrobiło się jej zimno. – Jestem mistrzem Gildii. Gdybym chciała, mogłabym pracować przy wykopaliskach na Równinach. Sama wybrałam Dangrek. Resztę zespołu stanowili grzebacze z przydziału. Nie uwierzyli w moje motywy, ale w końcu wszyscy byli młodzi i pełni entuzjazmu. Uznali, że nawet wykopaliska z ekscentryczką są lepsze od braku wykopalisk.
– A jakie miałaś motywy?
« 1 7 8 9 10 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Coraz wyżej
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Przeczytaj to jeszcze raz: Duchy w powłokach
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Modyfikowany węgiel
— Miłosz Cybowski

Berserker yaoi
— Michał Kubalski

Takeshi na mokro
— Eryk Remiezowicz

Bez siły charakteru
— Eryk Remiezowicz

Kryminał czarny jak węgiel
— Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.