Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wit Szostak
‹Poszarpane granie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPoszarpane granie
Data wydania17 września 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklSmoczogóry
ISBN83-89595-12-5
Format304s. 125×185mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Poszarpane granie

Esensja.pl
Esensja.pl
Wit Szostak
« 1 3 4 5

Wit Szostak

Poszarpane granie

– Chce ci się na te tańce biegać? – pytał, kiedy Koreda szykował się do wyjścia. – Ziąb na polu, wieje, po błocie do Moczarek będziesz szedł… Cały przemarzniesz, a tam pewnie pełna chałupa. Znów z Groniem na podwórzu czekać będziecie. Do tańca się nie dopchasz, bo chłopcy od Mocarnych sami się lubią bawić, bez obcych. Pewnie już całą śliwowicę dawno wszyscy wypili, a więcej nie dadzą, bo skąpią…
I w Koredzie wzrastały wątpliwości. Wyglądał przez okno, niechętnie słuchał szeptów wiatru. Przypominał sobie, jak było ostatnim razem. Nie ma co gadać, czart mądrze prawił.
– Nawet jak się łyczek śliwowicy znajdzie, nawet jak dwa, to i co z tego? – dopowiadał czart. – Upijesz się, pod górę wracać ci się nie będzie chciało, ja cię przecież znam. I co? W stodole będziesz spał? Na taki mróz? Zgłupiałeś?!
– Jeszcze nie zgłupiałem! – wykrzykiwał Koreda i zostawał w chałupie.
I siedział w izbie cały wieczór. Ale czart był dożarty. I szybko się okazało, że mu wcale na szczęściu Koredy nie zależy. Kiedy młody góral to zrozumiał, było już grubo za późno.
– Co tak w chałupie będziesz siedział, jak inni się bawią – mówił w największe kurniawy, kiedy nikt przy zdrowych zmysłach nie wyszedłby za próg. – Skapiejesz tu przy piecu. Jak pies w budzie, ty w tej małej izdebce. Inni mają dobrze, pewnie teraz śmieją się i radują. A ty siedzisz jak borsuk w norze.
Co tu dużo gadać, Koreda znienawidził prawie wszystko. Wszystko go mierziło: dom, Jasionka, Moczarki. Wszystko go nudziło, a jak tylko do czegoś się zabierał, od razu tracił do roboty chęć. Nic dla niego nie miało wartości, a jak nic nie ma wartości, to nic nie warto robić. Nic go nie cieszyło.
Zaczęli go mierzić ludzie. Był taki Mraka, niby porządny chłopak. Znali się od dzieciństwa, choć nie tak dobrze, jak z Groniem. Ale nieźle. I siedział kiedyś Koreda u Mraki. Ten opowiadał, jak to z wełną na Bukowinę jechali, po śliwowicę. A wszyscy inni słuchali.
– Nie mogę, nie wytrzymam – szeptał mu do ucha czart – podziękuj, że cię dopadł czart, co ciebie nudzi. Mraka ma gorzej, bo nudzi innych. Posłuchaj, przecież gada już godzinę o tym samym…
Koreda zaczął uważnie słuchać. Rzeczywiście, Mraka ciągle gadał o tym samym. Spokojnie, bez werwy. Mówił, jak jechali z tą wełną, jak mijali kolejne wsie, jak jechali przez te wsie i przejeżdżali przez różne osady. Z wełną jechali, wozami na Bukowinę, to przecież po drodze wiele wiosek widzieli, bo po drodze wiele wiosek stoi. Mniejszych, większych, mijali też przysiółki. Długo jedzie się z Jasionki na Bukowinę, a z wełną to jeszcze dłużej. I mija się różne osady, wpierw Moczarki się mija, Kośne się mija potem… A dalej to wiele wiosek jest, jak się z wełną jedzie…
Koreda zaczął się wiercić na ławie. Jakoś się niewygodnie usadził i portki go drapały, też wełniane. Przypominał sobie, że musi jeszcze przed nocą drew narąbać, Biłka go prosiła. A potem zaczął się zastanawiać, ile sęków jest w całej chałupie Mraki. Bo z wąskich świerkowych płaz była ułożona, to i wiele sęków pewnie miały. I zaczął liczyć, a Mraka mijał kolejne wioski w drodze na Bukowinę, gdzie z wełną jechali, żeby ją na śliwowicę zamienić. Głos gospodarza brzęczał gdzieś z oddali.
Wiele niepotrzebnego czasu minęło przy opowieści o wełnie. W końcu Koreda wstał i wymówił się robotą w domu. Wychodził z izby ociężały, jakby każde słowo kompana dodawało mu ciężaru. Dopiero na zewnątrz otrzeźwiał, noc go ożywiła chłodnym podmuchem. Radośnie wrócił do swej chałupy. Ale tam z kolei Biłka zaczęła gderać, powtarzając to, co mu mówiła po południu, i rankiem, i poprzedniego wieczora.
Biedny Koreda nie mógł sobie na świecie miejsca znaleźć. Wszędzie coś go nudziło, wszędzie, gdzie poszedł, słabość go ogarniała i zniechęcenie. Wszystko go mierziło. Z początku nienawidził tylko tego, co wokoło, a tęsknie wyglądał na to, czego akurat nie było w zasięgu ręki. I im bardziej wyglądał, tym bardziej nudziło go to, co widział przy sobie. Ale miał jeszcze w sobie nadzieję, że jest na świecie coś, co go będzie cieszyło bardziej, co go od razu nie zanudzi. I jego życie zamieniło się w oczekiwanie. A jak się już na coś doczekał, to zamiast się tym cieszyć, czekał na zmianę, bo już nęciło go coś innego. Bo to, co przyszło, zaraz zdążyło go znudzić.
I tak doszedł do stanu, gdzie utracił wszelką nadzieję. Wiedział, że go czart pokonał, że już czarta nie odpędzi. I stracił nadzieję, że na całym świecie istnieje cokolwiek, co go może ucieszyć. Dlatego siedział całymi dniami na progu i wpatrywał się w widnokrąg. Nawet widok go nudził, bo od lat patrzył na te same góry. Ale już nie miał siły, by spojrzeć na coś nowego, by poszukać odmiany. Nie miał siły się ruszać, bo nie widział w tym swoim ruchu żadnej nadziei.
I nawet taka śpiewka go dopadła, przyczepiła się i opuścić nie chciała:
Hej, ciało, moje ciało
Gdyby ci się chciało
Ale i ty, i dusza –
Nic was nie porusza
I była to prawda najprawdziwsza. A jak się do górala śpiewka przyczepi, to nie ma ratunku. Zrośnie się z nim, a on z nią, nieraz do samej śmierci. I była w niej prawda o nudzie Koredy. Bo nuda to jakby nieruchomość duszy. Dusza, co zwykle ciekawie na świat wygląda, miota się po ciele i człowiekiem w różne miejsca rzuca, w nudzie jakby zamiera. Przestaje się ruszać, przestaje do czegoś dążyć. Nie chce zmiany, bo nic nie chce. I zastyga w bezruchu. A z nią zastyga człek, po co sam będzie gonił? A cóż wart człek z nieruchomą duszą? Nic nie ma bez ruchu, nawet życia. I taki zanudzony człek to prawie martwy. Bo tylko czeka śmierci, czeka, by go śmierć wyzwoliła. Albo i jej nie czeka, tylko macha ręką. Albo nawet ręką nie macha, bo przecież siedzi nieruchomy. I tak czart wygrywa, bo nieruchoma dusza to dusza zatracona. To jakby martwa dusza i dlatego czart jedynie czeka, żeby ją po śmierci ucapić.
Ktoś może spytać, czy czarty, nudząc innych, same się przy tym nie nudzą? Ale jak się one mają nudzić, kiedy przecież duszy nie mają? I przez to jasno widać, że nuda to choroba duszy.
Koreda to wszystko wiedział. Wiedział, ale cóż mu z tego przyszło? Nie miał nadziei i niewiele mógł zrobić. Wygryzła go ta choroba, domęczyło czarcisko. Chodził po Jasionce, bo czasem ze swego progu wstawał, chodził jak cień człowieka. Każdy człowiek żyje nadzieją. A jak jej zabraknie, to tylko udaje, że żyje. Bo jak na nic nie czeka, to po co żyje?
Trzeba uczciwie powiedzieć, że Koreda, choć odmieniec, to był góral honorny. I kilka razy chciał się nawet obwiesić w lesie, żeby dłużej się nie męczyć, żeby nie udawać, że naprawdę żyje. Taką miał troskę w sobie o prawdę. Ale jak sobie pomyślał, ile rzeczy musiałby zrobić, by do tego obwieszenia doszło, to machał ręką i znów zastygał na progu.
Niektórym się zdawało, że z niego szczęśliwy chłop, bo swoje miejsce w życiu znalazł, na progu właśnie. I że nie musi już szczęścia szukać. Ale gdzie tam był on ze swego życia zadowolony! Na tym progu same smętki i snuje się kłębiły, jakby stado czartów, niczym muchy, wokół Koredowej głowy krążyło. Tyle złego może jeden czart zrobić. I to od świstaka nie większy.
koniec
« 1 3 4 5
17 września 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Krok poza Tolkiena
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Zanikanie, czyli rzecz o „Cudzych słowach”
— Mieszko B. Wandowicz

O sześćdziesiąt dni za długo
— Beatrycze Nowicka

Wracać wciąż do domu
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski

Powieść o uciekaniu
— Mieszko B. Wandowicz

Esensja czyta: Luty 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Wszystkie opowieści życia ostatniego króla Polski
— Paweł Micnas

Esensja czyta: Grudzień 2011
— Artur Chruściel, Joanna Kapica-Curzytek, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Zelig z Krakowa
— Michał Kubalski

Nastroje Chocholego Domu
— Teresa Reśniewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.