Zapraszamy do lektury piątego rozdziału powieści Jacka Dukaja zatytułowanej „Perfekcyjna niedoskonałość”. Ukaże sie ona jesienią tego roku nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Perfekcyjna niedoskonałość
Zapraszamy do lektury piątego rozdziału powieści Jacka Dukaja zatytułowanej „Perfekcyjna niedoskonałość”. Ukaże sie ona jesienią tego roku nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Jacek Dukaj
‹Perfekcyjna niedoskonałość›
5. Wojny
Krzywa Progresu (Krzywa Remy’ego)
Krzywa na wykresie obrazującym zależność inteligencji (oś pionowa) od stopnia wykorzystania stałych warunków wszechświata (oś pozioma), zaczynając od środowiskowej formy ewolucyjnej, aż do optimum.
→ Krzywa identyczna dla wszystkich gatunków we wszyskich możliwych wszechświatach.
→ Droga przebywana po Krzywej przez poszczególne Cywilizacje danego gatunku stanowi jego Progres. W ramach Progresu może się na Krzywej odcinać dowolna ilość Cywilizacji. Wewnętrzna stabilność Cywilizacji jest odwrotnie proporcjonalna do długości zajmowanego przez nią odcinka Krzywej.
→ Każdy Progres osuwa się w kierunku szczytu Krzywej, ku UI.
Na osi Przystosowania wyróżnia się dwa Progi, dzielące realizacje gatunkowe na trzy tercje. Pierwszy Próg jest Progiem Autokreacji. Drugi Próg jest Progiem Meta-Fizyki.
Do pierwszej tercji należą zatem środowiskowe realizacje gatunkowe; do drugiej – formy poewolucyjne (aż do Komputera Ostatecznego); do trzeciej – inkluzje logiczne (aż do Inkluzji Ultymatywnej).
Pozaprogresowe realizacje frenu.
W Modelu Remy’ego: wszystkie linie ewolucyjne nie zmierzające ku UI.
„Multitezaurus” (Subkod HS)
Schizofrenia!
– Nie ma was! – krzyczał na nich.
Biegli dalej – a tenu pierwszu cofału właśnie rękę do ciosu.
Otwórz oczy! Wyjdź z Pałacu! Zapomnij!
Tłupp! Walnął szczytem czaszki o sufit kabiny Kła. Zamroczyło go.
Jeszcze nie do końca świadomy otoczenia, zareagował w sposób stosowny dla ciążenia Farstone (lub Pałacu) – i w efekcie odbił się od bocznej ściany. Zamrugał, nie wierząc własnym oczom. Z odległości dwóch cali szczerzyłu się bowiem z niej, wielku jak posąg Stalina, Patrick Gheorg McPherson.
W odruchu już niemal paniki odepchnął się Zamoyski wstecz, ku fotelowi. Nie mógł oderwać wzroku od ekranu z uspokajająco uśmiechniętum Patrickum – najpierw więc fotel wymacał, fotel i ciało na nim. Angelika nie zareagowała na dotyk, nie odezwała się. Wtedy spojrzał. Była nieprzytomna. Z pociętych nadgarstków sączyła się krew. W lewej dłoni wciąż ściskała nóż. Karmiła Kieł do końca.
– Niech pan przewiąże jej rany – odezwału się Patrick przez głośniki. – Gdyby nie nieważkość –
– Wiem – warknął Zamoyski.
Zerknął na ekran po przeciwnej stronie. Gwiazdy rozjeżdżały się na boki, ściągnięte w osobliwe fałdy – gwiazdy, gwiazd światło. Lecieli, i to ze sporą prędkością.
Kabina musiała być jednak wyposażona w kamery, wcześniej wyłączone, bo Patrick najwyraźniej przechwyciłu spojrzenie Zamoyskiego – i podczas gdy Adam opatrywał Angelikę, onu mówiłu:
– Nieważkość, bo nie możemy marnować paliwa dla silników manewrowych. To nie Port, lecz pojedynczy Kieł. W siodle fali qFTL jego prędkość pozostaje bardzo mała, a przyspieszenie zerowe. Jak teraz.
– Dokąd lecimy?
– Nie wiem.
– Co?
– Po odcięciu od Plateau nie jestem w stanie –
– Znowu nas odcięło?!
– Tak. Znajdujemy się pod blokadą.
– Pięknie. Ale zanim to się stało –
– Lecieliśmy do Creytona-113. To czarna dziura, wystarczająco daleko. Weszlibyśmy tam w kieszeń temporalną. Lecz teraz staram się tylko uciec jak najdalej od Wojen. To na ekranie – to symulacja. W układzie zewnętrznym poruszamy się bowiem szybciej od światła i od rufy nie dochodzą żadne informacje, natomiast te z dziobu – z przesunięciem zależnym od kąta, pod jakim –
– Rozumiem.
Nie rozumiał nic. Przed chwilą (ale czy istotnie była to jedynie chwila…?) pytał w Farstone, kto wejdzie na Pola Kła, i tenu samu Patrick Gheorg odparłu mu, że Oficjum. Teraz patrzy – i czyja morda w interfejsie? P. G.
Na dodatek ta blokada. Czyżby Wojny nas ścigały?
No i skąd, do kurwy nędzy, wzięłu się sekretarz Judasa w moim Pałacu Pamięci?! Toż to Dickowski obłęd, istny Palmer Eldritch: otworzę toaletę i wyjdzie tysiąc małych Gheorgów.
Właśnie – toaleta. Mam szczać do śluzy? Temu Kłu brakuje podstawowego wyposażenia. Przełknął ślinę. Gardło suche, prawie zrogowaciałe. Kiedy ostatnio pił? Jego nanomatyczna manifestacja – owszem; ale on, Zamoyski, jego ciało, pustak biologiczny? Manierki diabli wzięli, podobnie jak wszystko, co podczas startu Smaugowego balonu nie było przywiązane do ich ubrań, poupychane w kieszeniach. Więc ani wody, ani prowiantu.
Obwiązawszy oddartymi rękawami koszuli Angeliki jej nadgarstki, mocniej przypiął nieprzytomną dziewczynę do fotela. Nóż schował.
– Siedzisz na wewnętrznych komputerach Kła, tak? – zagadnął Patricku.
– Zgadza się.
– Jesteś programem Oficjum.
– Wszyscyśmy programami.
– Program Oficjum, ale widzę gębę McPhersonu.
– Ta nakładka frenu została wybrana jako optymalna do komunikacji z panem i stahs Angeliką. Phoebe McPherson samu zaproponowału swój fren.
– Kto? – pogubił się Zamoyski.
– Patrick Gheorg McPherson.
Zamoyski kręcił głową. Zbyt wiele zbiegów okoliczności: cud, paranoja lub piątek trzynastego.
– Priorytety – warknął.
– Bezpieczne przetransportowanie obojga do któregokolwiek z Portów Cywilizacji HS, gdy stanie się możliwe ich otwarcie.
– Przetransportowanie mnie czy jej?
– Powiedziałum: obojga.
– Ale w sytuacji kryzysu? Koniecznego wyboru?
– Pana.
Zatem miał rację: Judas łgał! Sam Zamoyski, Zamoyskiego pamięć – była dla kogoś ważna. Z pewnością dla Oficjum.
– Nasz status?
– Precyzyjniej, proszę.
Rzeczywiście, bez Plateau raczej tępe tu AI.
– Gdybym wydał ci rozkaz…
– Zależy jaki.
– Aha! Czyli furtka jest.
– Zawsze chętnie przyjmuję rozsądne sugestie, zwłaszcza w warunkach tak ograniczonych mocy obliczeniowych.
Formułka zdała się Zamoyskiemu pustosłowiem: aby móc wybrać z rozwiązań A i B sensowniejsze, sam program musiałby być już na tyle inteligentny, by móc je zanalizować dalej niż sugerujący je, a zatem na diabła mu w ogóle podobne sugestie? Co prawda zawsze łatwiej rzecz skrytykować, niż wymyśleć. Najcenniejsze jest to, czego nie sposób zalgorytmizować: wyobraźnia.
Sugestie… Kij nu w oko.
Czego więc powinienem sobie raczej życzyć? Żeby okazału się mniej czy bardziej inteligentnum ode mnie?
– Potrafisz chyba obliczyć, ile wytrzyma człowiek bez pożywienia i wody? Że już nie wspomnę o takim szczególe jak tlen – bo mamy tu chyba zapasy powietrza? Ogniwa utleniające? Cokolwiek? Mhm?
– Inkluzje Oficjum rozważyły ten problem – odparłu z rozwagą Gheorg/Oficjum i Zamoyskiemu dreszcz przeszedł po plecach: rozpoznał tę intonację. – Do Creytona powinniśmy dotrzeć w ciągu trzydziestu ośmiu k-godzin. Nawet zważywszy na utratę krwi pana i stahs McPherson –
– Chciałuś powiedzieć – przerwał nu Zamoyski – powinniśmy byli tam dotrzeć. Samu twierdzisz, że po odcięciu od Plateau nie wiesz nawet, w którą stronę lecimy. Swoją drogą, zastanawiam się, jak to możliwe. Przecież chyba pamiętasz, gdzie celowałuś.
– To nie ma znaczenia. Mogliśmy zostać w dowolny sposób skraftowani przez operatory zewnętrzne. Na przykład Wojen. Docierające do nas promieniowanie może być fałszywym odbiciem z wewnętrznych pętli Portu, w którym gonimy w kółko na naszej fali FTL.
– Więc czemu, u diabła, nie zejdziesz z tej fali i nie sprawdzisz, co naprawdę się dzieje?
– Bo teraz, we własnym krafcie, jesteśmy przynajmniej chronieni przed bezpośrednimi zagrożeniami. Proszę zresztą zauważyć, iż w każdej chwili możemy wyjść spod blokady Plateau i wtedy się przekonamy i tak.
Zamoyski słuchał, słuchał, i rosły w nim paranoiczne podejrzenia.