Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ian McDonald
‹Luna: Nów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLuna: Nów
Tytuł oryginalnyLuna: New Moon
Data wydania13 kwietnia 2016
Autor
Wydawca MAG
CyklLuna
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-644-2
Format432s. oprawa twarda
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Luna: Nów

Esensja.pl
Esensja.pl
Ian McDonald
« 1 2 3 4 5 6 »

Ian McDonald

Luna: Nów

Mała Luna Corta jest ubrana w sukienkę-bombkę drukowaną w piwonie. Jest biała, zebrana u dołu, w jaskrawokarmazynowe kwiaty. Pierre Cardin. Luna ma jednak osiem lat i męczą ją eleganckie stroje. Zrzuca z nóg buty i pędzi boso pomiędzy bambusami. Jej chowaniec to także Luna – limonkowozielona ćma Actias luna z wielkimi niebieskimi „oczami” na skrzydłach. „Ćmy luna są z Ameryki Północnej, nie Południowej, powtarzała jej babcia Adriana. „A w ogóle nie powinnaś nazywać chowańca tak samo jak siebie. Ludzie mogą nie wiedzieć, z kim rozmawiają”.
Motyle wyrywają się spod pokrywki i wirują Lunie nad głową, niebieskie, błękitne jak sztuczne niebo i wielkie jak jej dłoń. Dzieciaki Asamoah przyniosły je w pudełku na przyjęcie i wypuściły. Luna klaszcze z zachwytem w dłonie. W Boa Vista nigdy nie widziała żadnych zwierząt, bo babcia się ich brzydzi. Nie wpuści do Boa Vista niczego włochatego, łuskowatego ani skrzydlatego. Luna goni za wstęgą powoli trzepoczących skrzydłami motyli, biegnie nie po to, by je złapać; chce po prostu być swobodna i unosić się w powietrzu jak one. Powietrze faluje, bambus zaczyna szeleścić, niesie się dźwięk głosów, muzyka i zapach jedzenia. Mięso! Luna nie posiada się z radości. Rozkojarzona przez zapach grillowanego mięsa przeciska się między falującymi wysokimi łodygami bambusa. Za nią, pomiędzy olbrzymimi kamiennymi twarzami orixas, spływa powolny wodospad.
Trzy i pół miliarda lat temu magma wyrwała się z żywego serca Księżyca i zalała Mare Fecunditatis; powoli spłynęła w doliny, potworzyła wały i magmowe tunele. Potem serce Księżyca umarło, magma ostygła, a puste tunele po lawie zostały, zimne i ciemne niczym tajemne, skostniałe tętnice. W roku 2050 Adriana Corta zeszła takim szybem po linie, opuściwszy się z tunelu wywierconego przez jej geologów pod Morzem Obfitości. Jej latarka wydobyła z mroku cały ukryty świat – nienaruszony tunel magmowy mający sto metrów wysokości, sto szerokości i dwa kilometry długości. Pusty dziewiczy wszechświat, drogocenny jak geoda. „To jest to”, obwieściła Adriana Corta. „Właśnie tu powstanie moja dynastia”. W pięć lat jej maszyny zaaranżowały w środku ogród, wyrzeźbiły wielkie jak kwartały ulic twarze bogów umbandy, zorganizowały obieg wody oraz wypełniły pustą przestrzeń balkonami i mieszkaniami, altanami i galeryjkami. To właśnie jest Boa Vista, rezydencja rodziny Corta. Nawet teraz, w czasie imprezy, grunt drży – głęboko pod ścianami pracują wrębiarki, koparki i spiekarki, budujące pomieszczenia i robiące miejsce dla pokolenia Luny i kolejnych.
Dziś jest przyjęcie z okazji Księżycowego Biegu Lucasinho, zatem Boa Vista otworzyło swoje zielone serce dla księżycowego towarzystwa. Luca Corta lawiruje między amorami i madrinhas, rodziną i świtą, Asamoah i Sunami, Woroncowami, nawet Mackenzie oraz ludźmi nienależącymi do żadnego z wielkich rodów. Wysokie trzecie pokolenie i niskie, przysadziste pierwsze. Suknie, garnitury, mankiety i halki, wieczorowe rękawiczki, kolorowe buty. Tuzin kolorów skóry i oczu. Bogactwo i uroda. Przyjaciele i wrogowie. Luca Corta zna to od urodzenia, ten dźwięk spadającej wody, ten szmer sztucznego wiatru w bambusach i gałęziach. Nie zna innego świata. A w taki szczególny dzień jak dziś podaje się mięso.
Kucharze rozstawili elektryczne grille pod przewieszką dolnej wargi Oxuma. Nadziewają mięso na szpady i obracają je. Tłusty dym niesie się ku sztucznemu niebu, nastawionemu dzisiaj na pogodne błękitne popołudnie z przelotnymi chmurami. Słoneczne ziemskie popołudnie. Kelnerzy noszą między gośćmi wielkie tace mięsa na szpadach. Luna staje na drodze jednej z kelnerek.
– O, jaka piękna sukienka – mówi kelnerka bardzo kiepskim portugalskim. Jest niska, niewiele wyższa od Luny i kwadratowa. Za dużo się rusza jak na tutejsze ciążenie. Zieluniaczka, dopiero co wysiadła z cyklera. Jej chowaniec to tania skórka z przenikających się czworościanów.
– Dziękuję – mówi Luna, przechodząc na globo, uproszczony angielski służący za wspólny język. – Mnie też się podoba.
Kelnerka podsuwa Lunie tacę.
– Kurczak czy wołowina?
Luna bierze tłusty soczysty szaszłyk z wołowiny.
– Nie pobrudź sobie sukienki, jest taka piękna. – Ma akcent norte.
– Mnie się to nie zdarza – odpowiada Luna z ogromną powagą i oddala się, skacząc po kamiennej ścieżce obok strumienia i jednocześnie odgryzając drobnymi białymi ząbkami kęsy krwistej wołowiny.
Jest Lucasinho, elegancko wystrojony, w klapie ma Panią Lunę, a w ręku kieliszek z blue moon martini. Otaczają go towarzysze z Księżycowego Biegu. Luna poznaje jedną dziewczynę, Asamoah, i drugą, Sun. Sunowie i Asamoah zawsze byli jak członkowie rodziny. Łatwo też poznać dziwnego bladego chłopaka, Woroncowa. Jak wampir, myśli Luna. A ta dziewczyna to pewnie Mackenzie. Cała w złocie.
– Śliczne masz piegi – obwieszcza Luna, wciskając się w środek grupki wokół Lucasinha. Patrzy dziewczynie Mackenzie prosto w twarz.
Śmieją się z jej bezczelności, a Mackenzie najgłośniej.
– Luna – mówi Lucasinho. – Idź z tym mięsem gdzie indziej.
Wypowiada to jak żart, lecz Luna wie, o co chodzi. Jest na nią zły. Przeszkadza mu gadać z Abeną Asamoah. Pewnie chce ją namówić na seks. Co za nałogowiec! A pod nogami ma cały rządek odwróconych kieliszków. Nałogowiec i pijak.
– Po prostu mówię. – Cortowie mówią, co myślą. Luna wyciera usta wierzchem dłoni. Mięso, a teraz słyszy muzykę. – Ja też mam piegi!
Dotyka palcem swoich kortańsko-asamoańskich policzków i znów puszcza się biegiem. W poszukiwaniu muzyki przeskakuje po ułożonych w poprzek rzeki kamieniach. Rozchlapuje wodę, wzbijając opadającą powoli pianę. Goście gruchają, popiskują, usuwając się spod bryzgów, ale uśmiechają się. Luna wie, że jej urok wszystkich obezwładnia.
Tio Lucas!
Podbiega i obejmuje go za nogi. Kto ma być tak blisko muzyki, jak on? Rozmawia z tą imigrantką, która podawała jej mięso. Teraz ma tacę z niebieskimi koktajlami. Luna przerwała mu. Mierzwi jej ciemne kręcone włosy.
– Luna, coração, teraz leć. Dobrze? – Obraca ją delikatnym dotknięciem ramienia.
A odchodząc, słyszy jeszcze, jak mówi do kelnerki:
– Macie już nie podawać mojemu synowi alkoholu. Czy to jasne? Nie ma mowy, żeby się upił i zbłaźnił na oczach wszystkich. Prywatnie może sobie robić, co chce, ale nie może narażać dobrego imienia rodziny. Jeśli do końca dnia ktoś mu da choćby kropelkę, wszyscy, co do jednego, lądujecie w Bairro Alto. Będziecie żebrać o używany tlen i pić szczyny. Nic osobistego. Proszę to przekazać waszemu menedżerowi.
Luna uwielbia wujka Lucasa, to, jak umie zniżyć się do jej wzrostu, jego drobne gierki, sztuczki i żarty, które mają tylko dla siebie, choć czasami zdarza się, że jest wysoki i odległy, w innym świecie, twardym, zimnym i wrednym. Luna widzi blady strach w oczach imigrantki i strasznie jej szkoda tej kobiety.
Ręce łapią ją, unoszą wysoko, wyrzucają w powietrze.
– Hej, hej, anzinho!
I łapią ją, gdy opada, lekka jak piórko, z sukienką w piwonie zadartą aż na twarz. Rafa. Luna przywiera do ojca.
– No, skarbie, zgadnij, kto teraz przyjechał. Tia Ariel. Idziemy jej poszukać?
Rafa ściska Lunę za rękę, a ta z entuzjazmem kiwa głową.
• • •
Ariel Corta w zabójczej sukni wychodzi ze stacji, wkraczając do wielkiego ogrodu Boa Vista. Warstwy sukienki od Balenciagi z roku 1958 polatują w księżycowym ciążeniu jak kwiatowe płatki. Przez tłum gości przechodzi szmer. Ariel Corta. Każdy słyszał o sprawie Alayoum kontra Filmus.
Luna rzuca się ku cioci. Ariel łapie ją w pół skoku i okręca, dziewczynka piszczy z radości. Teraz przychodzi jej madrinha, Mônica. Czułe uściski, całusy. Amanda Sun, żona Lucasa. Lousika Asamoah, matka Luny. Teraz Rafa: unosi siostrę wysoko, aż ta błaga, żeby uważał na suknię. Jego druga oko, Rachel Mackenzie, jest w Królowej Południa z synem Robsonem. Jej stopa nigdy nie postała w Boa Vista. Ariel cieszy się, że Rachel tu nie ma. Mają prawne porachunki, a Mackenzie są mściwi.
Potem sam księżycowy biegacz we własnej osobie. Przy ciotce jest niezręczny i skrępowany, nie to, co przy kumplach. Ariel kładzie na moment palec na jego plakietce z Doną Luną, prowadząc jego wzrok do identycznej na jej sukni: wyobraź sobie, jak biegnę po Księżycu, cała naga i oszroniona.
Teraz świta rodziny: Helen de Braga, dyrektor finansowy – postarzała się, odkąd Ariel ostatni raz odwiedziła Boa Vista – oraz stary, prosty jak trzcina Heitor Pereira, szef ochrony. Na sam koniec pojawia się Lucas. Całuje siostrę ciepło. Tylko ją jedną z rodzeństwa traktuje jak równą sobie. Szept: chce słówko na osobności. Ariel dłonią w rękawiczce zręcznie chwyta martini z mijającej ją tacy.
– I jak tam klimat w Południku? – pyta Lucas. – Jakoś ciągle nie mam czasu, żeby się tam wybrać.
Ariel wie, że brat uważa to za nielojalność, że wybrała prawo, a nie Corta Hélio.
– Wygląda na to, że jestem sławna. Chwilowo.
– Coś tam słyszałem. Plotki i pogłoski.
– Bardziej konkretne niż woda i tlen.
– Słyszałem jeszcze, że Piotrem i Pawłem przyjeżdża delegacja China Power Investment Corporation. Plotki mówią, że chcą się dogadać i kupić całą pięcioletnią produkcję Mackenzie Metals.
– Ja też coś podobnego słyszałam.
– I jeszcze, że Orzeł wyprawia dla nich fetę powitalną.
– Wyprawia. I tak, mam zaproszenie. – Ariel wie, że sieć informacyjna brata jest na tyle skuteczna, by donieść mu o kuluarowej rozmowie z sędzią Nagai.
– Zawsze miałaś talent do polityki towarzyskiej. Tego ci strasznie zazdroszczę.
– Nie wiem, Lucas, co masz na myśli, ale nie.
Lucas unosi dłonie w przepraszającym geście.
– Powtórzyłem ci tylko parę plotek.
Ariel śmieje się perliście, lecz Lucas to drapieżnik, Lucas to stal, Lucas ma ją w potrzasku. Wtem, w obłoku drobnego księżycowego pyłu, pojawia się wybawca.
• • •
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Krótko o książkach: Luna: Nów
— Miłosz Cybowski

Niepełnia Księżyca
— Przemysław Ciura

Nie tak wielki skok
— Dawid Kantor

Księżyc to za mało
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Pełnia oczekiwań nie spełnia
— Miłosz Cybowski

Ciemna strona Księżyca
— Dawid Kantor

Będziemy żyć w cyberpunku?
— Anna Kańtoch

Podróżować jest bosko
— Beatrycze Nowicka

Przeczytaj to jeszcze raz: Zgubić się i odnaleźć pod gwiazdami
— Beatrycze Nowicka

Radość czytania
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Luty 2013
— Miłosz Cybowski, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Telefon ze Stambułu
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Świat i rzeczywistość są względne
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Czerwiec 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.