C.J. Cherryh
C.J. Cherryh
Cyteen: Zdrada
Przed rokiem 2201 grupa zbuntowanych naukowców i inżynierów, finansowanych z udziałów w Stacji Mariner, założyła stację na Cyteen, planecie całkowicie odmiennej od Pell. Wspaniałe dokonania jednego z tych naukowców, w połączeniu z potęgą gospodarczą nowych gałęzi przemysłu Cyteen doprowadziły do wysłania z tego świata pierwszej sondy szybszej od światła w roku 2234. To wydarzenie zmieniło skalę czasową lotów kosmicznych i na zawsze zmieniło oblicze handlu i polityki.
Wczesne lata Cyteen charakteryzowały się nie tylko gwałtownym rozwojem i osiągnięciami nieporównywalnymi z niczym w ludzkiej historii, ale - o ironio - wskrzeszeniem na podstawie archiwów statków dawno zapomnianych technologii: silniki spalinowe, przetwarzanie grawitacyjne, wszystko to miało zapewnić duże oszczędności. Ponadto na planecie powstały nowe technologie, specyficzne dla Cyteen, na przykład tworzenie nisz ze zdatną do oddychania atmosferą w zabójczym środowisku - wszelkie te wysiłki podjęto, gdyż Cyteen stanowiła wielki biologiczny potencjał dla całej ludzkiej rasy. Nie było tam inteligentnych gatunków. Miała wprawdzie różnorodny i całkowicie obcy ekosystem - a tak naprawdę dwa ekosystemy, z powodu znacznej izolacji jej dwóch kontynentów, różniące się istotnie nie tylko od siebie, ale diametralnie od Ziemi czy Pell.
Z biologicznego punktu widzenia był to raj. Dzięki nieobecności inteligentnego życia stanowił pierwszą nową kolebkę ludzkiej, ziemskiej cywilizacji po samej Ziemi.
Polityka nie była jedynym czynnikiem, który spowodował Wojny Kompanii. Wpływ miał też nagły rozwój handlu międzygwiezdnego i polityki, uparte, przestarzałe strategie ziemskich agencji, które nie miały już kontaktu z rządzonymi. I lojalność garstki faworyzowanych ziemskich kapitanów-kupców, próbujących uratować dogorywające imperium handlowe ojczystego świata, który nagle został zepchnięty na peryferia ludzkiego kosmosu.
Wysiłki te były skazane na niepowodzenie. Cyteen, która nie była już samotna w głębokim kosmosie, ale sama stała się ziemią macierzystą dla stacji Esperance, Pan-Paris i Fargone, ogłosiła niepodległość od Ziemskiej Kompanii w roku 2300. Deklaracja o secesji, oznajmiona błyskawicznie dzięki szybszemu od światła systemowi komunikacji, skłoniła Ziemię do zbudowania i wysłania armii nadświetlnych okrętów, które miały nauczyć rozumu zbuntowane stacje.
Kupcy błyskawicznie uciekli ze szlaków położonych blisko Pell, co zmniejszyło dostępność dostaw, zaś sama Ziemia, mimo posiadania technologii podróży nadświetlnych, nie była już w stanie zaspokajać potrzeb floty znajdującej się w takiej odległości. Na przestrzeni lat flota Kompanii Ziemskiej zmalała, zajęła się piractwem i wymuszeniami, co spowodowało sprzeciw kupców - to był wielki błąd Kompanii Ziemskiej.
Utworzenie Sojuszu kupców na Pell powołało do życia drugą potęgę handlową w głębokim kosmosie i położyło kres podejmowanym przez Ziemię próbom narzucania woli rozproszonym koloniom.
Niewątpliwie jeden z bardziej nieoczekiwanych skutków tej Wojny, Traktat z Pell i wynikłe z niego powiązania ekonomiczne trzech ludzkich społeczności, stanowi teraz siłę napędową nowej struktury ekonomicznej, pozostającej ponad polityką i systemami gwiezdnymi.
Handel i wspólne interesy, ostatecznie miały większy wpływ na ludzkie sprawy, niż wszystkie wysłane okręty wojenne razem wzięte.
Surowość krajobrazu najlepiej było widać z powietrza; szerokie prerie, nie ruszone przez człowieka, niezdobyte pustynie, surowe jak księżyce, gęstwiny sękodrzewu i wełnodrzewu sondowane tylko radarem z orbity. Ariane Emory spoglądała w dół przez okno. Teraz przebywała w przedziale pasażerskim. Jej wzrok, musiała przyznać, nie był już tak ostry, a reakcje wystarczająco szybkie dla sterowania odrzutowcem. Mogła iść do kokpitu, wyrzucić pilota z fotela i przejąć stery; to był jej samolot, jej pilot i szerokie niebo. Czasem tak robiła. Ale już nie było jak dawniej.
Tylko kraj był taki sam - a przynajmniej w większości. Kiedy spoglądała przez okno, równie dobrze mogła patrzeć na widok sprzed wieku, kiedy ludzkość przebywała na Cyteen dopiero od kilkudziesięciu lat, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Unii, a wieści o Wojnie docierały z opóźnieniem, zaś ziemia wyglądała dokładnie tak samo, jak wszędzie indziej.
Dwieście lat temu pierwsi koloniści przybyli w pobliże tej niezwykłej gwiazdy, założyli stację i postawili stopę na planecie.
Jakieś czterdzieści lat później zaczęły przybywać statki, nieliczne i często z pustymi ładowniami, by podjąć próby przebudowania swej konstrukcji i systemu na technologię nadświetlną; i czas przyspieszył, zaczął biec z nadświetlną prędkością, zmiany następowały tak prędko, że statki poruszające się z prędkością szybszą od światła, brano za statki obcej rasy - tak jednak nie było. To były statki ludzi. I wszystkie reguły gry uległy zmianie.
Statki międzygwiezdne wysypały się jak nasiona ze strąka. Laboratoria genetyczne w Reseune hodowały ludzi tak szybko, jak tylko dało się ich wyjmować ze sztucznych macic, każde nowe pokolenie hodowało następne i pracowało w laboratoriach genetycznych nad nowymi klonami, aż było dość ludzi, jak opowiadał jej wuj, by skolonizować świat i zbudować jeszcze więcej gwiezdnych stacji: Esperance, Fargone. Każde z własnymi laboratoriami i własnym fabrykami ludzi.
Ziemia próbowała odwołać swoje statki. Było jednak za późno. Ziemia próbowała nałożyć na kolonie podatki i rządzić w nich twardą ręką. Na to było o wiele za późno.
Ariane Emory pamiętała Secesję, dzień, w którym Cyteen ogłosiła niepodległość własną i swoich kolonii; dzień, w którym powstała Unia i z nagła wybuchły powstania przeciwko dalekiej ojczyźnie. Miała siedemnaście lat, kiedy ze stacji nadeszły słowa: - Jesteśmy w stanie wojny.
W Reseune hodowano żołnierzy zdecydowanych, skoncentrowanych i inteligentnych; och tak: wyhodowanych, doskonałych, wyszkolonych, przez dotyk i odruchy wiedzących wszystko, czego nigdy w życiu nie doświadczyli, wiedzących przede wszystkim, w jakim celu ich stworzono. Żywa broń, myśląca i dążąca do jednego celu. Ariane pomogła zaprojektować te modele.
Czterdzieści pięć lat po Secesji wojna nadal trwała, czasem przycichała, czasem rozgrywała się tak daleko w kosmosie, że wydawała się zdarzeniem z innej historii - z wyjątkiem Reseune. Na pozostałych placówkach możliwa była hodowla żołnierzy i robotników po opracowaniu modeli w Reseune, ale tylko Reseune miała instytuty badawcze i brała udział w wojnie na swój własny, mroczny sposób, pod rządami Ariane Emory.
Czterdzieści pięć lat z jej życia… przeżyła koniec Wojen Kompanii, podział ludzkości, wytyczenie granic. Flota Ziemskiej Kompanii zagarnęła stację Pell, ale kupcy nowo utworzonego Sojuszu odbili ją i ogłosili swoją stolicą. Sol próbowała ignorować poniżającą porażkę i obrać inny kierunek; pozostałości starej Floty Kompanii zeszły na drogę piractwa i nadal napadały na kupców, w taki sam sposób jak i dawniej, zaś Unia i Sojusz wspólnie polowały na nie. Był to zaledwie rozejm. Wojna przeszła w fazę utajoną. Toczyła się przy stołach konferencyjnych, gdzie negocjatorzy próbowali wytyczać linie, jakich nie wytyczyła biologia, i wykreślać granice w bezkresnej trójwymiarowej przestrzeni - aby zachować pokój, którego tak naprawdę przez całe życie Ariane Emory nie było.
Wszystko to mogło się jeszcze nie wydarzyć. Mogło mieć miejsce sto lat temu, z tym wyjątkiem, że samolot był piękny i błyszczący, tak różny od połatanej maszyny, która woziła towary między Nowgorodem i Reseune; w tych czasach ludzie siedzieli na balach plastyku i pojemnikach z nasionami czy też innych rzeczach, które akurat przewożono.
Wtedy błagała, by wolno jej było usiąść przy zabrudzonym oknie, a matka kazała jej zaciągać roletę, nawet wtedy.
A teraz siedziała w skórzanym fotelu z drinkiem w zasięgu ręki, w przyjemnie ciepłym odrzutowcu, wspaniale utrzymanym, w grupie asystentów rozmawiających o interesach i przeglądających notatki; szum był niewiele głośniejszy od hałasu silników.
Dziś nie dało się podróżować bez tłumu asystentów i ochroniarzy. Catlin i Florian siedzieli z tyłu, tak cicho, jak ich wyszkolono, obserwując jej plecy nawet tutaj, na wysokości 10 000 metrów i pomiędzy personelem z Reseune, z aktówkami wypełnionymi tajnymi materiałami.
Tak bardzo się to wszystko różniło od dawnych czasów.
Maman, mogę usiąść przy oknie?