Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

C.J. Cherryh
‹Cyteen: Zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCyteen: Zdrada
Tytuł oryginalnyCyteen: Betrayal
Data wydaniapaździernik 2002
Autor
PrzekładJolanta Pers
Wydawca Solaris
CyklUnia/Sojusz
ISBN83-88431-23-4
Format392s. 120x190mm
Cena31,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Cyteen: Zdrada

Esensja.pl
Esensja.pl
C.J. Cherryh
« 1 2 3 4 5 8 »

C.J. Cherryh

Cyteen: Zdrada

Była dziwolągiem, dziecko dwojga rodziców, Olgi Emory i Jamesa Carnatha. To oni założyli laboratoria w Reseune i rozpoczęli proces, który ukształtował samą Unię. Wysyłali kolonistów, żołnierzy. W setkach z nich znajdowały się ich własne geny. Jej pseudo-krewni byli rozproszeni na przestrzeni wielu lat świetlnych. Ale w tych czasach dotyczyło to każdego. Za jej życia zmienił się nawet ten podstawowy paradygmat ludzkiego myślenia: rodzicielstwo biologiczne stało się trywialne. Znaczenie miała rodzina, im większa, im bardziej rozprzestrzeniona… tym bezpieczniejsza i bogatsza.
Jej dziedzictwem było Reseune. Stąd ten samolot, nie komercyjny liniowiec. Nawet nie wynajęty samolot i nie wojskowy odrzutowiec. Kobieta z jej pozycją mogła zażądać każdej z tych rzeczy; ale mimo to wolała mechaników, którzy należeli do Gospodarstwa, pilotów, których psychowzorców mogła być pewna, ochroniarzy wyhodowanych według najlepszych modeli z Reseune.
Myśl o mieście, podziemnych tunelach, życiu pomiędzy urzędnikami, technikami, kucharzami i robotnikami, którzy przepychali się łokciami i spieszyli ze swymi planami, żeby uzyskać kredyt… była dla niej równie przerażająca, co próżnia kosmiczna. Zarządzała światami i koloniami. Myśl o tym, żeby zamówić posiłek w restauracji, o rzeszach walczących o miejsce w metrze, czy choćby o przebywaniu na ulicy na powierzchni, gdzie kłębił się tłum i ludzie przemykali na wszystkie strony - napełniała ją irracjonalną paniką.
Nie wiedziała, jak żyć poza Reseune. Wiedziała, jak zamówić samolot, sprawdzić plan lotów, zamówić bagaż, jej asystentów, ochroniarzy, wszystkie drobiażdżki - i uważała publiczne lotnisko za próbę nie do przejścia. Poważna wada, niewątpliwie. Ale każdy miał jakąś fobię albo dwie, a takie rzeczy były dość daleko od jej najważniejszych zmartwień. Było mało prawdopodobne, by Ariane Emory musiała stanąć twarzą w twarz z metrem w Nowgorodzie czy otwartym dokiem stacji.
Długa chwila minęła zanim zobaczyła rzekę i pierwszą plantację. Cienka wstążka drogi, a wreszcie kopuły i wieże Nowgorodu, nagle, bardzo nagle wyrosła pod nią metropolia. Pod skrzydłami odrzutowca plantacje poszerzyły się, wieże elektronicznych ekranów i skraplacze zacieniły pola, a ruch na ziemi znacznie wzrósł.
Barki płynęły jedna za drugą po Wołdze w stronę morza, barki i pchacze ustawiały się wzdłuż doków rzecznych za plantacjami. W Nowgorodzie było nadal dużo rzeczy surowych i przemysłowych, mimo całego blichtru nowości. Ten aspekt nie zmienił się od lat, choć nieco się zwiększył, a barki i ruch stały się zwykłym, a nie cudownym i rzadkim widokiem.
Patrz, maman, ciężarówka.
Błękit wełnodrzewu rozmazał się pod skrzydłem. Potem przemknął chodnik i próg pasa startowego.
Koła dotknęły pasa delikatnie i odrzutowiec zatrzymał się, po czym skręcił w lewo w stronę terminala.
W tym momencie Ariane Emory ogarnęła lekka panika, mimo świadomości, że nigdy nie będzie musiała zanurzyć się w zatłoczone korytarze. Czekały tam samochody. Jej personel poradzi sobie z bagażem, zabezpieczy samolot, zrobi co trzeba. To były zaledwie obrzeża miasta; przez okna samochodu można było wyglądać na zewnątrz, ale nie zaglądać do środka.
Ci wszyscy nieznajomi. Cały ten przypadkowy i chaotyczny ruch. Patrząc z dala, uwielbiała go. Był jej własnym dziełem. Znała ruch tej masy, może nawet jej poszczególnych elementów. I z daleka, jako zbiorowości, ufała im.
Z bliska sprawiali, że zaczynały jej się pocić ręce.
• • •
Podjeżdżające samochody i bieganina spieszących się strażników przy bezpiecznym wejściu do Sali Państwa świadczyły o tym, że nie było to zwykłe przybycie senatora. Michaił Corain na balkonie, na zewnątrz Izby Rady, otoczony własnymi ochroniarzami i asystentami, zatrzymał się i spojrzał w dół na pobrzmiewające kamiennym echem dolne piętro, z fontanną, mosiężnymi poręczami wielkiej klatki schodowej i gwiaździstym herbem ze złota na szarej kamiennej ścianie.
Imperialny splendor dla imperialnych ambicji. A główny architekt zaprojektował to wejście zgodnie z jej ambicjami. Radna z Reseune, w towarzystwie Sekretarza Nauki. Ariane Carnath-Emory z całą swoją świtą, bardzo spóźniona, gdyż Radna była diabelnie przekonana o swojej wyższości i zniżyła się do wizyty w Sali tylko dlatego, że jako Członkini Rady musiała głosować osobiście.
Michaił Corain spojrzał i poczuł, jak serce zaczyna bić mu mocniej - a przed tym właśnie ostrzegali go lekarze. Proszę zachować spokój, powtarzali mu. Nad pewnymi rzeczami nie da się jednak zapanować.
To znaczy jest ktoś, kto powinien - Radna z Reseune.
Cyteen, będąc najbardziej zaludnioną częścią składową Unii (na którą składały się planety i stacje), zdołała na stałe zagarnąć aż dwa stanowiska w organach rządzących, w Radzie i Dziewiątce. Było logiczne, że jednym z nich było Biuro Obywatelskie, zajmujące się pracą, rolnictwem i małymi firmami. Nie było niczym logicznym, że elektorat naukowy, rozproszony o całe lata świetle po obszarach kontrolowanych przez Unię, mając około tuzina doskonale nadających się do pełnienia tej funkcji kandydatów, nalegał na powrót Ariane Emory na rządowe salony.
A nawet więcej. Na stanowisko, które zajmowała od pięćdziesięciu lat, diabelne pięćdziesiąt lat, przez które rządziła firmami za pomocą łapówek i zastraszania, na Cyteen i na każdej ze stacji Unii oraz (jak głosiły nigdy nie udowodnione plotki) także w Sojuszu i na Sol. Chcesz coś załatwić? Poproś kogoś, kto może o tym szepnąć słówko Radnemu Nauki. Ile chcesz zapłacić? Co oferujesz w zamian?
A przeklęty elektorat naukowy, teoretycznie składający się z niegłupich ludzi, dalej na nią głosował, bez względu na to, jakie skandale jej towarzyszyły, bez względu na to, że praktycznie była właścicielką laboratoriów w Reseune, które w rządzie Unii miały prawie rangę planety, a w jej murach robiono rzeczy, które niezliczeni śledczy próbowali udowodnić (i oczywiście nigdy im się nie udało, z powodu technicznych przeszkód).
Pieniądze nie były rozwiązaniem, Corain je miał. Chodziło o samą Ariane Emory. W rzeczywistości większość populacji Cyteen, większość populacji całej Unii w taki, bądź inny sposób, pochodziło z Reseune; a ci, którzy stamtąd nie pochodzili, korzystali z taśm… zaprojektowanych w Reseune.
Zaprojektowanych… przez tę kobietę.
Powątpiewanie w integralność taśm było szaleństwem. Och, byli tacy, którzy odmawiali korzystania z nich; studiowali bez nich wyższą matematykę i biznes, nigdy nie wzięli nawet pigułki i nigdy nie śnili o tym, o czym śniły masy w całej Unii, kiedy wiedza wlewała się sama do ich głów, w takich ilościach, jakie tylko byli w stanie wchłonąć, w kilku sesjach. Dramat - doświadczony oraz obejrzany… ze starannie wybraną intensywnością. Umiejętności - zdobyte na najbardziej podstawowym poziomie. Ludzie korzystali z taśm, bo robiła to konkurencja, bo chcąc być kimś w tym świecie, trzeba było prześcignąć innych; ponieważ był to jedyny sposób na nauczenie się czegoś szybko, dogłębnie i szeroko, a świat bez przerwy się zmieniał, nawet w obrębie jednego ludzkiego życia i trzeba było za tymi zmianami nadążyć.
Biuro Informacji badało te taśmy. Eksperci przeglądali je. W żaden sposób nie mogły się tam znaleźć żadne treści podprogowe. Michaił Corain nie należał do tych stukniętych odszczepieńców, którzy podejrzewają rząd o zakładanie podsłuchu w urządzeniach komunikacyjnych, Sojusz o zatruwanie dostaw zaś taśmy rozrywkowe o to, że zawierają zniewalające umysły treści podprogowe. Tacy puryści odmawiali kuracji odmładzających, umierali w wieku siedemdziesięciu pięciu lat i nie żyli z rządowych posad, gdyż byli nic niewiedzącymi samoukami.
Ale cóż, diabli, tę kobietę nadal wybierano. I nie potrafił tego zrozumieć.
Była tam, lekko pochylona w ramionach, ze specjalnie zostawionymi w czarnych włosach pasmami siwizny, choć każdy, kto potrafił liczyć, wiedział, że jest starsza niż Unia, po kuracji odmładzającej, srebrnowłosa pod farbą. Asystenci biegali wokół niej. Kamery wycelowane w nią, jakby była pępkiem świata. Cholerna koścista suka.
Gdy ktoś chciał uzyskać człowieka, wytresowanego jak świnia truflowa, zwracał się do Reseune. Kto chciał żołnierzy, robotników, ludzi z mocnymi plecami i słabym umysłem albo doskonałego patentowanego geniusza - zwracał się do Reseune.
Senatorzy i Radni przybyli, żeby się przed nią płaszczyć i prawić jej komplementy - dobry Boże, ktoś jej przyniósł nawet kwiaty.
Michaił Corain odwrócił się z niesmakiem i przedarł się przez własnych asystentów.
« 1 2 3 4 5 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Szerokie spojrzenie
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Przyczajony Fremen, ukryty Harkonnen
— Michał Kubalski

Z trzech stron zgniatany
— Eryk Remiezowicz

Szerokie spojrzenie
— Eryk Remiezowicz

Krótko o książkach: Październik 2002
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Pustynia wciąga nas
— Joanna Słupek

Piekło kiepskiego przekładu
— Eryk Remiezowicz

Ciężkie czasy, lekka lektura
— Eryk Remiezowicz

W fortecach dusze duszą
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.