Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

C.J. Cherryh
‹Cyteen: Zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCyteen: Zdrada
Tytuł oryginalnyCyteen: Betrayal
Data wydaniapaździernik 2002
Autor
PrzekładJolanta Pers
Wydawca Solaris
CyklUnia/Sojusz
ISBN83-88431-23-4
Format392s. 120x190mm
Cena31,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Cyteen: Zdrada

Esensja.pl
Esensja.pl
C.J. Cherryh
« 1 2 3 4 5 6 8 »

C.J. Cherryh

Cyteen: Zdrada

Od dwudziestu lat przewodził mniejszościowej partii Dziewiątki, dwadzieścia lat płynięcia pod prąd, dwadzieścia lat drobnych zdobyczy, dużych strat i ostatniej wielkiej - Stanisław Vogel z elektoratu Handlu zmarł, a Sojusz pogwałcił traktat natychmiast, gdy tylko był w stanie uzbroić statki kupców, Centryści powinni byli zdobyć ten mandat. Tak się nie stało. Elektorat Handlu wybrał Ludmiłę deFranco, siostrzenicę Vogela. Umiarkowana w poglądach deFranco podążała bezpiecznym kursem. Nie była w większym stopniu Ekspanjonistką niż jej wuj. Coś przeszło z rąk do rąk. Kogoś kupiono, ktoś obrócił Kompanię Andrusa przeciwko deFranco, a Centryści stracili szansę na wprowadzenie piątego członka do Dziewiątki i zdobycie większości w rządzie po raz pierwszy w historii.
Było to wielkie rozczarowanie.
A na dole, pośród pochlebców i młodych, zdolnych legislatorów był ktoś, kto pociągał za sznurki, do czego nie wystarczały same pieniądze.
Przysługa polityczna. Towar nie do wyśledzenia i udokumentowania.
Na nim spoczywał los Unii.
Pozwolił sobie na najstraszniejszą fantazję, nie po raz pierwszy, że na schodach poniżej pojawia się jakiś szaleniec z pistoletem albo nożem i rozwiązuje problem w sekundę. Poczuł silny niepokój na samą myśl o czymś takim. Ale to zmieniłoby kształt Unii. Dałoby ludzkości szansę, zanim będzie za późno.
Jedno życie - na tej szali ważyło tak niewiele.
Wziął kilka głębokich oddechów. Poszedł do sal Rady i odbył kilka uprzejmych rozmów z ludźmi, którzy przyszli wyrazić współczucie przegranym. Zacisnął zęby i podszedł złożyć uprzejme gratulacje Bogdanovitchowi, który przewodził Radzie jako zajmujący stanowisko z ramienia Biura Stanu.
Bogdanovitch nie okazywał żadnych uczuć, jego łagodne oczy z siwymi brwiami podtrzymywały wizerunek dziadka wszystkich ludzi, pełnego łagodności i uprzejmości. Ani śladu triumfu. Gdyby był w tym taki dobry, gdy negocjował układ z Sojuszem, Unia posiadałaby kody Pell. Bogdanovitch był zawsze lepszy w polityce na małą skalę. I był kolejnym, który się utrzymał u steru. Jego elektorat w całości składał się z profesjonalistów, konsuli, delegatów, imigrantów, zarządców stacji - niewielka liczba ludzi mająca wybierać człowieka zajmującego urząd, który początkowo był znacznie mniej ważny, niż się ostatecznie okazało. Boże, czemu twórcy Konstytucji pozwolili sobie na twórcze zabawy z systemem politycznym? Nazywali to „nowym modelem"; „rządem powołanym przez świadomy elektorat”. Wyrzucili za burtę dziesięć tysięcy lat ludzkiego doświadczenia, cholerna banda teoretyków społecznych, a wśród nich… wśród nich byli Olga Emory i James Carnath, w czasach, kiedy Cyteen miała pięć stanowisk w Dziewiątce i większość w Radzie Światów.
– Nie było to łatwe, Michaił - rzekł Bogdanovitch potrząsając jego dłoń i poklepując ją.
– Cóż, wola wyborców - odparł Corain. - Nie da się z nią walczyć. - Uśmiechnął się z pełnym opanowaniem. - I tak zdobyliśmy największy w dziejach procent głosów.
A któregoś dnia zdobędziemy większość, stary draniu.
I ty tego dnia dożyjesz.
– Wola wyborców - rzekł Bogdanovitch, ciągle się uśmiechając, a Corain również uśmiechnął się, aż zabolały go wyszczerzone zęby, po czym odwrócił się od Bogdanovitcha do Jennera Harogo, kolejnego z tego lobby, zajmującego ważne stanowisko w Biurze Spraw Wewnętrznych, oraz Catherine Lao, zajmującej się Biurem Informacji, która badała wszystkie hipnotaśmy. Oczywiście.
Emory wpłynęła na pełnych żaglach i wszyscy porzucili go wpół zdania, dołączając do jej kliki. Corain wymienił pełne bólu spojrzenie z odpowiedzialnym za Biuro Przemysłu Nguyenem Tienem z Vikinga oraz Biuro Finansów - Mahmudem Chavesem ze Stacji Voyager; obaj byli Centrystami. Zajmujący czwartą pozycję admirał Leonid Gorodin panował nad chaotycznym przepływem swoich podobnych do siebie asystentów. Odpowiedzialny za Biuro Obrony był, o ironio, najmniej godny zaufania - najbardziej skłonny do zmiany pozycji i przeskoku do obozu Ekspansjonistów, gdyby tylko znalazł jakiś pretekst. Taki był Gorodin, który został Centrystą tylko dlatego, że wolał, by jego transportery wojskowe klasy Ekscelsior znajdowały się w bliskiej przestrzeni, gdzie mógł z nich skorzystać, a nie jak to ujmował, „gdzieś z tyłu, kiedy Sojusz wprowadzi kolejne cholerne embargo. Jeśli chcecie, żeby wyborcy dobijali się wam do drzwi, jeśli chcecie kolejnej zażartej wojny, obywatele, wyślijcie transportowce w głęboki kosmos i zostawcie nas na łasce kupców Sojuszu…”
Nie mówiąc oczywiście, że Traktat z Pell ustalający, że kupcy Sojuszu będą tylko transportowali ładunki, a nie budowali okręty wojenne; zaś Unia, która zbudowała już znaczną liczbę tych transportowców, zachowa swoją flotę, ale nie będzie budować statków konkurujących z kupcami… była to dyplomatyczna łapówka, okup, który miał zapewnić wznowienie dostaw. Bogdanovitch wyciągnął to na światło dzienne i nawet Emory głosowała przeciw.
Stacje to zaakceptowały. Pełna Rada Generalna musiała przeprowadzić głosowanie i projekt przeszedł minimalną większością. Unia była zmęczona wojną, po prostu o to chodziło, zmęczona zakłóceniami w handlu, skąpymi dostawami.
A teraz Emory chciała skierować kolejną falę eksploracji i kolonizacji w głęboki kosmos.
Wszyscy wiedzieli, że czekały ich tam kłopoty. To, na co stacja Sol trafiła po drugiej stronie kosmosu, wykazało to wystarczająco dobitnie. Zmusiło Sol do powrotu do Sojuszu, żebrania o handel i rynki. Sol miała sąsiadów i jej nieostrożne penetrowanie przestrzeni mogło sprowadzić kłopoty przez kuchenne drzwi Sojuszu, prosto do obszarów kontrolowanych przez Unię. Gorodin nieustannie podkreślał ten punkt. I domagał się większego udział Obrony w budżecie.
Gorodin stał na najsłabszej pozycji. Był wrażliwy na głosowanie nad votum zaufania. Mogli go stracić, gdyby nie udało mu się umieścić statków Floty, których się domagał, na pozycjach, o które mu chodziło.
Zaś nowiny od wyborców były poważnym ciosem. Centryści sądzili, że tę rundę już wygrali. Naprawdę wydawało się im, że potrafią powstrzymać Emory, a teraz co najwyżej mogli przeforsować jeden punkt porządku obrad, przekonać Radę, że nie należy głosować nad projektem Hope, gdyż wiązał się on z przydziałem statków i podjęciem ważnych decyzji o priorytetach budżetowych, do chwili aż deFranco miała przylecieć z Esperance i zająć swoje miejsce.
Czy też… mogli pogwałcić kworum i przekazać głosowanie Radzie Światów. To rozwaliłoby kabałę postawioną przez Emory. Przedstawiciele byli w znacznie większym stopniu niezależni, szczególnie duża grupa z Cyteen, która składała się głównie z Centrystów. Niech zatopią zęby w całej tej złożoności, nieprzetrawionej dotąd przez Dziewiątkę, i będą się w tym grzebać miesiącami, domagając się zmian, które Dziewiątka zawetuje, i tak w kółko.
Dajmy Gorodinowi jeszcze jedną szansę na przekonanie Ekspansjonistów, żeby opóźnili głosowanie. Gorodin był niezdecydowany, facet z medalami, bohater wojenny. Rzućmy tym w niego, zobaczymy, czy odbije. Jeśli nie, Centryści wkroczą, cała czwórka. Pogwałcenie kworum i zamknięcie zgromadzenia wiązało się z kosztami politycznymi, i to poważnymi.
Potrzebny im był jednak czas na znalezienie kluczowych członków lobby, czas na sprawdzenie, czy zdołają pociągnąć za parę sznurków i przekonanie się, czy deFranco, kiedy już przybędzie, da się namówić przynajmniej na przechylenie się na stronę Centrystów dzięki ustawie tak ważnej dla jej okręgu wyborczego. Mogła, mogła zagłosować za wstrzymaniem projektu.
Radni podeszli do swoich foteli. Grupa Emory pojawiła się na końcu. Co było do przewidzenia.
Bogdanovitch stuknął zabytkowym młotkiem.
– Ogłaszam rozpoczęcie sesji rady - rzekł Bogdanovitch i przeszedł do wyników wyborów i oficjalnego potwierdzenia wyboru Ludmiły de Franco jako Radnej Biura Handlu.
Zgłoszono wniosek i wstępnie zatwierdzono Catherine Lao i Jenner Harogo. Emory siedziała z obojętnym wyrazem twarzy. Nigdy nie wykonywała przypadkowych ruchów. Znudzony wyraz jej twarzy, powolne obroty rysika w jej palcach zakończonych długimi paznokciami - to wszystko świadczyło o wystudiowanej cierpliwości w stosunku do form.
Żadnej dyskusji. Uprzejma, czysto formalna runda głosów „za”, oficjalnie zarejestrowanych.
Następny punkt porządku - rzekł Bogdanovitch - akceptacja głosowania Denizill Lal w zastępstwie Sery deFranco, do chwili jej przybycia.
Taka sama rutynowa procedura. Kolejna znudzona runda głosów akceptujących, szybka wymiana zdań między Harogo i Lao, krótki śmiech. Żadnej reakcji ze strony Gorodina, Chavesa, Tiena. Emory to zauważyła; Corain zobaczył, jak zachichotała i zamilkła, rzucając z ukosa spojrzenie. Rysik przestał się obracać. Spojrzenie Emory było teraz uważne i ostre, gdy patrzyła w stronę Coraina i rzuciła mu powolny, lekki uśmiech, taki, którym zwykle próbuje się złagodzić przypadkowe napotkanie czyjegoś wzroku.
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Szerokie spojrzenie
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Przyczajony Fremen, ukryty Harkonnen
— Michał Kubalski

Z trzech stron zgniatany
— Eryk Remiezowicz

Szerokie spojrzenie
— Eryk Remiezowicz

Krótko o książkach: Październik 2002
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Pustynia wciąga nas
— Joanna Słupek

Piekło kiepskiego przekładu
— Eryk Remiezowicz

Ciężkie czasy, lekka lektura
— Eryk Remiezowicz

W fortecach dusze duszą
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.