Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Wizje alternatywne 4›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWizje alternatywne 4
Data wydaniagrudzień 2002
RedakcjaWojtek Sedeńko
Wydawca Solaris
ISBN83-88431-47-1
Format606s. 125x195mm
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Córka łupieżcy

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 7 8 9 10 11 »

Jacek Dukaj

Córka łupieżcy

– Ty chyba naprawdę masz tyle lat, co twoje ciało.
– Ale też detektyw wie, że kobieta coś ukrywa. Kobiety zawsze coś ukrywają. Więc pogrywa z nią nieczysto. Mały szantaż.
– Oho.
– A jakże. Jeśli nie powie mu, co wie, on pójdzie z tym do mediów, zapłacą, oj, zapłacą; no i wtedy będzie już bezpieczny.
Dłuższą chwilę gapiła się na niego, mamrocząc coś pod nosem.
Odruchowo rozejrzał się.
– Czy ty mnie przypadkiem nie wpuszczasz w zewnętrzny lsen?
– Nie, nie. Mam chowańca w głowie. - Postukała się palcem w skroń.
– Co?
– Nakorteksowa symulacja prekoncepcyjna. Zgadnij, kto z nas dwóch wybrał agencję Homunkulus - parsknęła sarkastycznie. - Się jej skojarzyło.
– Sądzisz, że źle trafiłaś? - nacisnął Światomił. Nie podchodził bliżej do Zuzanny, musiałby zadzierać głowę; lecz i tak jasno widziała, iż przestał żartować: naprawdę go uraziła. - Że ludzie z innej firmy byliby z tobą bardziej szczerzy?
Na salę weszło trzech rozmawiających głośno mężczyzn, od razu spostrzegli samotną Zuzannę. Uśmiechnęli się, ukłonili.
– U mnie w mieszkaniu - mruknęła do Niewyraźnego, rozpinając z trzaskiem e-stymowy kombinezon i skręcając do wyjścia.
Importowała go od razu na balkon. Usiadł w kronicznym foteliku przy kurtynie wodnej, stopy ledwo sięgnęły podłogi. Słyszał, jak krząta się wewnątrz. Pojawiła się już przebrana w białą sukienkę, niosąc tacę z dzbankiem kawy i sugarpaiami. Nawet nie zabrała drugiej filiżanki, żeby mógł uprzejmie odmówić - oboje byli ponad te rytuały oswajania lsnu.
– Ale właściwie dlaczego nie? - rzucił, gdy siorbała parującą ciecz. - Dlaczego miałabyś mieć coś przeciwko ujawnieniu i nagłośnieniu? Przecież chyba o to ci chodzi, nie? Oficjalne śledztwo - to byłoby coś.
– Mmm, nie darujesz mi, prawda? - mruknęła, pogryzając sugarpaia. - No więc proszę: chodzi mi o skarb.
– Skarb?
Wskazała ruchem głowy w lewo. Niepotrzebnie, już tam patrzył, rozcięty lsen otwierał się na fantastyczny krajobraz - aż Światomił wstał i podszedł do balustrady. Lsen usunął wodną ścianę, detektyw spoglądał z czterdziestego czwartego piętra wieży prosto na pustynną równinę pod trzema słońcami, na horyzoncie płonął jakiś monument, smuga dymu kreśliła niebo, mimo wszystko gwiaździste.
– Co to jest, jakaś gra?
Zuzanna bez słowa ponownie zalterowała lsen. Patrzyli wzdłuż konstrukcji orbitalnej, przez którą prześwitywały błękitne pierścienie planety.
– No, ładne - skwitował Niewyraźny, opierając brodę na poręczy balustrady. - Czyje to?
– Takimi holografiami mam nabity cały memak. I wcale nie sądzę, żebyśmy tu mieli do czynienia z symulacjami graficznymi.
Zmiana po raz trzeci.
– Byłam w tym Mieście. To znaczy nie dokładnie tutaj, nie poznaję budynków, ale to jest to samo Miasto.
Wkrótce przyszło Światomiłowi zdecydować: wariatka czy nie. Siedział grzecznie naprzeciw niej na tym balkonie wychodzącym na nieziemską metropolię, krzywiąc się ironicznie i unosząc brwi, gdy opowiadała, i na koniec był tak samo mądry jak na początku.
– Jaja sobie robisz, prawda? Miasto pojawiające się i znikające! Może od razu dopowiedz całą bajeczkę: tatuś kopał na obcych planetach, Instytut Wernera obsadzają kosmici, a ty odziedziczyłaś amulet przywołujący Jerozolimy i Troje wymarłych alienów.
Wyjęła naszyjnik spod sukienki. Misterna kompozycja obracała się na swoich osiach, przepływała od formy do formy - omal hipnotycznie. Wyciągnął rękę. Natychmiast schowała klejnot, to już był odruch ochronny.
– Niezłe. Nie dałabyś do analizy, co?
– Zapomnij. Ale mam coś innego.
Po minucie wróciła z błękitnym ostrosłupem półprzeźroczystego kryształu. Postawiła go na stoliku. Światomił pochylił się, dotknął; dotyk oczywiście najmniej tu wiarygodny.
– Widzisz te znaczki, o, tu, na tej ściance, widzisz? - wskazała. - Tak w ogóle to jest fragment większego ornamentu, musiał iść przez całą ścianę. Próbowałam coś znaleźć w sieci, ale nie pasuje do niczego. Chcesz, poślę ci, sam poszukaj.
– I niby czemu ten kawałek nie zniknął, skoro całe miasto rozpłynęło się w powietrzu, hę?
– Bo go w ręce trzymałam. A ty jak myślisz? Czekaj, nie mów, wiem: biedaczka rozczuliła się nad grobem tatusia, skojarzyła archeologię, amulet i tajemniczy instytut i zwidziało się jej coś, teraz wmawia innym. A capnęła, co było pod ręką i odpowiednio tajemniczo wyglądało. Nie?
– Co się przejmujesz, nie dla takich świrów pracowałem. Na wszelki wypadek noś ten amulet, może znowu zadziała - to wtedy od razu zapisuj wszystko na serwerze i dzwoń do mnie. OK?
– Nie bój się, noszę, noszę.
– Ciekawe, czemu tu ci się nie pokazuje, kiedy cały Kraków mógłby je zobaczyć.
– Może jednak coś jest w trumnie ojca…
– O Jezu. To ja już lepiej pójdę, nie zdradzaj mi swoich pomysłów. Pa, odezwę się.
Nie miała bynajmniej zamiaru bawić się w hienę cmentarną. Bogiem a prawdą, samo opowiedzenie Niewyraźnemu o Mieście umniejszyło wiarę Zuzanny weń o połowę. Są rzeczy możliwe i są rzeczy niemożliwe, to była rzecz niemożliwa, miasto-widmo. Żeby jeszcze rzeczywiście zwid i mara - ale weszła, dotknęła, zabrała kryształ. I staruszka, staruszka na cmentarzu - też je widziała. Więc co? Jedno wielkie szaleństwo, fałsz pamięci.
I te obrazy na memochipie ojca… Może to było na odwrót, może wymyśliła sobie wszystko już po tym, jak je obejrzała, i to z nich wzięła Miasto i całą resztę, wyobraźnia posłusznie wypełniła szczeliny, diabli wiedzą, gdzie capnęła ten kryształ; a teraz wydobywa z ruin pamięci falsyfikat za falsyfikatem… Może tak to było.
Oglądała holopamiętnik ojca przed snem; nie na libarycie, lecz w mocnej projekcji na przeciwległej ścianie, w całkowicie ciemnej poza tym sypialni. Ula wierciła się na poduszce obok.
– Tam chyba nie ma powietrza.
– Widzę.
– Więc jak on to fotografował?
– Nie wiem. W skafandrze.
– Jak kosmonauta, co?
Na niektórych zdjęciach był widoczny sam Jan Klajn. Bardzo rzadko fotografował się celowo, pozując, ale wyłowiła, po powiększeniu i przeprocesowaniu hologramów, sporo odbić ojca, w lustrzanych płaszczyznach, w kryształowych ścianach, w lodzie, w powierzchni wody, nawet w kałużach stojących na ulicach Miasta. Z tego wniosek, że w Mieście pada deszcz - ale samego fenomenu aury nigdzie Jan na zdjęciach nie uwiecznił.
W sumie było ich siedemset czternaście, wszystkie wysokiej jakości, z defaultowego rozstawienia dziesięciocalowego, standard SonyTechu, ale już po starannej wstępnej obróbce, toteż efekt głębi wypadał bardzo naturalnie, zwłaszcza w przypadku ujęć z daleka, panoram odległych krajobrazów, a te stanowiły większość memochipowej holoteki. Zdjęć Miasta (domyślała się, że to wszystko było Miasto, choć za każdym razem fotografował inne budynki) naliczyła sto dziesięć; reszta zawierała widoki jeszcze bardziej fantastyczne. Zupełnie nie wiedziała, co o tym sądzić. Czy ojciec rzeczywiście spacerował po obcych planetach? No przecież absurd. To musiały być snapshoty z jakichś jego lsnów science-fiction, sformatowane w standardzie kamer 3D.
Nawet w rozmowach z Ulą starała się już brać wszystko w cudzysłów.
– Albo to - wskazywała lalkowa dziewczynka, wskakując z krawędzi łóżka między chmury a rdzawy ocean, nad powierzchnię którego wystawały stożkowe szczyty rzygających białą parą wulkanów - to przecież z lotu ptaka, musiał podróżować tam samolotem, helikopterem. Nie?
– Oj, nie wiem, może samolotem, może poddał takiej obróbce, że wygląda, jak z samolotu. Wiesz świetnie, że w dokumentacji elektronicznej można sprokurować dowód na wszystko, to tylko kwestia programu i mocy obliczeniowej. Równie dobrze mógłby się fotografować na Golgocie podczas egzekucji Chrystysa.
Ula zmarszczyła brwi.
– Znaczy, uważasz, że to fałszywki? - zmartwiła się. - Ale przecież sama widziałaś!
– I nie wiem, co widziałam. No, już, idziemy spać.
« 1 7 8 9 10 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dużo i dobrze
— Eryk Remiezowicz

Klub Absolutnej Karty Kredytowej
— Jarosław Grzędowicz

Tegoż autora

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Aguerre w świcie
— Jacek Dukaj

SF bez taryfy ulgowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.