WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Wizje alternatywne 4 |
Data wydania | grudzień 2002 |
Redakcja | Wojtek Sedeńko |
Wydawca | Solaris |
ISBN | 83-88431-47-1 |
Format | 606s. 125x195mm |
Cena | 39,— |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Córka łupieżcyJacek DukajCórka łupieżcy– Ty chyba naprawdę masz tyle lat, co twoje ciało. – Ale też detektyw wie, że kobieta coś ukrywa. Kobiety zawsze coś ukrywają. Więc pogrywa z nią nieczysto. Mały szantaż. – Oho. – A jakże. Jeśli nie powie mu, co wie, on pójdzie z tym do mediów, zapłacą, oj, zapłacą; no i wtedy będzie już bezpieczny. Dłuższą chwilę gapiła się na niego, mamrocząc coś pod nosem. Odruchowo rozejrzał się. – Czy ty mnie przypadkiem nie wpuszczasz w zewnętrzny lsen? – Nie, nie. Mam chowańca w głowie. - Postukała się palcem w skroń. – Co? – Nakorteksowa symulacja prekoncepcyjna. Zgadnij, kto z nas dwóch wybrał agencję Homunkulus - parsknęła sarkastycznie. - Się jej skojarzyło. – Sądzisz, że źle trafiłaś? - nacisnął Światomił. Nie podchodził bliżej do Zuzanny, musiałby zadzierać głowę; lecz i tak jasno widziała, iż przestał żartować: naprawdę go uraziła. - Że ludzie z innej firmy byliby z tobą bardziej szczerzy? Na salę weszło trzech rozmawiających głośno mężczyzn, od razu spostrzegli samotną Zuzannę. Uśmiechnęli się, ukłonili. – U mnie w mieszkaniu - mruknęła do Niewyraźnego, rozpinając z trzaskiem e-stymowy kombinezon i skręcając do wyjścia. Importowała go od razu na balkon. Usiadł w kronicznym foteliku przy kurtynie wodnej, stopy ledwo sięgnęły podłogi. Słyszał, jak krząta się wewnątrz. Pojawiła się już przebrana w białą sukienkę, niosąc tacę z dzbankiem kawy i sugarpaiami. Nawet nie zabrała drugiej filiżanki, żeby mógł uprzejmie odmówić - oboje byli ponad te rytuały oswajania lsnu. – Ale właściwie dlaczego nie? - rzucił, gdy siorbała parującą ciecz. - Dlaczego miałabyś mieć coś przeciwko ujawnieniu i nagłośnieniu? Przecież chyba o to ci chodzi, nie? Oficjalne śledztwo - to byłoby coś. – Mmm, nie darujesz mi, prawda? - mruknęła, pogryzając sugarpaia. - No więc proszę: chodzi mi o skarb. – Skarb? Wskazała ruchem głowy w lewo. Niepotrzebnie, już tam patrzył, rozcięty lsen otwierał się na fantastyczny krajobraz - aż Światomił wstał i podszedł do balustrady. Lsen usunął wodną ścianę, detektyw spoglądał z czterdziestego czwartego piętra wieży prosto na pustynną równinę pod trzema słońcami, na horyzoncie płonął jakiś monument, smuga dymu kreśliła niebo, mimo wszystko gwiaździste. – Co to jest, jakaś gra? Zuzanna bez słowa ponownie zalterowała lsen. Patrzyli wzdłuż konstrukcji orbitalnej, przez którą prześwitywały błękitne pierścienie planety. – No, ładne - skwitował Niewyraźny, opierając brodę na poręczy balustrady. - Czyje to? – Takimi holografiami mam nabity cały memak. I wcale nie sądzę, żebyśmy tu mieli do czynienia z symulacjami graficznymi. Zmiana po raz trzeci. – Byłam w tym Mieście. To znaczy nie dokładnie tutaj, nie poznaję budynków, ale to jest to samo Miasto. Wkrótce przyszło Światomiłowi zdecydować: wariatka czy nie. Siedział grzecznie naprzeciw niej na tym balkonie wychodzącym na nieziemską metropolię, krzywiąc się ironicznie i unosząc brwi, gdy opowiadała, i na koniec był tak samo mądry jak na początku. – Jaja sobie robisz, prawda? Miasto pojawiające się i znikające! Może od razu dopowiedz całą bajeczkę: tatuś kopał na obcych planetach, Instytut Wernera obsadzają kosmici, a ty odziedziczyłaś amulet przywołujący Jerozolimy i Troje wymarłych alienów. Wyjęła naszyjnik spod sukienki. Misterna kompozycja obracała się na swoich osiach, przepływała od formy do formy - omal hipnotycznie. Wyciągnął rękę. Natychmiast schowała klejnot, to już był odruch ochronny. – Niezłe. Nie dałabyś do analizy, co? – Zapomnij. Ale mam coś innego. Po minucie wróciła z błękitnym ostrosłupem półprzeźroczystego kryształu. Postawiła go na stoliku. Światomił pochylił się, dotknął; dotyk oczywiście najmniej tu wiarygodny. – Widzisz te znaczki, o, tu, na tej ściance, widzisz? - wskazała. - Tak w ogóle to jest fragment większego ornamentu, musiał iść przez całą ścianę. Próbowałam coś znaleźć w sieci, ale nie pasuje do niczego. Chcesz, poślę ci, sam poszukaj. – I niby czemu ten kawałek nie zniknął, skoro całe miasto rozpłynęło się w powietrzu, hę? – Bo go w ręce trzymałam. A ty jak myślisz? Czekaj, nie mów, wiem: biedaczka rozczuliła się nad grobem tatusia, skojarzyła archeologię, amulet i tajemniczy instytut i zwidziało się jej coś, teraz wmawia innym. A capnęła, co było pod ręką i odpowiednio tajemniczo wyglądało. Nie? – Co się przejmujesz, nie dla takich świrów pracowałem. Na wszelki wypadek noś ten amulet, może znowu zadziała - to wtedy od razu zapisuj wszystko na serwerze i dzwoń do mnie. OK? – Nie bój się, noszę, noszę. – Ciekawe, czemu tu ci się nie pokazuje, kiedy cały Kraków mógłby je zobaczyć. – Może jednak coś jest w trumnie ojca… – O Jezu. To ja już lepiej pójdę, nie zdradzaj mi swoich pomysłów. Pa, odezwę się. Nie miała bynajmniej zamiaru bawić się w hienę cmentarną. Bogiem a prawdą, samo opowiedzenie Niewyraźnemu o Mieście umniejszyło wiarę Zuzanny weń o połowę. Są rzeczy możliwe i są rzeczy niemożliwe, to była rzecz niemożliwa, miasto-widmo. Żeby jeszcze rzeczywiście zwid i mara - ale weszła, dotknęła, zabrała kryształ. I staruszka, staruszka na cmentarzu - też je widziała. Więc co? Jedno wielkie szaleństwo, fałsz pamięci. I te obrazy na memochipie ojca… Może to było na odwrót, może wymyśliła sobie wszystko już po tym, jak je obejrzała, i to z nich wzięła Miasto i całą resztę, wyobraźnia posłusznie wypełniła szczeliny, diabli wiedzą, gdzie capnęła ten kryształ; a teraz wydobywa z ruin pamięci falsyfikat za falsyfikatem… Może tak to było. Oglądała holopamiętnik ojca przed snem; nie na libarycie, lecz w mocnej projekcji na przeciwległej ścianie, w całkowicie ciemnej poza tym sypialni. Ula wierciła się na poduszce obok. – Tam chyba nie ma powietrza. – Widzę. – Więc jak on to fotografował? – Nie wiem. W skafandrze. – Jak kosmonauta, co? Na niektórych zdjęciach był widoczny sam Jan Klajn. Bardzo rzadko fotografował się celowo, pozując, ale wyłowiła, po powiększeniu i przeprocesowaniu hologramów, sporo odbić ojca, w lustrzanych płaszczyznach, w kryształowych ścianach, w lodzie, w powierzchni wody, nawet w kałużach stojących na ulicach Miasta. Z tego wniosek, że w Mieście pada deszcz - ale samego fenomenu aury nigdzie Jan na zdjęciach nie uwiecznił. W sumie było ich siedemset czternaście, wszystkie wysokiej jakości, z defaultowego rozstawienia dziesięciocalowego, standard SonyTechu, ale już po starannej wstępnej obróbce, toteż efekt głębi wypadał bardzo naturalnie, zwłaszcza w przypadku ujęć z daleka, panoram odległych krajobrazów, a te stanowiły większość memochipowej holoteki. Zdjęć Miasta (domyślała się, że to wszystko było Miasto, choć za każdym razem fotografował inne budynki) naliczyła sto dziesięć; reszta zawierała widoki jeszcze bardziej fantastyczne. Zupełnie nie wiedziała, co o tym sądzić. Czy ojciec rzeczywiście spacerował po obcych planetach? No przecież absurd. To musiały być snapshoty z jakichś jego lsnów science-fiction, sformatowane w standardzie kamer 3D. Nawet w rozmowach z Ulą starała się już brać wszystko w cudzysłów. – Albo to - wskazywała lalkowa dziewczynka, wskakując z krawędzi łóżka między chmury a rdzawy ocean, nad powierzchnię którego wystawały stożkowe szczyty rzygających białą parą wulkanów - to przecież z lotu ptaka, musiał podróżować tam samolotem, helikopterem. Nie? – Oj, nie wiem, może samolotem, może poddał takiej obróbce, że wygląda, jak z samolotu. Wiesz świetnie, że w dokumentacji elektronicznej można sprokurować dowód na wszystko, to tylko kwestia programu i mocy obliczeniowej. Równie dobrze mógłby się fotografować na Golgocie podczas egzekucji Chrystysa. Ula zmarszczyła brwi. – Znaczy, uważasz, że to fałszywki? - zmartwiła się. - Ale przecież sama widziałaś! – I nie wiem, co widziałam. No, już, idziemy spać. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj
Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj
Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj
Aguerre w świcie
— Jacek Dukaj
SF bez taryfy ulgowej
— Jacek Dukaj