WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Carpe jugulum |
Tytuł oryginalny | Carpe Jugulum |
Data wydania | 25 maja 2006 |
Autor | Terry Pratchett |
Przekład | Piotr W. Cholewa |
Wydawca | Prószyński i S-ka |
Cykl | Świat Dysku |
ISBN | 83-7469-330-4 |
Format | 142×202mm |
Cena | 29,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Carpe jugulumTerry Pratchett
Terry PratchettCarpe jugulum– W każdym razie ona stanie, już niedługo – zapewnił hrabia. – Niezwykle… interesująca kobieta. Interesu-jąca rodzina. Wuj często opowiadał o jej babce. Kobiety Weatherwaxów zawsze stały jedną nogą w mroku. Mają to we krwi. A większa część ich mocy pochodzi z wypierania się tego. Jednakże… – Jego zęby błysnęły w ciemności.– Ta szybko odkryje, po której stronie posmarowana jest kromka. – Albo piernik pozłacany – rzuciła hrabina. – Owszem. Ładnie to ujęłaś. Taka jest kara za bycie kobietą Weatherwaxów, naturalnie. Kiedy się starzeją, zaczynają słyszeć trzask drzwiczek piekarnika. – Słyszałem, że jest twarda – wtrącił syn hrabiego.– Bardzo bystry umysł. – Zabijmy ją! – zawołała córka hrabiego. – Doprawdy, Lacci, nie możesz zabić wszystkich. – Nie rozumiem czemu. – Nie. Raczej podoba mi się myśl, że będzie… użyteczna. Ona widzi wszystko w czerni i bieli. A to dla posiadających moc zawsze jest groźną pułapką. O tak… Umysł tego rodzaju łatwo daje się prowadzić… z niewielką pomocą. W świetle księżyca zatrzepotały skrzydła i coś dwukolorowego usiadło hrabiemu na ramieniu. – I jeszcze to… – Hrabia pogładził srokę, która zaraz odfrunęła. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął prostokątną białą kartę. Jej brzeg błysnął przelotnie. – Możecie uwierzyć? Czy coś takiego zdarzyło się wcześniej? Doprawdy, nowy porządek świata… – Czy masz chusteczkę? – spytała hrabina. – Daj mi, proszę. Zostało kilka plamek… Musnęła jego podbródek i wsunęła mu pokrwawioną chusteczkę z powrotem do kieszeni. – Gotowe. – Są też inne czarownice – wtrącił syn jak ktoś, kto przeżuwa kęs, który okazał się trochę zbyt twardy. – O tak. Mam nadzieję, że je poznamy. Mogą być zabawne. Wrócili do powozu. Za nimi, w górach, człowiek, który próbował obrabować powóz, zdołał wstać na nogi, choć przez chwilę zdawało mu się, że w czymś utknęły. Z irytacją potarł szyję. Swego konia dostrzegł między skałami. Kiedy spróbował chwycić uzdę, dłoń bez oporu przeszła przez skórę i przez szyję zwierzęcia, jakby była z dymu. Koń stanął dęba i odbiegł galopem jak szalony. Ta noc nie zapowiada się na udaną, pomyślał ospale rozbójnik. Ale niech go licho porwie, jeśli straci i konia, i zarobek. Kim byli ci ludzie, u demona? Nie pamiętał dokładnie, co wydarzyło się w powozie, ale nie było to przyjemne. Należał do tej klasy prostych ludzi, którzy – pobici przez kogoś większego – szukają kogoś mniejszego w celach odwetowych. Ktoś dzisiaj jeszcze ucierpi, obiecał sobie. Musi odzyskać przynajmniej konia. I jakby na wezwanie, usłyszał wśród wiatru stukot kopyt. Dobył miecza i wyszedł na środek drogi. – Stój i poddaj się! Nadjeżdżający koń zatrzymał się posłusznie kilka stóp od niego. A więc jednak nocka nie będzie taka zła, pomyślał rozbójnik. Wierzchowiec był wspaniałym zwierzęciem, raczej rumakiem bojowym niż zwykłą wiejską chabetą. Tak biały, że aż połyskiwał w blasku nielicznych gwiazd, a uprząż, sądząc z wyglądu, miał zdobioną srebrem. Jeździec szczelnie otulał się płaszczem przed zimnem. – Pieniądze albo życie! – zawołał rozbójnik. SŁUCHAM? – Pieniądze – powtórzył rozbójnik. – Albo życie. Masz oddać. Której części nie zrozumiałeś? ACH, ROZUMIEM. OWSZEM, MAM NIEWIELKĄ SUMĘ PIENIĘDZY. Kilka monet wylądowało na oszronionym gruncie. Rozbójnik schylił się, ale nie zdołał ich podnieść, co jeszcze bardziej go rozdrażniło. – W takim razie oddasz życie! Postać w siodle pokręciła głową. NIE WYDAJE MI SIĘ. NAPRAWDĘ NIE. Wyjęła z pochwy długi wygięty kij. Rozbójnik uznał z początku, że to lanca, ale z boku wyskoczyło natychmiast zakrzywione ostrze i zamigotało błękitem na krawędziach. MUSZĘ PRZYZNAĆ, ŻE PREZENTUJESZ NIEZWYKLE UPORCZYWĄ WITALNOŚĆ, stwierdził jeździec. Był to nie tyle głos, ile raczej echo w umyśle. CHOĆ NIE PRZYTOMNOŚĆ UMYSŁU. – Kim jesteś? JESTEM ŚMIERCIĄ, odparł Śmierć. I NAPRAWDĘ NIE PRZYBYŁEM TUTAJ, ŻEBY ZABRAĆ TWOJE PIE-NIĄDZE. KTÓREJ CZĘŚCI Z TEGO NIE ZROZUMIAŁEŚ? Babcia Weatherwax spojrzała na czerwoną, okrągłą i zmartwioną twarz. – Zaraz, nie jesteś… – Opanowała się. – Jesteś chłopakiem Wattleyów z Kromki, tak? – M… pa… – Chłopiec oparł się o futrynę i z trudem chwytał oddech. – Mu… si… – Oddychaj głęboko. Chcesz się napić wody? – Musi pa… – Tak, tak, dobrze. Oddychaj. Chłopiec kilka razy chwycił powietrze. – Musi pani przyjść do pani Ivy i jej dziecka, psze pani! Słowa popłynęły strumieniem. Babcia chwyciła kapelusz z wieszaka przy drzwiach i wyrwała miotłę z jej miejsca w słomie strzechy. – Myślałam, że starsza pani Patternoster się nią zajmuje – powiedziała, wbijając szpilki do kapelusza ze stanowczością wojownika szykującego się przed niespodziewaną bitwą. – Mówi, że wszystko jest nie tak, psze pani! Babcia biegła już ścieżką przez ogród. Na końcu polanki było niewielkie urwisko, jakieś dwadzieścia stóp w dół, do zakrętu drogi. Miotła nie odpaliła, ale babcia pędziła dalej; już spadając, przerzuciła nogę przez kij. Magia złapała w połowie drogi w dół. Babcia przejechała butami po martwych paprociach i wzbiła się w nocne niebo… *Co prawdopodobnie oznacza, że niektóre są zakaźne i śmiertelne, inne powodują tylko, że człowiek zabawnie chodzi i unika owoców. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Coraz mniej Pratchetta w Pratchetcie
— Agnieszka Szady
Słowiańskie elfy rzeczne
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja czyta: Maj 2017
— Miłosz Cybowski, Dawid Kantor, Joanna Kapica-Curzytek, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Katarzyna Piekarz
Esensja czyta: Lipiec 2016
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Magdalena Kubasiewicz, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Pożegnanie ze Światem Dysku
— Magdalena Kubasiewicz
Esensja czyta: Wrzesień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Maj 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek
Śmierć Świata Dysku?
— Magdalena Kubasiewicz
Magia odchodzi
— Agnieszka Szady
Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady