Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Pilipiuk
‹Wieszać każdy może›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWieszać każdy może
Data wydania10 listopada 2006
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklJakub Wędrowycz
ISBN83-60505-11-X
Format328s. 125×195mm
Cena29,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Rekruci

Esensja.pl
Esensja.pl
Andrzej Pilipiuk
Zamieszczamy fragment opowiadania Andrzeja Pilipiuka „Rekruci” pochodzącego ze zbioru „Wieszać każdy może”. Książka, będąca kolejnym tomem opowieści o Jakubie Wędrowyczu, ukaże się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Andrzej Pilipiuk

Rekruci

Zamieszczamy fragment opowiadania Andrzeja Pilipiuka „Rekruci” pochodzącego ze zbioru „Wieszać każdy może”. Książka, będąca kolejnym tomem opowieści o Jakubie Wędrowyczu, ukaże się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Andrzej Pilipiuk
‹Wieszać każdy może›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWieszać każdy może
Data wydania10 listopada 2006
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklJakub Wędrowycz
ISBN83-60505-11-X
Format328s. 125×195mm
Cena29,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Jakub Wędrowycz kopnął pieniek. Nogi gminnego sekretarza PPR rozpaczliwie zamajtały w powietrzu. Ze zduszonego stryczkiem gardła dobiegł ostatni charkot.
– Kurde! – Jakub splunął z obrzydzeniem pod stopy powieszonego. – Jednego chwasta mniej.
– Komunistów jest po prostu za dużo – zauważył Semen. – Wszystkich nie zabijesz.
– Ale przynajmniej niektórych. – Jego przyjaciel przerzucił nowy stryczek przez belkę cegielni i ze stosu skrępowanych jak balerony pachołków nowej władzy wyciągnął kolejnego. – Nikomu niepotrzebni tacy „towarzysze”. – Wydął z pogardą wargi.
– Wyklęty powstań ludu… – zaintonował komunista, strzelając na boki przerażonym wzrokiem, ale Semen zręcznie zrobił mu tracheotomię bagnetem i śpiew umilkł.
– A tego za co? – Wędrowycz popatrzył pytająco na Józefa Paczenkę.
– Konfident z KPZU – Paczenko sprawdził na otrzymanej od dowódcy liście.
Kolejne ciało zatrzepotało na lince jak ryba złapana na wędkę i znieruchomiało.
– Zaraz nam sznura zabraknie – sarkał Semen. – Może tych pozostałych dorżnę szabelką?
– Zdrajców się wiesza.
– Ale w Biblii napisano: „Zło dobrem zwyciężaj”, a żelazo jest dobre – zaoponował kozak.
– Dobry sznur też jest przecież dobry – Jakub nie zrozumiał.
– Jak nie starczy linek, to weźmiemy z odzysku – zaproponował Józef, licząc wzrokiem powieszonych już klientów. – Odczepi się tych pierwszych albo jak… Dawaj ostatnich i zwijamy się.
Po chwili wszyscy komuniści skonali na zaimprowizowanej szubienicy. Jakub wyciągnął puszkę z farbą i pędzel, a potem na ubraniu każdego wisielca wymalował wielką czarną swastykę.
– Jak ich znajdą, to na Szkopów będzie – powiedział z zadowoleniem. – Ruscy nalepili plakaty, że się po lasach Niemiaszki ukrywają, a to znaczy, że sami w to wierzą… I proszę, jakie wspaniałe potwierdzenie ich teorii…
I wszyscy trzej zarechotali wesoło.
• • •
Jürgen nakazał obejść wieś dużym łukiem. Jak dotąd przeszli może z osiem kilometrów. Na razie wszystko szło jak z płatka.
– Tu jest stara cegielnia – szepnął. – Zrobimy przy niej krótki postój. I napijemy się może wody, powinna tam być pompa.
Dobiegli cichcem do ściany. Dowódca wyjrzał zza węgła. Strzał huknął ponuro i niedawny włodarz okolicy bez słowa osunął się w błoto. Pozostali chcieli rzucić się do ucieczki, ale już było za późno. Trzej uzbrojeni w karabiny tubylcy wychynęli z mroku. Niemcy z wahaniem podnieśli ręce do góry.
– Wieszamy czy rozstrzeliwujemy? – zapytał Józef.
– Oj, co ty jesteś taki w gorącej wodzie kąpany? – obruszył się Jakub. – Toż to przecież jeszcze dzieciaki…
– Znam ja takie dzieciaki – burknął jego przyjaciel.
Jeńcy chyba poczuli groźbę w jego głosie, bo zatrzęśli się jak osiki.
– A byłoby ci przyjemnie, jakby tak twojego syna partyzanci wieszali? – ofuknął go Wędrowycz.
– Coście za jedni? – Semen zapytał ich po niemiecku.
– Studenci z Monachium – wyjaśnił Hans. – Wysłali nas na front. My nie z własnej woli. Nienawidzimy Hit­lera.
– Hitler kaputt! – wrzasnął Freder.
– No i sam widzisz – Jakub zwrócił się do przyjaciela. – Za co niby mamy ich zabijać?
Dziwny, cyniczny błysk w jego oku uspokoił i kozaka, i Józefa.
– No może rzeczywiście, młode toto i chce żyć… Głupio byłoby ich tak zarżnąć. Untersturmführer… – tu kopnął trupa, aż się klejnoty z kieszeni posypały – to co innego, zasłużył, ale oni?
– Wpadliście tu jak śliwka w gówno – powiedział Wędrowycz do schwytanych. – Waszych odrzucili już o dobre sto kilometrów. Nie przedrzecie się. Poza tym, jakbyście nawet się do nich przemknęli, to co? Znowu was poślą pod kule Sowietów.
Semen przetłumaczył im słowa kolegi na niemiecki.
– Nie chcemy na front – jęknął Freder. – Może wydacie nas bolszewikom? Pójdziemy sobie grzecznie do niewoli. A jak się wojna skończy, wrócimy do domów.
– Ruscy wszystkich jeńców wysyłają na Sybir – wyjaśnił Semen. – A stamtąd nikt nie wraca. Tu też zostać nie możecie, ludność okoliczna Szkopów coś nie lubi. Wbiliby was na pale albo poćwiartowali piłami… – Spojrzał na Jakuba.
– Jest jedna metoda – westchnął Wędrowycz. – Ale cholernie trudna i skomplikowana. Możemy was przerzucić do domu. Do Monachium. Będziecie się tylko musieli ukrywać, żeby was znowu nie wysłali na front albo nie rozstrzelali za dezercję.
– Ale jak? – zdumiał się Klaus. – Samolotem?
– Zamienimy was w wilki – wyjaśnił Jakub. – No, konkretnie: w wilkołaki. Pod postacią zwierząt bez trudu zdołacie przemknąć się na Zachód.
– Wilkołaki? – Freder wytrzeszczył oczy. – To przecież niemożliwe…
Jakub pozwolił, by odrobina mocy błysnęła w jego źrenicach. Niemcy o nic już nie pytali.
– Wilkami będziecie tylko nocą – kontynuował wyjaśnienia. – I tylko przez kilka dni, gdy księżyc jest w pełni albo prawie w pełni. Musicie przeczekiwać gdzieś dnie, a wędrować nocami. Przez pięć, sześć dni zdołacie przebyć ze trzysta kilometrów.
– Najlepiej pod postacią zwierząt wskoczcie do pociągu jadącego na zachód – doradził Józef. – To szybciej będziecie w Rzeszy. To jak, chcecie? – Nie zdejmował ani na chwilę palca ze spustu.
– Zgadzamy się – podjął decyzję Hans. – Czy taka przemiana jest trudna?
– Trochę nieprzyjemna i trochę boli – powiedział Wędrowycz. – Ale da się wytrzymać. Chodźcie z nami.
Dochodziła północ, gdy dotarli na Stary Majdan. Na szczęście nikt z sąsiadów ich nie widział. Z lodowni Jakub wydobył nogę sarny. Obdarł ją ze skóry i poszatkował drobno. Trzej hitlerowcy czekali w pokoju. Siedzieli na ławie, obserwując go z ponurymi minami. Może nie do końca uwierzyli, ale i tak nie mieli innego wyjścia. Józef stał oparty o framugę drzwi, sten wiszący na konopnym sznurze połyskiwał groźnie.
„Pal diabli – pomyślał Hans – nawet jak nas zaraz zastrzelą, to posiedzimy chociaż w cieple i coś przekąsimy…”
Wędrowycz nalał bimbru do musztardówek i gestem zaprosił byłych okupantów do stołu. Niemcy jedli surowiznę z obrzydzeniem, ale samogon ułatwił przełknięcie. Nim skończyli, wzeszedł księżyc.
Wyszli do sadu. Jakub wyjął z cholewy buta bagnet.
– To, niestety, konieczne – wyjaśnił, choć i tak nic nie zrozumieli.
Każdemu z nich przeciął ubranie pod lewą pachą, a potem naciął głęboko skórę. Nie poczuli bólu.
– Przemiana już się prawie dokonała – oznajmił ­Semen.
Niemcy popatrzyli po sobie zaskoczeni. Z głębokich ran nie pociekła nawet kropla krwi.
– Teraz musicie chwilę poczekać – mruknął Wędrowycz, chowając nóż. – I pamiętajcie, wracajcie prosto do domu. – Popatrzył im w oczy przenikliwym, ­hipnotyzującym wzrokiem. – Do Monachium, nie zatrzymujcie się po drodze…
Pierwszego dopadło Klausa. Zadygotał, coś trzasnęło, a potem chłopaka przez dziurę pod pachą przewróciło na nice. Jęknął tylko głucho i już był wilkiem. Teraz dopiero uwierzyli do końca.
– Z powrotem też będzie tak samo, tylko w drugą stronę? – zaciekawił się Freder.
– Dokładnie, tylko ubrania będziecie mieć straszliwie wymięte, bo w środku wilka jest ciasno. – Niemiec nie mógł ocenić, czy Semen kpi sobie, czy tylko informuje.
Po chwili w Jakubowym ogrodzie siedziały dwa wielkie basiory i jeden mniejszy wilczek – roczniak.
– Do Monachium w tamtą stronę – Józef wskazał im drogę. – Powodzenia, chłopaki.
Zwierzęta zawyły do księżyca i pobiegły. Trzej partyzanci wrócili do chałupy. Jakub rozdał amulety.
– Noście je na szyi – pouczył. – W razie gdyby jednak wrócili… Hipnoza czasem bywa trochę zawodna. A mogą być naprawdę wkurzeni.
– Też byś był wkurzony, gdybyś się zorientował, że możesz podjeść do syta tylko raz na miesiąc i tylko ludzinę… – burknął Semen. – Ale, swoją drogą, pomysł przedni – pochwalił. – Zanim ich upolują, rozszarpią więcej Szwabów, niż oddział Wypruwacza rozwalił przez całą wojnę.
– Potraktujmy to jako nasz wkład w zwycięstwo – powiedział poważnie Wędrowycz i wyciągnął z piwniczki nową flaszkę samogonu.
koniec
25 września 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Trochę lepiej (?), lub trochę gorzej (!)
— Wojciech Gołąbowski

„Wieszać każdy może” – ilustracje
— Andrzej Łaski

Tegoż twórcy

Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski

O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski

Ani śmieszno, ani straszno
— Wojciech Gołąbowski

Krótko o książkach: Nie jedzcie bajkowych kucyków
— Wojciech Gołąbowski

Dwupak tematyczny: Bez trzymanki
— Wojciech Gołąbowski

Kram z pomysłami
— Agnieszka Szady

Esensja czyta: Wrzesień 2012
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady

Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Mała Esensja: Dziennik, czyli co zjadłem dziś na śniadanie i dlaczego podrapałem się za lewym uchem
— Jakub Gałka

Wyższe stadia stanu podgorączkowego
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.