Przemiana Martina Lake’aEsensja.pl Esensja.pl Jeff VanderMeer Zapraszamy do lektury fragmentu opowiadania Jeffa VanderMeera „Przemiana Martina Lake’a”, pochodzącego z objętego patronatem Esensji zbioru „Miasto szaleńców i świętych”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Solaris.
Jeff VanderMeerPrzemiana Martina Lake’aZapraszamy do lektury fragmentu opowiadania Jeffa VanderMeera „Przemiana Martina Lake’a”, pochodzącego z objętego patronatem Esensji zbioru „Miasto szaleńców i świętych”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Solaris.
Jeff VanderMeer ‹Miasto szaleńców i świętych›
Czysta rzeka na pięknej łące Wyobrażona w jego umyśle W umyśle dobrego Malarza; kiedyś ją namaluje
Jeśli byłem kimś dziwnym, i czymś dziwnym była moja sztuka, Z dziwności tej brała się łaska i moc, A jeśli ktoś przydaje dziwności swemu stylowi, tu i tam, Daje życie, siłę i duszę swoim obrazom… napis wyryty na życzenie Lake’a na jego pomniku przy placu Trilliana
Malarze z rzadka pojawiają się znikąd w stopniu aż takim jak Martin Lake, i niewielu z nich identyfikuje się z jednym obrazem i jednym miastem w stopniu aż takim jak on. Tajemnicą pozostaje nadal, nawet dla osób, które go znały, w jakiż to niezwykły sposób Lake przeobraził się z malarza przyjemnych, lecz powierzchownych kolaży i akryli w twórcę olśniewających obrazów olejnych: fantastycznych i mrocznych, nastrojowych i figlarnych – które miały stać się kwintesencją artysty i Ambergris. Informacje o dzieciństwie Lake’a są szczątkowe; przypominają pustą muszlę, z której ktoś wcześniej wydłubał mięso. W wieku sześciu lat zachorował na rzadkie schorzenie kości, a sytuację pogorszył jeszcze wypadek, jakiemu uległ mając dwanaście lat: został uderzony przez pojazd silnikowy manzikert. Kierowca zbiegł. Od tego czasu Lake musiał używać laski. Nie mamy żadnych informacji o jego dzieciństwie poza tym, co wiemy o rodzicach: Theodorze i Catherine Lake. Ojciec pracował jako łowca owadów niedaleko Stockton, gdzie cała rodzina żyła w niewielkim wynajętym mieszkaniu. Z niektórych uwag wygłoszonych przez Lake’a, zanim jeszcze stał się sławny, i z dyskretnych napomknień w późniejszych wywiadach można wywnioskować, że między nim a ojcem istniał jakiś konflikt, związany z miłością Lake’a do sztuki i pragnieniem ojca, by chłopiec odziedziczył po nim fach łowcy owadów. Brak danych o matce Lake’a, a on sam nie wspomniał o niej w żadnym z nielicznych wywiadów. Nieprofesjonalna historyczka Mary Sabon wystąpiła z teorią, że matka Lake’a była ludową artystką o wybitnym talencie i żarliwą wyznawczynią truffidianizmu – i to ona zaszczepiła w Lake’u skłonności do mistycyzmu. Sabon uważa, że wspaniałe freski na ścianach truffidiańskiej katedry w Stockton to anonimowe dzieło matki Lake’a. Nikt jak dotąd nie potwierdził tej teorii, jeśli jednak okazałaby się ona prawdą, wyjaśniłaby skłonności do mistycyzmu i makabry, które przewijają się w twórczości Lake’a – oczywiście odarte z aspektu religijnego. Jest nieomal pewne, że to matka Lake’a dawała mu pierwsze lekcje rysunku i posłała do miejscowej szkoły, oddając go na naukę do pana Shores, który niestety zmarł, zanim ktokolwiek zdołał go zapytać o prace jego najsłynniejszego (a właściwie jedynego słynnego) ucznia. Lake brał w młodości także lekcje anatomii: nawet w jego najbardziej surrealistycznych obrazach postacie są często hiperrealistyczne, jakby były na nich warstwy niewidzialnej farby, pod którą kryją się żyły, arterie, mięśnie, nerwy, ścięgna. Ta hiperrealność kłóci się ze stwierdzeniem Lake’a, który głosił, że „wielki artysta połyka otaczający go świat, aż jego własne ego wchłonie całe otoczenie”. Lake, przybywający do Ambergris ze Stockton, był zapewne postacią pełną sprzeczności: z jednej strony doskonale zaznajomiony z czysto technicznym światem anatomii, z drugiej – dzięki matce dobrze orientujący się w rzeczach cudownych i nieracjonalnych. Ten konflikt podsycało poczucie winy, spowodowane rezygnacją z rodzinnej profesji. Te właśnie elementy przywiózł Lake do Ambergris. W zamian otrzymał wolność zostania artystą, któremu otwarły się oczy na możliwości, jakie daje kolor. Niewiele wiemy o trzyletnim okresie życia Lake’a w Ambergris przed zdumiewającą przemianą w jego twórczości; wiemy tylko, że zaprzyjaźnił się z kilkorgiem artystów, z którymi konkurował z różnym skutkiem, kiedy stał się sławny. Wśród nich wyróżniał się Jonathan Merrimount, który był jego przyjacielem przez całe życie. Poznał także Raffe Constance, która – jak wielu uważa – była towarzyszką życia Martina. Lake, Merrimount i Constance stali się najbardziej dostrzegalnymi i wpływowymi artystami swojej epoki. Niestety, ani Merrimount, ani Constance nie chcieli rzucić odrobiny światła na życie Lake’a – jego inspiracje, rozczarowania, triumfy. Ani też, co ważniejsze, na to, jakim cudem typowy przedstawiciel klasy średniej mógł stworzyć takie przygnębiające, jakby żywcem wyjęte z koszmaru dzieła. Muszę więc podzielić się szczegółami dotyczącymi moich własnych doświadczeń z Lakiem. Z pewnym wahaniem pozwolę sobie ujawnić, że Lake po raz pierwszy pokazał swe dzieło w mojej Galerii Ukrytych Fascynacji, jeszcze zanim przemienił się w artystę najwyższej klasy. Choć osobiście nie było mi dane być świadkiem tej przemiany, przynajmniej mogę przedstawić czytelnikom portret rzadko pokazującego się publicznie artysty z okresu poprzedzającego jego sławę. Lake był wysokim mężczyzną, choć wyglądał na człowieka średniego wzrostu, bo garbił się, używając laski – przez to zawsze też robił wrażenie, jakby z wielką uwagą przysłuchiwał się rozmówcy, choć w rzeczywistości był kiepskim słuchaczem i zawsze niegrzecznie przerywał, kiedy mówiło się coś, co uważał za nudne. Rysy twarzy miał nieciekawe; równoważył je mocno zarysowany podbródek, zgrabny kształt ust i oczy, które wydawały się zmieniać kolor, ale w rzeczywistości miały intensywną, przykuwającą uwagę barwę zieleni. Jego twarz zawsze była jak broń, czy to w złości, czy w przypływie dobrego humoru: gdy się złościł, wąskie oczy stawały się jeszcze węższe i przeszywały rozmówcę; kiedy się śmiał – cała jego twarz stawała się szersza, a niesamowite oczy zaszczycały cię swoją otwartością. Przeważnie jednak był w nastroju pomiędzy śmiechem a złością; w nastroju, który imitował styl „znękanego artysty”, równocześnie dystansując się od samego siebie i wszelkich podobnych emocji. Lake był nieśmiały i inteligentny, przebiegły i arogancki – innymi słowy, niczym się nie różnił od innych artystów, z którymi miałam do czynienia w mojej galerii. Fragment z Krótkiego zarysu sztuki Martina Lake’a i jego Zaproszenia na egzekucję, autorstwa Janice Shriek, Hoegbottoński przewodnik po Ambergris, wydanie piąte.
|