Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 12 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jakub Ćwiek
‹Ofensywa szulerów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOfensywa szulerów
Data wydania7 października 2009
Autor
Wydawca RUNA
CyklOfensywa szulerów
ISBN978-83-89595-55-3
Format352s. 125×195mm
Cena29,50
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ofensywa szulerów

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Jakub Ćwiek

Ofensywa szulerów

Teraz masz ostatnią szansę, by odejść i żyć jak do tej pory, mówiła sobie, stojąc na zapylonej ulicy i wpatrując się niepewnie w tabliczkę „Lokal wentylowany” wykaligrafowaną w czterech językach. Oczywiście nie było wśród nich niemieckiego. To wciąż był język zakazany.
No właśnie, z tym wiązał się największy jak do tej pory problem jej życia. Aliancki sąd po tysiącach niekończących się przesłuchań zakwalifikował ją wreszcie jako „sympatyzującą z nazistami”. Znaczyło to mniej więcej: mamy na ciebie za mało, by cię skazać, ale dopilnujemy, by potępiono cię na wieki.
Z takim wpisem w aktach nie miała czego szukać w Hollywood, a lata miną, zanim stanie na nogi niemiecka kinematografia. O ile w ogóle kiedykolwiek tego dokona.
Nagle więc Martha doszła do wniosku, że wcale nie stoi już przed wyborem wejść i zostać czy odejść, dokonała go bowiem dużo wcześniej – ostatnie pieniądze wydała na statek. A skoro wszystko już się dokonało, nie było powodu, by tkwić na słońcu. Odsunęła kotarę i weszła do środka. Gdzie, wbrew tabliczce, wcale nie było chłodniej.

Brown
Obudziło go pukanie do drzwi. Brown nie zareagował, ale gdy po chwili okazało się, że pukający nie ustąpi, podniósł się i poczłapał do drzwi. W głowie wciąż mu huczało, w ustach zaschło, a do tego bolały go oczy. Zdecydowanie nie był w owej chwili pozytywnie nastawiony do świata.
– Czego? – mruknął, uchyliwszy drzwi.
W progu stał ten sam smarkacz w stroju boya, który wcześniej przyprowadził go do pokoju. Dał mu wtedy spory napiwek i wyglądało, że tym samym ściągnął sobie na głowę niemały kłopot.
– Chłopcze, nie dostaniesz więcej pieniędzy, budząc mnie – wyjaśnił Brown rozmasowując skronie. – Co najwyżej możesz za to zarobić kopniaka.
Nie mówił tego głośno ani w nerwach. Przeciwnie, jego głos przybrał mentorski ton, jakby właśnie przekazywał dzieciakowi jedną z najważniejszych prawd życiowych.
– Później, wieczorem, jak już się zbiorę i pójdę na ważne spotkanie, możesz tu wejść i posprzątać. Łóżko pościelić albo co. Wtedy ci zapłacę, ale teraz…
Przerwał, dopiero w tym momencie dostrzegając, że chłopiec trzyma w ręku kopertę. Dokładnie taką samą jak ta, którą Brown dostał rano. Z instrukcjami.
– Daj! – Wyciągnął do chłopca rękę, a potem szybkim ruchem wyszarpnął z koperty kartonik i przeczytał jego treść.
Panie Brown!
Sala kameralna, pamięta pan? Ileż można czekać?!
Zerknął na zegarek i zaklął pod nosem.
– Zaczekaj tutaj – zawołał do chłopca, po czym odwrócił się na pięcie i podbiegł do rozbebeszonej walizki. Wyjął leżącą na wierzchu koszulę i spodnie, szybko się przebrał, po czym zmoczył włosy, przeczesał je przed lustrem.
– Dobra – powiedział wreszcie, wypadając na korytarz. – Prowadź do sali kameralnej.
Dzieciak skinął głową i uśmiechnął się, szczerząc zęby. Zapewne na myśl o kolejnym napiwku.

Martha
Tak właśnie go sobie wyobrażała – jako wysokiego, zadbanego mężczyznę w typie Clarka Gable’a, dostojnego i dystyngowanego. Na kogoś takiego właśnie wskazywał charakter pisma i starannie dobrane słowa w zaproszeniu, które otrzymała przeszło trzy tygodnie temu. Kogoś w tym typie sugerowała ogromna kwota proponowanego wynagrodzenia.
Mężczyzna mówił z wyraźnym angielskim akcentem i był dla niej niezwykle uprzejmy, co kiedyś stanowiło dla niej normę, ale od niedawna było jedynie miłą odmianą po wszystkim, czego doświadczyła. Pytał, jak minęła jej podróż i czy podoba jej się Kair. Gdy odpowiadała, sprawnie podtrzymywał rozmowę, tak że dopiero po blisko kwadransie zorientowała się, że nie wymienili jeszcze ani słowa na temat jej ewentualnej pracy.
Czyżby ją sprawdzał? Chciał zobaczyć, jak bardzo jej zależy? Czekał, aż nie wytrzyma i zapyta pierwsza? Był czas, że zmuszona do negocjowania twardych warunków z rekinami biznesu filmowego, nauczyła się wiele o negocjacjach i teraz wszystko stanowiło dla niej sztuczkę mającą zmiękczyć klienta. Mimo zniecierpliwienia nie zamierzała okazać słabości, dlatego podtrzymywała dialog, który, nie wiedzieć czemu zszedł na filmy Disneya, osobliwie zaś na „Królewnę Śnieżkę”, która zdaniem mężczyzny zdobyła chyba wszystkie możliwe nagrody na świecie.
Sprawdza mnie, pomyślała Martha. Doskonale wie, że w Europie odniosłam nad Disneyem kilka zwycięstw i zwyczajnie chce mnie zmusić, bym się pochwaliła. Bym okazała słabość. Ale jeśli na to właśnie czeka, srogo się zawiedzie.
– Cóż, „Śnieżka” to niewątpliwe arcydzieło i z pewnością zasłużyła na każdą nagrodę, jaką otrzymała – powiedziała Martha i upiła wina z wysokiego kieliszka. – Szczerze doceniam…
I w tym momencie do sali wpadł pyzaty mężczyzna w źle dopiętych spodniach i rozchełstanej koszuli.

Brown
– To tutaj. – Chłopiec wskazał Brownowi dwuskrzydłowe drzwi wiodące z sali restauracyjnej do sali kameralnej.
– Dzięki, mały – rzucił mężczyzna, po czym dostrzegł, że ręka chłopca nie opadła, a dłoń przybrała kształt małego koszyczka.
– Och do diabła, mała pijawko! – zawołał. – Nie będę ci płacił za to, że robisz co do ciebie należy.
Odetchnął głęboko, przygładził mokre włosy i pchnął drzwi. Włożył w to zbyt dużo siły, wyglądało więc jakby wpadł, a nie wszedł do środka.
Tyle z właściwego efektu, pomyślał.
W środku, w niewielkiej, oświetlonej świecami sali na raptem trzy stoliki – z czego dwa odstawiono i przykryto – zauważył mężczyznę, którego zapamiętał z baru, oraz siedzącą naprzeciw niego kobietę. Oboje mieli kieliszki wina i wyglądało na to, że właśnie trwają sobie w uroczym tąda na to, Janku, że nie jesteś jedynym kandydatem do tej roboty, pomyślał. I trudno się dziwić, przy takim szmalu.
Przeszedł przez pomieszczenie, ukłonił się najpierw kobiecie – która wyglądała na jeszcze bardziej zdumioną niż on – potem mężczyźnie – ten z kolei zachował pokerową twarz – i usiadł na wolnym miejscu. Dopiero wtedy, gdy już zajął swoje miejsce, chudzielec zamknął za nim drzwi, po czym podszedł i położył na krześle walizkę.
W środku znajdował się gramofon ze zdemontowanym ramieniem i złożoną, papierową tubą. Na podstawce leżała już płyta. Mężczyzna rozłożył sprzęt kilkoma sprawnymi ruchami, po czym przysunął sobie krzesło i usiadł obok gramofonu. Dopiero wtedy nakręcił mechanizm i opuścił ramię z igłą.
– Drodzy przyjaciele… – dobiegł zebranych głos z tuby.

Smith
W sali kameralnej zjawił się jako pierwszy na dwa kwadranse przed czasem. Musiał przyznać, że z każdą chwilą cała ta aura tajemniczości odpowiadała mu coraz bardziej. Bawiły go zarówno liściki z komunikatami, jak i brak jakiejkolwiek konkretnej wiedzy na temat człowieka, który zaaranżował to wszystko. Sprawiało mu przyjemność dopasowywanie poszczególnych kawałków układanki na moment przed tym, zanim te zostaną mu pokazane.
I tak zanim jeszcze w sali kameralnej znalazła się ta kobieta – przedstawiła się jako Martha, ale Smith mógł się założyć, że nie jest to jej prawdziwe imię, podobnie jak był pewien, że skądś ją już zna – wiedział, że nie będzie brał w tej rozmowie udziału sam, że poza nim są jeszcze inni kandydaci. Skąd? To jemu jako pierwszemu młody boy dostarczał listy, dlatego też nie było problemu, by zauważyć jeszcze dwie identyczne koperty.
Domyślił się wtedy, że jedną z zaproszonych osób był mężczyzna, którego wcześniej wziął w barze za najemnika i człowieka swojego przyszłego pracodawcy. Wyglądało na to, że niewiele się pomylił, tyle że mężczyzna nie był jeszcze na etacie. Smith miał tylko nadzieję, że nie ubiegają się o to samo stanowisko.
Kobieta, Martha, stanowiła miłą niespodziankę, ale tylko dlatego, że nie widział wcześniej żadnej cudzoziemki ani w restauracji, ani przy blacie recepcji. Zastanawiał się, kim też może ona być z zawodu i skąd może ją kojarzyć. Obstawił aktorstwo i najpewniej się nie pomylił, bo jej wiedza na temat filmu była doprawdy imponująca.
Teraz pozostawało tylko dojść, po co komuś bogatemu ktoś z jego talentami, a do tego aktorka i najemnik? Jaka branża uzasadniała taki wybór, usprawiedliwiając jednocześnie tak wielką rozrzutność?
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Ofensywa szulerów – fragmenty
— Jakub Ćwiek

Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Witaj w ciemnym mieście Grimm
— Magdalena Kubasiewicz

W ponurym mieście Grimm
— Magdalena Kubasiewicz

Dorośnij, Piotrusiu
— Magdalena Kubasiewicz

Uwierz we wróżki
— Magdalena Kubasiewicz

Zapoznać się, zaśmiać, zapomnieć
— Mieszko B. Wandowicz

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Maj-czerwiec 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Zobaczyć człowieka
— Agnieszka Szady

Bóg od brudnej roboty
— Agnieszka Szady

Powieść, której mogłoby nie być
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.