Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Szpon Srebrnego Jastrzębia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpon Srebrnego Jastrzębia
Tytuł oryginalnyTalon of the Silver Hawk
Data wydania4 czerwca 2004
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-022-6
Format400s. 115×175mm
Cena27,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
« 1 11 12 13 14 15 17 »

Raymond E. Feist

Szpon Srebrnego Jastrzębia

Nagle Robert zmienił temat.
– To wystarczy. Wracaj do stodoły i połóż się spać. Wezwę cię, kiedy zajdzie taka potrzeba. Potem przeniesiesz się do pokoi dla służby. Zamieszkasz razem z Larsem i Gibbsem w jednej izbie.
– A więc będę od teraz służącym w Zajeździe Kendrika?
Robert uśmiechnął się lekko.
– Przez pewien czas, młody Szponie. Przez pewien tylko czas.
Szpon wstał i ruszył w kierunku kuchni, gdzie bochenki chleba rosły w cieple bijącym od palenisk, w oczekiwaniu na wypiek, który miał być pierwszą rzeczą następnego ranka, do jakiej zabiorą się kucharze. Chłopiec zdał sobie nagle sprawę, że nie jadł nic od wielu godzin i zatrzymał się przy wielkiej misie, skąd wziął sobie jabłko i ugryzł je łapczywie. Pomyślał sobie, że owoce są z pewnością przeznaczone do ciasta, ale był pewien, że zjedzenie jednego nie narazi Lea na niepowetowane straty.
Wychodząc na zewnątrz, zobaczył, że niebo na wschodzie powoli nabiera jaśniejszego koloru. Niebawem nadejdzie chwila przed świtem, którą ludzie jego plemienia nazywali Ogon Wilka, ten szary czas, podczas którego człowiek może ukraść kilka cennych minut, wyruszając jeszcze przed świtem na polowanie czy w długą podróż.
Szpon wszedł do stodoły i podszedł do swojego posłania. Padł na koce, czując, jak ogarnia go wielkie zmęczenie. Do połowy zjedzone jabłko wypadło mu z ręki. Zastanawiając się, jaki czeka go los i co kryje się za pytaniami zadawanymi mu przez Roberta, które na oko nie miały żadnego sensu ani znaczenia, Szpon zapadł szybko w twardy sen bez snów.

Rozdział czwarty
Gry
Szpon zmarszczył brwi.
Spojrzał na karty rozłożone na stole i zastanowił się nad jakimkolwiek rozwiązaniem, które mogłoby zmienić ich rozkład we właściwy sposób. Po przeanalizowaniu pozycji czterech kart, które właśnie odwrócił, zdał sobie sprawę, że nie ma żadnego sposobu, aby dalej mógł kontynuować tę grę.
Wzdychając, połowicznie z irytacji, a częściowo ze znudzenia, chłopiec zebrał karty i zaczął je tasować. Powstrzymał się od pokusy odwrócenia i spojrzenia na dwóch mężczyzn stojących za nim i przyglądających się grze. Ciekawiło go, czy okazują jakąkolwiek reakcję.
Białowłosy mężczyzna, którego w myślach nazywał Ośnieżonym, ale który miał w rzeczywistości na imię Magnus, stał za Robertem. Robert siedział na krześle przyniesionym do jadalni ze wspólnego pokoju. Wytłumaczył chłopcu pomysł i przyczynę zabawy kartami jakiś tydzień wcześniej.
Talia składała się z pięćdziesięciu dwóch kart podzielonych na cztery grupy: różdżki, miecze, puchary i diamenty, każde w innych kolorach. Puchary były niebieskie, różdżki zielone, miecze czarne, a diamenty żółte. Kart tych używano z reguły do gier hazardowych, takich jak paszawa czy poker, albo po-kir, jak nazywano tę grę w Imperium Wielkiego Keshu. Robert pokazał Szponowi kilka gier i nauczył go w nie grać. Kilkakroć grali razem, żeby chłopiec oswoił się z porządkiem kolorów i figur, które zaczynały się od karty nazywanej as, a kończyły na królu. Nazwa as, jak wyjaśnił mu Robert, pochodzi z języka Bas-Tyran, gdzie oznacza jednostkę. Niższe karty posiadały numery od dwóch do dziesięciu, ale Szpon nie widział żadnej logiki w fakcie, że as, czyli jedynka, jak myślał o tej karcie, jest najwyższą z figur i przebija nawet króla, królową i kapitana.
Szpon uśmiechnął się lekko pod nosem. Nie wiedział dlaczego, ten nieistotny fakt, że najniższy numer w talii, zwykła jednostka, jest najbardziej wartościową kartą, irytował go niepomiernie. Mimo to radził sobie bardzo dobrze w grach, których nauczył go Robert. A potem Robert pokazał mu, jak się układa pasjanse, używając talii kart dla zwykłej rozrywki, kiedy nie ma możliwości zorganizowania innych graczy. Wszystkie pasjanse bazowały na jednym schemacie, a różniły się tylko rozkładem, jak nazywał to Robert. Karty można było rozkładać i zbierać w dowolny sposób. Niektóre gry wymagały, żeby gracz układał karty w rzędy uporządkowane pod względem rangi albo w zmieniających się sekwencjach kolorów; w porządku wzrastających lub malejących numerów lub w kombinacji wszystkich powyższych schematów.
Wcześniej tego dnia Robert zabrał Szpona z kuchni do pokoju jadalnego. Chłopiec nie miał wiele zajęć, gdyż w zajeździe nie nocowali akurat żadni goście. W jadalnej sali Robert pokazał chłopcu grę, która nazywała się „Czterej królowie”.
Gra wprawiła Szpona w zakłopotanie. Na stole leżało czterech królów, od prawej do lewej strony, a na nich cztery odkryte karty. Zadaniem gracza było takie układanie kart, aby kolorem pasowały do króla. Nie wolno było tylko kłaść kart o różnych kolorach i figurach obok siebie – wszystkie musiały pasować pod tymi względami. Następnym zadaniem było utworzenie kupek czterech identycznych pod względem figur kart, ułożonych w kwadrat. Te czynności należało powtarzać, aż wszystkie cztery asy spotykały się na kupkach, co powodowało automatyczne wyłączenie ich z gry. Potem zbierano dwójki, trójki i tak dalej, aż na stole pozostały same króle.
Szpon szybko się zorientował, że gra nie jest łatwa i trudno ją wygrać. Polegała zbytnio na przypadkowym szczęśliwym ułożeniu kart, podejmowanych z talii w określonym porządku, a nie na umiejętnościach czy dobrej pamięci. Ale jednak pewne umiejętności były potrzebne, aby przewidzieć sytuacje, w jakich karty powinny zostać wycofane z gry po ułożeniu w odpowiedniej sekwencji.
Przez pół dnia Szpon gorliwie grał w tę grę, postanowiwszy sobie zostać w niej mistrzem. Potem zdał sobie sprawę, jak wiele szczęścia potrzeba, aby wygrać i zniechęcił się. Jednak Robert ciągle nalegał, że powinien grać i usiadł za chłopcem, obserwując grę w ciszy.
Podczas gdy Szpon rozkładał karty, rozpoczynając kolejną grę, zastanawiał się, nie po raz pierwszy zresztą, po co Robert każe mu to robić.

– Robercie, dlaczego to robisz? – zapytał szeptem Magnus.
– Ludzie z plemienia chłopca nie mają raczej zastosowania dla abstrakcyjnej logiki w życiu codziennym – odparł cicho Robert. – Są myśliwymi, farmerami, poetami i wojownikami, ale posługują się jedynie podstawami matematyki i nie radzą sobie dobrze w żadnej z dyscyplin związanych z wyższą arytmetyką. Oczywiście mają budowniczych, ale brakuje pomiędzy nimi inżynierów. Także magów posiadają mniej niż jakiekolwiek inne ludy. Wiem zaledwie o dwóch, którzy zamieszkiwali kiedykolwiek obszary Orosinich.
Rozmawiali w języku królów, pochodzącym z Królestwa Wysp, aby Szpon nie mógł zrozumieć ich dysputy. Robert zdawał sobie sprawę, że chłopiec ma doskonały słuch.
– A więc gra w karty, aby nauczyć się logiki?
Robert przytaknął.
– To dopiero początek. Taka gra to nauka podstawowych problemów w rozwiązaniach.
Bladoniebieskie oczy Magnusa wpatrywały się, niczym zahipnotyzowane, w karty rozłożone na stole.
– Grałem w czterech królów, Robercie. Ty mnie nauczyłeś tej gry, pamiętasz? To bardzo trudny pasjans. Nie uda mu się ułożyć poprawnie zbyt wielu rozdań.
Robert uśmiechnął się.
– Tu nie chodzi o to, żeby wygrał. Musi się nauczyć rozpoznawać sytuacje, w których wygrać się nie da. Zobacz, zauważył, że w układzie tych czterech kart jest niemożliwością wygrać rozdanie. – Patrzyli, jak Szpon zbiera karty, pozostawiając króle na swoich miejscach i rozdaje ponownie, rozpoczynając nową grę. – Na początku rozkładał całą talię, zanim spostrzegł, że rozdanie nie ma szans powodzenia i nie może wygrać. A teraz, mniej niż dwa dni później, rozpoznaje bardziej subtelne kombinacje i układy kart, które wskazują na porażkę.
– Bardzo dobrze. A więc ma pewien potencjał, może nawet talent. Ale to nie jest odpowiedzią na moje pytanie. Co zamierzasz dalej zrobić z tym chłopcem?
– Cierpliwości, mój narwany przyjacielu. – Spojrzał na Magnusa, który w skupieniu patrzył na Szpona. – Byłoby znacznie lepiej, gdybyś miał więcej z charakteru swego ojca niż z porywczości matki.
Białowłosy mężczyzna nie oderwał wzroku od chłopca, tylko uśmiechnął się lekko.
– Słyszałem te słowa od ciebie więcej niż raz, mój przyjacielu. – Spojrzał na Roberta. – Znacznie lepiej już sobie radzę z powściąganiem temperamentu, nieprawdaż?
– Nie zniszczyłeś żadnego miasta w przeciągu kilku ostatnich tygodni, czyż nie?
Magnus uśmiechnął się.
– Nie, chyba że niechcący. – Na jego twarz powrócił twardy wyraz. – Irytują mnie te twoje gierki w grach.
– Ach – rzekł Robert. – Znów mówisz jak syn swojej matki. Twój ojciec nauczył mnie, powtarzając przez całe moje dorosłe życie, że możemy walczyć ze swoimi wrogami tylko wtedy, gdy się oni ujawnią. Przez ostatnie trzydzieści lat byliśmy świadkami tak wielu różnorakich napaści na nasze kruche żywoty, że trudno jest nawet jakoś ujednolicić i podsumować doświadczenia. Ale jedno jest pewne i niezmienne.
– A co takiego? – Magnus znowu przeniósł spojrzenie na grę Szpona.
« 1 11 12 13 14 15 17 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.