Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jeff VanderMeer
‹Shriek: Posłowie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułShriek: Posłowie
Tytuł oryginalnyShriek: An Afterword
Data wydania19 marca 2010
Autor
PrzekładRobert Waliś
Wydawca MAG
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-161-4
Format480s. 135×202mm; oprawa twarda
Cena39,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Shriek: Posłowie

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeff VanderMeer
« 1 2 3 4 5 »

Jeff VanderMeer

Shriek: Posłowie

Niewiele o tym wszystkim dowiedzieliśmy się od matki, która przez sporą część naszej młodości w Ambergris rzadko wstawała przed południem. W niektóre dni prawie się z nią nie widywaliśmy. Miała w tym domu wiele pokojów, w których mogła się ukryć. Przestawiła swój wewnętrzny zegar na nocny, chaotyczny tryb. Nadal malowała, ale zdarzało się, że po powrocie do domu odkrywaliśmy, że zamiast płótna pokryła mieszaniną gryzących się ze sobą kolorów ścianę któregoś z nieużywanych pomieszczeń. Zanim woda z rzeki zaczęła zalewać piwnicę podczas każdego deszczu, matka uwielbiała tam przesiadywać w wilgoci i czytać przy starej lampie naftowej, którą przywieźliśmy ze sobą z Morrow – pamiątce rodzinnej pamiętającej czasy wielorybników-piratów. (Janice i ja czasami tam do niej dołączaliśmy. Siadaliśmy obok siebie na krzesłach i słuchaliśmy szepczących westchnień rzeki, próbującej przedostać się przez podłogę, oraz czytaliśmy książki lub odrabialiśmy lekcje. Matka rzadko cokolwiek mówiła, ale przebywanie razem w tym samym pomieszczeniu sprawiało, że czuliśmy się komfortowo. Wydaje mi się, że ona także to lubiła, ale nie jestem pewien).
Za to dobrze pamiętam, że podczas nieobecności matki jedna z moich ciotek próbowała pomóc nam lepiej poznać miasto, mówiąc: „Jest Dzielnica Religijna, Dzielnica Kupiecka i stara Dzielnica Biurokratyczna, a oprócz tego miejsca, w które się nie zapuszczamy niezależnie od okoliczności. Od nich trzymajcie się z daleka”. W obliczu tak niejasnych ostrzeżeń na początku musieliśmy odkrywać Ambergris, wypuszczając się na samodzielne wyprawy oraz wypytując kolegów z klasy.
Przeprowadzka do Ambergris zmieniła moją relację z Duncanem. Przedtem Duncan był irytującym cieniem, naśladowcą, który zawsze musiał robić to, co ja. Gdy w wieku ośmiu lat zaczęłam kolekcjonować skały, zainspirowana odsłoniętym złożem granitu na wzgórzu w pobliżu naszego domu w Stockton, Duncan również się tym zajął, choć sam nie rozumiał dlaczego. Odpędzałam go, lecz on uparcie wędrował za mną w górę zbocza. Przezornie trzymając się poza zasięgiem moich poirytowanych mruknięć, przysiadał na drżących nogach i przebiegał dłońmi po kamykach, szukając tych najbardziej błyszczących. Z czasem coraz bardziej się przybliżał, kołysząc się jak kaczka, i zanim się zorientowałam, szukaliśmy kamieni wspólnie, a moja kolekcja stała się naszą kolekcją.
Kiedy zafascynowały mnie opowieści dla dzieci autorstwa teriologa Rogera Mandible’a, Duncan nie tylko ukradł książki z mojego pokoju, ale je pokolorował i pismem eleganckim jak u pijanego marynarza nabazgrał na znacznej części stron swoje imię.
Gdy skończyłam czternaście bądź piętnaście lat, zrozumiałam, że naśladował mnie, ponieważ mnie kochał i podnosił na mnie wzrok z podziwem. (Nie podnosiłem go zbyt długo – o ile dobrze pamiętam, przestałaś rosnąć w wieku czternastu lat).
Jednakże śmierć ojca i przeprowadzka do Ambergris sprawiły, że przestałam być tylko siostrą Duncana. Najwyraźniej coś we wzajemnej relacji taty z mamą dodawało im obojgu energii – czyniło ich czymś więcej niż byli osobno – ponieważ bez taty mama zapomniała, jak się nami opiekować. Jestem pewien, że gdyby to ona umarła, tata zachowywałby się w taki sam sposób. Wcale nie był praktyczniejszy od matki. Przewracał się lub uderzał w duży palec u nogi podczas wkładania piżamy równie często, jak mama kaleczyła się podczas siekania marchewki. Łączyło ich ogólne roztargnienie, które Duncan i ja z dorosłej perspektywy uznaliśmy za urocze. Tata szukający gazety, którą trzymał w zgięciu ręki. Mama szukająca kolczyków, które przed chwilą odłożyła do szkatułki. Dopiero wspólnie udawało im się jakoś brnąć przez życie i maskować indywidualne rodzicielskie braki.
Śmierć taty i przeprowadzka do Ambergris pozbawiły mamę resztek troski o dzieci. Pod wieloma względami stałam się matką dla Duncana. Dbałam o to, by wstawał rano do szkoły. Robiłam mu śniadanie. Pomagałam mu w lekcjach. Pilnowałam, by o właściwej porze kładł się spać. Przestał mnie naśladować, a zaczął się mnie słuchać. (Chociaż czyniłem to z niegasnącym brakiem szacunku dla władzy, którą nagle zaczęła uosabiać moja surowa siostra. Nie, to nieprawda. Tak naprawdę się z tego cieszyłem. Potrzebowałem porządku. Wtedy potrzebowałem kogoś, kto powie mi, co mam robić. Wciąż byłem tylko dzieckiem. Często wystraszonym, pomimo moich licznych wypraw. Dowodzenie podczas wędrówek wydawało mi się naturalne; robienie tego samego w codziennym życiu okazywało się potwornie trudne). Zniknął podziw, ale wraz z nim także niszcząca choroba współzawodnictwa. Przynajmniej na jakiś czas.
W jakiś sposób, pomimo niewiedzy oraz wspomnianej zmiany życiowych ról, udało nam się dopasować, porozumieć, poczuć się częścią Ambergris łatwiej niż oczekiwaliśmy. Myślę, że miało to wiele wspólnego z naszym podejściem. Duncan i ja powinniśmy być niezadowoleni z opuszczenia naszej starej szkoły i kolegów, ale tak nie było. Nic z tych rzeczy. W pewnym sensie poczuliśmy ulgę, że możemy uciec od współczucia i troski, które nam okazywano, od pułapki postrzegania samych siebie jako ofiary. Wolność od tego wszystkiego oznaczała niejako wolność od tamtej chwili, w której umarł ojciec. To rekompensowało nam inne niedogodności.
(Czy odważyłbym się pozbawić czytelnika pierwszego spojrzenia na Ambergris? Tego pierwszego drażniącego spojrzenia z okien powozu jadącego od nabrzeża? Rozległej połaci Bulwaru Albumuth, zabudowanego w połowie cegłą, a w połowie lakierowanym drewnem? Jego brudu, jego smrodu perfum i nieprzyzwoitej zgnilizny. A pod spodem kolejnego zapachu – nęcącej woni grzybów, zarodni, spór splątanych z kurzem i powietrzem, opadających spiralnie jak śnieg. Okrzyków handlarzy, wrzas­ków świeżo okradzionych i nowo wyświęconych. Pierwszego kontaktu buta z ulicą po wyjściu z powozu – głośnej twardości ziemi i buczącej wibracji energii nagromadzonej pod chodnikiem, która przepływa przez but do stopy, a przez stopę do reszty ciała, gwałtownie je ożywiając i pobudzając. Nagłego odczucia gorączkowej atmosfery – ileż możliwości! – oraz stale wyglądającej z kanałów burzowych i bocznych uliczek kuszącej ciemności, która stanowi zapowiedź tuneli i rychłych badawczych wypraw. Z pewnością nie sposób opowiadać o naszej przeprowadzce do Ambergris, nie opisując tych okoliczności! W pierwszych latach pobytu w mieście bulwar stał się naszym probierzem, tak jak dla niezliczonych rzesz ludzi przed nami. Właśnie tak wjeżdża się do Ambergris i tą samą drogą cię stamtąd wynoszą, gdy wreszcie opuścisz miasto).
• • •
Pomimo zafascynowania Ambergris Duncan wybrał inne miejsce na zdobywanie wykształcenia. Za namową matki, która w ten sposób dopuściła się jednego z nielicznych aktów rodzicielskich, Duncan ukończył studia historyczne w Religijnym Instytucie w Morrow (przez historyków często nazywanym „tym drugim miastem nad rzeką Moth”, oddalonym od Ambergris o ponad sto mil), skupiając się na sylwetkach licznych artystów, którzy urodzili się lub zdobyli fortunę w Ambergris oraz na dworze Kalifa – gdyż w tych dwóch geograficznych przeciwnościach dostrzegał sposób na objęcie swymi badaniami obu biegunów świata. Nie mógł studiować artystów z Ambergris, nie studiując samej anatomii miasta – od kultury po politykę, od gospodarki po teriologię. A ponieważ macki Ambergris sięgały bardzo daleko, niczym u najstarszych olbrzymich Słodkowodnych Kałamarnic, Duncan musiał badać Morrow, Aan i całe południe. Studiowanie Kalifa, co u Duncana wydawało się sprawą drugoplanową, oznaczało sporządzenie map całego zachodu i północy. (Początkowo nie miałem pojęcia, co jest „sprawą drugoplanową”. Wszystko mogło się okazać użyteczne. Liczyło się gromadzenie informacji i staranie się, by mnie one nie przytłoczyły).
Duncan nigdy nie był osobą religijną, dlatego uważam, że imponujący krąg jego zainteresowań stanowił próbę ponownego znalezienia dla siebie miejsca w świecie, odkrycia swojego rdzenia, utraconego po śmierci ojca, bądź zbudowania nowego w oparciu o gromadzenie wiedzy. W pewnym sensie Historia zawsze była dla Duncana sprawą osobistą, nawet jeśli nie zawsze potrafił to wyrazić.
Gdybym stwierdziła, że Duncan ciężko pracował, umniejszyłabym zapał, z jakim poszukiwał wiedzy. Pożerał teksty tak samo jak pożerał jedzenie, rozkoszując się nimi po połknięciu w całości. Zapamiętywał swoje ulubione książki: „Odbicie światła w więzieniu”, „Dziennik Samuela Tonsure’a”, „Kroniki Hoegbottońskie”, „Arie: Biografia Vossa Bendera”. Wiele lat później zwykł mnie zachwycać – niezależnie od tego, w jak dziwacznych okolicznościach się spotykaliśmy – teatralnymi czytaniami, podczas których naśladował wyobrażony ton głosu poszczególnych autorów, okazując tak namiętną miłość do słów, że nieustannie uważałam swój własny entuzjazm za niewystarczający.
Mówiąc w skrócie, Duncana dopadła nadgorliwość. Obsesja. Determinacja. Wszystkie te obosieczne słowa. Nie dopuszczał do głosu ludzkiej słabości ani potrzeby bliskości ze światem za pośrednictwem ciała bądź kontaktów z innymi ludźmi. Z pewnością czuł, że lepiej będzie zostać martwą dłonią przeszłości, jej narzędziem.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Szkiełko i oko kontra czucie i wiara
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Surrealizm postapokaliptyczny
— Miłosz Cybowski

Esensja czyta: Luty 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Wrzesień 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Esensja czyta: Kwiecień 2014
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady

Esensja czyta: Styczeń 2014
— Joanna Kapica-Curzytek, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Listopad 2011
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka

Kafka nad rzeką Moth
— Anna Kańtoch

Do piekła i z powrotem
— Anna Kańtoch

Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.