HipertekstemCzyli przygarść pomysłów na literaturę wykorzystującą możliwości stron internetowych. Innymi słowy – utwór literacki jako sieć.
Beatrycze NowickaHipertekstemCzyli przygarść pomysłów na literaturę wykorzystującą możliwości stron internetowych. Innymi słowy – utwór literacki jako sieć.
Wyszukaj / Kup Do napisania tego artykułu skłoniła mnie wewnątrzredakcyjna dyskusja na temat „Starości aksolotla” Jacka Dukaja. Wedle słów samego pisarza, była to próba stworzenia książki „rozszerzonej”, wykorzystującej nowoczesne nośniki danych oraz możliwości przez nie stwarzane. Autor „Lodu” musiał się nad tą kwestią zastanawiać od dłuższego czasu – pamiętam jego wypowiedź na temat tego, jak Internet zmienia nawyki jego użytkowników, jeśli chodzi o przyswajanie treści (chodziło m.in. o obniżenie koncentracji, ale też przestawienie się na wielotorowy odbiór oraz zwyczaj skakania po linkach). Czytając spostrzeżenia Dukaja przypomniałam sobie… poświęconego RPG bloga, na którym wiele lat temu wraz ze znajomymi umieszczaliśmy opisy tego, co działo się na kolejnych sesjach bardzo długiej kampanii – z początku głównie w celach użytkowych. Wpadłam wtedy na pomysł, żeby pod taki „raport”, przeważnie będący streszczeniem wydarzeń, w odpowiednich miejscach popodpinać linki prowadzące do podstron, na których mieściły się np. opisy szczególnie ciekawych, bądź klimatycznych miejsc, ważne bądź emocjonujące dialogi albo sceny, które uznałam za warte szczegółowego przedstawienia. W miarę, jak blog się rozwijał, bywało, że np. pod wpis, w którym sesję relacjonowała jedna osoba, podpięte były także relacje z punktu widzenia innych graczy. Wyobraziłam sobie utwór literacki zbudowany na tej zasadzie. Rozumiem, że w „Starości aksolotla” wszelkiego rodzaju linki i bonusy to przede wszystkim materiały dodatkowe, głównie wyjaśniające i rozbudowujące stworzone przez Dukaja uniwersum. Mnie jednak bardziej kusi pomysł, w którym struktura połączonych linkami stron internetowych stanie się szkieletem dla samego utworu, będącego czymś w rodzaju sieci powiązanych fragmentów, rozwijającej się w kolejne warstwy, pączkującej, rozrastającej się, skłaniającej czytelnika do drążenia w głąb, otwierania kolejnych odnośników i w miarę owej wędrówki poprzez strony zmuszanego do zmian interpretacji. A jak by to mogło wyglądać w praktyce? Poniżej postaram się na przykładach omówić, co mam na myśli. Struktura zwarta W takim utworze wszystko zaczynałoby się od niedługiego opowiadania. Wydaje mi się, że powinno ono stanowić zamkniętą całość, jednak przy tym zawierać niedopowiedzenia, pozostawiać czytelnika z poczuciem, że coś się nie zgadza, jest dziwne, niejasne. Powiedzmy, że w owym opowiadanku Alan i Bob spotykają się w jakiejś podłej spelunce, rozmawiają, a potem się rozchodzą. W owym shorcie umieszczone zostałyby odnośniki, odsyłające do kolejnych tekstów. Mogłyby to być: a) krótkie opowiadanie, bądź scena, będąca retrospekcją Mogłaby ona albo wyjaśnić napiętą, pełną niedomówień atmosferę spotkania po latach, albo też odwrotnie – wprawić czytelnika w jeszcze większą konfuzję – np. okazuje się, że Alan jest detektywem i od lat tropi Boba, który jest seryjnym mordercą. Dlaczego zatem detektyw pozwala złoczyńcy odejść? Być może wyjaśnienie znajdzie się w kolejnej „warstwie”. b) opis z punktu widzenia drugiej osoby Z opowiadania najbardziej zewnętrznego wynika, że Alan czuje się w towarzystwie swojego starego kumpla Boba niezręcznie, bo żałuje, że kiedyś w trudnym dla przyjaciela momencie mu nie pomógł. Tymczasem Bob nie ma o to żalu, tamten etap życia ma już za sobą i jedynie wspomina stare czasy, zastanawiając się przy okazji nad tym, jak oboje się zmienili. c) zmiana realiów Tradycyjne w formie opowiadanie Connie Willis „List od Clearysów” rozpoczyna się sceną, w której nastolatka wraca z miasteczka, gdzie była na poczcie. Czytelnik szybko dopowiada sobie przyjemny obraz amerykańskiej prowincji zimą. Tyle że opowiadanie rozwija się dalej i coraz więcej rzeczy zaczyna się nie zgadzać… by na końcu okazało się, że mamy do czynienia z postapokalipsą. Tak i tu – co jeśli Alan i Bob tak naprawdę są obcymi: po tym, jak ich cywilizacja odkryła ludzkość zapanowała moda na przybieranie ludzkich imion i udawanie ludzkich zachowań. Albo, może to dwa androidy usiłują zrozumieć swoich twórców, inscenizując scenki z ich życia. d) inny szczegół zmieniający interpretację Coś, co w „tekście nadrzędnym” wyglądało na dobry uczynek może okazać się wyrafinowaną zemstą. Inny przykład – taka niewinna wymiana zdań Bob: Co u Meg? Alan: Została z dzieciakami „Została z dzieciakami” może prowadzić do sielankowej sceny, przedstawiającej rodzinę przygotowującą się do Gwiazdki. Ale klikając na link, czytelnik może się dowiedzieć, że dzieciaki są ofiarami wypadku, w wyniku czego wymagają ciągłej opieki. Dalsze kliknięcie prowadzi do wyjaśnień, że był to wypadek samochodowy, znajomi jechali razem na wakacje, Bob prowadził. A może jednak to Alan prowadził i teraz niszczą go wyrzuty sumienia. Albo – tak naprawdę to dzieci Boba, którymi Alan i jego żona zaopiekowali się, gdyż jego przyjaciel popadł w alkoholizm po samobójczej śmierci żony. A może jeszcze inaczej, telenowelowo wręcz – Meg zdradziła kiedyś Alana z Bobem, ale mąż jej wybaczył. Bob spotkał się, bo chciał prosić o to, by mógł widywać się z dziećmi, jednak ostatecznie nie odważył się poruszyć tej kwestii. Wyobrażam też sobie rozwiązanie, w którym pod tekst główny podpięte są dwa zestawy podrzędnych fragmentów (np. oznaczone kolorem tła), składające się na dwie zupełnie przeciwstawne interpretacje. Według „zielonych” fragmentów Bob i Alan są bliskimi przyjaciółmi, tak, że rozumieją się bez słów i wcale nie musieli dużo ze sobą rozmawiać, by przyjemnie spędzić ze sobą czas. Według „czerwonych” to zajadli wrogowie. Podejrzewam jednak, że tego rodzaju utwór nie mógłby być zbyt skomplikowany, gdyż za duża ilość warstw sprawiłaby, że czytelnik się pogubi. Sądzę też, że napisanie czegoś takiego wymagałoby pomysłowości i dużej dyscypliny umysłowej. Mniej restrykcyjne podejście Wyobrażam sobie także teksty mniej skupione i przemyślane, powstające bardziej spontanicznie. Nawet – pisane przez różnych autorów. Nie planowane od początku jako całość a rozrastające się w czasie. Ot choćby – akcja opowiadania toczy się w pewnym miasteczku, umieszczone w tekście linki prowadzą do opowiadań, których bohaterami są inni jego mieszkańcy albo tekstów związanych z charakterystycznymi dla tej miejscowości obiektami (np. historia starego domu pod lasem). Inną możliwością byłoby potraktowanie jakiegoś fragmentu opowiadania „wyjściowego” (konkretnego zdania, przedmiotu, scenki) jako luźnej inspiracji dla innego opowiadania. Wydaje mi się, że pomysł ma potencjał, dlatego zdecydowałam się o nim napisać, być może kogoś zainspiruje. Postrzegam to bardziej jako zabawę literacką. Książka jako kodeks, która jawi się Jackowi Dukajowi nieco staroświecko, odzwierciedla nie tylko dotychczasowe nośniki, ale też jest zapisem opowieści. A ta ma długą i szacowną tradycję, nie zamieniłabym jej na szalone klikanie w odnośniki. Co nie znaczy, że nie zapoznałabym się z takim eksperymentem. 25 sierpnia 2015 |
Przeczytałam wpis.
@ gra paragrafowa - kiedy wrzuciłam swój tekst na redakcyjną listę, kolega też wspomniał o paragrafówkach, to byłby też całkiem dobry trop, ostatecznie nieraz zdarzało się każdemu czytelnikowi żałować, że bohater postąpił w danym momencie w określony sposób zamiast zrobić coś innego.
@ z różnych prespektyw - niby brzmi ciekawie, ale czy w praktyce nie oznaczałoby tego, że trzeba by napisać kilka powieści o dokładnie tej samej akcji i to i tak byłoby liniowe?
A już twór, gdzie na początku byłoby przedstawienie postaci (żeby czytelnik od razu wiedział, że np. do wyboru ma opis wydarzeń z perspektywy zbuntowanej nastolatki, jej chłopaka, jej młodszego brata, jej przyjaciółki i jej ojca) a poniżej diagram z węzłami odpowiadającymi scenom, w których to węzłach wymieniono by z linkami narratorów dostępnych dla danej sceny, dla mnie jest już nazbyt futurystyczny.
@ wikileksykon - temu osobiście mówię nie. Na tym polega sztuka dobrego pisania, żeby umieć przedstawić w dziele literackim świat przedstawiony. Doklejanie wiki z wyjaśnieniami to już pójście na łatwiznę, bo łatwiej jest zredagować notki o konkretnych elementach świata, niż umiejętnie wpleść wyjaśnienia w fabułę. Dla mnie więc po pierwsze takie rozwiązanie promowałoby autorów leniwych i mniej zdolnych a po drugie - jednak uważam, że lektura powinna być płynna a nie na zasadzie: żeby cokolwiek zrozumieć muszę teraz przerwać i przez następne pół godziny zapoznawać się z informacjami "encyklopedycznymi"
@ dźwięk - tylko powstaje pytanie o prawa autorskie do muzyki.
@obraz - a tu, jak dla mnie mogłoby być, tyle że czym by się to różniło od zwykłych ilustracji?
Ja jednak uważam, że linearny przekaz fabuły nie zaniknie (i raczej nie zostanie zdominowany przez eksperymenty sieciowe, przynajmniej w niedalekiej przyszłości), bo tradycyjne narracje już od dawna zwyciężają nad awangardą. Ta "literatura fabularna" zaspokaja potrzeby, które istniały już w czasach, gdy nasi przodkowie zbierali się przy ognisku, by posłuchać opowieści. Myślę, że gdyby ludzie dali się całkiem uwieść technologicznym zabawom, straciliby coś cennego.
A - bloga kiedyś szukałam i go już nie było na sieci. Mam swoją wersję offline na dysku.
Zacznę od dźwięku.
Sądzę, ze u zarania kina, czy też przemysłu gier komputerowych, wielokrotnie podnoszono Twój argument. W czym szkodzi kontraktowanie kompozytorów przez wydawnictwo, czy zakup praw do poszczególnych utworów? Dopisuje się ich potem na wklejce edycyjnej, niczym autorów ilustracji. Bo to ilustracje, tylko, że dźwiękowe.
Wiki.
Ile razy czułaś niedosyt opisu świata czytając książkę? Ja, osobiście, często to czuję. "Pieśni Lodu i Ognia" GRRM czytałem mając na kompie obok otwartą grafikę z mapą i "A Wiki of Ice and Fire". Przerywałem lekturę, kiedy potrzebowałem, kiedy chciałem, lub po prostu dowiadywałem się czegoś nowego podczytując losowe artykuły między rozdziałami. Bardzo mi tego brakowało np. przy czytaniu "Innych Pieśni" Dukaja. Ja to czuję, że on ma kompletny świat w pomyśle, a w powieści ukazuje jego rąbek, by nie rozbijać płynności narracji i tempa akcji. A inne jego światy? Taki "Ruch generała" na przykład?
Z drugiej strony wiki uwalniałby od dygresji opóźniających. Podobnie jak funkcję tę pełnią piętrowe przypisy w "Starości aksolotla", trudne do zdzierżenia na czytnikach, póki będą miały takie procesowy ja teraz i tyle pamięci (nie wiem jak o chodzi na Kindle'u, bo go nie mam, ale na ziemniaku też nie czytałem).
Różne perspektywy.
Dzięki zastosowaniu hipertekstu nie byłoby żadnych diagramów, ani tego budzącego moją niechęć ciągu liczb z początku "Gry w klasy" Cortazara. W jakimś "prologu" decydowalibyśmy o wyborze postaci, z której perspektywy chcielibyśmy widzieć rozwój wydarzeń. Teraz też mogę to zrobić, zależy którą książkę zdejmę z półki: "Hamleta", czy "Rosenkranz i Guiderstern nie żyją" ;-). To musi być zupełnie przejrzyste dla czytelnika, bez diagramów, sieci przecinających się linii i mapy rozdziałów. Dlatego hipertekst. Fakt, wymaga się od autora wtedy doskonałego panowania nad materiałem (zwłaszcza, gdy spełniony zostanie warunek interaktywności (pseudo-prawagrafówka)), ale cóż. Jak autor nie podoła, to zostanie mu powieść 1.0. Albo drabble ;-P Przymusu nie ma.
Przepraszam, to jeszcze raz ja.
Otóż w kwestii "podążania za bohaterami". Co sądzisz o spektaklu "Tamara"?
@ niedosyt świata
Być może były takie książki, ale na tę chwilę sobie nie przypominam. Ja głównie czytam fantasy, a tam zazwyczaj stosowane są trzy podejścia:
- "dafault setting" - głównie quasi-średniowieczny. W tym przypadku autorzy często nie rozpisują się na temat, tylko rzucają hasła, od czasu do czasu wetkną jakiś opis - ale resztę sobie można automatycznie dopowiedzieć. Poza tym, ma się wrażenie, że nawet gdyby autor napisał więcej, to i tak nie byłoby to nic odkrywczego.
- "default setting + details" - trochę nowych smaczków, które akurat są opisane, poza tym jak wyżej.
- rozbudowane autorskie światy - cóż, jeśli autorzy decydują się na takie rozwiązanie, to zazwyczaj starają się jak najwięcej informacji wpleść w treść (i częściej spotykam się z sytuacją, gdy jest tych informacji nadmiar). Poza tym, część frajdy płynącej z czytania wielotomowego cyklu (a tak zazwyczaj jest, gdy ktoś się już wysili, by stworzyć nowe uniwersum) wynika z oczekiwania na kolejną porcję informacji - a to bohaterowie wybiorą się w nowe miejsce, a to poznają nową kulturę. To jest wręcz wymagane, by z każdym kolejnym tomem autor odsłaniał przed czytelnikiem kolejne elementy kreacji świata. Wiki zepsułaby tę zabawę.
Wreszcie - każdy ma swój sposób czytania, ja chcę, żeby opowieść mnie porwała i uniosła, idealny stan to taki, że czytam i nie myślę o niczym innym. Do dziś wspominam sytuację z dzieciństwa (nigdy więcej czegoś takiego nie przeżyłam), kiedy po skończeniu książki Curwooda, nie pomnę której, podniosłam wzrok znad tekstu i przez chwilę rozglądałam się zdezorientowana, zastanawiając się, gdzie jestem i co ja tu robię. Zaglądanie do dodatkowych materiałów tylko wybija z lektury (choć fakt, do map zdarzało mi się zaglądać podczas czytania, żeby sobie sprawdzić, gdzie akurat bohaterowie są).
I tu w sumie uwidacznia się różnica pomiędzy tym, co nazywasz "powieścią 1.0" i "2.0". Powieść tradycyjna to bardziej bierne podziwianie przesuwającej się przed umysłem wizji (plus oczywiście refleksje, jakie budzą przedstawiane tematy, wybory postaci etc.). Literatura hipertekstowa wymagałaby większej (a może innej) aktywności czytelnika.
O spektaklu niestety nic nie sądzę, bo go nie znam a gdy klikam link do "Tamara. interaktywny spektakl" wyświetlam i się błąd. Ja w każdym razie jestem osobą kompletnie niewrażliwą na teatr jako medium, więc nie nadaję się do żadnych sądów na ten temat.
@Curwood
Jak się to zwie? Immersją? Piękne doznanie. Niestety, aż tak, jak Ty, nie było mi dane go doświadczyć.
@powieść 2.0
I masz rację. Powieść 2.0 od klasycznej wymagałaby zupełnie innego _systemu odbioru_. I czuję, że część czytelników byłaby nań gotowa. Nie będę potępiał, wyśmiewał, czy w inny sposób okazywał wzgardy tym, którzy wolą zostać przy klasycznych formach - sam jestem na nich chowany i lubię dobry warsztat literacki, z wyważonymi opisami, wartką akcją, dyskretnym zmuszeniem do myślenia etc.
Każdy ma swoje upodobania. Trzeba to szanować.
@"Tamara"
To spektakl, który dzieje się w kilku miejscach równocześnie. Widzowie wybierają bohatera, z którym chcą podążać, lub przechadzają się między pomieszczeniami. W Polsce wystawiono go raz, czy dwa, u schyłku ubiegłego wieku.
Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?
więcej »Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.
więcej »Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
O tym, czego nie boi się Dukaj
— Mieszko B. Wandowicz
Człowiek przeżywający
— Joanna Kapica-Curzytek
Przeczytaj to jeszcze raz: My nie marzniemy
— Anna Nieznaj
Przeczytaj to jeszcze raz: Dryf
— Beatrycze Nowicka
Nanomagia i chłopięce marzenia
— Beatrycze Nowicka
Scena za ciasna na Lód
— Karolina „Nem” Cisowska
Człowiek przekraczający
— Daniel Markiewicz
Esensja czyta: Luty-marzec 2010
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk
Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski
Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka
Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka
Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka
Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka
Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka
Z tarczą
— Beatrycze Nowicka
Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka
Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka
A już myślałem, że sam jeden tylko patrzyłem na "Starość aksolotla" jako na nieśmiały krok ku Nowemu. Aczkolwiek moje pomysły nie szły w tym kierunku. Twoje, Beatrycze, postulują "fraktalowość" fabuły (swoją drogą, czy można gdzieś tego bloga poczytać?), zaś moje szły raczej drogą struktury, nazwijmy to, edycyjnej. Żeby nie zaśmiecać komentarzy, podam tylko link do posta, w którym opisałem swoje refleksje. Polecam także wypowiedzi dyskutantów...
http://marginopis.blogspot.com/2015/04/powiesc-post-apo-i-post-apo-powiesci.html