Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Chris Beckett
‹Ciemny Eden›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCiemny Eden
Tytuł oryginalnyDark Eden
Data wydania15 stycznia 2014
Autor
PrzekładWojciech M. Próchniewicz
Wydawca MAG
CyklCiemny Eden
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-416-5
Format336s. 135×202mm; oprawa twarda
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

450 stopni Fahrenheita: Drugie wyjście z Raju

Esensja.pl
Esensja.pl
Karol Franczak, Kuba Gach, Dawid Kantor
« 1 2

Karol Franczak, Kuba Gach, Dawid Kantor

450 stopni Fahrenheita: Drugie wyjście z Raju

Chris Beckett
‹Matka Edenu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMatka Edenu
Tytuł oryginalnyMother of Eden
Data wydania23 lutego 2018
Autor
PrzekładWojciech Próchniewicz
Wydawca MAG
CyklCiemny Eden
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-902-3
Format416s. oprawa twarda
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
K.G.: Panowie, obydwaj usprawiedliwiacie charakterologiczną tekturowość bohaterów Cyklu Edeńskiego, rzekomą autorską koniecznością ich „zarchetypizowania”. Rzeczony zabieg był – jak rozumiem – w Waszej ocenie warunkiem niezbędnym do klarownego przedstawienia swej wizji przez Chrisa Becketta. Moim zdaniem, takie naskórkowe potraktowanie swoich postaci przez twórcę, świadczy raczej o pójściu przez niego na łatwiznę, gdyż z pewnością o wiele prościej jest ukazać różnego rodzaju mechanizmy społeczne, za pośrednictwem postaci czarnobiałych, posługujących się jasnym dla czytelnika kodeksem moralnym niż przez pryzmat postaci o bardziej zniuansowanych cechach. Lektura cyklu byłaby w mojej ocenie o wiele bardziej intrygująca, gdyby dla przykładu, zły do szpiku kości David – w którym wyraźnie można zauważyć powidoki po postaci Jacka z „Władcy much” Goldinga – był u Becketta inteligentnym cywilizowanym człowiekiem, a jego argumenty przemawiałyby do czytelnika z podobną siłą co racje przedstawiane przez Johna. Niestety, zamiast konfliktu na argumenty mamy w Edenie pozbawiony subtelności konflikt dobra ze złem. Od początku wiemy przy której stronie sporu powinniśmy umiejscowić nasze sympatie. Po ambitnym sci-fi (bo rozumiem, że tak traktujemy omawiane powieści), oczekiwałem merytorycznego zmierzenia się z materią, a nie starotestamentowej wariacji, która nie wnosi w dodatku niczego nowego do schematu znanego od zarania literatury.
K.F.: O ile drugi tom rzeczywiście jest nieco męczący, to przynajmniej ja przy lekturze pierwszego bawiłem się dobrze. Oczywiście nie jest to jakieś nowatorskie arcydzieło gatunku, ale czy walka dobra ze złem, gdzie granice są jasno postawione, jest czymś złym w literaturze? Ja tak nie uważam.Wracając do powieści, to przywołany John jest pozytywnym bohaterem, niemniej mogłem zrozumieć złość, jaką odczuwała do niego część pobratymców. Zniszczenie pozostałości po lądowaniu, które stało się obiektem kultu jest odważnym i ciężkim do jednoznacznej oceny czynem. W drugim tomie, gdzie bohaterką jest Gwiazdeczka Strumyk, tło powieści jest już inne. Cywilizacja, u której początku legły działania Johna i Davida, jest już nie tylko bardziej rozwinięta, ale także i podzielona na zwalczające się klany. Bohaterka wywodząca się z nieliczącego się plemienia leżącego nieco na uboczu, zostaje zrządzeniem losu partnerką przywódcy frakcji pochodzącej od legendarnego już wtedy Johna Czerwoniucha. Jak się jednak okazuje, jego nauki zostały przekręcone a społeczeństwo uległo feudalizacji, dzięki której panują w nim podziały i nierówności. O ile wątek ten jest dość ciekawy i pokazuje ewolucję plemion w państwa, to zupełnie nie rozumiem wprowadzenia przez autora innych rozwiązań, choćby „obcych” zamieszkujących Eden. Powoduje to moim zdaniem zupełnie niepotrzebny chaos w powieści. „Matka Edenu” rozczarowuje do tego stopnia, że nie wiem czy sięgnę po kolejny tom z cyklu.
D.K.: Myślę, że to odczucie polaryzacji w „Ciemnym Edenie” wynika z tego, że opowieść jest prezentowana z perspektywy Johna, którego czytelnik widzi jako inteligentnego, odważnego, nie obawiającego się podejmowania niepopularnych decyzji. Z drugiej strony okazuje się on pierwszym na Edenie mordercą (ale w obronie innych), pierwszym wiarołomcą (ale by przemówić innym do rozumu), prowadzi do pierwszego rozłamu w jednolitej dotąd społeczności (bo to jedyny sposób by realizować zamierzone cele). Nie odebrałem Johna jako jasno sprecyzowanej „dobrej” postaci, ani całego „Edenu” jako prostej powtórki biblijnych początków człowieka – bo pytanie o to czy zbrodnia Kaina była konieczna, żebyśmy mogli ruszyć naprzód (przejść do epoki agrarnej) wydaje się świeże. David jest osobnikiem prymitywnym, skłonnym do przemocy. Muszę przyznać rację, że został niepotrzebnie spłycony i zabrakło rozdziałów z jego perspektywy, bo sama idea utrzymania społecznego status quo, którą reprezentuje, nie jest jednoznacznie zła, ani nielogiczna z perspektywy mieszkańca spowitej w mroku planety. W „Matce Edenu” wszystko jest już znacznie bardziej czarno-białe, ale poznajemy przynajmniej perspektywę przeciwników Gwiazdeczki Strumyk, rozumiemy ich motywację i sposoby manipulacji społecznością. Drugi tom jest na niższym poziomie nie przez bohaterów, a przez słabszą historię i mniej wyrazisty i interesujący przekaz.
K.G.: W „Matce Edenu” Beckett wyraźnie odszedł od socjologicznego i historycznego kierunku wytyczonego w pierwszym tomie trylogii na rzecz zmierzenia się z bardziej aktualnymi tematami dotyczącymi problemów świata współczesnego. Kraina zamieszkana przez tzw. Johnowych, to obraz społeczności feudalnej pełnej klasowych nierówności i wyzysku. Autor wprowadza również na karty powieści lud rdzennych mieszkańców planety Eden, celem poddania obserwacji tolerancyjności młodej cywilizacji, w konfrontacji z elementem obcym, uosabianym przez wspomnianych nietoperzopodobnych autochtonów. W „Matce Edenu” autor skupia się też uważniej na postaciach kobiecych, wprowadzając do historii kilka nowych silnych bohaterek. Wszystkie wymienione zabiegi, choć ciekawe – po raz kolejny nie wybrzmiewają we właściwy sposób. Problem niewolnictwa jest nieźle zarysowany, pogarda dla tubylców jest widoczna, sytuacja kobiet zaś nie jest godna pozazdroszczenia; kłopot w tym, że te wątki donikąd nie zmierzają. Gwiazdeczka Strumyk nagle pojawia się w krainie Johnowych, daje nadzieję na poprawę życia jej mieszkańców, po czym równie szybko ją opuszcza, pozostawiając swój lud z jego problemami, a czytelnika z poczuciem niezaspokojenia. Po raz kolejny autor obiecuje wiele, by w kulminacyjnym momencie wycofać się ze swych zobowiązań.
D.K.: W serii Becketta bezdyskusyjnie robi wrażenie sam Eden – planeta na stałe skąpana w mroku, rozświetlanym tylko przez lokalne formy życia, czerpiące energię z ciepłego wnętrza globu. Nie raz można zanurzyć się w sugestywnych opisach lasów, jezior oraz bezświetlnych gór, przerywanych dzikim śpiewem edeńskich „lampartów”. Jednak pomimo świetnego klimatu planeta wydawała mi się momentami zbyt swojska z „drzewami”, „nietoperzami” i całym ekosystemem uformowanym trochę na wzór ziemskiego. Tak egzotyczne warunki byłyby prawdopodobnie źródłem znacznie bardziej ekscentrycznych form życia. Według Was Eden jest tylko drugim planem dla powieści, czy raczej jednym z jej bohaterów?
K.F.: Opisy fauny i flory nie zrobiły na mnie specjalnego wrażenia, autor mógł zdecydowanie postarać się bardziej. Obydwa tomy to klasyczna science – fiction, choć zdecydowanie więcej tu fikcji niż nauki. Nie wiem bowiem, czy z biologicznego i fizycznego punktu widzenia, roślinność i zwierzęta mogłyby funkcjonować bez dostępu do światła płynącego z pobliskiej gwiazdy. Z drugiej strony, jeśli życie planety powstało w całkowitej ciemności, to w jakim celu drzewa miałyby generować źródła światła, a zwierzęta organy wzrokowe? Bardziej prawdopodobne byłyby zmysły oparte np. na echolokacji. Przemówiłoby to do mnie zdecydowanie lepiej, gdyby ekosystem Edenu był bardziej „egzotyczny”. Interesującym momentem fabularnym w prezentacji świata był opis gór. Przejście przez masyw w pierwszym tomie zostało oddane bardzo dobrze. Brak światła, powietrza i wszechogarniające zimno znakomicie współgrały z przeżyciami bohaterów. Tym bardziej uwidaczniało się jak wielkie ryzyko musiał podjąć John i jak bardzo musiały zaufać mu osoby, które zdecydowały się za nim podążyć. W drugim tomie autor poszedł trochę na łatwiznę – o ile w „Ciemnym Edenie” akcja miała miejsce głównie w lokalizacjach górskich, tak w „Matce Edenu” prym wiodły zupełnie „ziemskie” oceany.
D.K.: Pomimo zmiany lokalizacji, jeszcze mniej w drugim tomie oryginalności bezświetlnej przyrody, pomijając tylko przejawy inteligencji u nietoperzopodobnej rasy. Z perspektywy ewolucyjnej ten wątek jest całkowicie niewiarygodny – wykształcenie aparatu pozwalającego na mowę u obcego gatunku, tym bardziej w tak odmiennym środowisku, wydaje się ekstremalnie mało prawdopodobne.
Choć całość egzotycznego środowiska jest bardziej efekciarska niż naukowa, a kreacja bohaterów budzi sprzeczne odczucia, po „Ciemny Eden” warto sięgnąć by sprawdzić jak podszedł to tematu formowania cywilizacji Beckett i jak te założenia spełnił. Obserwacje, jakie poczynił w społeczeństwie autor, okazują się uniwersalne, korespondują z archetypami ludzkich zachowań znanymi z literatury i zdają się układać na kartach „Ciemnego Edenu” w bardziej złożony wzór. Absolutnym entuzjastom prozy Anglika przypadnie być może do gustu „Matka Edenu”, ogołocona nieco ze świetnych pomysłów i pierwszego wrażenia, a także słabsza literacko, ale wciąż tematycznie i klimatycznie powiązana z pierwszym tomem Cyklu Edeńskiego.
koniec
« 1 2
5 kwietnia 2020

Komentarze

06 IV 2020   18:49:57

Życie może się rozwijać bez dostępu do światła, o czym świadczą mikroorganizmy żyjące na dnie oceanów czy archeony pod powierzchnią ziemi.

06 IV 2020   20:20:51

Bardzo ciekawy cykl, liczę na więcej recenzji.

07 IV 2020   11:59:36

@dk

Tak, może. Niemniej rośnie wtedy wolno i raczej nie byłoby możliwości produkowania tlenu. Więc taki ekosystem może funkcjonować, ale byłby problem z funkcjonowaniem w nim ludzi.

A zresztą, jak już tak dokładniej sie zastanawiamy, to żeby ludzie mogli ot tak sobie żyć na danej planecie to np. jej organizmy też musiałyby być zbudowane z białek i to o identycznym (albo niemal identycznym składzie aminokwasowym), oczywiście musiałyby to też być L aminokwasy.

To czyni wszelkie książki spod znaku "lądujemy na innej planecie i tak po prostu sobie tam żyjemy" bardzo nierealistycznymi, chyba, żeby jednak założyć panspermię i uznać, że życie na obu planetach miało wspólnego przodka.

07 IV 2020   14:32:05

@Beatrycze- ewentualnie statek kolonizacyjny zawierający cały zestaw biomu niezbędnego do zapewnienia trwałości życia ludzkiego. Hmm, tylko w takim przypadku odpada „tak po prostu sobie żyjemy”, bowiem trzeba całą tą masę biologiczną wychodować i rozmnożyć.

07 IV 2020   17:16:27

Beckett dość swobodnie podszedł do sprawy i potraktował obcy ekosystem jak ładny rekwizyt. Bohaterowie czują, że z jedzeniem jest "coś nie tak", ale nie mają problemów z trawieniem obcych białek.

@Beatrycze
Czytałem gdzieś, że życie mogłoby powstać równie dobrze na bazie związków krzemu, a nie węgla. Tym bardziej taka konwergencja ewolucyjna jaką zaplanował Beckett to abstrakcja.
Ale jako pole do zabaw socjologicznych planeta działa dobrze.

08 IV 2020   12:26:16

Też słyszałam, choć gdzieś indziej czytałam, że żeby powstawały długie stabilne łańcuchy atomy krzemu powinny być przeplatane tlenem, ale chemikiem nie jestem,żeby się na ten temat wypowiedzieć. To by nakładało pewne większe ograniczenia na dynamikę makrocząsteczek, jak sądzę, ale nie chcę spekulować.

Twórcy SF najbardziej lubią inteligentnych obcych, ale odkrycie jakiejkolwiek formy życia na innej planecie - czy to mikroskopijnej, czy wyglądającej jak, że tak to ujmę, pełzający glut, byłoby fascynującym odkryciem i ogromnym skokiem nauk biologicznych.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Pierwiastek żeński
— Dawid Kantor

Do księgarni marsz: Luty 2018
— Esensja

Niezupełnie raj
— Anna Kańtoch

Do księgarni marsz: Styczeń 2014
— Esensja

Cudzego nie znacie: Raj nie do utracenia
— Miłosz Cybowski

Z tego cyklu

Pisarz wyłania się z mroku
— Karol Franczak, Kuba Gach, Dawid Kantor

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Raj nie do utracenia
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.