Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
100,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Ta-pa-ti-ti!!!

Esensja.pl
Esensja.pl
Podtrzymując zapoczątkowaną przy okazji niedawnego Dnia Dziecka tematykę literatury dla małych i mniejszych, zebraliśmy się, by podyskutować o wznowionej pod koniec zeszłego roku genialnej serii Marty Tomaszewskiej o Tapatikach. Czyli jednego z najfajniejszych przeżyć książkowych naszego dzieciństwa, które do dziś darzymy szczerym sentymentem.

Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Ta-pa-ti-ti!!!

Podtrzymując zapoczątkowaną przy okazji niedawnego Dnia Dziecka tematykę literatury dla małych i mniejszych, zebraliśmy się, by podyskutować o wznowionej pod koniec zeszłego roku genialnej serii Marty Tomaszewskiej o Tapatikach. Czyli jednego z najfajniejszych przeżyć książkowych naszego dzieciństwa, które do dziś darzymy szczerym sentymentem.
WASZ EKSTRAKT:
100,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Wstyd. W zeszłym roku odeszła Marta Tomaszewska, autorka genialnych „Tapatików”, a my w „Esensji” nie wspomnieliśmy o tym nawet słowem. A przecież dla wielu z nas jest to dzieło bardzo istotne, jedna z ważniejszych lektur dzieciństwa, która ukształtowała naszą fascynację literacką science fiction. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że żyjemy w dziwnym kraju – wszędzie indziej „Tapatiki” byłyby na piedestale, wznowienia pojawiały się co dwa lata, a filmowcy zabijaliby się o prawa do ekranizacji. A u nas… w sumie mało kto zna historię o Tapatiku, Tapati, Bimblu, Dziadku Tiku i Babci Dusi. Właściwie czemu?
Marcin Osuch: W pełni zgadzam się z początkiem twojej wypowiedzi, „Esensja” się nie popisała. Co do reszty to mam wątpliwości. Po pierwsze, zapewne cię zaskoczę, w latach 80. rozpoczęto prace nad serialem animowanym opartym na historii napisanej przez Tomaszewską. Osobiście oglądałem odcinek, który dzisiaj nazwalibyśmy „pilotem”, niestety nie wiem, jakie były jego dalsze losy. Ale odnośnie meritum sprawy, to obawiam się, że patrzysz na „Tapatiki” (ja zresztą też) z bardzo osobistej perspektywy. Dla nas to była bardzo ważna książka, ale pamiętajmy, że cały cykl powstawał na przełomie lat 70. i 80. To nie były czasy, gdy książki dla dzieci znajdowały się w centrum zainteresowania. Dominował kanon („Kubuś Puchatek, „Koziołek Matołek” itp) oraz książeczki (czasem bardzo sympatyczne) z cyklu „Poczytaj mi mamo”. Na „Tapatiki” trafiało się przypadkiem albo w ogóle. A skoro nie stały się kultowe wtedy, kiedy pojawiły się na rynku, to dlaczego miałyby się stać kultowe dzisiaj?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Zaraz, zaraz – gdzie „Poczytaj mi mamo”, gdzie „Tapatiki"? To zupełnie różne przedziały wiekowe – „Poczytaj mi mamo” adresowane były do 4-5 latków, „Kubuś Puchatek” do 5-7 latków (choć tak naprawdę 3-100 latków :-). „Tapatiki” natomiast to coś dla mniej więcej 10-latków. Opowieść baśniowa, familijna w treści i przesłaniu, ale zawierająca wystarczającą ilość elementów przygodowej fantastyki naukowej, by zafascynować nawet starsze dzieciaki. Spójrzmy zresztą – podróż międzyplanetarna, roboty, program Apollo, walka z potworami w klimacie „Zaginionego świata” Conan Doyle’a, wreszcie odparcie najazdu z kosmosu. Geniusz Tomaszewskiej polegał na tym, że połączyła te elementy, które rozpalały umysł większości dzieciaków, z opowieścią o wartościach edukacyjnych, a nawet bajką o krasnoludkach, przy okazji dając nam zestaw kapitalnych postaci. Dla każdego coś miłego. Ja się identyfikowałem z rozpieszczonym jedynakiem Bimblem, można było lubić łobuziaka Tapatika (ileż z niego ma dziś choćby Bart Simpson!), a dla dziewczynek była przesympatyczna Tapati. Nie wiem, czemu tak wyjątkowe dzieło nie mogłoby być kultowe.
Marcin Osuch: A wszystko przedstawione z lekkim dystansem. Roboty owszem, ale do gotowania i pucowania butów, podróż miedzygalaktyczna – na grzbiecie komety oraz kosmiczni najeźdzcy, których można pokonać za pomocą gumy do żucia. A wszystko przepięknie zilustrowane przez Józefa Wilkonia, do dzisiaj mam przed oczyma niezwykle sugestywny obraz Doliny Wiatru Długich Noży z rodzinnej planety głównych bohaterów (niektóre ilustracje można podziwiać tutaj)…
Konrad Wągrowski: Przyznam, że w nowych wydaniach (z Prószyńskiego i zeszłorocznego z Nowego Świata) właśnie najbardziej brakuje mi tych ilustracji…
Marcin Osuch: …ale może właśnie na tym polega problem „Tapatików"? Może tego wszystkiego jest za dużo i ostatecznie nie wiadomo, kto ma czytać tę książkę? Chłopców odstraszają częste przemyślenia Tapati (duża część historii jest opowiadana z jej perspektywy)…
Konrad Wągrowski: Mnie nie odstraszały. Miałem ją za bardzo sympatyczną postać.
Marcin Osuch: …dziewczynki zniechęcają pojazdy kosmiczne (stereolot znajdował się na okładce każdego tomu pierwszego wydania)…
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Agnieszka Szady: O przepraszam, ja czytałam „Tapatiki” jako dziewczynka i bynajmniej mnie nie odstraszyły. Przeciwnie – stereolot, wstrzeliwanie się w ogon komety, lądowanie na Księżycu niosły ze sobą powiew wielkiej przygody. Natomiast w scenach dziejących się na Ziemi autorka po mistrzowsku piętrzyła tajemnice, spójrzmy choćby na wyprawę Gurula w góry i jego tajemniczą przemianę w rycerza.
Marcin Osuch: Dziecięcy miłośnicy SF czy też fani fantasy (bo motyw skrzatów trzeba zaliczyć chyba do tego gatunku)?
Konrad Wągrowski: Przyznam, że te krasnoludki stanowiły też dla mnie pewien problem (trudno nie mieć idiosynkrazji po Konopnickiej), ale jakoś udało mi się zredukować ten dysonans, uznając ich po prostu za ziemski odpowiednik samych Tapatików. Z drugiej strony, jak można negatywnie odnosić się do bohaterów, którzy mają tak czadowe imiona jak Kociub Potulny!
Agnieszka Szady: Pamiętam, że jako dziecko byłam mocno rozczarowana, kiedy w scenie z astronautami okazało się, że ludzie Tapatików w ogóle nie widzą – dlatego też po ich przylocie na Ziemię niezwykle się ucieszyłam, że jednak jest ktoś, z kim mogą się spotkać i normalnie porozmawiać. Fakt, że bohaterowie są skrzatami, tylko dodawał dramatyzmu w sytuacjach, kiedy było wiadomo, że od ich działań zależy los całej Ziemi.
Marcin Osuch: Cóż, niewidzialność dla ludzi chyba należy potraktować jako próbę uniknięcia skomplikowania całości. Relacje przybyszów z kosmosu zostały ograniczone do zamkniętej społeczności właśnie skrzatów polnych. A jak patrzysz na tę kwestię z dzisiejszej perspektywy, Achiko? Ja na przykład jako dzieciak nie mogłem przeboleć faktu, że Bimbel i Tapatik nigdy nie nawiązali serdecznych relacji, nawet po wydarzeniach w dżungli. Dzisiaj oczywiście uważam takie rozwiązanie za genialne. Rozwiązanie konfliktów wynikających z różnicy charakterów rzadko można załatwić w wyniku jednego, nawet dramatycznego wydarzenia. Takich mądrości życiowych w książce Tomaszewskiej było więcej, tylko jako dziesięciolatek nie wszystkie byłem w stanie wyłapać.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Agnieszka Szady: Czytając „Tapatiki” dzisiaj (a posiadane dwa tomy odświeżyłam sobie na okoliczność naszego zestawienia książek z dzieciństwa) pomysł z niewidzialnością uważam za udany. Scena, w której skrzat Piastek oglądając telewizję widzi odłączenie się stereolotu Tapatików od ziemskiego statku kosmicznego i zdaje sobie sprawę, że ludzie tego NIE dostrzegają, jest świetna. Te emocje! Wracając do książki w wieku dorosłym znacznie bardziej doceniam również subtelności psychologiczne: na przykład kiedy Tapati po starcie z rodzinnej planety odczuwa dziwny niepokój, a Babcia spostrzega to i prosi ją o pomoc w nawleczeniu igły, co momentalnie „uzdrawia” dziewczynkę.
Marcin Osuch: Nastrojowych, zapadających w pamięć scen jest w „Tapatikach” dużo. Po chwili zastanowienia, dochodzę do wniosku, że większość moich ulubionych to te z pierwszego tomu (mam tu na myśli „Wyprawę Tapatików” z wydania czterotomowego). Poczynając od początkowej sceny, czyli wieczornej wycieczki Tapati przez Pinglowe Zarośla, widoków na Równinę Wiatrów Długich Noży, poprzez śnieżne obrazy na Szmaragdowej Gwieździe i kończąc na spotkaniu z Faboklami (patent świetny sam w sobie, nazwa wraz z quasi-hippisowskim charakterem tych cudaków) na planetoidzie Tekel. To wszystko buduje niezwykły nastrój całej historii i jest dowodem niezwykłej wyobraźni autorki. Tylko czy to są rzeczy, które potrafiłyby wciągnąć dzisiejsze dziesięcio-, dwunastolatki? W dobie animowanych „Gwiezdnych Wojen"?
Agnieszka Szady: Myślę, że dziecko o rozbudzonej potrzebie obcowania z książkami ta historia wciągnęłaby również dzisiaj, niezależnie od wszystkich filmowych fajerwerków. Przecież jedną z głównych zalet czytania książek jest to, że można się wczuć w bohatera, znaleźć niejako w środku czytanej historii. Oglądanie filmu nie umożliwia takich przeżyć. Ale tego wszystkiego trzeba dziecko nauczyć…
Marcin Osuch: To może spróbujemy, całkowicie bezinteresownie, kierowani tylko sentymentem, zachęcić potencjalnych kupców (czyli rodziców) niezależnie od ich popkulturowych gustów. Na przykład dla fanów „Gwiezdnych wojen": „Jeśli chcesz, aby twoje dziecko oglądało sagę Lucasa razem z tobą, poczytaj mu o Szmaragdowej Gwiaździe (Hoth?) i o Mandiablach (imperialni?)”.
Konrad Wągrowski: Zważywszy, że wśród dziecięcego odbiorcy „Gwiezdne wojny” znów zyskały ogromną popularność, to może zadziałać. Pozostaje mi więc tylko wznieść apel: czytajcie „Tapatiki"!
Naszą recenzję całego cyklu (przy okazji poprzedniego wydania) znajdziecie TUTAJ.
koniec
17 czerwca 2010

Komentarze

17 VI 2010   14:16:16

Rany, co za okładki-koszmarki. :-/

17 VI 2010   18:45:00

A ja nie czytałam Tapatików, ale za to czytałam "Podróż do krainy Om" (fantastyka) i "Tajemnicę białego pokoju" (o ile dobrze pamiętam, to bardziej kryminał). Obie mi się podobały.

20 VI 2010   11:56:12

Tapatiki są świetne, chciałabym powtórzyć tę przygodę z dzieciństwa... cóż za nostalgiczna opowieść, może odświeżę sobie nawet w niedalekiej przyszłości. Dzięki :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.