Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bartłomiej Butlewski
‹Prostowanie węża›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułProstowanie węża
Data wydaniakwiecień 2010
Autor
Wydawca Stowarzyszenie BOSIP
ISBN978-83-924911-0-1
Format744s. 155×215mm
Cena69,99
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Akty heroizmu (recenzja dla dorosłych)
[Bartłomiej Butlewski „Prostowanie węża” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W dzisiejszym świecie trzeba mieć naprawdę dobre powody, by napisać dzieło, które rozmiarami dorównuje epickim bataliom dziewiętnastowiecznych klasyków. Butlewski w „Prostowaniu węża” podjął to ryzyko, lecz byłoby doprawdy lepiej, gdyby pozostał wierny duchowi swego czasu i skomponował książkę bardziej skrojoną na miarę wytrzymałości czytelnika.

Grzegorz Krzymianowski

Akty heroizmu (recenzja dla dorosłych)
[Bartłomiej Butlewski „Prostowanie węża” - recenzja]

W dzisiejszym świecie trzeba mieć naprawdę dobre powody, by napisać dzieło, które rozmiarami dorównuje epickim bataliom dziewiętnastowiecznych klasyków. Butlewski w „Prostowaniu węża” podjął to ryzyko, lecz byłoby doprawdy lepiej, gdyby pozostał wierny duchowi swego czasu i skomponował książkę bardziej skrojoną na miarę wytrzymałości czytelnika.

Bartłomiej Butlewski
‹Prostowanie węża›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułProstowanie węża
Data wydaniakwiecień 2010
Autor
Wydawca Stowarzyszenie BOSIP
ISBN978-83-924911-0-1
Format744s. 155×215mm
Cena69,99
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Mam osobistą teorię dotyczącą objętości powieści, zwłaszcza współczesnych: każdej, nieomal bez wyjątku, wyszłoby na dobre przykrojenie o ¼. Lepiej pozostawić czytelnika w niedosycie niż przekarmić go ponad miarę, mózg bowiem reaguje często podobnie do przepełnionego żołądka – w pewnym momencie odmawia przyjęcia nowych treści. W przypadku debiutu Bartłomieja Butlewskiego ta teoria się jednak nie sprawdza – gdyby temu dzielsku odjąć połowę zawartości, gdyby tę prozę zintensyfikować, zewrzeć, zdyscyplinować, zmusić do powściągliwości, wyszłoby to na dobre zarówno jej samej, jak i przede wszystkim odbiorcy. Nie ma się co bowiem oszukiwać: w dzisiejszym świecie trzeba mieć naprawdę dobre powody, by zarówno napisać, jak i przeczytać dzieło, które rozmiarami dorównuje epickim bataliom dziewiętnastowiecznych klasyków. Butlewski w „Prostowaniu węża” podjął to ryzyko, lecz byłoby doprawdy lepiej, gdyby pozostał wierny duchowi swego czasu i skomponował książkę bardziej skrojoną na miarę wytrzymałości czytelnika. Niestety, autor zachowuje się tak, jakby naśladując Balzaka, wierzył w odwzorowanie świata w skali 1:1.
„Prostowanie węża” rozpoczyna się zdaniem – bynajmniej nienajdłuższym w powieści – liczącym sobie 88 słów (!!) i już ta okoliczność coś na temat jego twórczej metody mówi: Butlewskiemu obca wydaje się cnota umiaru. Podczas lektury nie raz i nie dwa odnosiłem wręcz wrażenie, że autor zanadto rozkochał się w samym akcie pisania, swojego pisania, i tak był z siebie podczas zaczerniania kolejnych stron zadowolony, że nie zdołał pohamować opanowującego go słowotoku. Jego wielopoziomowe, spiętrzone ponad miarę frazy wymagają nie lada uwagi i odwagi, a wysiłek ten, niestety, tylko z rzadka wynagradzany jest czytelniczą satysfakcją. Proza ta zdecydowanie częściej wzbudza irytację swym oczywistym nadmiarem, gargantuiczną przesadą niż zadowolenie płynące ze świetnej konstrukcji poszczególnych scen, akapitów czy rozdziałów. Butlewski stara się być lekki i dowcipny i niekiedy ta sztuka mu się udaje. Ale zaraz potem ponownie wpada w nieopanowane gadulstwo, które sprawia, że taki na przykład opis stypy zajmuje mu pięć stron.
Książka jest rodzajem monstrualnej rodzinnej sagi, w której na pierwszy plan wysuwają się losy głównego bohatera książki, Pawła, jego żony, która zginęła niedawno w wypadku samochodowym, oraz jedenastoletniej córki. Poza nimi w powieści występuje cała plejada osób, których mnogość sprawia, że powieść przypomina coś w rodzaju „Mody na sukces” czy „Dynastii”. Relacje międzyludzkie, zwłaszcza rodzinne, opisywane są w „Prostowaniu węża” z pieczołowitą drobiazgowością i monotonią. Konstrukcja ta jest jednak wzniesiona tyleż drobiazgowo, co mało wiarygodnie. Opisując kilkunastoletnie pożycie Pawła i Ewy, pożycie idealne, nieomalże bez skaz, okraszone niekończącymi się ekscesami seksualnymi (oboje małżonkowie przyzwyczajeni są do „kilkukrotnego w ciągu doby ostrego, wyczerpującego seksu”) i miłością zaryglowaną przed ingerencją świata zewnętrznego, Butlewski popada wręcz w groteskę. Groteska to, nawiasem mówiąc, doskonały środek literacki, o ile jest stosowany świadomie. Tego jednak niestety o „Prostowaniu węża” powiedzieć się nie da – powieść jest groteskowa w sposób niezamierzony i częstokroć staje się po prostu komiczna: „Intuicyjnie odniósł wrażenie, że ostatnią jej uwagę szczególnie magnetycznie przykuł jego gruby, ciężki, purpurowy penis, gdyż zauważalnie stoczyła ze sobą wewnętrzną walkę, wywołana rozterką, czy aby szaleńczo nie porwać się na niego znowu.”
Nawiązując do cytowanego zdania; „Prostowanie węża” to, jak zdradza się nam na stronie tytułowej, „powieść dla dorosłych”. I faktycznie taką jest; tyle tylko że w takim samym stopniu i z tych samych powodów, dla których „tylko dla dorosłych” są pisemka w stylu „Catsa”. Żeby było jasne: nie mam nic przeciwko seksowi, ani w życiu, ani w literaturze. Nie mam też absolutnie nic przeciwko pornografii. Z jednym wyjątkiem: pornografia to nie miejsce dla literatury. Bukowski, Miller czy Roth, nie raz i nie dwa oskarżani o propagowanie tejże, nie są mniej wstrzemięźliwi w serwowaniu nam scen erotycznych niż Butlewski, ich powieści nie są też mniej „dla dorosłych” niż „Prostowanie węża”, jednak ci pisarze, czyniąc z seksu element prowokacji, są przy tym wyrafinowani. Tymczasem Butlewski, obnażając jakby przy okazji smutny niedostatek polszczyzny pod tym względem, rąbie po prostu pornokawałki, gdzie dosłowność miesza się z naukowym żargonem. Przykład pierwszy z brzegu: „Paweł wyjął palec z pochwy i wilgotny, tym razem z należytą ostrożnością, śmiało wsadził do odbytu dziewczyny. Marta jęknęła z rozkoszy, unosząc odruchowo biodra w górę, tak aby Pawłowi umożliwić głębszą penetrację.” Takich fragmentów jest tu co niemiara, główny bohater to bowiem typ samca-super bohatera, mężczyzny, przed którym kobiety, bez żadnych wyjątków, osuwają się na kolana, wcześniej ściągnąwszy wszystko, co podobne ruchy mogłoby krępować. I właściwie nie ma się co bohaterkom Butlewskiego specjalnie dziwić, jako że Paweł to rodzaj mężczyzny, którego w tak zwanej rzeczywistości trudno byłoby uświadczyć. Wyczyny niestrudzonego buhaja mogłyby nawet wpędzić w kompleksy wielu męskich czytelników, gdyby wszystkie te kochanki nie miały tak ewidentnie konstytucji erotycznego marzenia: realności w nich doprawdy niewiele, za to libido nadmiar. Kobiety w „Prostowaniu węża” życia psychicznego nie posiadają, a jeśli nawet, to realizuje się ono w formie permanentnej rui, która sprawia, że gotowe są udostępniać swoje ciała na dowolne sposoby i w dowolnym czasie.
Ale czy można mieć im to za złe? „Paweł był boski. Kochały się w nim niemal wszystkie dziewczęta.” Nic zatem dziwnego, że na jego uroki nie pozostaje obojętna również własna (jedenastoletnia!) córka. Tereska, godne dziecię swego ojca, nadinteligentna, wszechstronnie utalentowana, śliczna niewypowiedzianie, po śmierci matki skutecznie uwodzi swego ojczulka, przedtem nabrawszy wszelako odpowiedniego doświadczenia z kilka lat starszym kuzynem oraz kochanką tatusia. Owa rezolutna panienka w czasie nocy ze wspomnianym kuzynem zachowuje się tak, jakby brała udział w kwalifikacjach na posadę w jakimś zamtuzie: „ujęła jego twardego jak stal penisa w usta i głową rozpoczęła wykonywać miarowe ruchy frakcyjno-pulsacyjne”. Różne można mieć fantazje – ale „ruchy frakcyjno-pulsacyjne”???
Gwoli wyjaśnienia: jeśli poświęcam życiu erotycznemu bohaterów Butlewskiego tyle czasu, robię to z przyczyn ilościowych – seks w różnorakich konstelacjach i układach zajmuje po prostu w „Prostowaniu węża” horrendalnie dużo miejsca. Ostatecznie jednak z dwojga złego – fragmentów porno lub kilkustronicowych opisów wnętrz różnorakich domostw – wybieram zdecydowanie to drugie.
Dumając, do jakiego gatunku owo dzieło zaliczyć, doszedłem do wniosku, że należy traktować je jako osobliwość, rodzaj dziwactwa. Dlatego też lekturę „Prostowania węża” poczytuję sobie za osobisty akt czytelniczego heroizmu, na pewno największy w 2010 roku i jeden z poważniejszych w życiu. Ale innych – przykro mi, Szanowny Autorze, bo doskonale zdaję sobie sprawę, ile mozołu wymaga napisanie choćby kilkunastu stron – do podobnej dzielności raczej nie namawiam. Ars longa, vita brevis, drodzy państwo.
koniec
8 stycznia 2011

Komentarze

27 I 2011   12:56:08

RIPOSTA
Z dużą uwagą zapoznałam się z tekstem Grzegorza Krzymianowskiego pt. ”Akty heroizmu (recenzja dla dorosłych)„. Z niekłamanym szacunkiem pochylam głowę nad wolnością ocen i poglądów. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że powieść „Prostowanie węża” była po prostu za trudna dla akurat tego recenzenta. Pan Krzymianowski, jak sam otwarcie twierdzi, gustuje w książkach cienkich, o nieskomplikowanej osnowie i zapewne z wesołą, wartką akcją. W każdym razie nie takich, jak powieści dziewiętnastowiecznych klasyków. Cóż, „Prostowanie węża” dalekie jest od łatwej, lekkiej i przyjemnej prozy Joanny Chmielewskiej, skądinąd autorki przeze mnie bardzo cenionej. Rzeczywiście – skalę trudności tego dzieła można przyrównać do takich światowych utworów jak Ulisses lub Idiota, względnie polskich Nocy i dni, Rodziny Połanieckich czy Uwodziciela. Idę o zakład, że Grzegorz Krzymianowski nie zdzierżył ani jednej z tych powieści w całości.
Zasadniczo pan Krzymianowski głównie skupił się na warstwie erotycznej fabuły, której ubocznym, aczkolwiek ważnym zadaniem było przynęcenie do lektury powieści także mało wybrednego czytelnika, przeważnie poszukującego w książkach tych co pikantniejszych momentów. Natomiast te istotniejsze elementy dzieła, zawierające wnikliwe analizy ludzkich przypadków lub zachowań albo refleksji nad współczesną obyczajowością, na tyle musiały zmęczyć krytyka, że odniósł się do nich powierzchownie lub w ogóle pominął.
Interesujący jest warsztat recenzenta, który, niczym szkolny uczeń arytmetycznie odliczający pozostałe do przeczytania kartki zadanej a nudzącej go lektury, miast skupić się na ideach autora, charakteryzuje zdania powieści liczbą zastosowanych słów, a opisy zdarzeń ocenia na miarę zawierających je książkowych stronic. Jednak przy swej literackiej wnikliwości krytyk nie wskazał rekordowego zdania ze stron nr 737/738 (273 wyrazy), ograniczając swą wnikliwą statystykę zaledwie do zdania pierwszego.
Z pozornie negatywnej recenzji przebija budujący mnie - wydawcę wniosek, że powieść „Prostowanie węża” jest jednak nieprzeciętna, nietuzinkowa oraz lekko zaskakująca swą formą i treścią nawet tak doświadczonego zapewne krytyka. Zaś miłe słowa o zadowoleniu płynącym ”ze świetnej konstrukcji poszczególnych scen, akapitów czy rozdziałów„ zasługują na szczególne podziękowanie, które niniejszym z pokorą składam.

Elżbieta Hojnacka
Wydawca

PS. Polecam i inne recenzje „Prostowania węża” na www.bosip.pl/prostowanieweza/recenzje.html

27 I 2011   18:31:37

Ja powiem tak - książki nie czytałam. Ale już język, którym napisane są zacytowane zdania woła o pomstę do nieba. Jakoś nie podejrzewam, że recenzent wybrał akurat te kilka, które były marne, zaś reszta napisana jest wspaniale.

"Intuicyjnie odniósł wrażenie, że ostatnią jej uwagę szczególnie magnetycznie przykuł..." itd.

Jak dla mnie to obraza polszczyzny. Podejrzewam, że gdyby mi przypadła ocena za sam żenujący styl dostałaby 10%.
Tak mogą pisać dzieci wypracowania (chodzi o formę, nie temat rzecz jasna) w podstawówce a nie ktoś książkę, która ukazuje się drukiem. Szanujmy lasy.

01 II 2011   12:39:59

Czyżby wyczulonej na "polszczyznę" pani Beatrycze obce były słynne powieści Heleny Mniszkówny i Magdaleny Samozwaniec?

01 II 2011   14:48:03

A ja mam tzw. dobrą radę dla wydawcy - proszę zmienić grafika ;)

30 VI 2011   22:34:56

No co - każdy godny artysta zostaje doceniony dopiero po swojej śmierci - za życia zaś jest pogardzany. Nie zdziwię się gdy za jakieś 2 lub 3 wieki ta książka stanie się lekturą obowiązkową w szkole średniej. Tak poważnie - odbiorca jest tu niepotrzebnym dodatkiem, tym bardziej że może mu się coś nie podobać.

15 II 2012   22:32:39

Z objętością wielu współczesnych powieści jest podobnie jak z objętością wielu współczesnych kobiet i mężczyzn.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Ukryte życie mózgu
— Grzegorz Krzymianowski

O wpływie wąsonogów na miejsce człowieka w świecie
— Grzegorz Krzymianowski

Chochołowi ludzie
— Grzegorz Krzymianowski

Panorama astronomii
— Grzegorz Krzymianowski

Banał, banał, znowu banał
— Grzegorz Krzymianowski

Kłopoty małego stwórcy
— Grzegorz Krzymianowski

Wrobić Cézanne’a
— Grzegorz Krzymianowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.