Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jay Kristoff
‹Tancerze Burzy›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTancerze Burzy
Tytuł oryginalnyStormdancer
Data wydania17 lipca 2013
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca Uroboros
CyklWojna lotosowa
ISBN978-83-7881-851-9
Format448s. 135×202mm
Cena29,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

By uchronić świat od dewastacji
[Jay Kristoff „Tancerze Burzy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Tancerze burzy” mogli być przyjemną rozrywkową fantasy, skierowaną raczej do nastoletniego czytelnika. Niestety, styl Jaya Kristoffa – w założeniu chyba kwiecisty i literacki – nieraz przyprawia o zgrzytanie zębów.

Beatrycze Nowicka

By uchronić świat od dewastacji
[Jay Kristoff „Tancerze Burzy” - recenzja]

„Tancerze burzy” mogli być przyjemną rozrywkową fantasy, skierowaną raczej do nastoletniego czytelnika. Niestety, styl Jaya Kristoffa – w założeniu chyba kwiecisty i literacki – nieraz przyprawia o zgrzytanie zębów.

Jay Kristoff
‹Tancerze Burzy›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTancerze Burzy
Tytuł oryginalnyStormdancer
Data wydania17 lipca 2013
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca Uroboros
CyklWojna lotosowa
ISBN978-83-7881-851-9
Format448s. 135×202mm
Cena29,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Nasilająca się tendencja, by światy fantasy opierać na kulturach innych niż europejska, wprowadza do tej konwencji nieco świeżości. Podobnie łączenie magii i technologii daje ciekawe rezultaty. Jay Kristoff dołożył do tego jeszcze wątek związany ze skażeniem środowiska. I chociaż w warstwie fabularnej całość nie zaskakuje – oto magicznie uzdolniona dziewczyna z pomocą legendarnej bestii i przyjaciela w jednym stają przeciwko Złemu Władcy, trzeba powiedzieć, że „Tancerze burzy” mieli pewien potencjał. Został on niestety zmarnowany przez nieudolne wykonanie.
Widać to choćby na poziomie kreacji świata. Japońskie inspiracje wprowadzają tu nieco przyjemnej egzotyki. Miejscem akcji są wyspy Shima, zamieszkane przez cztery klany pod wodzą szoguna. Są samurajowie, kimona, katany i innego rodzaju rekwizyty. Bohaterowie odpowiadają „hai” i tytułują innych „-sam”, bądź „–sama”, noszą też odpowiednio brzmiące imiona, ich bogowie wywodzą się zaś z szintoistycznego panteonu. Wielka szkoda jednak, że autor nie poszedł krok dalej, gdyż na wyżej wspomnianych elementach „japońskość” się wyczerpuje. Czytelnik nie ma wrażenia kulturowo-światopoglądowej odmienności bohaterów. Pojawiają się również elementy bardziej kojarzone z kulturą europejską – od drobiazgów, jak wzmianka, że bohaterka była ubrana w „żałobną czerń”1), przez wypowiedzi bohaterów na temat piekła i sądu nad duszami po śmierci aż po walki niewolników na arenie czy Strażników, ścigających i palących na stosach ludzi obdarzonych magicznym talentem. Choć, jak mawiali moi koledzy RPG-owcy, „Rokugan to nie Japonia”2), konsekwentnie budowany klimat Kraju Kwitnącej Wiśni uczyniłby „Tancerzy burzy” powieścią bardziej oryginalną i wartą zapamiętania. A tak, z jednej strony mamy drobiazgi, kojarzące się z tradycjami Japonii, z drugiej zaś bohaterów – w tym samego szoguna – o światopoglądzie nie różniącym się zbytnio od współczesnych Europejczyków i zupełnie swojsko obrzucających się wyzwiskami w rodzaju „ty dziwko”.
Brak przemyślenia szczegółów widać także w przypadku Gildii Lotosu – zamknięta grupa inżynierów dysponujących zaawansowaną technologią i nierozstających się ze swoimi kombinezonami jest ciekawą koncepcją, brakuje jednak doprecyzowanego obrazu owej technologii. Tu jakieś sterowce, tam palniki acetylenowe, trybiki i świetlówki, a już najbardziej dziwaczny wydaje się zwisający każdemu na piersi panel sterujący kombinezonem i zapewniający łączność, zwany „mechaliczydłem”. Oto jak opisuje je autor: „wyglądało jak liczydło, które ktoś zanurzył w kleju, a potem przeturlał po stosie kondensatorów, tranzystorów i lamp próżniowych”. Z powyższym zdaniem w kategorii „nie chciało mi się głębiej zastanowić nad tym, co piszę” konkurować mogą także inne, ot, choćby opis radzenia sobie bohaterki w lesie: „zaburczało jej w brzuchu, zerwała kilka bezpiecznie wyglądających kapeluszy, wsunęła też kilka za obi na później”, czy scena, gdzie inna postać w wiklinowym koszyku ukrywa sześćdziesięciocentymetrowy miecz.
Wszystko powyższe jest jednak niczym w porównaniu z estetycznymi (anty)walorami stylu autora, zwłaszcza we fragmentach w założeniu wyrazistych i dramatycznych. By czytelnik nie miał najmniejszej wątpliwości, że środowisko wysp Shimy zostało zniszczone przez rozwijający się przemysł, każde miejsce (poza ostoją przyrody w górach) opisywane jest przy pomocy takich przymiotników jak: brudny, obrzydliwy, śmierdzący, duszący, czarny – „w powietrzu wisiały opary lotosu zasilane dziesiątkami dziesiątków tłustych, czarnych strumieni, wypływających z rur wydechowych”, „olbrzymie, poczerniałe szeregi kominów rafinerii na południu wyrzucały w niebo smród i brud niczym czarne palce tłustego odoru i kwaśnego smaku, które wnikały w gardła wezbranego tłumu”, „daleko pod nimi znikał w oddali (…) pociąg towarowy, wymiotujący długimi strugami dymu”, „ulice dławiła czarnolica mgła, brudna plama rozsmarowana na niebie”.
Podobnie pseudoekspresyjne zdania towarzyszą dramatycznym wydarzeniom: „balon zamienił się w poczerniały szkielet, rozświetlony od wewnątrz ogniem, w trupią latarnię na święto zmarłych”. Opisy magicznych istot pełne są wyrażeń w rodzaju „cuchnął otwartym grobem i płonącymi włosami”, „pogrzebowe świece oczu zalewały las migotliwym blaskiem”, „warknął coś w mrocznej karykaturze języka”, „ryknął w obliczu śmierci, dumny, wyzywający niczym król na rzucanym wiatrem tronie”, „skrzydła szarpały przestrzeń, w której rodzi się lot”. W przeklętej świątyni wyryto „mroczne słowa wzywające mroczniejsze serca” a dogorywający wróg to „puste drgające mięso”. Kiedy bohaterowie ulegają gwałtowniejszym uczuciom „toną w otchłani rozpaczy”, „szybują bezsilnie w pustej czerni”, ziemia pęka im pod stopami, pierś przeszywają noże, strach „zamienia im wątpia w wodę” a „żołądek w masło”, ból zaś „rozcapierza krwawe dłonie”. Kristoff upodobał sobie także czasownik „całować” – wiatr scałowuje pot z twarzy, powietrzny statek całuje wieżę, do której cumuje, cisza całuje „odrętwiałe uszy”, ogień z wodą całują się na płonącym sterowcu itp. W moim przypadku stężenie „kwiecistości” tekstu przekroczyło pewien poziom krytyczny, powyżej którego język powieści zaczął po prostu śmieszyć i temu chyba należy przypisać fakt ukończenia przeze mnie lektury.
Chwilami razi natrętny dydaktyzm – ideę przyświecającą autorowi uważam za szczytną, ale sposób jej prezentacji obraża inteligencję czytelnika. Wspomniałam o opisach zanieczyszczonego środowiska – wydaje mi się, że lepszy byłby obraz Shimy przedstawiony z punktu widzenia bohaterki, przyzwyczajonej do takiego stanu rzeczy, bez nieustannego wartościowania. Moment, gdy Yukiko trafia w góry byłby właściwym miejscem dla przedstawienia kontrastu pomiędzy skażonym południem kraju a ostatnim dzikim skrawkiem na północy. Przedstawienie zdziwienia i zachwytu dziewczyny, po raz pierwszy od wczesnego dzieciństwa stykającej się z lasem, byłby bardziej sugestywny3) niż wygłaszane przez tygrysa gromu tyrady w stylu „kiedy schwytacie ostatnią rybę, gdy zatrujecie ostatnią rzekę, wówczas pojmiecie, coście uczynili. A wtedy będzie już za późno”.
W świetle powyższego i tak sporym sukcesem jest to, że „Tancerzy burzy” da się w miarę szybko czytać. Akcja biegnie wartko, bohaterowie, choć nakreśleni bardzo schematycznie, od czasu do czasu wzbudzają uczucia.
Ze względu na to, że powieść Kristoffa została skierowana do nieco młodszego odbiorcy, autor miał kilka niezłych pomysłów i przesłanie, ja zaś mam słabość do historii o dziewczynach zyskujących siłę i mszczących się na swoich prześladowcach, zawyżam nieco ocenę. Dla osób niezwracających szczególnej uwagi na język, „Tancerze burzy” mogą być całkiem znośną lekturą na parę godzin. Pozostałym, zainteresowanym podobną tematyką, radziłabym zamiast tej powieści obejrzeć sobie „Księżniczkę Mononoke”.
PS „Tungsten” to po prostu wolfram, zastanawiam się zatem nad sensownością stosowania określenia „tungstenowe lampy”.
koniec
18 października 2013
1) W Japonii ze śmiercią kojarzona jest biel.
2) Rokugan to kraj opisany w inspirowanym Japonią systemie RPG Legenda Pięciu Kręgów. Podobno pomyślany jako przygodowe fantasy w egzotycznej scenerii, przez pewną frakcję graczy system ten zamieniony został w drobiazgowe odgrywanie japońskich zwyczajów etc. Do – nomen omen – legendy przechodziły sesje, gdzie całe godziny mijały na ceremoniach picia herbaty, wręczaniu podarków z trzykrotnym odmawianiem itp.
3) No dobrze, byłby bardziej sugestywny, gdyby nie pisał go Kristoff.

Komentarze

28 X 2013   22:07:02

Beatrycze w natarciu; ona zawsze wie najlepiej jak ksiazke autor winien byl napisac, od inspiracji po kreacje fabuly, a nawet srodki wyrazu. Zlote dziecko, nic tylko wreczyc zajdla za potencjal i wypisac umowe wydawnicza in blanco.

14 XI 2014   23:32:02

Czytam Twoje recenzje i zauważam pewną normę: "zgrzytasz zębami" czytając jakąkolwiek książkę. Po cóż się męczysz?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Dozwolone do lat osiemnastu
— Beatrycze Nowicka

Twarda niczym Chuck Norris
— Beatrycze Nowicka

Mrok, mrok, arcymrok
— Beatrycze Nowicka

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.