„Opowieści z angielskiego dworu. Karol” to pierwszy tom trylogii. Autorka od razu zastrzega, że „nie jest to klasyczna opowieść biograficzna”, ale „powieść oparta na legendzie”. Nawet jeśli – to niewiele tej książce pomaga.
Trzy osoby
[Magdalena Niedźwiedzka „Opowieści z angielskiego dworu. Karol” - recenzja]
„Opowieści z angielskiego dworu. Karol” to pierwszy tom trylogii. Autorka od razu zastrzega, że „nie jest to klasyczna opowieść biograficzna”, ale „powieść oparta na legendzie”. Nawet jeśli – to niewiele tej książce pomaga.
Magdalena Niedźwiedzka
‹Opowieści z angielskiego dworu. Karol›
Już sam tytuł książki wzbudza wątpliwości: nie ma takiego określenia jak „angielski dwór”, ponieważ oficjalnie w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej panuje brytyjska rodzina królewska (The British Royal Family). Dlatego, chcąc trzymać się faktów, w podtytule poprawnie powinniśmy napisać „brytyjski dwór”.
Powieściom często towarzyszy zastrzeżenie, że „wszelkie podobieństwa do osób zmarłych bądź żyjących są czysto przypadkowe”. Jeśli chodzi o książkę Magdaleny Niedźwiedzkiej – jest zupełnie odwrotnie: wiadomo, że powieść dotyczy konkretnych osób, członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Aby nie było wątpliwości, ich wizerunki znajdują się na okładce książki: książę Karol, następca tronu, jego pierwsza żona Diana (zginęła w wypadku samochodowym w 1997 roku) oraz Camilla, obecna małżonka (pobrali się w 2005 roku).
Historia zawartego w 1981 roku małżeństwa księcia Karola z lady Dianą Spencer była jedną z tych pierwszych o globalnym zasięgu. Ich huczny „ślub stulecia” oglądało za pośrednictwem telewizji 750 milionów widzów. Wszyscy wzruszali się współczesną bajką o Kopciuszku i księciu i nikt nie miał wątpliwości, że dalej będzie już tylko „długo i szczęśliwie”.
Jak większość z nas kojarzy – niestety, nie było. Z upływem czasu do opinii publicznej przedostawały się fakty, stawiające dramat małżeństwa Karola i Diany w nowym świetle. Przełomem był rok 1995, kiedy Diana (wtedy już w separacji) wystąpiła przed kamerami telewizyjnymi w wywiadzie z Martinem Bashirem, oznajmiając, że „w jej małżeństwie były trzy osoby – trochę tłoczno”. Rozwód orzeczono w 1996 roku.
Tą trzecią osobą w małżeństwie Karola i Diany była Camilla Parker-Bowles. Znała się z księciem Walii na długo przedtem, zanim oboje zawarli małżeństwa. Już wtedy wiadomo było, że Camilla znakomicie do Karola pasuje, ma podobne zainteresowania i zamiłowania. Ale Karol nie mógł się zdecydować, także dlatego, że jego przyjaciółka miała fatalną reputację. Gdy Camilla poślubiła już innego mężczyznę (z którym niewiele ją łączyło), było po wszystkim. Rozwódka (nie-dziewica!) jako żona pierwszego w kolejności następcy tronu to wtedy, pół wieku temu, rzecz nie do pomyślenia.
„Opowieści z angielskiego dworu. Karol” dokumentują ten właśnie czas – gdy Karol nie znał jeszcze Diany, a jednocześnie był świadom umykającego czasu i ciążącej na nim ogromnej presji: musi jak najszybciej znaleźć odpowiednią kandydatkę do małżeństwa i się z nią ożenić. Jego wybór musiał być zgodny z tradycją brytyjskiego dworu.
Książka ma przygnębiający, fatalistyczny nastrój, przenikający się z klimatem ckliwości i niezbyt wysokiego lotu melodramatu. Nie dzieje się tutaj zbyt wiele, powieść nie ma specjalnie szerokiej perspektywy. Przez większą część książki Camilla jest przygnębiona, bo nie może być z Karolem i oszukuje męża. Karol jest smutny, bo nie może być z Camillą, Mąż Camilli próbuje zachować resztki twarzy, w sumie godząc się na podwójne życie żony. Gdy na scenie pojawia się Diana, budzi irytację Karola. Wszyscy tłuką się z myślami, jak muchy o szybę – i tak, jak w przypadku much niewiele z tego wynika. Jedna i ta sama nuta, na której napisana jest cała książka, szybko nuży i wyczerpuje.
Aż się prosi o głębsze spojrzenie i oddech w tej powieści. Postacie niemal zupełnie niczym się tu nie zajmują, a przecież Karol jako następca tronu musi mieć jakieś służbowe obowiązki. Brakuje i prawdziwej intrygi, i chociażby krótkich opisów, które mogłyby ubarwić całość opowieści: nie ma tu odniesień do wystroju wnętrz, specyfiki trudnego życia pod obstrzałem mediów (z wyjątkiem jednej sceny), zamieszkiwania ekskluzywnych zamków, opisów ich piękna, ale też i niedogodności. Buckingham Palace, Windsor, a nawet Balmoral są dzisiaj otwarte dla turystów. Zwiedzenie nawet oficjalnych miejsc w tych rezydencjach pozwala puścić wodze literackiej wyobraźni, przez co więcej mogłoby być królewskiego klimatu w akcji książki.
Mamy go tutaj jak na lekarstwo. Gdy Karol pyta Dianę, która odwiedza go w Balmoral: „Jak ci się podoba zamek?”, brzmi to co najmniej naiwnie. Tak samo słowa matki Diany: „Dziecko, życie u boku następcy tronu nie jest bajką (…) Będziesz na cenzurowanym”. O tym, że akcja książki toczy się wśród królewskich elit ma nas przekonać kaprys Karola, by zakupić rezydencję w Highgrove i to, że porusza się prywatnym śmigłowcem, a Camilla jest zażenowana, że podaje mu „sklepowe jedzenie”…
Informacja na okładce, że mamy do czynienia z „powieścią osadzoną w sytuacji społeczno-politycznej w Wielkiej Brytanii i Europy” zdecydowanie wprowadza czytelnika w błąd. Takim przykładem mogą być powieści z cyklu „Trylogia stulecie” Kena Folletta, ale na pewno nie „Karol” Magdaleny Niedźwiedzkiej! Tutaj bohaterowie wymieniają – nieraz tak zupełnie „od czapy” – zaledwie po parę zdań odnoszących się do kilku międzynarodowych wydarzeń. I, kto by pomyślał, rozmawiają nawet o Polsce! Zachwycają się wyborem Polaka na papieża (są przekonani, że jak nic wykończy komunistów). Entuzjazmu księcia Walii nie wzbudza Lech Wałęsa („Kim on jest, ten ich Walesa? Co potrafi?” – pisownia oryginalna). A przecież w powieści występuje – jako postać drugoplanowa – lord Louis Mountbatten. Jego postać znakomicie nadawałaby się do naszkicowania właśnie tej brakującej „sytuacji społeczno-politycznej” Wielkiej Brytanii. Ten bardzo lubiany przez członków rodziny królewskiej kuzyn ojca królowej Elżbiety II, zginął w zamachu zorganizowanym przez IRA w 1979 roku. Wielka Brytania zmagała się ówcześnie z wieloma wewnętrznymi problemami, również z irlandzkim terroryzmem. O brytyjskiej premier Margaret Thatcher, wybitnej osobistości tamtych czasów, nie ma w książce ani słowa.
Brakuje jeszcze w tym tomie „Opowieści z angielskiego dworu” jeszcze jednej rzeczy. Oczywiście autor ma pełną dowolność w tworzeniu. Takich książek, zaliczających się do literackiej fikcji, gdzie wykorzystuje się motywy z życia prawdziwych osób, jest dużo. Jednak we wszystkich powieściach tego rodzaju, z którymi miałam do czynienia, autorzy obowiązkowo podawali listę źródeł, z których czerpali inspirację. Wymienię chociażby powieść o pierwszym małżeństwie Ernesta Hemingwaya „Madame Hemingway” Pauli McLain czy „Szkarłatne sari” o Soni Gandhi i członkach klanu Nehru i Gandhich (tutaj wymienione źródła zajmują aż trzy strony drobnym drukiem!) To dobry obyczaj, wyznaczający bardzo potrzebne, moim zdaniem, granice tworzenia fikcji „osnutej na legendzie” – także granice nadużyć. Uzupełnienie w podobny sposób „Karola” wydaje się tym bardziej konieczne, skoro wykorzystuje się wizerunki żyjących osób. Oddaliłoby to także „Opowieści z angielskiego dworu” od mało zaszczytnego towarzystwa książek tabloidopodobnych, opierających się na zmyśleniu, bez większej wartości faktograficznej.
Najwięcej korzyści tej książce przyniosłaby zmiana imion bohaterów – aby stała się ona opowieścią o całkowicie fikcyjnych postaciach. Wtedy dostaniemy drobiazgowe, ale w sumie nieźle napisane studium trudnych małżeńskich i pozamałżeńskich relacji, anatomię zazdrości i zdrad, wyniszczających emocji i ludzkiej bezsilności wobec rzeczy, na które nie ma się wpływu. Jeśli tylko nie przeszkadza nam stale tu obecny dołujący i duszny nastrój, przeczytamy tę powieść z zainteresowaniem. Kiedy jednak na okładkach widnieją twarze prawdziwych, w dodatku żyjących osób, mamy prawo wymagać od takich książek czegoś więcej. „Opowieści z angielskiego dworu. Karol” to pierwszy tom trylogii, lecz ja, niestety, nie zdecyduję się sięgnąć po kolejne.
Podczas pisania korzystałam ze źródeł:
- Dickie Arbiter, „On Duty with the Queen”, Blink Publishing, 2016
- Andrew Norton, „Diana. W pogoni za miłością”, tłum. E. Królikowska-Avis, E. Skowrońska, Dream Books, 2013
- Jeremy Paxman, „On Royalty”, Penguin Books 2007