W „Mirabelce” Cezarego Harasimowicza narratorem jest drzewko. Opowiada nam piękną baśń o świecie, którego już nie ma. Ale wszystko jest tu prawdziwe: miejsce, w którym rosło, tocząca się wokół niego historia, losy ludzi oraz ono samo. Warto posłuchać!
Tam, gdzie nie ma ludzi
[Cezary Harasimowicz „Mirabelka” - recenzja]
W „Mirabelce” Cezarego Harasimowicza narratorem jest drzewko. Opowiada nam piękną baśń o świecie, którego już nie ma. Ale wszystko jest tu prawdziwe: miejsce, w którym rosło, tocząca się wokół niego historia, losy ludzi oraz ono samo. Warto posłuchać!
Cezary Harasimowicz
‹Mirabelka›
Najpierw był reportaż Hanny Krall, w której autorka opisała pewne podwórko i mirabelkę rosnącą na ulicy Wałowej w Warszawie. Odtworzyła historię znajdującej się tam przed wojną fabryczki strojów karnawałowych braci Alfusów. Dzisiaj już nic z niej nie pozostało, zniknęli też mieszkający tam ludzie. Do niedawna trwała tylko mirabelka. Przeżyła czas wojny, okrucieństwa getta, lata komunizmu, stan wojenny. Niedawno unicestwiła ją piła dewelopera. Ale, jak się okazuje, to nie koniec jej pasjonującej historii.
W pobliżu rosnącej mirabelki wychowywał się autor książki, Cezary Harasimowicz. Jako dziecko smakował jej owoce, wydobywał z ziemi koraliki i cekiny, pozostałe po zniszczonej fabryce braci Alfusów. A jako dorosły – napisał poetycką, wzruszającą opowieść o pamięci miejsca, przemijaniu i międzyludzkich więziach kształtowanych przez pokolenia.
„Mirabelkę” wydawca adresuje do czytelników w wieku 9 – 11 lat. Dzieci bardzo szybko zaprzyjaźnią się z drzewkiem, które dopuszcza je do swoich tajemnic. Opowiada im swoją historię, wpisaną w dramatyczne losy warszawskiego podwórka. Wszystko zostało także wspaniale zilustrowane, dzięki czemu staje się jeszcze bardziej wyjątkowe. Strona graficzna, począwszy od przyciągającej uwagę okładki, to wielki atut tej jakże starannie wydanej książki. Autorka ilustracji Marta Kurczewska nawiązuje do najlepszych tradycji wydawnictw dla dzieci.
Historia mirabelki to najpierw spokojne, choć niełatwe przedwojenne lata. Trudna miłość między Dorką a Chaimem, ale szczęśliwie zwieńczona radosnym weselem. Te w miarę spokojne czasy przerywa wybuch wojny i okupacja, podczas której mirabelka pilnuje słoika ze złotem i jest świadkiem dramatu warszawskiego getta, kiedy to zamilkły skrzypce pana Izaaka, a szczególnego znaczenia nabierały słowa z Talmudu: „Tam, gdzie nie ma ludzi, staraj się być człowiekiem”. To lata, w których drzewko rodzi wyłącznie gorzkie owoce. Wśród książkowych postaci pojawiają się Irena Sendlerowa i Mordechaj Anielewicz. Bez odpowiedzi pozostaje wiele pytań – także to: „co ci ludzie są winni innym ludziom oprócz tego, że są inni?”
Ale nadchodzą nowe czasy. Teraz „autobus czerwony przez ulice mego miasta mknie”, a Warszawa odbudowywana jest z gruzów. Spod nich – posłuchajmy uważnie! – słychać ciche skrzypce pana Izaaka, wracają dawni mieszkańcy warszawskiego podwórka. Nikogo nie widać, ale tak jakby ktoś w pobliżu był i czuwał… Tak przynajmniej twierdzą mieszkańcy, którzy wprowadzili się po wojnie do domu z podwórkiem, na którym rośnie mirabelka. Ale nikt nie wie, że drzewa mają swój tajemny język, dzięki czemu wyjaśni się zagadka pewnego zaginionego podczas wojny chłopca.
Znów nie jest spokojnie. Mirabelka cierpi, słysząc z radia człowieka, namawiającego ludzi „którym się nie podoba życie tutaj, żeby się stąd wynosili”. I żegna ze smutkiem tych, którzy wyjeżdżają z kraju z paszportami w jedną stronę. Tymczasem na skutek przedziwnego zbiegu okoliczności ich wyjazd przyczyni się do ocalenia ściętej mirabelki. Trzeba koniecznie przyłożyć ucho do pnia drzewka i przeczytać, w jaki sposób się to stanie.
Nie sposób wymienić wszystkich walorów poznawczych, edukacyjnych i emocjonalnych „Mirabelki” Cezarego Harasimowicza. Nie zapomnijmy także o wybitnych wartościach literackich. Taka książka, wspaniale tłumacząca świat młodym ludziom, a przy tym nieprzemilczająca kwestii najtrudniejszych – zdarza się bardzo rzadko. Nie będzie w żadnej mierze przesadą, jeśli powiem, że ta książka powinna się koniecznie znaleźć na liście nominacji do nagrody Nike. To opowieść niezwykle pojemna, kształtująca wrażliwość czytelników na różnych poziomach. Po pierwsze, to piękna lekcja edukacji lokalnej i międzykulturowej: przybliżenie historii miasta i dawnych jej mieszkańców. Każde podwórko kryje w sobie podobną opowieść, trzeba tylko ją wydobyć, niczym rozrzucone koraliki z fabryki braci Alfusów. Dzięki „Mirabelce” widzimy, jakże ważna jest świadomość własnych korzeni, uodporniająca na wszelkie lęki i ekstremizmy. To również świetnie opowiedziane ostatnie sto lat historii Polski. Oraz wybitna lekcja etyki i humanizmu – dlaczego ciągle „dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła”? Co można zrobić, gdy „od tylu lat człowiekiem gardzi człowiek”? I przypomnienie podstawowych wartości: tego, jak ogromne znaczenie mają rodzinne i międzyludzkie więzi.
Nie dajmy się zwieść: „Mirabelka” nie jest opowieścią wyłącznie dla dzieci. Dorośli docenią, z jaką prostotą, a jednocześnie głębią i w przepięknym poetyckim stylu Cezary Harasimowicz potrafi pisać o najtrudniejszych sprawach, na których bezsilnie łamią się nieraz pióra wielkich filozofów. Z jak wieloma pytaniami nas pozostawia. A także, przede wszystkim, jak mocno inspiruje nas to tego, byśmy „Mirabelkę” przeczytali wspólnie z naszymi dziećmi i wracali do jej losów tak często, jak tylko możliwe. Bo, jak wiemy, historia lubi się powtarzać.
I jeszcze krótkie postscriptum: książkowe drzewko ma swoje własne życie „w realu”, a także – swoją stronę na Facebooku. Gdy mirabelka została bezdusznie ścięta, wokół niej zawiązała się społeczność, ogromnie zaangażowana w to, aby w pobliżu dawnego miejsca posadzić „córkę”. Taka próba zostanie podjęta jesienią, o czym można przeczytać na
stronie facebookowej.