Imperium narkotykowe Joaquína Guzmána przez wiele lat bezkarnie funkcjonowało – aż do chwili, gdy w 2016 roku „El Chapo” (to jego pseudonim) został schwytany w Meksyku. Kulisy tej misji służb amerykańskich znajdziemy w „Polowaniu na El Chapo”.
Koniec kartelu Sinaloa
[Andrew Hogan, Douglas Century „Polowanie na El Chapo” - recenzja]
Imperium narkotykowe Joaquína Guzmána przez wiele lat bezkarnie funkcjonowało – aż do chwili, gdy w 2016 roku „El Chapo” (to jego pseudonim) został schwytany w Meksyku. Kulisy tej misji służb amerykańskich znajdziemy w „Polowaniu na El Chapo”.
Andrew Hogan, Douglas Century
‹Polowanie na El Chapo›
Media donoszą o rozpoczynającym się w listopadzie tego roku procesie Joaquína „El Chapo” Guzmána, meksykańskiego barona narkotykowego, przywódcy kartelu Sinaloa. Deportowany w zeszłym roku do USA, ale już wcześniej kilka razy wymykał się wymiarowi sprawiedliwości. Jego procesowi towarzyszą nadzwyczajne środki ostrożności.
„Polowanie na El Chapo” jest zapisem misji agenta DEA – instytucji powołanej do zwalczania narkotyków i związanej z nimi przestępczości zorganizowanej. Początek może wydawać się nieco zawiły, bo mamy na okładce dwóch równorzędnych autorów, a opowieść rozpoczyna się w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Czyj to więc głos? Dopiero rzut oka na koniec książki pozwolił mi ustalić, że wypowiadającym się tutaj agentem jest Andrew Hogan, natomiast Douglas Century zadbał najwidoczniej o odpowiednią formę literacką całości. A wystarczyło notę o autorach zamieścić na początku.
Nie służy też dynamicznemu wejściu w tematykę książki niezbyt pasujący dłuższy opis wczesnej kariery Hogana, niemal od jego okresu szkolnych lat, również przez epizod pracy w policji drogowej. Później jednak autor skupia się już na tym, co najważniejsze i dalszy ciąg książki nie odbiega zasadniczo od tytułowego tematu.
Przeczytamy więc o kulisach żmudnego i drobiazgowego śledztwa, którego celem było ustalenie miejsca (często zmienianego) pobytu El Chapo oraz pojmanie go. Okazuje się, że rozbudowane imperium narkotykowe nakierowane jest także na zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa wysoko postawionym członkom kartelu. Logistyka związana z przepływem informacji oraz zapewnieniem szefowi tego, by stale pozostawał przy tym „niewidzialny” – przyprawia czytelnika o ból głowy. Na rzecz El Chapo pracowały przysłowiowe sztaby ludzi, równie liczny zespół zajmował się jego tropieniem.
Andrew Hogan pisze oczywiście tyle, ile jako były agent organizacji DEA napisać może. Trzeba raczej wyobrazić sobie, że zawarte tu informacje to czubek góry lodowej, z pewnością zostały starannie przefiltrowane przez specjalistów od ochrony informacji niejawnych. Mimo to przykuwają uwagę refleksje autora dotyczące wspólnych, skoordynowanych z partnerami działań. Kluczem do udanych akcji jest poczucie obustronnego zaufania.
Autor ujawnia także rąbka tajemnicy, która dotyczy współpracy różnych służb. Legendarna jest oczywiście zażarta rywalizacja FBI i CIA, ale można także dowiedzieć się więcej o współpracy innych agencji, również o współdziałaniu Amerykanów z agendami Meksyku (to w tym kraju ostatecznie schwytano Guzmana). Nie da się ukryć, że jeśli chodzi o skuteczność współpracy, z tym jest bardzo różnie, o czym mógł się przekonać Hogan, ujawniając – w dobrej wierze – poufne informacje innym agentom.
Całość opowieści jest utrzymana w klimacie sensacji, ma odpowiednie tempo, autor umiejętnie buduje napięcie i wyczerpująco opisuje kolejne etapy swoich działań. Mamy świadomość, że wiąże się to z wielkim ryzykiem i narażaniem swojego życia. Za kulisami i poza oficjalnym obiegiem krążą miliony dolarów, przekazywane przez członków kartelu z rąk do rąk. W tym biznesie nie ma sentymentów.
„Polowanie na El Chapo” ma także swój unikalny koloryt ze względu na to, że autor cytuje słowa narcocorridos, ballad opiewających – niczym dawne średniowieczne eposy rycerskie – wielkie dokonania narkotykowych baronów. Ma w nich swoje miejsce Guzmán. Oficjalnie meksykańskie rozgłośnie takiej muzyki nie propagują, ale ulica oczywiście wie swoje i aktualne wersje ballad mają swoich odbiorców. Świetną decyzją było także pozostawienie obok polskich przekładów oryginalnych hiszpańskich tekstów, które zawierają mnóstwo idiomów i charakterystycznych wyrażeń. To samo dotyczy szyfrowanych wiadomości, którymi wymieniają się członkowie kartelu. Brzmienie języka hiszpańskiego zdecydowanie dodaje całej tej historii niepowtarzalnego latynoamerykańskiego klimatu. Na końcu książki mamy także słowniczek zawierający rozwinięcia wielu skrótów wraz z wyjaśnieniami, są tez slangowe hiszpańskie wyrażenia (łącznie z niejednym wulgaryzmem), co dla uczących się tego języka może mieć, hm, wartość edukacyjną.
Jeden moment w tej historii zdecydowanie budzi wątpliwości: w przeddzień supertajnej akcji, gdy już wiadomo, że dojdzie do zatrzymania szefa wszystkich szefów – Joaquína Guzmána, autor książki wspomina, że wysłał wtedy wiadomość do swojego ojca: „Planujemy wykurzyć El Chapo z jego nory (…) Dostaliśmy zielone światło na poniedziałek”. W SMS-ie jest jeszcze o przenosinach bazy i centrum dowodzenia. Trudno mi nawet skomentować ten wyjątkowo słabo i ckliwie brzmiący epizod…
Stawka tej gry, trwającej aż sześć lat, była chyba zbyt wysoka, abyśmy mogli uwierzyć w taki dowód serdecznej synowskiej pamięci. Andrew Hogan opisuje prowadzone przez siebie operacje, podczas których szef kartelu Sinaloa wymykał się z rąk jego i pozostałych ludzi. Opisy jego kryjówek i sposobów ucieczki czyta się jak „bajki o żelaznym wilku”. Co więcej, Guzmán zdołał także zbiec z dobrze strzeżonego więzienia (proszę zwrócić uwagę jak!) – kluczem do jego wolności było skorumpowanie strażników.
Książkę uzupełniają zdjęcia, robione podczas poszczególnych etapów misji Hogana. Dodają jego opowieści dramatyzmu i pozwalają lepiej wyobrazić sobie różne opisywane przez autora szczegóły. Ogólnie rzecz biorąc, „Polowanie na El Chapo” może być niezłym wyborem, jeśli mamy ochotę na sensacyjną literaturę faktu. Czy to już koniec kartelu Sinaloa? Po przeczytaniu książki pozostaje tylko śledzić doniesienia medialne związane z procesem Joaquína Guzmána, prowadzonym w USA.