Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

S.O.D.: Bajka z garbem

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
« 1 2 3 4 »

Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

S.O.D.: Bajka z garbem

2. Gaimanowszczyzna i chaos
Jacek Dukaj
Jacek Dukaj
Orbitowski: Naturalnym skojarzeniem jest Neil Gaiman – od razu zaznaczam, że w mojej opinii Connolly przewyższa swojego kolegę pod każdym względem. Tam gdzie Gaiman się ślizga, Connolly idzie do dna, do tego unika popisywania się własną wyobraźnią, nie pozoruje, nie tworzy opowieści w opowieści, innymi słowy, zdradza zaufanie do własnej pracy.
W czym panowie Gaiman i Connolly są podobni? Obaj dokonują recyklingu baśni, u obu powracają motywy doskonale znane, tylko w nowych wcieleniach. Nawiązań Gaimanowych wymieniał nie będę, wystarczy dodać, że autor „Amerykańskich bogów” bawi się głównie odwracaniem znaczeń, klimatu czy estetyki. Buduje również nowe konstrukcje na starych wzorcach, nie wprowadzając bezpośrednich nawiązań –„Gwiezdny pył”, jak by na to nie patrzeć, jest zupełnie samodzielną fabułą, a nie przetworzeniem na przykład „Czerwonego Kapturka”. Pojawiają się jedynie postacie baśniowe, czarownica na przykład, no i całość opowiada o walce ze złem.
Connolly robi co innego – „Księga rzeczy utraconych” to katalog znajomych postaci, tylko odpowiednio przetworzonych: Baba Jaga okazuje się łowczynią zszywającą głowy dzieci z ciałami zwierząt, król niewolnikiem, Czerwony Kapturek tak naprawdę z wilkiem się przespał, dając początek nowej rasie, a krasnoludki pozostają dręczone przez brutalną Królewnę Śnieżkę i wypowiadają postulaty charakterystyczne dla radykalnej lewicy. Inicjacyjna wędrówka Davida to spotkania z kolejnymi, takimi właśnie postaciami. W przeciwieństwie do łagodnego zazwyczaj Gaimana (facet sprawia wrażenie, jakby nie wierzył w prawdziwych łotrów), Connolly wręcz epatuje brutalnością, co przybliża go do baśniowej tradycji. Podobne okrucieństwo właściwie jest przecież Andersenowi, braciom Grimm czy Henrichowi Hoffmanowi (jego „Złota różdżka” to dopiero horror!).
Jeśli baśń jest formą oswajania świata, uczenia dzieci, że rzeczywistość jest okrutna, to wszystko wskakuje na swoje miejsca. Wędrówka Davida, chłopca z Anglii, przez fantastyczną krainę to wielka lekcja dorastania, pokazana przy pomocy baśniowych rekwizytów. Ten chłopiec przedwcześnie staje się mężczyzną, co zresztą stało się udziałem setek tysięcy jego kolegów, których dzieciństwo przerwała II wojna światowa. Nie ma zarazem mowy o ucieczce w miłą fikcję – świat, do którego David wkroczył, jest jeszcze okrutniejszy od naszego.
Dukaj: Zgoda, w „Księdze…” jest więcej serca niż w całym przeczytanym przeze mnie Gaimanie. Gaiman to bardzo sprawny iluzjonista, te jego sztuczki obracające na naszych oczach symbole-mity są najwyższej próby – ale też zawsze gra zatrzymuje się na poziomie technicznej sprawności. Connolly z kolei wiele mógłby się nauczyć od Gaimana w dziedzinie uwiarygodniania, uwspółcześniania bajek i mitów – w porównaniu kraina bajek opisana w „Księdze…” wygląda na pośpiesznie postawioną tekturową scenografię szkolnego przedstawienia.
Orbitowski: Czemu tak? Znów będę się kłócił, że to zamysł, a nie pośpiech. Mamy do czynienia ze światem złożonym z ludzkiej wyobraźni, z emanacjami lęków Króla, Davida, innych dzieci i to nie może być poukładane. Baśnie mają różny porządek, różne natężenie emocji, różną rolę odgrywa w nich magia. Świat lęków, zwłaszcza u dzieci, jest chaotyczny. Stąd chaos, który Connolly stworzył.
Szostak: Argument „z chaosu” do mnie nie trafia, bo usprawiedliwia w zasadzie wszystko. Zauważcie, że to założenie sprawia, iż w zasadzie w krainie baśni może się wydarzyć cokolwiek, można dowolnie wymieniać bajki, podmieniać motywy, a i tak odda się ów chaos dziecięcej podświadomości. Jeśli tak myślał Connolly, to poszedł na straszną łatwiznę. I to – mimo niewątpliwego uroku jego książki – widać.
Dukaj: Wiem, Łukaszu, o co Ci chodzi, ale nigdy się nie dowiemy, jak miało być (autor też może kłamać). Ty potrafisz potraktować poszczególne części „Księgi…” w całkowitym oderwaniu od konwencji innych fragmentów: tu psychologia dzieciństwa podczas II wojny światowej w Anglii, a tu, pstryk, bajka. Ja tak nie potrafię – patrzę na książkę jako całość. I wtedy widzę te właśnie wady.
Orbitowski: Argument z chaosu rzeczywiście najczęściej jest wadliwy. Ale co zrobić, że dziecięca psychika rzeczywiście tak trochę wygląda. Nawet recepcja bajek przez dziecko jest właśnie taka chaotyczna. Czyli uporządkowanie tego świata zaprzeczyłoby właśnie samej baśniowości – przecież sam konstrukt jest wypadkową światów, marzeń, lęków różnych dzieci, jest w pewnym sensie królestwem Garbusa. Nie wyobrażam sobie zrobienia tego inaczej; to znaczy można, ale nie przy tych założeniach.
Dukaj: Poza Gaimanem mam też inny punkt odniesienia, może nawet silniejszy: „Kroniki Narnii” C. S. Lewisa. Oczywiste jest skojarzenie przez setting i fabułę: Anglia, II wojna światowa, dzieci w nowych, wielkich „domach z historią”, tajemnica związana z miejscem, przejście do świata fantazji. I więcej: bo ten schemat dorastania w baśni, o którym piszesz, jest też przecież uniwersalnym schematem fabularnym „Narnii”: dzieci albo dorastają dosłownie, tzn. fizycznie, jak w „Lwie, czarownicy i starej szafie”, albo przynajmniej przechodzą głęboką wewnętrzną przemianę, dorastają duchowo. Tylko że u Lewisa to wszystko jest oczywiście podporządkowane przesłaniu chrześcijańskiemu.
I kiedy się zastanawiam, jaką wobec tego etyką, jakim światopoglądem podszyta została „Księga…” – a w przypadku bajek ta składowa moralizatorska jest przecież bardzo ważna – wychwytuję przesłanie o odpowiedzialności za własne czyny, tolerancji, opiece nad słabszymi, wyzbyciu się egoizmu itp. Zastanawiam się jednak dalej: tradycyjne bajki uczą, co dobro, co zło, wdrażają dziecko w absolutne etyki: nie zrobisz tego a tego, bo to jest złe, a kto czyni zło, tego los/Bóg/czarodziej pokarze. Zobaczcie jednak, że Connolly uczy już inaczej: jak postąpisz tak i tak, to staniesz się takim oto (nieszczęśliwym, chorym, przegranym) człowiekiem. Byłaby więc to bajka oparta na moralności postabsolutnej, jakoś utylitarystycznej.
Orbitowski: To trochę jak w wypadku wędrówki Froda. David spełnia w chaotycznej krainie funkcję porządkującą, przywraca równowagę i przynosi jakąś tam moralność, opartą na prostej zasadzie: karania zła. Kara spotyka łowczynię i Garbusa na ten przykład.
Mówisz, Jacku, o chrześcijańskim Lewisie, to ja wyskoczę z Nietzschem. Na jakimś poziomie „Księga…” jest nietzscheańską powieścią; nie wiem już gdzie – może w „Tako rzecze Zaratustra” – Nietzsche przeprowadza krytykę chrześcijańskiej moralności jako szczególnej wymiany, gdzie za dobre uczynki otrzymujemy nagrodę. Teraz albo później. Connolly chyba sądzi, że dobro jest dobrem, ponieważ nagrody nie potrzebuje, nie wymaga i chcieć nie może. Gdyby było inaczej, dobrem by być przestało. David pomaga Rolandowi, przynosi ocalenie bratu, znając przepowiednie Garbusa i nie oczekując wynagrodzenia.
Dukaj: O typowych bajkach anglosaskich nie mam prawie żadnej wiedzy: bracia Grimm, Andersen, Hoffmann są z kontynentu, „Narnia” i Tolkien to już nie bajki, a Lewisa Carrolla trudno uznać za po prostu bajkopisarza. Brytyjczycy, mam wrażenie, specjalizują się raczej w zwierzęcych parabolach mieszczańskiej szczęśliwości („Wodnikowe wzgórze”, „O czym szumią wierzby” itp.) – z tego się wziął także „Kubuś Puchatek” i poniekąd hobbici. Specyfiką kontynentalną bajek byłoby zatem przywiązanie do settingu i mentalności feudalnej (księżniczki, królestwa, rycerze itd.) w odróżnieniu od wyspiarskiej mieszczańskości.
Szostak: Nieprzypadkowo chyba Connolly sięga do arsenału kontynentalnego – Czerwony Kapturek, Śnieżka itd. Te bajki mają pewien archaiczny potencjał, są skonstruowane na schematach mitycznych. Dają się analizować choćby metodami Proppa z „Morfologii bajki”. Nie zapominajmy, że dzieło braci Grimm to przede wszystkim robota etnologiczna, a nie literacka. Angielskie bajki ze zwierzątkami to już inny paradygmat myślenia o bajce – literackie teksty tworzone przez świadomych swej twórczości pisarzy – który zresztą musi być dla Connolly’ego niewygodny. Dlatego bierze te archaiczne schematy baśniowe, ale – trochę chyba zbyt opacznie przejęty Bettelheimem – bawi się w psychoanalizę.
Dukaj: Connolly wydał mi się różny od mojego wyobrażenia „typowej bajki”, bo traktuje przygody bohatera nie jako „trening moralności praktycznej”, ale ścieżkę rozwoju duchowego. Jak nas uczą tradycje Wschodu: dla wewnętrznego rozwoju (dojrzewania) konieczne jest czynne, głębokie przejście zarówno przez akty dobra, jak i akty zła. Oceniamy je nie z punktu widzenia dobra lub zła samego czynu, ale tego, czy popchnął on człowieka ku „wyższej świadomości”. To jednak inny utylitaryzm – na ile uznać za „praktyczny pożytek” psychoterapię itp. Jednego rozwija to, drugiego tamto. Nadal chodzi tu o dążenie do indywidualnego szczęścia (czyli jakaś nagroda jest), ale na zupełnie innych polach niż u brytyjskich utylitarystów wychodzących od społeczeństwa i ekonomii.
W „Księdze…” nie zostało to podane wprost (i czy w ogóle świadomie?), więc pewnie nadinterpretuję, ale dużo elementów mnie prowadziło w tę stronę: motyw ewolucji ludzi-wilków ku człowieczeństwu, relacja Garbus-David, sama ta Księga rzeczy utraconych (album wspomnień istniejący wewnątrz „Księgi…”) czy wreszcie końcowa rozmowa z Leśniczym, którą przecież należy traktować jako klucz do całej powieści. Na pytanie Davida, dlaczego od początku nie powiedział mu wszystkiego i nie pokierował do celu, Leśniczy odpowiada niczym stary guru: „Kiedy się tu zjawiłeś, przytłaczał cię smutek i gniew. Uległbyś pochlebstwom Garbusa i wszystko by przepadło. (…) To twoja siła i odwaga pomogły ci w końcu zrozumieć, jakie miejsce zajmujesz w tym świecie i w swoim własnym. Kiedy cię znalazłem, byłeś dzieckiem, lecz teraz stajesz się mężczyzną”. Nie skupiamy się na osądzie przez zewnętrzną siłę, lecz na świadomości konsekwencji czynów dla własnego rozwoju duchowego.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

S.O.D.: Ogród mąk nieziemskich
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

25 II 2011

„S.O.D.” powraca, a Reymont pisze „Avatara"! W najdłuższej z dotychczasowych dyskusji z popularnego cyklu Jacek Dukaj, Wit Szostak i Łukasz Orbitowski debatują na temat niedawno wydanego „Vatran Auraio” Marka S. Huberatha.

więcej »

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

19 VII 2010

To już piąta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka na naszych łamach i jednoczesnie pierwsza o książce polskiego autora – „Burzy” Macieja Parowskiego.

więcej »

S.O.D.: Kołek w serce horroru
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

19 IV 2010

Z dawna oczekiwana czwarta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka. Tym razem nasi autorzy zajęli się „Ręką mistrza” Stephena Kinga i – przy okazji – szeroko pojętym horrorem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Księga utraconych złudzeń
— Michał Kubalski

Z tego cyklu

Ogród mąk nieziemskich
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak

Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Tegoż autora

Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski

Kanał
— Łukasz Orbitowski

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak

MetaArabia
— Wit Szostak

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.