Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

S.O.D.: Bajka z garbem

Esensja.pl
Esensja.pl
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak
« 1 2 3 4

Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

S.O.D.: Bajka z garbem

4. Garbate połamanie
Wit Szostak
Wit Szostak
Szostak: Przyznam, że książka trochę więcej obiecuje, niż daje. A może inaczej: obiecuje coś innego. Z początku sądziłem, że Connolly wkomponuje lęki i napięcia Davida w realny świat. Że konflikt z ojcem, macochą, rozpacz po utracie matki, zostaną przepracowane właśnie w wojennym Londynie z pomocą takich rekwizytów jak szepczące książki czy nawet postać Garbusa, niepokojąco buszująca po dziecięcym pokoju. Zacierałem ręce w oczekiwaniu na to, jak autor wkomponuje w realny świat te wszystkie odkształcenia wynikające z problemów chłopca.
Pojawienie się dziury w murze rozwiało te nadzieje i czekałem zrezygnowany, kiedy tylko chłopak przejdzie do równoległego świata. I stało się, ale w końcu to moja wina, bo sobie wyobrażałem co innego. Jednak w związku z tym śledziłem tę „zmarnowaną” opowieść ze wzmożoną czujnością. Zastanawiałem się, jak się autor przed moimi zawiedzionymi nadziejami obroni.
I Connolly robi to, w moim przekonaniu, ze zmiennym skutkiem. Świetny jest pomysł na Garbusa i jego metafizyczne „dzieciożerstwo” podtrzymujące świat. Dobre są poszczególne pomysły, sceny deprawacji dzieci – słowem to, co styka się z Garbusem. Natomiast wszystkie te bajki na opak sprawiają wrażenie dość pretekstowych. David wskakuje, bez specjalnej fabularnej logiki zresztą, z jednej opowieści w drugą. I ich kolejność, i problemy, które stawiają, wydają się z perspektywy fabuły dość przypadkowe. Gdyby zastąpić opowieść o krasnalach komunistach wersją Sapkowskiego z „Mniejszego zła”, to dla fabuły nie byłoby specjalnej różnicy.
Orbitowski: Poczułem niepokój w tym samym momencie, co Wit, kiedy David poszedł za mur – bo nie wierzyłem, że na takim rozwiązaniu można jeszcze coś ugrać. A dało się, i to dobrze. Przychylam się do opinii Jacka o zakończeniu i zastanawiam się nad rolą poszczególnych epizodów.
Z „Księgi rzeczy utraconych” wychodzi nam morał ciut baśniowy. Na początku David przynależy do tego świata, w którym większość – jak wilkoni lub łowczyni – kieruje się chciejstwem, są sami dla siebie. Dojrzewanie jest ukazane jak chciejstwa przekroczenie, co jest wątkiem z baśni przecież i na tym chyba ta bajkowa terapia polega. Oczywiście mądrość, że nie można myśleć tylko o sobie, ma średnią głębię i nie jest niczym nowym.
Początkowy epizod z wilkami czyni Davida samotnym, traci Leśniczego-ojca, co jest pierwszym krokiem w dorosłość. Rozprawia się z monstrualnymi figurami kobiecymi, upostaciowionymi przez Śnieżkę i łowczynię (która sama chciała zmienić go w potwora, chciała, by stał się kimś, kim nie chciał być), nawiązuje wreszcie pierwszą dojrzałą relację w życiu – z Rolandem. Zaczyna stawiać czoła swoim lękom (epizod z Bestią), a dorosłość prawdziwa zaczyna się w momencie, gdy podejmuje odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, ale i bliskich.
Kombinuję tutaj na gorąco i mówiąc szczerze, nie wiem, czy mam rację, to znaczy, czy w ten sposób nie można porządkować wydarzeń w dowolnej, najbardziej nawet chaotycznej książce.
Dukaj: Słuchajcie, a może było na odwrót? Może to pomysł na przenicowanie bajek à la „Shrek” był pierwotny – czyli te partie środkowe, „przefajnowane” epizody, dla których nie potrafimy znaleźć uzasadnienia – a sama Księga, Garbus i sytuacja chłopca przyszły potem, jako oprawa? Książki często rodzą się od elementu, który na koniec okazuje się zupełnie drugorzędnym i zgoła niepotrzebnym, jednak gdyby nie on, nie byłoby książki w ogóle.
Podsuwam to jako próbę obejścia tych interpretacji poszczególnych przygód-bajek jako symboli o głębokim znaczeniu psychologicznym; wydaje mi się, że istotnie zaczynamy się już bawić w krytycznoliterackiego Rorschacha. Mam wrażenie, że nawet z tym „wschodnim” odczytaniem przegiąłem. Moim zdaniem to jednak nie jest tekst o takiej ambicji.
Szostak: Ależ bawmy się, Panowie, w psychoanalizę Connolly’ego, tak jak on bawi się w psychoanalizę Davida!
Orbitowski: W każdym razie tego się akurat nie dowiemy, choć autor akurat o taką analizę się prosi. „Księgę…” można uznać właśnie za takie zaproszenie.
No i jeszcze ten Garbus. Trochę on jungowski, taka figura cienia: rewers całej pogodności baśni wypływający z jej źródła. Z opowieści. Mamy do czynienia tylko z kolejnym odwróceniem, kiedy to sam opowiadacz baśni, najczęściej istota życzliwa, czy z czymś więcej: tą mroczną częścią dziecka, którą trzeba zabić, kiedy stajemy się dorosłymi?
Dukaj: Dziecko jest bardzo egoistyczne. To chyba podstawowa cecha, gdy chcemy wiarygodnie „odegrać” dziecinność: wszystko dla mnie, o mnie, moje. A jak nie, to w płacz, grymasy, dąsy, obrażalstwo na cały świat, na rodziców i rodzeństwo. (Jak mówi Łukasz: „chciejstwo”). To dosyć prosta psychologia: wyjdź poza swoje potrzeby, swoje uczucia, dojrzyj innych jako istoty podobne tobie, równoważne w swych radościach i cierpieniach. Garbus byłby wówczas personifikacją tego dziecięcego „przedłużonego id”; David dojrzewa, bo widzi, że jego potrzeby, pretensje nie są najważniejsze. To moim zdaniem podane jest prawie wprost. Ale też istotnie mało odkrywcze.
Szostak: Garbus jest chyba najlepszym literackim konceptem Connolly’ego w tej książce – poza ekspozycją, dopóki ta rozgrywa się w wojennej Anglii. I jeśli miałbym bronić tej książki – która podobała mi się bardziej, niż może to wynikać z całego mojego narzekania – to używałbym argumentów „z Garbusa” właśnie. Bo to chyba właśnie Garbus, w moim przekonaniu, jest kluczem do tej opowieści. Jego fenomen polega na tym, że skacze swobodnie pomiędzy dwoma światami. Nie daje się zamknąć w królestwie baśni, a tym samym – w pogmatwanej psychice Davida. Jego obecność w powieści ma więc charakter metatekstowy. To do niego prowadzą tropy, kiedy próbujemy rozszyfrować szkatułkową strukturę świata przedstawionego.
Zdaję sobie sprawę, że być może po tym upojeniu się psychoanalizą przeprowadzoną na bohaterze i autorze jednocześnie, do tego pod koniec naszej dyskusji, może już nieco za późno na taką woltę. Ale proponuję spojrzeć na to wszystko nieco inaczej. Dotychczas szliśmy tropem następującym: David ma problemy, przechodzi do świata baśni, tam figury kobiecości i męskości go hartują, wraca odmieniony. W takim kluczu świat baśni rzeczywiście mógł być upostaciowionym światem psychiki – to, prawda, mocno baśniowej z psychologicznego punktu widzenia – głównego bohatera. I wszystko szło dobrze, ale nam ta interpretacja ciągle pękała.
Teraz zobaczmy ten świat z punktu widzenia Garbusa. To on jest jego demiurgiem, a nie powołanym do życia przez Davida quasi-demiurgiem. Świat baśni istniał wcześniej – świadczą o tym historia z królem, który okazuje się krewnym macochy Davida, i opowieść o antykwariuszu, sprzedającym dzieciom książki z baśniami. Ponadto Garbus uosabia nie tyle lęki Davida – bo ten zwyczajnie ma kłopoty rodzinne – co raczej lęki rodziców o własne dzieci.
Kraina baśni jest więc siecią utkaną przez Garbusa. I tu znowu zaczynają się schody, bo Garbus zwabiający dzieci do swej krainy jednocześnie nie zyskuje nad nimi pełnej władzy. Kraina baśni nie jest, paradoksalnie, wyłącznie jego domeną. Musi tolerować nie tylko zadomowionego w niej Leśniczego, ale też wilkonów. Do tego jego, jak można sądzić, kraina – wbrew Garbusowi – tak hartuje niektóre dzieci (takiego Davida, na przykład), aż stają się odporne na kuszenie pokracznego demiurga. Z tego oczywiście można wycisnąć łzawy morał, że nie da się skonstruować świata absolutnie złego, że nawet w najgorszym z możliwych światów można ocalić swoje człowieczeństwo itd.
Ale ciekawe jest tu co innego. Otóż Garbus, mimo całej swojej demonicznej i zdeprawowanej/deprawującej natury, próbuje bronić swojego królestwa przed „baśniowym postmodernizmem”. Jest w tym królestwie pewien ład, który zostaje naruszony przez pojawienie wilkonów i innych mutacji znanych bajek. To dzieje się wbrew Garbusowi. Okazuje się, że zły Garbus broni królestwa bajek przed jeszcze większym złem. Jest więc w tej obrzydliwej postaci jakiś rys tragiczny. Jeśli bowiem jednym biegunem tej krainy jest dobry Leśniczy, drugim – zły Garbus, to zło wilkonów pochodzi spoza tej harmonii przeciwieństw.
Dość powiedzieć, że pułapki zastawiane na Davida w królestwie bajki mają charakter zewnętrzny – zewnętrzny względem jego psychiki, zewnętrzne względem Garbusa itd. Zło przychodzi spoza. To jednak radykalnie modyfikuje przesłanie powieści. Zamiast „ucieczka w świat baśni pomaga rozwiązywać problemy” mamy pocieszenie innego rodzaju: mimo szkodliwej dla psychiki i moralności ucieczki w zdeprawowany świat baśni można jednak ocalić siebie i rozwiązać problemy. Lub – upraszczam, filozofując młotem – mimo licznych przeszkód problemy rozwiązują się same.
Dukaj: Skoro zakładamy, że ten Garbusowy świat baśni istnieje niezależnie od wyobraźni Davida, to przede wszystkim znaczy, że nie wolno nań patrzeć „oczyma dziecka” – Garbus potrzebuje dzieci dla swoich celów, ale mógłby potrzebować kogoś innego. Wchodzi tam człowiek dorosły i co widzi? Zdziczały Disneyland: rzeczywistość, którą „zaprojektowano” na podstawie klasycznych bajek, ale w pewnym momencie w przeszłości coś „pękło” i bajki się wykoleiły – albo na skutek ingerencji czynnika z zewnątrz, albo po odejściu moderatora, zarządcy tego świata.
Zdaję sobie sprawę, że piszę w tej chwili swoją własną wersję „Księgi rzeczy utraconych”, ale uchyliłeś, Wicie, furtkę. Garbus zatem byłby wówczas czymś zewnętrznym także wobec krainy baśni: traktuje ją i jej mieszkańców czysto instrumentalnie, by przedłużać swoje życie. Mamy prawo domyślać się, że to właśnie ta ingerencja – wejście Garbusa – zapoczątkowała proces wypaczania świat baśni. Gdyby Connolly trochę inaczej poprowadził kamerę – pozwolił porozmawiać dłużej z tubylcami – dałoby się przybliżyć ów punkt zwrotny, chociaż pewnie nie obliczyć dokładną datę (zbyt głęboka przeszłość). Bo wilkoni są, a przedtem ich nie było – Czerwony Kapturek nie rodzi mieszańców „z zasady”, tzn. w ramach swojej czerwonokapturkowatości. Opowieść Leśniczego dotyczy jednego konkretnego zdarzenia w historii Czerwonego Kapturka, które nie miało precedensu (nie należy do „cyklu baśni”). Świat baśni istniał przed Garbusem, przed zmianą – nie jest zatem „siecią utkaną przez Garbusa”, Garbus nie jest jego demiurgiem.
Szostak: Tylko jedna uwaga – niezależny od Garbusa mógłby być świat „prawdziwych bajek”. Taki jednak w „Księdze…” jest jedynie domniemany.
Swoją drogą, to ciekawa wizja – świat baśni istnieje w stanie idealnym. Dopiero wejście pierwszej postaci z zewnątrz – tu jest nią Garbus – powoduje wykoślawienie tego ideału. Rodzi się pytanie, czy przed Garbusem ktokolwiek mógł wejść do tego świata w taki sposób, jak wchodzą tam David i Jonathan? Czy może trwał on, niedoświadczany przez nikogo? Sama możliwość przenikania światów zburzyła harmonię. Przypomina mi się taka scena z filmu „Rzym, miasto otwarte” Felliniego: ekipa kopiąca tunele metra przedostaje się do jakichś starorzymskich katakumb. Odsłaniają się piękne freski, które w natychmiast zaczynają znikać w kontakcie z powietrzem. Może z baśniami jest podobnie?
Dukaj: Connolly pisze wprost: „Sprowadzani z zewnątrz ludzie zmienili kraj”. A o Garbusie: „dziwny, przygarbiony stwór, stary jak wspomnienia ludzi”. Co to znaczy? Zauważmy, że to nie postać wymyślona przez Connolly’ego. O ile pamiętam, Crooked Man pojawił się w brytyjskiej popkulturze (w dziecięcej rymowance) w XVII wieku jako karykatura niejakiego generała Alexandra Lesliego, obwieszczonego przez wrogów zdrajcą Szkocji. („Crooked” w sensie metaforycznym, czyli nieszczery, oszukańczy – przekład zubaża). Oczywiście 300 lat w naszym świecie nie musi odpowiadać 300 latom w świecie baśni – niemniej to te skale czasowe.
Możemy przyjąć, że Crooked Man to albo „cień” samego Alexandra Lesliego w wersji pamfletowej, albo figura bajkowa z owej rymowanki, personifikacja wszystkiego, co zdradzieckie, przewrotne, kłamliwe, dwulicowe, moralnie „wykrzywione”. Dlaczego akurat on i akurat wtedy dostał się do krainy baśni „nieprzykrojony” do jej standardów? Skąd u niego moc wychodzenia do realu i ściągania stamtąd ludzi? Na to nie ma odpowiedzi, tak samo jak nie ma dobrej odpowiedzi na problem komunistycznych krasnali.
Ale widzimy „popkulturową ścieżkę”, po której Garbus mógł trafić (w nieujawnionym wyobrażeniu autora – w domyślnej ontologii świata książki) do krainy bajek, i Garbusa ontologiczną wtórność. Nie byłoby więc tak, że bajki „są z Garbusa” – to materia obca, na której Garbus „pracuje”. Z czasem coraz bardziej wymyka mu się ona spod kontroli właśnie dlatego, że Garbus i jego działania pochodzą spoza tego porządku. Garbus walczy o zachowanie status quo, ale z czysto egoistycznych powodów: to jego metoda na nieśmiertelność.
Szostak: Nie do wiary, ile da się wycisnąć z jednej książki! Wystarczy tylko parę niekonsekwencji autora.
koniec
« 1 2 3 4
18 listopada 2008
Czytaj wcześniejsze dyskusje tria Dukaj-Orbitowski-Szostak:

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

S.O.D.: Ogród mąk nieziemskich
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

25 II 2011

„S.O.D.” powraca, a Reymont pisze „Avatara"! W najdłuższej z dotychczasowych dyskusji z popularnego cyklu Jacek Dukaj, Wit Szostak i Łukasz Orbitowski debatują na temat niedawno wydanego „Vatran Auraio” Marka S. Huberatha.

więcej »

S.O.D.: Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

19 VII 2010

To już piąta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka na naszych łamach i jednoczesnie pierwsza o książce polskiego autora – „Burzy” Macieja Parowskiego.

więcej »

S.O.D.: Kołek w serce horroru
Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

19 IV 2010

Z dawna oczekiwana czwarta dyskusja Jacka Dukaja, Łukasza Orbitowskiego i Wita Szostaka. Tym razem nasi autorzy zajęli się „Ręką mistrza” Stephena Kinga i – przy okazji – szeroko pojętym horrorem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Księga utraconych złudzeń
— Michał Kubalski

Z tego cyklu

Ogród mąk nieziemskich
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Burza dziejów, ucieczka z powieści 2010
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Kołek w serce horroru
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Zagadka czy pułapka? „Ada” albo żart Nabokova.
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Na marginesie: Samoświadomość poza fikcją, czyli od Wattsa do Metzingera
— Jacek Dukaj, Wit Szostak

Ślepoczytanie
— Jacek Dukaj, Łukasz Orbitowski, Wit Szostak

Tegoż autora

Wszyscy jesteśmy dysfunkcyjni emocjonalnie
— Łukasz Orbitowski

Kanał
— Łukasz Orbitowski

Moc generowania sensów
— Jacek Dukaj

Miasto grobów. Uwertura
— Wit Szostak

MetaArabia
— Wit Szostak

Konsekwencje wyobraźni
— Jacek Dukaj

Kosmos obiecany
— Jacek Dukaj

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Córka łupieżcy
— Jacek Dukaj

Kilka uwag o wzlocie i upadku fantastyki naukowej
— Jacek Dukaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.