Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Chętnie bym coś jeszcze w życiu zrobił

Esensja.pl
Esensja.pl
Tomasz Kołodziejczak
« 1 2 3 4

Tomasz Kołodziejczak

Chętnie bym coś jeszcze w życiu zrobił

MO: Jak patrzysz z perspektywy czasu na swoją dylogię „Kolory sztandarów” / „Schwytany w światła"? Czy nie kusi cię, by powrócić do tego uniwersum?
TK: Przygotowywane są właśnie wznowienia „Kolorów sztandarów” (jesień br.) i „Schwytanego w światła”. Ukaże się też zbiór wszystkich opowiadań dziejących się w uniwersum Dominium Solarnego. Kusi mnie, oczywiście, czasami powrót do niego, ale na razie tego nie planuję. Mam dostatecznie dużo pomysłów na nowe historie i na nowe światy, aby nie musieć wracać do tych starych. Literatura SF, w odróżnieniu od fantasy, ma tę niestety cechę, że się starzeje. Pewne pomysły scenograficzne, fabularne, rozwiązania społeczne nawet po kilkunastu latach mogą okazać się nietrafione i trącące myszką. Obawiałem się tego trochę, przyznam szczerze. Oczywiście przeczytałem „Kolory sztandarów” przy okazji robienia ponownej redakcji przed wznowieniem i, stwierdzam po chwalipięcku, że czytało mi się powieść nieźle. A ponieważ nie pamiętałem wielu fragmentów, to nawet kilka razy wsiąkłem w fabułę i dałem się zaskoczyć autorowi (śmiech). Na szczęście dostałem też i od wydawcy, i od kilku innych osób, które powieść na nowo przeczytały, opinie, że jest OK, że „Kolory” nadal „się czytają”. Rzecz jasna, muszę założyć, że mówili tak, bo mnie lubią i są moimi znajomymi, ale nastraja mnie to raczej optymistycznie…
MO: Czy dzięki „Lou” udało się przyciągnąć do komiksu dziewczynki? Jak wygląda popularność komiksu w tym segmencie rynku?
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
TK: Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że słabo. Jakieś dwa-trzy lata temu podjęliśmy próbę z komiksem dla dzieci innym niż pismo – to wtedy zaczęliśmy wydawać „Kida Paddle′a” ponownie, „Titeufa” oraz uruchomiliśmy „Lou”. Osobiście uwielbiam „Lou”, przepadają za nim dwie moje córki, lubi go moja żona. W moim przekonaniu jest to genialny i jednocześnie bardzo prawdziwy komiks o dzieciach, o życiu rodziny, szczególnie o życiu rodziny niepełnej. Żyjemy w czasach, w których dużo takich rodzin funkcjonuje, i myślę, że mnóstwo osób w tym komiksie może się odnaleźć. Co ciekawe, jest to komiks napisany i narysowany przez faceta, a kobiety, dziewczynki odnajdują tam swoje emocje, wrażenia. I niestety, muszę to powiedzieć, znalazła się jakaś grupa czytelniczek, ale zdecydowanie znacznie mniejsza, niż się spodziewaliśmy. Bardzo, bardzo żałuję, ponieważ mam na liście jeszcze dwa czy trzy kapitalne tytuły dziewczęce. Między innymi seria „Sisters”, czyli „Siostry”, która wychodzi we Francji. Moim zdaniem jest to rodzaj komiksu, który miałby w Polsce większe szanse.
W tej chwili odmłodziliśmy trochę target taką serią „Baby Blues”, czyli komiksami o bardzo małych dzieciach. Mamy bardzo pozytywne, wręcz entuzjastyczne opinie od rodziców, którzy mają dzieci, od tych, co nie mają (i ich zdaniem komiks potwierdza, że dokonali dobrego wyboru, rezygnując z rodzicielstwa), a także od samych dzieci. Jednak problem polega na tym, że księgarze nie wiedzą, co z tym zrobić. Kładą to na półce komiksowej, wielu potencjalnych czytelników tam nie zagląda, a moim zdaniem powinni kłaść obok poradników dla młodych rodziców. Dla tego komiksu uruchomiliśmy dosyć dużą akcję promocyjną, byliśmy w TVN Style, byliśmy na portalach dziecięcych. Trochę to zadziałało, ale nie tak, jak byśmy sobie tego życzyli.
I to jest kolejny przypadek potwierdzający moją opinię na temat tego, jak mały jest rynek komiksowy w Polsce. Wyjście poza środowisko, poza takich jak my miłośników komiksów i popkultury rysowanej, jest bardzo trudne. Możliwości dotarcia do nowego klienta są bardzo ograniczone. Aczkolwiek nie znaczy to, że się w ogóle nic nie dzieje. Nasi koledzy-konkurenci, Kultura Gniewu czy Timof, łapią młodych ludzi zafascynowanych dziwną, ciekawą kreską, być może ludzi, którzy nie kupują mainstreamowych serii. Ale to jest za wąska grupa, żeby na niej budować szeroką popularność komiksu. To trzeba robić na bazie tytułów mainstreamowych, a z nimi, nie licząc „Thorgala” i „Asterixa”, jest kłopot. To jest zresztą bardzo ciekawe doświadczenie: przez lata wydaliśmy ogromne ilości „Asterixa”, ale inne dzieła Uderzo i Goscinnego, czyli „Umpapa” czy „Janko Pistolet”, cieszyły się nieporównywalnie mniejszym zainteresowaniem. A wracając do „Lou”, to bardzo się cieszę, że ten komiks wydałem, ale szkoda, że nie odniósł sukcesu. Może lepiej będzie z piątym tomem, który pojawi się jesienią.
MO: Jak przyjąłeś informację o długo oczekiwanej przez miłośników komiksu kontynuacji „Funky′ego Kovala”?
TK: Przyjąłem z zainteresowaniem, zresztą będę pewnie pisał tekst o Funkym do „Nowej Fantastyki”. Ale ja nie należę do pokolenia, dla którego „Funky Koval” był jakimś kultowym komiksem. Ja czytałem go w „Fantastyce”, lubiłem go, ale nie miałem wrażenia, że jest tak kultowy, za jaki niektórzy go uważają. Być może wynika to z różnych rzeczy, także z tego, że w czasie, gdy w „Fantastyce” leciał „Funky”, to ja, jako młody pisarz, wraz z moim środowiskiem byłem w konflikcie z Maćkiem Parowskim. Tak czy inaczej, kultowym fanem „Funky’ego” nigdy nie byłem. Natomiast szanuję ten komiks, doceniam, wiem, jak dobrze był rysowany i opowiadany w ramach konwencji, którą stosował. Bardzo jestem ciekaw tego, co autorzy zrobią z nim teraz. Mam też oczywiście obawy, gdyż nie widziałem jeszcze ani jednej planszy. Ciekaw jestem, jak Boguś Polch da sobie radę z rysunkiem i na ile temat odgrzewany po latach może zaskoczyć. Jestem dobrej myśli, bo czytałem ostatnią powieść Maćka Parowskiego „Burza” i bardzo mi się ona podobała. Widać, że Maciek zachował tę pisarską werwę. Na marginesie tylko wspomnę, że nie jesteśmy już skonfliktowani.
Ja w ogóle lubię powroty, gdy wielki mistrz po latach powraca do swojej pracy, bo to oznacza, że jeszcze jest coś przed nami. Z kontynuacjami jest ogólnie problem. Ja przykładowo od lat szukam rysownika i scenarzysty, którzy mogliby kontynuować „Kajka i Kokosza”. Ogłaszaliśmy nawet konkurs i efekt był zerowy. Nie ma w Polsce kogoś, kto jest w stanie tak rysować, żeby to wyglądało jak kreska Christy, oraz napisać taką historię, żeby tam było czuć ducha „Kajka i Kokosza”. A nie chcemy robić byle czego. Będziemy kontynuować serię – a mieliśmy na to zgodę samego Janusza oraz obecnie zgodę jego wnuczki – tylko pod warunkiem, że spełni ona nasze wysokie wymagania jakościowe. Być może po opublikowaniu tej naszej rozmowy zgłosi się ktoś interesujący.
MO: Miejmy taką nadzieję. Bardzo dziękuję za rozmowę.
koniec
« 1 2 3 4
19 sierpnia 2010

Komentarze

19 VIII 2010   19:38:32

Dzięki. Bardzo fajny wywiad, szczery bez marketingowego słodzenia. Sam fanem komiksu nie jestem i po "Kaczorze Donaldzie" w dzieciństwie nie przekonałem się do żadnego.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Marzec 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Elfy lubią oglądać westerny
— Konrad Wągrowski

Trzy spojrzenia na Odległą Galaktykę
— Agnieszka Szady

Dla dziewczynek (ale chłopcy w sekrecie też mogą poczytać)
— Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Tak naprawdę nie dzieje się nic, i nie stanie się nic aż do końca
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Budowanie to radość…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kajtek i jego magiczny miecz
— Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Marzec 2016
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka

Esensja czyta: Luty 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Grudzień 2015
— Dominika Cirocka, Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Anna Kańtoch, Tomasz Kujawski, Konrad Wągrowski

Potwory zachodu i wschodu
— Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Maj 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Konrad Wągrowski

Matki i córki
— Agnieszka Szady

Krwawo i z kamienną twarzą
— Jakub Gałka

Tegoż autora

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
— Tomasz Kołodziejczak

Nie byłem pesymistą
— Tomasz Kołodziejczak

Cierpliwości. Patrzcie na Kinga...
— Tomasz Kołodziejczak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.