Pisarz musi czasem narozrabiać i narobić dymuPisarz musi czasem narozrabiać i narobić dymu
Wyszukaj / Kup Esensja: Czy metafizyczna teoria przepływu poznania została zainspirowana spływem cieczy po wypełnieniu? KTL: Sama teoria nie, ale jej wizualizacja, model tak. Poznawalność nie istnieje samodzielnie tak jak ciecz pomiędzy bryłkami wypełnienia. To główna wada opisu zaproponowanego w „Półmisku”, ale inaczej nie mógłbym poglądowo wyjaśnić o co mi chodzi. Poza tym, poznawalność jest czymś innym niż poznanie. Poznawalność czyni poznanie możliwym. Esensja: Jak z perspektywy patrzysz na swoje wcześniejsze dzieła? „Ksin” zyskiwał dość rozbieżne oceny czytelnicze, mam pewne wrażenie (mogę się mylić), ze ogół zaczął Cię uważać za pisarza z pierwszej polskiej ligi fantastycznej dopiero po „Pacykarzu”. KTL: To dwa pytania w jednym, zacznę od „Ksina”. Ta książka ma dar podobania się, zupełnie niezależny od niewielkich ówcześnie umiejętności autora. Krytykuje ją z reguły konkurencja, a nie czytelnicy. Tadeusz Olszański pisał kiedyś, że mimo wszelkich niedostatków widać w niej „iskrę bożą”. I chyba faktycznie coś w tym jest, zważywszy na żywotność „Ksina”, który od 12 lat jakoś nie może odejść w zapomnienie. Ludzie nadają imię Ksin swoim kotom, powstał kiedyś zespół rockowy o tej nazwie, ciągle są zamówienia na wznowienia i kontynuacje. Lada chwila do księgarni wejdzie trzecie wydanie, tym razem w formie czterotomowego cyklu, w którym tom drugi to zupełnie nowa powieść „Wyprawa kotołaka”, napisana w tym roku. Wiele osób istotnie uważa, że do pierwszej ligi wszedłem „Pacykarzem” i w zasadzie można się z tym zgodzić. Najpierw jednak sam musiałem uwierzyć, że pisanie literatury ma sens, że nie istnieje podział na poczytną tandetę i wysokoartystyczny bełkot. Wcześniej stojąc przed takim dylematem wybierałem to pierwsze. Trzeba było więc przekonać siebie, że taki podział jest fałszywy, że można pisać i fajnie i ambitnie. Takim przełomowym opowiadaniem była „Wieża Imion” opublikowana w „Feniksie” w 1992 r. Podczas pracy nad tym tekstem zrozumiałem, że chcę tworzyć literaturę, a nie tylko zarabiać pisaniem. Fenomen Tomaszewskiego był tego prostą konsekwencją. Esensja: Przyznam, ze jestem miłośnikiem Twoich opowiadań ze zbioru „Noteka 2015”, nie tylko tych powszechnie uznanych. A jaki jest Twój osobisty ranking swojej twórczości? KTL: Nie ma takiego rankingu. Jeszcze parę dni temu byłbym skłonny wskazać te moje książki, które uważam za udane lub nieudane, ale w międzyczasie zrobiłem sobie zabawę polegającą na wpisywaniu do przeglądarki imion moich bohaterów. Wyniki w równym stopniu zaskoczyły mnie co ucieszyły. Okazało się, że moje teksty i myśli żyją swoim własnym życiem. O Ksinie na stronach hodowców kotów już wspominałem, wariacką karierę zrobiło „Proroctwo Przewodasa”, mam na myśli program „Przewodas” do palmtopów, są też autorki blogów identyfikujące się z Irian Różanooką itd. Dostałem to czego pragnąłem. Wyrzekając się czegokolwiek zraniłbym wiele osób, które zaakceptowały moje teksty zgodnie z intencją autora. Z kolei wskazywanie tekstów najlepszych nie ma sensu, bo każdy jest najlepszy kiedy się go pisze i każdy okazuje się potem pewnym etapem twórczości.
Wyszukaj / Kup Esensja: Skąd pomysł na postać Radosława Tomaszewskiego? KTL: On powstał zupełnie spontanicznie, bez planu, w trakcie pisania pierwszych stron „Pacykarza”. Chyba nastąpiło tu przekroczenie jakiejś masy krytycznej myśli i doświadczeń początku lat 90. Moja codzienna bieganina po warszawskich redakcjach, konwentowe wygłupy, gęba grafomana, duch czasu – wszystko to nagle, pod dotknięciem pióra, skondensowało w tę postać. Sam byłem zaskoczony. Esensja: W jakim podgatunku fantastyki czujesz się najlepiej? Pisałeś już sf, fantasy, fantastykę humorystyczna, space operę, fantasy historyczne, nawet pewien rodzaj political fiction. KTL: Najlepiej czuję się w eksperymentowaniu. To jest reguła od szczenięcych lat, kiedy jeszcze nie pisałem, tylko miałem domowe laboratorium chemiczne. Wynalazłem wtedy, całkiem przypadkowo, jeansy zdobione nieregularnymi dziurami, na długo przed nastaniem tej mody. Niewiele brakowało, a wynalazłbym też perforowaną termitem podłogę i sufit, ale mój anioł stróż okazał się wysokiej klasy specjalistą. Wytop metalicznego chromu w dymarce zaimprowizowanej w kuchennym zlewozmywaku zakończył się pełnym sukcesem. Zanim zacząłem pisać zapełniłem dwa grube zeszyty opisami swoich doświadczeń chemicznych. Te nawyki eksperymentatorskie przeniosłem na grunt literatury. Byłbym po prostu chory, gdybym nie spróbował zbadać jak zachowa się w trakcie obróbki każdy z wymienionych rodzajów materii literackiej. Esensja: Czy koncepcja historii jako maszyny (ze zbioru „Noteka 2015”) znajdzie gdzieś jeszcze swoje zastosowanie poza „Mostem nad otchłanią”? KTL: Domyślam się, że mówisz o historoskopie, ale zaszło tu drobne pomieszanie pojęć. Historia nie jest maszyną, jest procesem chaotycznym o bardzo podobnej charakterystyce co burzliwy przepływ wody w rurze lub górskim strumieniu. Historioskop jest urządzeniem mechanicznym, działającym w sposób chaotyczny, przy czym rytm i rodzaj generowanego chaosu naśladuje chaos historii. Przyglądanie się pracy historioskopu w specyficzny sposób hipnotyzuje i pozwala wejrzeć w głąb procesu dziejowego. Historioskop jest zatem maszyną filozoficzną, konkretnie historiozoficzną. Z kolei świat „Mostu nad Otchłanią” i „Wieży Imion” jest światem filozoficznym, w którym byty abstrakcyjne są bytami rzeczywistymi, geograficznymi jak Otchłań, czy architektonicznymi jak Wieża Imion. Opowiadanie „Ogień”, w którym wystąpił historioskop było pomyślane jako klucz do „Mostu nad Otchłanią”, ale było to chyba zbyt ambitne założenie. Teraz wolałbym raczej historioskop zbudować niż o nim pisać. To niebanalny problem techniczny. Gdyby udało się go zrobić, wystawiłbym go w jakiejś galerii sztuki współczesnej. Myślę, że byłby ciekawszy od penisa na krzyżu. Esensja: „Krolowa Joanna D’Arc” sprawia wrażenie niedokończonej, wiele wątków (szczególnie zaraza w Malborku i Wielka Wojna) prosi się wręcz o rozpisanie. Czy planujesz powrót do tej powieści? KTL: Tak. Mam zamiar wydać „Joannę” rozszerzoną i uzupełnioną o część drugą, w której dziewczyna nie wytrzymała w klasztorze, bo nie ten temperament i zaczyna towarzyszyć Władysławowi III jako rycerz, którzy ślubował nie podnosić przyłbicy. Rozmawiałem o tym z „Runą”, ale nie doszliśmy do porozumienia. Teraz negocjuję z innymi wydawnictwami. Tej książce powinienem był poświęcić znacznie więcej czasu, ale go nie miałem. Do tego trafił mi się dół psychiczny, który postawił pod znakiem zapytania w ogóle możliwość skończenia tej książki. Dociągnąłem akcję do finału samą siłą woli i warsztatem. Potem upłynął termin umowy i to co było należało oddać wydawcy. Esensja: Czy, a jeśli tak, to w jaki sposób wpływają na Twoją twórczość aktualne wydarzenia na świecie, jak 11.09.01, wojna w Iraku, afera Rywina etc.? KTL: Pierwsza wojna w Iraku wpłynęła na „Notekę 2015”, afera Rywina i druga wojna w Iraku jeszcze się nie skończyły, więc i temat się nie uleżał. Własne przeczucie 11 września miałem w „Misji Ramzesa Wielkiego”, gdzie z przyczyn religijnych rozwala się planety, rozbijając o nie wyładowane antymaterią kosmoloty razem z załogą. Nie było to miłe uczucie patrzeć jak coś podobnego się spełnia. Na to, co piszę wpływa raczej całokształt rzeczywistości, co jak sądzę widać w „Bo kombinerki były brutalne”. Esensja: Jak oceniasz współczesną polską fantastykę? Których autorów cenisz i dlaczego?
Wyszukaj / Kup KTL: Polska fantastyka całkowicie wymknęła się spod kontroli krytyki. Uznani krytycy notorycznie za nią nie nadążają, są co najmniej 5 lat za tym, co się aktualnie dzieje. Stosowanie anachronicznych metod krytycznych i skal wartości powoduje tylko zamęt, konflikty, jałowe narzekania, a co gorsza próby mszczenia się na autorach za to, że ktoś ich lubi. Chwilami dochodzę do wniosku, że powinienem się przekwalifikować i zostać krytykiem, bo mnie przynajmniej aktualne zjawiska ani gorszą, ani dziwią. Co więcej, potrafię znaleźć dla nich logiczne wytłumaczenia, że wspomnę jak na marginesie polemik pisałem o antybohaterze Brzezińskiej i nowym micie Liedtke. Teraz zaś nie zgadzam się z opinią, że „Pilipiuk dostał Zajdla za całokształt”. To było po prostu najlepsze opowiadanie roku. W „Kuzynkach” jest autentyczne wkurzenie tym, co się w Polsce dzieje, jest trochę elegancji i trochę nostalgii. Tymczasem Brzezińska odpuściła sobie selekcję pomysłów i pomieszała klimaty z Kresa i Pratchetta, tak że nie wiadomo czy autorka chce nas bawić czy wstrząsnąć sumienia losem chłopstwa w świecie fantasy. Ziemkiewicz, szkoda gadać. On chyba nie myślał poważnie, że dostanie Nagrodę Literacką imienia Janusza Zajdla za podróbkę Tomaszewskiego? Jeżeli tak myślał, to potrzebna mu pilnie pomoc specjalisty, konkretnie spowiednika. Chwalić mogę, razem z innymi, Dukaja i Ziemiańskiego, z tym że z finałową oceną należy moim zdaniem zaczekać 3-4 lata, kiedy na ich popularności przestaną ważyć efekty socjologiczne. Chodzi mi o to, że na Dukaja – „następcę Lema” zapanowała wyraźna moda. Z kolei Ziemiański z „Achają” wszedł w niszę opuszczoną przez Wiedźmina. Są ludzie, którzy po prostu muszą czytać historie o traumatycznych przejściach księżniczek (Królewna Śnieżka, Ciri, Achaja), rozumiem to. Nie sądziłem jednak, że jest ich tak wielu! Tak czy owak, jak się czyta Ziemiańskiego to człowiek zwyczajnie chce wiedzieć co będzie dalej. Główną zaletą Dukaja jest rozmach wizji literackiej, nadal jednak ma on problem z zachowaniem spójności tej wizji. Co do autorów młodych stażem i/lub wiekiem, to jest to wielki zawrót głowy. Istny ocean Solaris, z którego wyłaniają się i giną kolejne twarze. Kto z nich zostanie nie śmiem prorokować, w zamian jestem pewien, że selekcja będzie okrutna. Stosunkowo łatwo jest błysnąć i pobyć gwiazdą kilku sezonów, ale żeby wytrzymać dłużej niż 5 lat trzeba mieć szczególne cechy psychiczne, zwłaszcza umiejętność zachowywania świeżości wyobraźni. Stare wilki mają jeszcze bardzo dużo pary w szczękach… |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Esensja czyta: Grudzień 2014
— Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Komisarz Drwęcki w trasie. Przystanek Łódź
— Wojciech Woźniak
Komisarz Drętwy
— Michał Foerster
Żywa woda
— Konrad T. Lewandowski