Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Pisarz musi czasem narozrabiać i narobić dymu

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4

Pisarz musi czasem narozrabiać i narobić dymu

KTL: Towarzysko poprawna odpowiedź brzmi: „Przewodas sam sobie jest winien bo ma konfliktowy charakter.” Tylko że ja swój charakter miałem od zawsze, ale na przykład w latach 1995-97 nikt by mi się dowalać nie ośmielił. Myślę, że powodem była moja fascynacja metafizyką. Najpierw były pretensje, że ciągle o niej gadam na spotkaniach autorskich. Potem komisja fizyków-inkwizytorów w osobach Ewy Pawelec i Marka Huberatha orzekła, że teoria metafizyczna Przewodasa jest niezgodna ze współczesną nauką, konkretnie z teorią względności (teraz już jest), co dla innych oznaczało tylko tyle, że Przewodas gada bzdury. Potem Ziemkiewicz przypomniał sobie, że Adam Wiśniewski – Snerg też miał teorię i się powiesił, więc kiedy pogrzeb Przewodasa? Zaczęły się kpiny, zrazu półgębkiem potem coraz śmielej, a za przykładem fandomowych elit poszła reszta ludu bożego. W pewnym momencie już nikt nie chciał słuchać i dyskutować, wszyscy wiedzieli swoje. Nikt nie zwrócił uwagi, że sam uznałem, że jestem niedouczony i poszedłem na studia doktoranckie. Nawiasem mówiąc, na metafizykę mnie nie przyjęli. Kierownik katedry wysłuchawszy mnie stwierdził, że nic z tego, bo on już miał jeden zawał i nie chce mieć drugiego. Poszedłem więc tam, gdzie było miejsce, czyli na filozofię ekologii (sozologię), bo przede wszystkim chciałem opanować warsztat filozoficzny. Tymczasem dla zadowolonych z siebie Podpór Fandomu bez znaczenia było to, że facet z wykształceniem wyższym technicznym, w wieku 32 lat postanawia zmienić cały dotychczasowy profil swego wykształcenia uzupełniając je o studia humanistyczne. Na przykład, w przeciwieństwie do magistrów filozofii musiałem zdać 11 dodatkowych egzaminów zanim w ogóle dopuszczono mnie do sesji doktoranckiej (3 egzaminy), poprzedzającej obronę. To wszystko ma znaczyć tylko tyle, że potrzebna mi pomoc psychiatry. Taka zachęta „autorytetów” sprawia, że wyłażą z fandomowych kątów jakieś leszcze i demonstrują mi swoją wyższość, bo myślą że mogą się tanio dowartościować. Kiedy w końcu się wściekam i wysyłam te ryby na drzewo to jestem „nieznośny prostak” i cykl zaczyna się od początku.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Esensja: Czy nadal będziesz wplatał w swe teksty sceny erotyczne? ;-)
KTL: Myślę, że tak, chociaż nie mam jeszcze konkretnych planów. Seks w moich tekstach to też efekt eksperymentów. Najpierw, w „Ksinie” chciałem sprawdzić prawdziwość tezy, że język polski nie nadaje się do mówienia o erotyzmie bez popadania w wulgaryzmy lub ginekologię. No i okazało się, że można jeszcze popaść w śmieszność. Jednak drugi krok na tej drodze – onanizująca się strzyga w „Różanookiej” już wcale nie był śmieszny, ale w pewnym stopniu fascynujący. Ostatnio traktuję seksualizm moich bohaterów jako klucz do ich psychiki. Tak było w „Królowej Joannie”, mam na myśli wyczyny wiedźmy Karwiny, które miały uzasadnić jej spalenie na stosie. Potem na dużą skalę zastosowałem tę metodę w „Misji Ramzesa Wielkiego”, wywołując szok u niewinnych recenzentów. Teraz w znacznie subtelniejszej i udoskonalonej wersji ten „erotyczny klucz do psychiki” zagrał w „Kombinerkach”. Owszem, jak ktoś nie umie inaczej, to może na seks w moich książkach reagować nerwowym chichotem, ale postawa wiktoriańska jest tu zdecydowanie anachroniczna.
Esensja: Jak to w ogóle jest być pisarzem fantastycznym w Polsce? To chyba raczej hobby a nie zawód, prawda? Czy masz jakieś wspomnienia z przygód z wydawcami, redakcjami etc.?
KTL: Wspomnienia? Miałbym głowę człowieka-słonia gdybym wszystkie zachował w pamięci. Ujmę to tak: od 11 lat utrzymuję rodzinę z pisania, ale nigdy nie miałem etatu. Przez cały ten czas, co miesiąc od nowa wymyślam jak zarobię na opłacenie bieżących rachunków. Trzeba wpaść na pomysł, znaleźć chętną redakcję, wykonać zamówienie i odebrać wierszówkę. To za każdym razem jest cała seria przygód z wydawcami i redakcjami, po czym od pierwszego kolejnego miesiąca wszystko zaczyna się od początku. Muszę wykazywać „kreatywność”, „produktywność” i „samodzielność w podejmowaniu decyzji”, od których przeciętny yapiszon by osiwiał, ale po paru miesiącach już prawie nic z tego nie pamiętam. Wiem, że zrealizowałem jakieś świetne pomysły, dowodem na to są zapłacone rachunki, tylko nijak nie mogę sobie przypomnieć co to było. Wyjątkiem są oba wywiady z Lemem, zwłaszcza drugi dla „Machiny” (7/2000), który przekształcił się w dłuższą prywatną dyskusję na temat ewolucji alternatywnej. Tak się składa, że moje hobby jest moim zawodem. Jeżeli jednak ktoś chciałby mi zazdrościć, to niech mi najpierw odpowie na pytanie, co mam robić po fajerancie? Uprawiać hobby? Serio, jako dziennikarz zaspokajam swoją ciekawość świata, a jako pisarz daję sobie odpowiedzi, których nie dostałem w rzeczywistości. Jedno wymaga drugiego, nawet ekonomicznie bo honoraria za książki często łatają dziury, które zostały po publicystyce. Jedno lub drugie oddzielnie by nie wystarczyło. Zwykle jednak nie myślę o sobie, że jestem pisarzem, podobnie jak nie mogę przyzwyczaić się do tytułu doktora nauk humanistycznych. Sam siebie nazywam „łowcą z wielkomiejskiej dżungli”, który codziennie zamiast dzidy bierze aktówkę i idzie polować, a gdy coś będzie chciało go zeżreć, to nie pójdzie wszak do rzecznika praw obywatelskich i nie naskarży na tygrysa szablozębego… Ta analogia była pełna w czasie kiedy żona siedziała w domu, na urlopie wychowawczym z dwójką drobiazgu. Wtedy jak wracałem z wierszówką to mówiłem, że ”przyniosłem mamuta”. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze; maniery to ja mam takie bardziej z epoki kamienia łupanego. Tym gorzej dla moich wrogów. Dobra wiadomość dla tych ostatnich jest taka, że mogę być skazany na dwa lata więzienia za zniesławienie prokuratury kieleckiej, tej samej, która tak walecznie ściga posłów Jagiełłę i Długosza. Pięć lat temu, jako publicysta „Przeglądu Technicznego” nie pozwoliłem im sponiewierać niewinnego człowieka – wynalazcy któremu najpierw ukradziono patent, a potem jeszcze oskarżono go o kradzież patentu. Napisałem, że w prokuraturze kieleckiej funkcjonują „układy sitwiarskie”, wtedy sprawę wynalazcy przeniesiono do innej, normalnej prokuratury, gdzie liczyły się fakty i mój wynalazca wygrał wszystkie sprawy. Jednak panowie z Kielc nie mogą darować mi boleśnie podeptanych odcisków i moja sprawa właśnie zaczyna się przed sądem w Radomiu. Broni mnie adwokat z ramienia Fundacji Helsińskiej.
Esensja: Nad czym obecnie pracujesz i jakie są Twoje dalsze plany? Czym chcesz czytelnikom o sobie mocniej przypomnieć i może znów postarać się o Zajdla?
KTL: Przymierzam się do rozszerzenia i kontynuacji „Królowej Joanny”, ale to jeszcze nic pewnego. Rusza nowy Ksin. Mam nadzieję, że uda mi się klasyczne wystąpienie filozoficzne na łamach renomowanego pisma, czego mam powody się spodziewać. Trzeba by też wreszcie spoważnieć, postarać się o etat akademicki i zająć habilitacją. A Zajdla już mam, jak znów dadzą, to się nie obrażę, ale na pewno już nie będę gonić tego „króliczka”. I myślę, że parę osób jeszcze zaskoczę, z samym sobą włącznie.
Esensja: Dziękuję bardzo za rozmowę.
koniec
« 1 2 3 4
1 września 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Zaczyn
— Eryk Remiezowicz

Klapa „Ramzesa Wielkiego”
— Marek Pawelec

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Grudzień 2014
— Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Komisarz Drwęcki w trasie. Przystanek Łódź
— Wojciech Woźniak

Komisarz Drętwy
— Michał Foerster

Żywa woda
— Konrad T. Lewandowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.