Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ida Żmiejewska
‹Morderstwo w Widmo Expresie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułMorderstwo w Widmo Expresie
OpisAutorka zawodowo zajmuje się doradztwem zawodowym, prowadzeniem szkoleń i rekrutacją. Przez kilka lat pisywała w wolnych chwilach opowieści inspirowane cudzymi utworami, ale jakiś czas temu odkryła, że kreowanie własnych światów i własnych bohaterów jest o wiele zabawniejsze. I tego zamierza się trzymać. Mieszka w Warszawie razem z mężem i dwoma kotami.
Gatunekgroza / horror, humor / satyra, kryminał

Morderstwo w Widmo Ekspresie

« 1 2 3 4 8 »

Ida Żmiejewska

Morderstwo w Widmo Ekspresie

– To pan Wacław, mag pierwszego stopnia. – Edwin wskazał mu młodego mężczyznę, który i w tej chwili ściskał w garści jedną ze swoich ksiąg.
– A to pan Bazyli.
– Jestem diabłem, a nie rogaczem – zarechotał syn piekieł, a Eryk skrzywił się nieznacznie, bo zdecydowanie preferował bardziej wysublimowane poczucie humoru.
– A to nasi nowożeńcy, pani Lukrecja i pan Gracjan. – Wiceprezes lekko ukłonił się strzydze i upiorowi. Była to, jak już Eryk wcześniej zauważył, nader przystojna i dobrana para. Tylko jak na jego gust trochę zbyt ponura. Ale czego mógł od nich wymagać? Strzygi w ogóle nie potrafiły się uśmiechać, a naburmuszony upiór najwyraźniej nie miał na to najmniejszej ochoty.
Takie zachowanie w dzień po ślubie? Dziwne. Co najmniej dziwne.
– Ojciec pani Lukrecji, pan Polikarp – Edwin niezrażony reakcją młodej pary kontynuował rundkę – oraz jego urocza małżonka.
Eryk spojrzał na nich uważniej i wtedy przypomniał sobie, że całkiem nieźle zna tych dwoje, przede wszystkim z telewizji i prasy. Zombie Polikarp był znanym rekinem finansowym i właścicielem kilku banków. Opowiadano, że zbił bajeczny majątek na lichwie i oszustwach podatkowych. Jednak mimo wielokrotnych wysiłków, nikt nie potrafił mu tego udowodnić.
Dużo młodsza od męża rusałka Azalia przez kilka lat z powodzeniem robiła karierę muzyczną, a potem na zabój zakochała się w Polikarpie oraz – jak mawiali złośliwi i dobrze poinformowani – w jego zawrotnej fortunie i rzuciła scenę. Wyraz jej twarzy, w chwili kiedy patrzyła na męża, podsunął Erykowi myśl, że młoda diwa gorzko żałuje swej decyzji.
Wampir odruchowo rozejrzał się w poszukiwaniu trzech ochroniarzy, ale ich nie dostrzegł: najwyraźniej jedli kolację wraz z obsługą.
Kolejny osobnik – ogorzały, grubokościsty i z gęstym zarostem – przedstawił się sam:
– Nikodem. Wilkołak.
Natomiast wirująca ektoplazma z dworca okazała się duchem Sylwestrem, którego Eryk kiedyś osobiście wsadził za kratki pod zarzutem wyjątkowo paskudnego oszustwa.
Na szczęście w przypadku Sylwestra resocjalizacja dała bardzo dobre rezultaty. Po opuszczeniu zakładu karnego rozpoczął nienaganne życie, a ostatnio został nawet gwiazdą telewizji. Nic dziwnego, że nie ucieszyło go spotkanie z byłym policjantem. Choć szczerze mówiąc mógł odczuwać pewną satysfakcję: jego byłemu adwersarzowi od dawna nie wiodło się w pracy.
Wodnik Wiślarz, który przed pięćdziesięciu laty składał zeznania w sprawie o umyślne utopienie, powitał za to Eryka ze szczerą radością, a biała dama, pani Klara, całkiem obojętnie. Wyraźnie była pochłonięta sobą oraz obserwacją młodego maga. Siedząca nieopodal niej pani Gertruda rzeczywiście okazała się zmorą.
Po zakończeniu prezentacji Edwin na chwilę opuścił restaurację, poproszony przez jednego z pracowników, a jego kuzyn z ulgą klapnął na najbliższe krzesło, jak się okazało tuż obok pani Agaty. Nie wypadało mu wstać i uciekać, więc aby ukryć zmieszanie, sięgnął po kartę. Z racji swoich upodobań kulinarnych nie miał jednak zbyt wielkiego wyboru.
– Poproszę czerwone wino – rzucił wreszcie w stronę widmowego kelnera, który bezszelestnie pojawił się przy stoliku.
– Czerwone wino? – zdziwiła się uprzejmie czarownica.
– Pijam tylko krew roślin – poinformował ją wampir, który wciąż nie był pewny czy cieszy go, czy martwi jej towarzystwo.
– Bardzo chwalebne – ucieszyła się Agata.
Tak, niewątpliwie. Tym bardziej, że zgubny zwyczaj spożywania nadmiernych ilości lekko skrzepniętej krwi sprowadził na niego ogromne kłopoty, łącznie z utratą etatu w policji.
Popijając wyborne bordeaux, detektyw powrócił do swojego ulubionego zajęcia, czyli dyskretnej obserwacji towarzystwa. Sąsiadka na szczęście nie narzucała się z rozmową i to mu się w niej spodobało. Rzadko spotyka się tak taktowne kobiety.
Eryk zawsze dostrzegał wiele i rzadko się mylił, więc nie zajęło mu zbyt dużo czasu dojście do wniosku, że żonę pana Polikarpa coś łączy z młodym magiem. Wacław prawie nie odrywał od niej wzroku. Azalia zerkała na niego raz po raz z wyraźnym niepokojem. Tę grę spojrzeń obserwowała także biała dama i – o ile Eryk znał się na kobiecej psychice – balansowała na granicy furii, a może histerii. Polikarp oczywiście zdawał się niczego nie dostrzegać, tym bardziej, że nawet na chwilę nie odrywał wzroku od papierów zajmujących prawie połowę jego stolika i tylko od czasu do czasu burkliwie odpowiadał na pytania zadawane mu przez zięcia.
Młode małżeństwo oczywiście nadal nie było sobą zainteresowane. Na ten widok Eryk znowu poczuł się dziwnie. To, co widział, utwierdzało go w przekonaniu, że prawdziwa miłość jednak nie istnieje.
– To niepokojące, prawda? – zapytała cicho pani Agata, która także przyglądała się młodej parze. – Oni wczoraj wzięli ślub.
– Rzeczywiście – zmieszał się Eryk. Jak na jego gust, czarownica była zdecydowanie zbyt spostrzegawcza. Dziwne, że tego wcześniej nie zauważył.
Aby uniknąć dalszej dyskusji na temat straszydlej rodziny, spojrzał w drugi kąt sali, gdzie wilkołak i diabeł właśnie zabawiali zmorę niewybredną konwersacją.
– Zmory nigdy nie były zbyt subtelne – stwierdziła czarownica, która jakimś cudem znowu odgadła jego myśli.
– Za to duchy są uduchowione – rzucił na odczepnego, zerkając na Sylwestra. Gwiazda telewizji akurat próbowała wprawić w ruch swój talerz. Może miała zamiar wywołać sobie jakieś ciekawsze towarzystwo?
Siedzący obok wodnik zupełnie nie zwracał uwagi na poczynania sąsiada, tylko ssał kostki lodu i w skupieniu oddawał się lekturze „Głosu Wieczności”. O ile wampira nie mylił wzrok, czytał akurat komunikat o stanie wód na Bugu we Włodawie.
Eryk nerwowo zabębnił palcami w stół. Towarzystwo co prawda nie wyróżniało się niczym szczególnym, ale były policjant i tak się niepokoił, bo z każdą sekundą coraz wyraźniej wyczuwał unoszące się w powietrzu złe fluidy.
A może po prostu miał omamy? Może zbyt wiele czasu poświęcił na obserwacje i coś mu się przywidziało? Może powinien całą podróż spędzić w samotności?
Dotarł do swojego przedziału dokładnie o szóstej. Starając się ignorować złe przeczucia, ułożył się w trumnie, westchnął z ulgą i zasnął.
3.
Śniło mu się właśnie jedenastu bandytów organizujących włamanie do banku krwi na Saskiej Kępie, kiedy usłyszał głośne walenie w wieko.
Eryk przeciągnął się aż chrupnęło. Ostrożnie, aby nie uszkodzić rozpaczliwie dobijającego się osobnika, otworzył trumnę i zobaczył nad sobą zdenerwowanego Edwina. Niezwykle go to zdumiało, ponieważ kuzyn uchodził za bardzo spokojnego wampira. Jego opanowanie i poczucie humoru były w rodzinie wręcz przysłowiowe.
– Pali się? – rzucił krótko Eryk, z trudem tłumiąc ziewnięcie. Czuł wzmagające się z każdą chwilą ssanie w żołądku. Na śniadanie przydałaby się porządna beczka wina.
– Morderstwo – wyjąkał kuzyn blady niczym kreda. – Mieliśmy morderstwo!
– Morderstwo?! – Eks-policjant puknął się znacząco w głowę. – W Ekspresie Widmo?! Wybacz, mój drogi, ale to takie trochę pretensjonalne, nie sądzisz?
– Ja nie żartuję! – zirytował się Edwin. – I co teraz będzie? Opinia morderczej linii to najlepsza reklama! Wszyscy się dowiedzą i zwalą nam na głowę! A już i tak nie nadążamy. Tabor się sypie. Wynajem torów drożeje.
Ilustracja: <a href='mailto:wolffowna@gmail.com'>Magdalena Wolff</a>
Ilustracja: Magdalena Wolff
– No dobra – westchnął ciężko Eryk, który nie mógł znieść tego biadolenia. Wygrzebał się z trumny i spojrzał w okno. Ciemno. Nic dziwnego, dochodziła czwarta po południu. Musieli być już gdzieś na Węgrzech. – To kogo zamordowali? – zapytał wreszcie.
– Pana Polikarpa – poinformował go natychmiast kuzyn. – Mówię ci, masakra. Ma-sa-kra! Ktoś go normalnie poćwiartował – dodał teatralnym szeptem. – Na kawałki!
Eryk nie mógł powiedzieć, że jest zaskoczony. Jego złe przeczucia nie były bezpodstawne.
– A co na to żona? – zapytał po długiej chwili milczenia.
– Nic. – Właściciel linii kolejowej bezradnie wzruszył ramionami.
– Jak to nic?
– Nic, bo jak zobaczyła tę jatkę, to zemdlała i leży do tej pory. Pani Agata próbuje ją ocucić. Co ja mam z tym wszystkim zrobić? – Spojrzał z nadzieją na detektywa.
– Musisz zawiadomić policję.
– Żadnej policji! – zdenerwował się Edwin. – Przecież wiesz, że zależy nam na dyskrecji. Ja cię bardzo proszę, jak kuzyn kuzyna, wyjaśnij tę sprawę, a wtedy postanowimy, co robić.
« 1 2 3 4 8 »

Komentarze

12 III 2011   19:10:13

Przyjemne i pomysłowe, tylko to zakończenie z uniewinnieniem skopane.

14 III 2011   19:21:07

Wapir-detektyw zdecydowanie przypadł mi do gustu. Czekam na kolejne jego przygody.

23 II 2012   18:25:56

Czytałam od lat Twoje utwory publikowane na forach i z radością obserwowałam, jak stają się coraz lepsze. I dlatego ucieszyłam się, że publikujesz własny tekst i pod nazwiskiem.
A to opowiadanie o Eryku jest takie ... średnie. Bohaterów jest jakby za dużo, tekst za krótki. Same smaczki i żarciki, a brakuje realnych emocji bohaterów czy intrygi.

17 V 2012   19:23:16

Naprawdę uroczy tekst! Chociaż może słowo "uroczy" nie jest odpowiednim epitetem, kiedy w grę wchodzi przeżywający swoją drugą śmierć zombie. Szczerze mówiąc, rzadko zdarza mi się czytać teksty tego typu - u mnie w domu wszyscy byli tacy pragmatyczni, więc samoistnie zaraziłam się niechęcią do wszystkiego, co w jakikolwiek sposób zdaje się być anormalne. Dopiero od niedawna odkrywam uroki fantastycznej literatury, ale częściej trafiam na średnio interesujące opowiadania, ale twoje jest naprawdę dobre. Całe towarzystwo niezwykle osobliwe, ciekawe, widać , że Twoi bohaterowie zostali stworzeni z pomysłem. Człowiek czyta przemyślenia Twojego Eryka i czuje, jakby to rzeczywiście rozgrywało się w jakieś alternatywnej rzeczywistości. Ach, no i warsztat - bardzo dobry. Niby normalne, zwyczajne, proste zdania, ale budowane w taki sposób, że przyjemność czytania wzrasta parokrotnie, a czasami nawet zatrzymywałam się na chwilę, by przeczytać dany akapit jeszcze raz.
Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Wiem, że nic tak nie karmi weny jak długi komentarz, ale, naprawdę, wszystko jest na swoim miejscu, tekst jest dopieszczony i nie ma żadnej rzeczy, do której mogłabym się przyczepić. :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej weny! :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gucio
— Ida Żmiejewska

Stokrotki
— Ida Żmiejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.