Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ida Żmiejewska
‹Morderstwo w Widmo Expresie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułMorderstwo w Widmo Expresie
OpisAutorka zawodowo zajmuje się doradztwem zawodowym, prowadzeniem szkoleń i rekrutacją. Przez kilka lat pisywała w wolnych chwilach opowieści inspirowane cudzymi utworami, ale jakiś czas temu odkryła, że kreowanie własnych światów i własnych bohaterów jest o wiele zabawniejsze. I tego zamierza się trzymać. Mieszka w Warszawie razem z mężem i dwoma kotami.
Gatunekgroza / horror, humor / satyra, kryminał

Morderstwo w Widmo Ekspresie

« 1 2 3 4 5 8 »

Ida Żmiejewska

Morderstwo w Widmo Ekspresie

– Prawie trzydzieści lat temu wywalili mnie z dochodzeniówki – przypomniał mu ponuro Eryk.
– I sam mówiłeś, że nudzisz się jak strzyga w księżycową noc.
Wampir w myślach przyznał krewnemu rację i pomyślał, że wspaniale byłoby znowu poczuć w żyłach uderzenie adrenaliny oraz ten wewnętrzny imperatyw, każący mu iść za przestępcą aż do samego końca.
– Dobrze. – Zapiął koszulę i wciągnął marynarkę. – Rzucę okiem na tę masakrę. Ale niczego nie obiecuję.
4.
Korytarz był całkowicie pusty. Najwyraźniej Edwin, który z racji swojego stanowiska starał się zapanować nad sytuacją, polecił wszystkim pozostać na swoich miejscach.
Z trudem zachowując równowagę, bo pociąg akurat niemiłosiernie trząsł na rozjazdach, dotarli na miejsce zbrodni. Pod drzwiami przedziału Polikarpa detektyw spostrzegł młodego maga, bladego niczym stos prześcieradeł z holenderskiego płótna.
– Poprosiłem pana Wacława, żeby trzymał straż – oświadczył Edwin. Nie trzeba było się wysilać, aby dostrzec, jak bardzo jest dumny ze swojej przezorności.
Kuzyn spojrzał na niego z zainteresowaniem.
– No, bałem się, że rozkradną kawałki nieboszczyka – wyjaśnił natychmiast wiceprezes. – Toż to sami nekromanci.
W sumie nie mijał się z prawdą. Temu towarzystwu naprawdę coś takiego mogło strzelić do głów. Wszyscy razem i każdy z osobna, byli w stanie rozparcelować denata i opchnąć szczątki na aukcji internetowej. Ponoć takie przypadki już się zdarzały.
Eryk odsunął na bok przerażonego Wacława i wszedł do środka. Widok, który przedstawił się jego oczom, każdego człowieka przyprawiłby o spazmy, ale wampira kompletnie nie wzruszył. Co więcej, nie mieścił się nawet w pierwszej dwudziestce okropieństw, jakie Eryk widział w życiu: detektyw po krótkim namyśle uznał, że mógłby go umiejscowić gdzieś między świeżo pozszywanym Monstrum doktora Frankensteina, a wyciągniętymi z pieca resztkami Baby Jagi.
Ale i tak było na co popatrzeć.
Zombie chyba nawet za pierwotnego życia nie był ładny, a teraz, po drugiej śmierci, przedstawiał prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy. Morderca musiał zadać sobie sporo trudu, aby go tak urządzić. Korpus nieboszczyka spoczywał na łóżku, głowa leżała na podłodze. Jedna noga tkwiła w zlewie, druga zawędrowała aż pod okno, a rąk na pierwszy rzut oka wcale nie było widać. Na dodatek wszędzie walały się kawałki gazet i strzępy prześcieradła, a zimny powiew idący od okna sprawiał, że w powietrzu unosiło się pierze z rozprutych poduszek.
– Ktoś go naprawdę bardzo nie lubił – mruknął Eryk i wyciągnął z kieszeni szkło powiększające, z którym nigdy się nie rozstawał. – Pozwolisz, że trochę się tu rozejrzę? – zapytał kuzyna.
– Oczywiście. – Edwin natychmiast wycofał się na korytarz.
Detektyw pochylił się i przyłożył soczewkę do oka. Obejrzał dokładnie wszystkie elementy nieboszczyka, a także łóżko i umywalkę. Obwąchał dywanik i nawet polizał klamkę.
Miał nadzieję, że znajdzie coś, co pomoże rozwikłać tę zagadkę. Może nawet narzędzie zbrodni, które – sądząc po obrażeniach – musiało być całkiem spore i ostre.
Na zakończenie oględzin przyklęknął i dokładnie obejrzał futrynę. I właśnie tam znalazł pierwszy ślad. Na chwilę wstrzymał oddech, przyglądając się długiej jasnej rysie, która przecinała drewno i przechodziła aż na ścianę. Wyglądało to tak, jakby ktoś przeciągnął ostry przedmiot tuż przy ziemi.
– Ciekawe – powiedział detektyw do siebie.
– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – nieoczekiwanie odezwał się z góry melodyjny damski głos.
Wampir szybko podniósł głowę i wtedy trafił nosem w kolano. Piękne, odziane w czarną pończoszkę i stanowiące zwieńczenie niezwykle zgrabnej łydki. Z trudem odrzucił pokusę, aby poprzyglądać mu się dłużej i wstał. Wtedy znalazł się twarzą w twarz z elegancką córką denata.
– A gdzie w ogóle są ochroniarze? – zainteresował się, nie spuszczając z niej wzroku. Smukłe brunetki zawsze były w jego guście, co oznaczało, że lubił sobie na nie popatrzeć.
– Wyrzuciłam ich! – odparła beztrosko dama.
– Jak to ich pani wyrzuciła?!
– Normalnie. – Strzyga wzruszyła drobnymi ramionami. – Przez okno.
– To nie był najlepszy pomysł – odparł z przyganą Eryk. – Być może mogli powiedzieć coś interesującego.
– Oni?! – skrzywiła się pogardliwie Lukrecja. – Oni nawet nie wiedzieli, jak mają na imię. A poza tym – ciągnęła, zerkając na to, co zostało z jej ojca – nie potrzeba żadnego śledztwa.
– Czemu pani tak uważa?
– Bo ja to zrobiłam – oświadczyła spokojnie.
– Pani? – Eryk ze zdumienia zamrugał oczami. – Porąbała pani na kawałki własnego ojca?
– Co do tego, czy akurat on był moim ojcem, matka miała spore wątpliwości.
Wampir puścił tę uwagę mimo uszu i coraz bardziej zaintrygowany spytał:
– Ale dlaczego pani to zrobiła?
– To proste. Chodziło oczywiście o spadek. Ojciec skąpił mi każdego grosza. Sprawdzał rachunki.
– Po co pani pieniądze w więzieniu?
– Czym jest kilka lat więzienia naprzeciwko wieczności? – rzuciła sentencjonalnie strzyga.
Eryk pokiwał głową. Szczerze mówiąc, wyznanie Lukrecji kompletnie go nie przekonywało. Wystarczająco dobrze znał się na psychologii, aby nie mieć wątpliwości, że ta dziewczyna nie jest typem zabójczyni.
– A czym pani dokonała tego przestępstwa? – zapytał, nie dzieląc się z rozmówczynią swoimi przemyśleniami.
– Nożem do smarowania pieczywa – odparła Lukrecja, próbując zerknąć do wnętrza przedziału. – Zabrałam jeden ze śniadania.
– To interesująca hipoteza – stwierdził. – Jeszcze do niej wrócimy.
– Jestem do dyspozycji – oświadczyła dziewczyna, a potem odwróciła się na pięcie i odeszła.
Wampir przez chwilę wpatrywał się w jej łydki, ale kiedy uświadomił sobie niestosowność własnego zachowania, jeszcze raz, nieco bezradnie zlustrował miejsce zbrodni. Miał nadzieję, że może coś przeoczył. Stał tak prawie pięć minut, aż w końcu się poddał. Wyszedł na korytarz i dokładnie zamknął drzwi na klucz. Zależało mu, aby do końca śledztwa już nikt więcej tu nie zaglądał.
5.
Eryk usiadł na kanapie i wbił wzrok w ciemność za oknem. Taki widok, a raczej zupełny jego brak, zawsze go uspokajał i dobrze działał na szare komórki. A on musiał pomyśleć. Tym bardziej, że wersja strzygi rzeczywiście okazała się wyssana z palca: detektyw, starając się niczego nie zaniedbać, wstąpił do kuchni i ustalił, że nie brakuje tam ani jednego noża. Główny kucharz był znanym w środowisku pedantem, ściśle kontrolującym stan liczbowy sztućców i talerzy.
Musiało więc istnieć jakieś inne wytłumaczenie nieprzyjemnych wydarzeń i wampir zamierzał je znaleźć. Na krawat Draculi, już dawno nie czuł się tak dobrze! Życie miało wreszcie jakiś sens i smak.
– Pomóc ci w czymś? – Do przedziału zajrzał zatroskany Edwin. Charakterystyczne ślady w kącikach jego ust wskazywały, że nie wytrzymał napięcia i strzelił sobie na wzmocnienie kilka jednostek A Rh minus. Najwidoczniej miał dojścia do któregoś z zadłużonych szpitali, które znane były z wyprzedawania swoich zapasów na czarnym rynku.
Detektyw pomyślał, że sam też chętnie by się napił. Jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu, akurat teraz musiał mieć jasny umysł.
– Potrzebuję sporego baniaczka wina – oświadczył. – I dodatkowych informacji o Polikarpie. Ty chyba nieźle go znałeś?
– O tak – mruknął z niechęcią kuzyn. – Jak zły szeląg! Po tym jak ograł naszego Eustachego w krwawego mariaszka, został jednym z akcjonariuszy WuKaeRu.
– Nie wiedziałem, że z Eustachego taki marny gracz.
– Był wtedy śmiertelnie zakochany, więc karta mu nie szła – wyjaśnił Edwin. – A wracając do Polikarpa, to szuja z niego pierwszej kategorii. Wyobraź sobie, że chciał zrobić z tej linii dochodowe przedsiębiorstwo. No normalnie włos się jeży i zęby wypadają!
– To może zarąbał go ktoś z twojego personelu? – podsunął mu detektyw. – Wiesz, w obronie miejsca pracy.
– Mój personel nie morduje bez polecenia służbowego – odparł z godnością kuzyn, nerwowo strząsając niewidoczny pyłek z poły eleganckiego czarnego tużurka.
Eryk taktownie udał, że nie słyszy tego wyznania. W końcu nie po to rozpoczął śledztwo, aby działać na szkodę rodziny. Może i był czarną owcą, ale na pewno nie ptakiem kalającym własne gniazdo.
« 1 2 3 4 5 8 »

Komentarze

12 III 2011   19:10:13

Przyjemne i pomysłowe, tylko to zakończenie z uniewinnieniem skopane.

14 III 2011   19:21:07

Wapir-detektyw zdecydowanie przypadł mi do gustu. Czekam na kolejne jego przygody.

23 II 2012   18:25:56

Czytałam od lat Twoje utwory publikowane na forach i z radością obserwowałam, jak stają się coraz lepsze. I dlatego ucieszyłam się, że publikujesz własny tekst i pod nazwiskiem.
A to opowiadanie o Eryku jest takie ... średnie. Bohaterów jest jakby za dużo, tekst za krótki. Same smaczki i żarciki, a brakuje realnych emocji bohaterów czy intrygi.

17 V 2012   19:23:16

Naprawdę uroczy tekst! Chociaż może słowo "uroczy" nie jest odpowiednim epitetem, kiedy w grę wchodzi przeżywający swoją drugą śmierć zombie. Szczerze mówiąc, rzadko zdarza mi się czytać teksty tego typu - u mnie w domu wszyscy byli tacy pragmatyczni, więc samoistnie zaraziłam się niechęcią do wszystkiego, co w jakikolwiek sposób zdaje się być anormalne. Dopiero od niedawna odkrywam uroki fantastycznej literatury, ale częściej trafiam na średnio interesujące opowiadania, ale twoje jest naprawdę dobre. Całe towarzystwo niezwykle osobliwe, ciekawe, widać , że Twoi bohaterowie zostali stworzeni z pomysłem. Człowiek czyta przemyślenia Twojego Eryka i czuje, jakby to rzeczywiście rozgrywało się w jakieś alternatywnej rzeczywistości. Ach, no i warsztat - bardzo dobry. Niby normalne, zwyczajne, proste zdania, ale budowane w taki sposób, że przyjemność czytania wzrasta parokrotnie, a czasami nawet zatrzymywałam się na chwilę, by przeczytać dany akapit jeszcze raz.
Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Wiem, że nic tak nie karmi weny jak długi komentarz, ale, naprawdę, wszystko jest na swoim miejscu, tekst jest dopieszczony i nie ma żadnej rzeczy, do której mogłabym się przyczepić. :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej weny! :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gucio
— Ida Żmiejewska

Stokrotki
— Ida Żmiejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.